Cztery trupy niezbyt Cedmona interesowały. Leżały cicho, nie awanturowały się, nie próbowały podnieść alarmu.
Trochę gorzej było z Ianvsem, który też nie się nie ruszał, bo to za grosz Cedmonowi nie odpowiadało, jako że pomoc, jakakolwiek, ze strony Ianvsa zdecydowanie by mu się przydała. No ale skoro nie był w stanie...
Być może Ihab, o której wspomniał Ianvs, mogłaby udzielić jakiejś rady czy pomocy, ale Ihab była daleko, a kłopoty - za progiem.
- Zaraz wracam - rzucił do Ianvsa, mając nadzieję, że tamten cokolwiek słyszy. Nie miał jednak zamiaru biec do palarni opium (których pewnie była parę dziesiątek w tym mieście).
Wyszedł z pokoju i podbiegł do Harmasa. Przyklęknął obok niego, omijając plamy krwi.
- Kto ci kazał to zrobić? - spytał. - I gdzie są dziewczyny?
Złapał za wbitą w plecy tamtego strzałę. - Gdzie są?