Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2018, 23:20   #45
BloodyMarry
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
Wszyscy w końcu przygotowali się do długo wyczekiwanej podróży.
Opuszczając wioskę, Ireene poczuła odrobinę ulgi, mimo, że było na to jeszcze za wcześnie. Pierwsza godzina drogi przebiegła bez żadnych problemów. Drużyna zbliżała się powoli do rozwidlenia, gdzie znajdowały się szubienice i gdzie wszyscy zobaczyli przerażającą wizję wisielca.
Kiedy Mira rozglądała się po bokach, Agust skupił się nad tym, co było przed nimi.
Agust dostrzegł na drodze pułapkę na wilki. Stalowe szczęki były pokryte rdzą. Ktoś starannie ukrył pułapkę pod cienką warstwą igieł sosnowych i detrytusa.
Agust rozejrzał się dookoła, czy nie ma tu kogoś kto mógłby czekać na pechowca który włączyłby pułapkę, nikogo jednak nie zauważył Podniósł kamień i rzucił nim w mechaniczne szczęki. Szczęki pułapki poruszyły się i zatrzymały w połowie drogi do siebie.
- Och, nie chcę nawet myśleć do czego by doszło, jakby was tu nie było - powiedział Ismark z ulgą w głosie. - Nie lubię tego miejsca. Wieszano tu przestępców, ale mówi się, że i straciło tu życie wiele niewinnych osób.
Hassan widział już wiele takich obrazów. “Wojna to piekło. A polityka to brudna dziwka, która chłepcze niewinną krew” myślał patrząc ponownie na pustą szubienicę.
- To wygląda na... wybrakowane - powiedział Cahnyr. - Przecież to by nie zadziałało. Zardzewiało?
Mimo wszystko nie zamierzał sprawdzać osobiście, dlaczego pułapka nie zadziałała tak, jak powinna.
- Jakoś nie jest mi przykro z tego powodu, wolę natykać się na niedziałające pułapki - odparła Cely.
Agust poszukał nieco z boku drogi jakiegoś dłuższego kija który mógłby prowadzić przed sobą. Z łatwością go znalazł. Na pytający wzrok towarzyszy odpowiedział.
- Nauczyłem się tego przy mistrzyni od jednego z jej przyjaciół. Doły, pułapki, wystarczy nieco opukiwać ziemię. To co idziemy dalej?
- Chodźmy - powiedziała Ireene. Kiedy przechodziła koło pułapki, powiedziała:
- Dziwne. Myśliwi zastawiają pułapki na wilki, żeby chociaż trochę zmniejszyć ich przytłaczającą liczbę, ale po co ktoś miałby stawiać to na środku drogi…
"Żeby kogoś zniechęcić do podróży", pomyślał Cahnyr, lecz zachował tę myśl dla siebie.

Dalsza droga była spokojna. Na południe rozciągały się góry, miejscami spowite mgłą. W oddali drogę czasem przebiegały białe króliki, z jednej strony lasu na drugą.
Po kolejnej godzinie drogi drużyna zauważyła, że na krańcach lasu, przy ścieżce, rosły niskie krzewy z małymi, czerwonymi owocami. Wyglądało to naprawdę bajecznie, bo w końcu czerwone kropki zdobiły ścieżkę po całej długości. Niestety, jak uprzedziła Ireene, były ładne, ale niejadalne.
Następna godzina też przeleciała bez żadnych nieprzyjemności. W oddali słychać było szum wodospadu. Na północy pojawił się kamienny most. Lecz zgodnie z planem, drużyna postanowiła ostrożnie zejść po zboczu, aby pójść mniej oczywistą drogą. Każdy zszedł bezpiecznie, kiedy w końcu Ismark znalazł najmniej stromy kawałek zbocza. Na dole rozciągały się zarośnięte pola.
Hassanowi rzucił się w oczy strach, chroniący uprawy przed żarłocznymi ptakami. Wyglądał na stary i zniszczony. W miejscach gdzie powinien mieć palce, znajdowały się długie, ostre ostrza. Wokół niego leżały martwe kruki. Wojownik zauważył, że strach na wróble się poruszył i zaczął iść w stronę drużyny.


- Stań za mną… - cicho powiedział Hassan do Ireene - nie wychodź zza mnie choćby nie wiem co. - Wojownik złapał jedną ręką za toporek do rzucania, który nosił zwyczajowo za swoim pasem i rzucił szybko w stronę stracha na wróble, przedziwnej istoty zbudowanej ze starych szmat i wyschniętego, gnijącego siana.
Strach zbił toporek swoimi metalowymi pazurami, nie odnosząc obrażeń.
Agust wyszedł nieco naprzód przed resztę, by przyjąć atak, i wycelował z kuszy. Strzał choć celny, zdawał się nie zrobić zbyt wiele, gdy bełt z cichym uderzeniem wbił się w drewnianą ramę upiornej kukły. Agust odrzucił kusze i dobył młota.
Ismark dobył ciężką kuszę i stanął tuż za Agustem, po jego prawej stronie. Wycelował w stracha i chybił. Bełt przeleciał pół metra od wroga. Paladyn obejrzał się za siebie chcąc przyjrzeć się czemu jego kompanowi tak trzęsą się ręce.
Cely użyła jednej ze znanych sobie magicznych sztuczek. Kiedy Strach zobaczył lecący w niego ogień, sam jęknął ze strachu. I słusznie, bowiem pocisk trafił celnie, a z trafionego miejsca uniósł się dym.
Mira nie ruszyła się z miejsca, jednak nie oznaczało to chęci wycofania się z walki Dziewczyna chwyciła za oszczep i rzuciła. Ostrze wbiło się we wroga. Ten na chwilę się skulił, wyciągnął z siebie oszczep i zrzucił go na ziemię.
- Jak następnym razem nie trafię go między oczy, to stawiam wszystkim piwo! - zawołała Mira, sięgając po kolejny oszczep.
Ireene, mimo, że gotowa do walki, z krótkim mieczem w ręku, to posłuchała polecenia Hassana i stanęła za wojownikiem z Zakhary.
Cahnyr nie uznał stracha na wróble za zbyt poważnego wroga i posłał w stronę przeciwnika ognisty pocisk, który trafił wroga, powodując poważne obrażenia. Czuć było swąd spalonego siana.
Strach zbliżył się o piętnaście stóp i spojrzał groźnym wzrokiem na paladyna. Jego “oczy” błysnęły i Agusta przejęło niewyobrażalne przerażenie. Poczuł, że jego ciało nie może się poruszać.
Hasssan ruszył przed siebie, aby sięgnąć potwora swoją glewią, po czym jak zwykle zakręcił siarczystego młyńca, uderzając wpierw ostrzem od góry, po czym zamaszyście poprawiając od dołu drzewcem. Potem zwinnie wycofał się z powrotem za plecy paladyna, osłaniając Ireene. Trafił za każdym razem, rozrywając potwora przy każdym ciosie. Wróg ledwo się trzymał na nogach.
Ismark spojrzał zdziwiony na Agusta. Paladyn przestał się ruszać, jakby coś go zaczarowało. Kolejny raz wystrzelił z kuszy w potwora. Tym razem trafił, a siła uderzenia oderwała wrogowi kawałek ramienia.
Celaena podjęła kolejną próbę zaatakowania stracha ognistym pociskiem. Ogniste zaklęcie Cely trafiło wroga i spaliło go na popiół. Nie zostało nic. Zniknęły nawet szpony.
- No i po kłopocie. - Mięśnie paladyna rozluźniły się gdy przerażenie odeszło razem z kukłą. Odwrócił się do Ismarka.
- Czy tu, w Barovi wszystko próbuje cię zabić?
- No… dlatego zazwyczaj nie spacerujemy między miastami, tylko siedzimy w swoich chatach - odparł Ismark i wrócił na swoje miejsce w szyku.
- Nie ględź, Agust, tylko czas tak marnujesz. Żyjemy, a to nas nawet nie drasnęło. - odparła Mira, pędząc w stronę swego oszczepu i licząc na to, że ocalał on jakoś przed płomieniami. Jak się okazało, jej marzenie zostało spełnione.
Hassan chwilę brodził w wysokiej trawie, szukając swojego toporka, który zatknął ponownie za pas. Znowu czuł się niezręcznie.
- Powinniśmy iść dalej. Może jest ich tu więcej.
- Ciężko się nie zgodzić. - Mira skinęła głową. - Oby wszystkie walki były takie proste… - Westchnęła ciężko, nie bardzo wierząc w to, że i to życzenie się spełni.
- Ten jeden strach był bardzo skuteczny - powiedział Cahnyr. - Chyba ich więcej nie trzeba na polu.
Mimo tych słów rozejrzał się dokoła.
Nikt niczego niebezpiecznego już nie dostrzegł.

Drużyna kontynuowała wędrówkę według planu. Kiedy doszli do rzeki, w miejscu, w którym mieli ją przejść, zobaczyli na wschodzie wodospad.


Ismark poświęcił dziesięć minut na znalezienie najlepszego miejsca do przeprawy. W końcu zatrzymał się i powiedział:
- Możemy przejść tędy. Trzymajcie się wszyscy razem. Wygląda bezpiecznie, ale nurt rzeki może być zdradliwy.
Faktycznie - drugi brzeg był dobre piętnaście stóp bliżej, niż kawałek dalej, ale to równocześnie znaczyło, że nurt będzie tu szybszy.
Agust wyjął linę, i przewiązał się nią w pasie. Podał resztę liny Mirze po czym wszedł pierwszy do wody, sprawdzając kijem dno.
Hassan podszedł bliżej do Miry, w razie, gdyby trzeba było asekurować dodatkowo paladyna. W płytowym pancerzu sporo ważył. W ręku trzymał też swoją linę, którą zamierzał połączyć z liną paladyna, jeśli okazałaby się za krótka.
- Macie więcej liny? Może zrobimy mostek? - zaproponował wojownik
- Ja mam - powiedziała Celaena wyciągając linę z plecaka i podając wojownikowi.
Hassan przyjął linę od dziewczyny i zaczął szukać jakiegoś miejsca, aby przywiązać obie liny po ich stronie brzegu. Wszędzie było wiele drzew, więc Hassan nie miał problemu ze znalezieniem odpowiedniego pnia.
Agustowi udało się bezpiecznie jako pierwszemu dotrzeć na drugi brzeg. Był bardzo ostrożny i chociaż miejscami trafiały się niebezpieczne zgłębienia, ale wszystkie ominął. Potem rozwiązał pętlę wokół pasa i przywiązał ją do najbliższego drzewa po czym wykrzyczał do towarzyszy na drugim brzegu.
- Przywiążcie drugą linę do oszczepu i rzućcie. Przywiążę tutaj.
Mira chwyciła jeden z oszczepów, przywiązała do niego linę, wyważyła w dłoni. Zrobiła zamach i rzuciła z całej siły. Nocne przeżycia nie odebrały jej krzepy i oszczep poszybował na drugi brzeg rzeki. Agust przywiązał linę wyżej nad drugą. Wszedł na ten prowizoryczny most i poskakał parę razy żeby upewnić się że liny mocno się trzymają.
- Gotowe!

Trochę to zajęło, ale każdemu udało się bezpiecznie przedostać na drugą stronę, dzięki sprytnemu pomysłowi i współpracy.
Hassan widząc, że wszyscy bezpiecznie przeprawili się na drugą stronę, odwiązał oba końce liny, związał je razem, po czym po przytroczeniu swojej glewii do plecaka, ujął ramionami oba końce liny i wszedł do wody, zagarniając grube zwoje za siebie, wyglądając niczym rolnik przedzierający się przez łany zboża.

- Powinniśmy się zatrzymać na parę chwil - powiedział Cahnyr, gdy i Hassan znalazł się na brzegu - by obaj mogli się wysuszyć. Poza tym i tak przyda się chwila odpoczynku. Trzeba coś zjeść.
- To tak nie działa, Cahnyrze. Obaj z Hasanem mamy przeszywanice. Jest nam ciepło mimo że są mokre, ale nie wyschną do wieczora. Zbyt gruby materiał. Będą trochę ciążyć, ale to nic wielkiego. - Paladyn zwinął swoją linę i przyczepił ją do boku plecaka.
- Poczekajmy aż Hassan wyleje wodę z butów i idźmy dalej. Zjemy i odpoczniemy w Vallaki
- Jak uważasz - odparł zaklinacz. W końcu to nie on targał na sobie ciężką zbroję i dodatkowe litry wody 'wypite' przez przeszywanicę. - Chodźmy zatem.
Hassan zaś w tym czasie spokojnie rozwiązywał powiązane wcześniej kawałki lin, po czym zaczął zdejmować swoje buty, by wylać do rzeki chlupoczącą wodę

Drużyna więc ruszyła w dalszą drogę. Kiedy w końcu wyszli na drogę, przeprawiając się przez wzgórza, odetchnęli z ulgą. Przechodzili koło ścieżki prowadzącej do młyna Durstów, ale nie było teraz na to czasu. Szli przed siebie. Przeszli skrótem, przez niewielki obszar leśny, bez żadnych nieprzyjemności. Kiedy ponownie wyszli na ścieżkę, w oddali było już widać ich cel - miasto Vallaki.
- No i już prawie jesteśmy. Ismarku, w której gospodzie najlepiej się tu zatrzymać? - zapytał z niezłym już humorem paladyn.
- Nie było tak strasznie w tym lesie- mruknął Hassan. Spojrzał na Ireene, szukając jej wzroku.
- Z tego co pamiętam, jest tu dobra gospoda o nazwie “Błękitna Woda” - odpowiedział lekko zasapany Ismark.
Stara Swalicka Droga zaczęła się bardziej wić, schodząc w dolinę. Lasy się tu przerzedziły, odsłaniając ponure zarysy miasta, otoczonego drewnianą palisadą. Na granicach miasta wiła się gęsta mgła, jakby szukała uparcie drogi do środka.

 
BloodyMarry jest offline