Nastolatka była załamana, zaniepokojona, zlękniona. A te wszytskie uczucia pojawiły się jeszcze zanim czarodziej przywołał do świata żywych plugawe bestie. Lilou wciąż z ledwością powstrzymywała łzy. Jedynie myślenie o czymś innym niż o utracie bliskich mogło dać jej tymczasowe ukojenie. Ciężko jednak było nakierować myślenie na inne, mniej przytłaczające tory, kiedy wokół wszystko kojarzyło się z porażką i śmiercią. Zachowanie Hansa sprawiło, że młoda elfka poczuła się zdradzona - tak jak kiedyś zrobił im to Albrecht, tak teraz jej ukochany łowca. Bracia Von Roch mieli to chyba we krwi i już sam ten fakt dolewał oliwy do ognia rozpaczy, który opanował cały jej umysł.
Elfka spostrzegła jak drżą jej ręce i nogi. Z trudem mogła chociażby zmienić pozycję i uklęknąć na kolanach, zamiast leżeć plackiem - z tej drugiej pozycji bowiem, celne strzelanie z łuku było ogromnie utrudnione. Dziewczyna wiedziała, że póki co nie może nic zrobić, choć miała awaryjny plan, ale on wykluczał każdego z jej towarzyszy, nawet Karla. Lilou wertowała w głowie mnóstwo scenariuszy. Jej stosunek do Karla również uległ zmianie, gdy w końcu zrozumiała o co chodziło w tej wojnie o zawartość plecaka. Kiedy sytuacja stanie się krytyczna i nie dadzą już rady odpierać ataków wroga, elfka pomyślała, że chwyci ten plecak i rzuci się w rzeczny nurt. Jeśli ten tom mógłby spowodować przyzwanie większej ilości plugastwa, nie chciała do tego dopuścić, a jeśli już nikt inny nie będzie w stanie bronić świata? Na takim jaki mógłby być i tak nie czekałoby jej dobre życie, więc może lepiej zrezygnować z niego w ten właśnie sposób...
Bestie nie przeraziły Lilou tak bardzo, jak można było się tego spodziewać. Być może zamknęła się na drastyczne zmiany jakie zachodziły w otoczeniu, bo wewnętrznie i tak przeżywała ogromne nieszczęście. Uczucie lęku i tak jej nie opuściło. Bała się jednak innych rzeczy niż paskudnych poczwar.