Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2018, 21:37   #23
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Podróż na ranczo Patryka zajęła kilka chwil. Kilka chwil na mentalne przygotowanie się na to co mogła tam spotkać i przeżyć. Niestety te kilka chwil było to też stanowczo za mało, a Perka skupiła się na próbach oszacowania odpowiedniej ilości czasu by nie rozpamiętywać ostatniej rozmowy telefonicznej… a co ważniejsze… ostatniego swojego pobytu w tym miejscu. Wjechała przez bramę ośrodka i od razu skierowała się na wskazane wcześniej miejsce postojowe. Było puste więc zaparkowanie Zosi nie zajęło zbyt wiele czasu. Tym razem nikt na nią nie czekał. Z drugiej jednak strony nie potrzebowała już przewodnika. Wiedziała gdzie ma iść.
Zosia tak jak ostatnio założyła przy aucie kitel lekarski i już pewnym krokiem ruszyła w kierunku stajni dźwigając torbę lekarską.
Powoli zanurzyła się lekki półmrok panujący w środku. Minęła kilku pracownik podążając coraz bardziej w głąb budynku. Minęła kolejne boksy, aż dotarła do pierwszych ją interesujących… tych z kucykami.
Ustawiła torbę przy wejściu do boksu i wydobyła z niej stetoskop i tak uzbrojona wkroczyła do środka, by przyjrzeć się zwierzętom. Zapach stajni uspokajał, szczególnie gdy nie było tutaj wpatrującej się w nią Katarzyny, lub Patryka w tych bryczesach opinających jego zgrabny tyłek. Zosia wzięła kilka oddechów i zabrała się do pracy, sprawdzając swoje opatrunki. Z zadowoleniem stwierdzała, że wszystko jest w najlepszym porządku. Rany goiły się ładnie, a zwierzęta były spokojne. Wkrótce można by je wypuścić na zewnątrz. Choć pewnie byłoby lepiej by wcześniej załatwiły sprawę Leszego. Wydobyła z torby kilka nafaszerowanych witaminami ciasteczek, zdajac sobie sprawę, że niebawem będzie musiała ich trochę dorobić, i dała po jednym każdemu kucowi. Zgarnęła swoje rzeczy i ruszyła na poszukiwanie ogiera i sarny. Ogiera znalazła szybko i niewiele było przy nim do roboty. Urok był zdjęty i zwierzę szybko nabierało sił i ochoty do opuszczenia boksu.
Perka spędziła przy nim chwilę, po prostu ciesząc się widokiem zdrowego zwierzaka i nabierając sił na czekającą ją pracę. Niespiesznie ruszyła na poszukiwania swojego prawdziwego pacjenta, gotowa zapytać po drodze jakiegoś stajennego.
Ruszyła dalej i… po chwili zamarła. Zauważyła bowiem biały fartuch, białą mini do pół uda, białe pończochy i zgrabną osóbkę, której walory ten strój opinał. Kocica pilnowała jednego z boksów. Zosia była pewna, że oto dotarła do celu swojej podróży. Powoli podeszła do lekarki, czując jak cały wypracowany spokój rozbija się w drobny mak.
- Dzień dobry Kasiu.
- Witaj…- mruknęła uśmiechnięta lekarka wodząc spojrzeniem po Zosi. - Miło cię… widzieć, aczkolwiek strój nie do końca mi odpowiada.
- Nowa współlokatorka zabrała mi chyba wszystkie obcisłe ubrania… będziesz musiała przywyknąć. - Perka podeszła do boksu i zajrzała do środka.
- Nowa współlokatorka?- zapytała wyraźnie zainteresowana Kasia, zerkając na okolice pośladków dziewczyny. W środku boksu zaś leżała na sianie wyraźnie osłabiona sarna, leżała opatrzona i wyglądała mizernie. Musiała stracić wiele krwi.
- Przygarnęłyśmy z Jagodą dwie studentki. - Perka wkroczyła do boksu ze swoją torbą i przykucnęła tuż obok zwierzęcia. Wydobyła z torby maść na bazie melisy, którą używała zamiast środków uspokajających i nasmarowała nią skórę tuż powyżej górnej wargi zwierzęcia. Jeśli będzie zdolne do zlizania, to to powinno je na chwilę wprowadzić w bezpieczny sen, a jeśli nie… wdychanie powinno utrzymać ten stan, póki będzie przy nim pracować. Wydobywając z torby potrzebne maście, bandaże, a także całkiem tradycyjne narzędzia do szycia, wkroczyła do świata duchów, by i w nim przyjrzeć się sarnie.
- Mówisz jakby to były szczeniaczki znalezione przy drodze.- odparła ze śmiechem Kasia. - Hmm… będę musiała złożyć wam domową wizytę.
Tymczasem Zofia zerkając w świat duchów oceniła, że sytuacja jest zła… bardzo zła. Sarna straciła za dużo krwi i żadne bandaże czy konwencjonalne lekarstwa tu nie pomogą.
- Ojć… Kasiu wybaczysz mi, ale na serio będę musiała tu się skupić. - Perka zaczęła przeszukiwać torbę w poszukiwaniu świec. - Wpadnę potem na kawę, ok?
- Ok… chcesz się mnie pozbyć? Nie martw się. Umiem dostrzec sugestię między słowami.- Katarzyna się zaśmiała i zaczęła się oddalać mówiąc przez ramię.- Ale trzymać cię za słowo.
- Dziękuję. - Perka przymknęła drzwi od boksu i zabrała się za rzucanie uroku. Odpaliła niewielką świeczkę w jednym z tych kiczowatych lampionów, które można było wszędzie dostać. Na szczęście duchom lasu było absolutnie wszystko jedno. Cicho szepcząc urok poprosiła je o zatrzymanie upływu życia z sarny, bez tego nie było nawet co ją rozbabrywać. Boks wypełnił odrobinę duszący biały opar, Perka była jednak do niego przyzwyczajona.
Zosia zaczekała aż krwawienie zelżało i wtedy zdjęła prowizoryczne opatrunki. Przyjrzała się ranom, starając się na szybko przeanalizować co mogło je zadać. Tak jak się spodziewała był to Leszy. Nic w Polsce nie było wstanie zadać takich ran.
Szepcząc urok sięgnęła po jedną z maści. Zawierała głównie, babkę, dziurawiec i krwawnik, ale dzięki kilkugodzinnej pracy mogła jej użyć wewnętrznie, tamując krwawienia. Praca była żmudna i potwornie męcząca, ale gdy skończyła sarna miała wiele otwartych ran ale krwawiły jedynie tyle na ile wymuszała to rozcięta skóra. Sięgnęła po kościaną igłę i nasmarowała ją maścią przyspieszającą gojenie, tą samą, której używali z Patrykiem. Szepcząc modły to Świętowita zabrała się za szycie.

Gdy skończyła po pół godzinie całe dłonie i rękawy miała umorusane we krwi. Nasączyła gazy specjalnym olejkiem przyspieszającym gojenie i zaczęła je ostrożnie nakładać na szwy, owijając je starannie bandażem. Gdy skończyła, wygasiła świecę, pozwalając by krwiobieg wrócił do normy. Teraz trzeba było jeszcze zrobić coś z bardzo typowej medycyny. Perka wydobyła worek do kroplówki, w którego jakiś czas temu wcisnęła własne wyroby i zawieszając go przy poidle, wkuła się z wenflonem w nogę sarny. Zmęczona opadła na siano, opierając się o drzwi boksu i czekając aż wszystkie płyny dotrą do celu. Czekając ponownie przeszła do świata duchów, przyglądając się swojemu dziełu.
Zwierzę oddychało spokojnie, powoli otwierając oczy i rozglądając się. Życie sarny nie było już zagrożone, wkrótce powinna zacząć jeść i odzyskiwać siły. A za kilka dni będzie można ją wypuścić. Gdy tylko sarna odzyskała przytomność Zosia napoiła ją jeszcze witaminowym syropkiem i zaczęła zbierać swoje manatki. Teraz potrzebowała tylko prysznica. Mimo jednorazowych rękawiczek i tak była cała we krwi. Zdjęła kitel i po wytarciu nim twarzy rzuciła go na torbę. Czując się odrobinę lepiej opuściła boks i rozejrzała się po stajni. Może ktoś wskaże jej jakieś szatnie.
Dostrzegła paru stajennych wymieniających siano w pobliskim boksie. Zapewne dla nowego lokatora. Pewnym krokiem podeszła do nich.
- Przepraszam… jestem weterynarzem, czy mogłabym gdzieś wziąć prysznic?
- No… ten tego... - obaj mężczyźni zerknęli na Zosię z zakłopotaniem i pożądaniem zarazem, wywołanym zapewne tym co im przyszło na myśl.- Jest prysznic pracowniczy, ale… tu przy stajni pracują tylko faceci, więc… jest tylko męski prysznic.
A mianowicie nagim ciałem dziewczyny pod ich prysznicem.
- Rozumiem, a jakby co gdzie go znajdę? - Spytała z uśmiechem, zastanawiając się czy gdzieś w pobliżu gabinetu Katarzyny była łazienka.
Mężczyźni wyjaśnili krótko, gdzie są ich szatnie i prysznic, którego używali. Droga nie była skomplikowana, więc Zosi łatwo było ją spamiętać.
 
Aiko jest offline