Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2018, 22:02   #207
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Vince i Iladaboda
Drzwi z chrzęstem połamały palce jak patyczki. Herszt wrzasnął. Słowa jakie opuściły usta nie były tymi które oczekiwał Vince. Nie były też tymi, które mogę tu przytoczyć. A pominąwszy te słowa hersz rzekł:
- Mój jurysta flaki wam wypruje w sądzie.
- Fakt, dobrego papugę mają
- przyznał sierżant.
- A ty… - warknął do sierżanta - … masz mi pomóc. Ci obwiesie mnie napadli.
Sierżant uśmiechnął się smutno i pokiwał głową.
- Jakie to smutne, że jesteśmy zawieszeni w pełnieniu obowiązków do czasu zakończenia rozprawy w sprawie przekroczenia uprawnień. Tak to chyba ujął twój jurysta. Nie mam prawa narażać powierzonego mi mienia ani personelu straży.
A do Vince’a rzekł:
- Pośpiesz się, bo niedługo ludzie się zlecą.


Rada: zadawaj konkretne pytania, bo herszt ma wiele na sumieniu i kazanie mu gadać może nic nie przynieść dobrego



Berdych, Eldred i R
Pół ork sadził wielkimi susami w kierunku portu, za nim Eldred i R. W końcu dobiegli do portu. Ku ich zdziwieniu okazało się, że statek dryfuje ku morzu. Na pokładzie coś się działo. Dwóch czarno odzianych osobników zdrowo przetrzebiło załogę. Wróbel skakał jak poparzony z liny na linę pokrzykując i prowokując jednego z czarnych.

Nagle Berdych wrył się piętami w bruk. Kolejn z czarnych stał na nabrzeżu i właśnie odwrócił się w ich kierunku. Swobodnym krokiem ruszył w ich stronę. To czego nie spostrzegł Berdych zobaczył Eldred, przejrzysta powłoka otuliła czarnego.
- Odłóżcie broń i poddajcie się - powiedział wyjmując wystudiowanym ruchem miecz. - Bo inaczej może was to zaboleć.

Wróbel
- Nawet jakbyś dawał pięć razy więcej nie dogadalibyśmy się - odparł Lamare - Wyrobiło się markę to trzeba trzymać pion. Nawet jak złoto kusi.
Rana doskwierała Lamarowi, bo nie był już tak szybki. Ale wciąż był groźny. Kuba unikał ciosów o włos, czasem i tracąc włosy. Nic co nie odrośnie, ale rany w wyglądzie były znaczne. Nie wspominając o przeciętym piórze przy kapeluszu! Aż w końcu kolejny cios doszedł celu. I znowu ledwo obcierka, draśnięcie. Kto inny już by był jak baran na rożen nawleczony, ale nie Lamar. Nawet wlokąc bebechy po ziemi wciąż był groźny i nie sposób było go zostawić samego by zająć się wąsikiem. Samą swą obecnością budził respekt wśród marynarzy.

A wąsik… cóż ten był szybszy niż kapitan. Właśnie wkładał bełt w łoże, gdy zakrwawione ostrze zatoczyło łuk i przecięło cięciwę. Nawet dwóch majtków nie spowalnio wąsika w chęci odwetu za postrzelenie. Kapitan, klnąc upuścił kuszę i wyszarpnął rapier. Ale już na pierwszy rzut oka Kuba widział, że brak mu wprawy i sam kapitan szybko padnie w tym starciu.


wąsik - poharatany
Lamare - wlokący bebechy po ziemi

 
Mike jest offline