- Słyszałem jakieś śmiechy przez drzwi mości Turamie, czyżbyście nabrali ochoty do żartów przed wyprawą? - elf zapytał krasnoluda i uśmiechnął się do półelfki. Zabrał sobie kawałek boczku z tacy i usiadł twarzą do okna. - Ale troche poważniej. Martwi mnie zaginiony towarzysz. Z tego nie wyniknie nic dobrego. Jeśli jest w rękach naszych wrogów może, nawet niechcący, wydać im naszą liczebność i plany. W chwili obecnej jestem w stanie zakładać najgorsze podczas przeprawy kanałami. Mylę się? - elf popatrzył na wcześniejszego towarzysza broni, na owego milczącego wojownika, który odniósł rany podczas starcia z ożywionym drzewem. - Znając drogę jaką będzimy szli i przypuszczalny czas wyprawy zdążą albo wzmocnić obronę, albo utrudnić wejście poprzez najróżniejsze pułapki. Wszelaka pomoc od strony magii jak i zwykłego kunsztu złodziejskiego byłaby mile widziana, nie sądzicie? - elf chwilkę zamyślił się, przegryzł ostatni kawałek boczku, popił i przemówił ponownie. - Co ma być to będzie, tak czy inaczej. Nasz los spoczywa w rękach bogów, takie mam zdanie. Czas więc odpocząć. Jutro ruszamy.
__________________ Szczęścia w mrokach...
Ostatnio edytowane przez rasgan : 09-07-2007 o 11:18.
|