Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2018, 13:41   #66
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Kenji nie był pewny, czy trener miał rację wzmacniając atak kosztem obrony, wątpliwości postanowił jednak zachować dla siebie. Faktem było, że gdy raz tylko zapędził się do przodu, w defensywie powstała dziura, którą Gamba z zadziwiającą skutecznością wykorzystała. Z drugiej strony, myślał, co mają do stracenia?

Na boisko wyszedł bardzo zmotywowany. Dwoił się i troił, próbując zapobiec akcjom przeciwnika, nie bez satysfakcji zauważył, że jego czysty wślizg zaowocował "glebą" Tsurugiego. Jeszcze bardziej ucieszył go faul Soroyamy, gdy ten o mało co nie złamał nosa kapitanowi gospodarzy i chociaż Urashima wiedział, że napastnik nie zrobił tego umyślnie, obiecał sobie, że przy najbliższej okazji postawi mu za to piwo, albo drinka. Być może jednak za bardzo koncentrował się na animozjach z Tsurugim, a za mało na samym meczu, bo Gambie udało się stworzyć sytuacje strzeleckie. Na szczęście między słupkami dobrze spisywał się Jonathan. Kenji, gdy udało mu się odebrać piłkę, starał się długimi podaniami otworzyć drogę do bramki Osaki, ale ich bramkarz miał dzisiaj dzień konia. Pod koniec spotkania sam postanowił ruszyć do przodu, zachęcając do tego pozostałych. Niestety przeliczył się i jego podanie przejął znienawidzony rywal, a chwilę potem wszyscy usłyszeli końcowy gwizdek.

Kapitan Furano usiadł na murawie i zwiesił głowę. Siedział tak dłuższy czas, nie odważając się podnieść wzroku. Nie chciał oglądać zadowolonej gęby Tsurukiego. Przypomniał sobie, jak kilka dni temu na imprezie Soroyamy oglądał fragment przegranego meczu Gamby i zastanawiał się, czy będzie mu szkoda dawnych kolegów, jeśli dziś znów przegrają. Teraz wiedział, że nawet jeśli tak, to byłoby to niczym w porównaniu z żalem spowodowanym przegraną z nimi.

* * * * *

Z boiska zszedł jako ostatni zawodnik swojego zespołu. Gdy znikał w tunelu, pozostali na nim tylko gospodarze, wciąż celebrujący zwycięstwo. Starał się nie zwracać na to uwagi. Ze spuszczoną głową podążał w kierunku szatni.

- Urashima-san? - zatrzymał się słysząc swoje nazwisko. Nie znał głosu, który je wypowiedział.

- Tak? - spytał, podnosząc wzrok.

Ujrzał, ubraną na czarno, kobietę, która sprawiała wrażenie, że czekała tu na niego od dłuższego czasu.

- Nazywam się - skłoniła się uprzejmie - Aiza Momori. Możemy chwilę porozmawiać?

- Szczerze mówiąc to trochę nie najlepsza chwila - odparł chłopak, który wciąż przeżywał przegrany mecz. - Ale dobrze, słucham - dodał po chwili wewnętrznej walki.

- Widzę, że jesteś zajęty, Urashima-san, więc obiecuję nie zająć ci dużo czasu. Widzisz - kobieta ujmująco skłoniła głowę na ramię - tak się składa, że jestem pracownikiem klubu z Osaki odpowiedzialnym za wyszukiwanie talentów. Powiedzmy, że dzisiejszy mecz, choć dla ciebie bez wątpienia przykry, był dla nas cenną wskazówką.

- Oczywiście wiem - kontynuowała po chwili przerwy - że grałeś już w naszej drużynie do lat osiemnastu, ale nie o tym chciałam z tobą porozmawiać. Widzę, że domyślasz się dalszego ciągu - uśmiechnęła się lekko - Ile masz lat, Urashima-san?

- Siedemnaście - odpowiedział krótko, ale szybko do niego dotarło, że ona musi przecież o tym wiedzieć.

- To znaczy, że w drużynie młodzieżowej będziesz grał jeszcze jeden sezon. Zastanawiałeś się co będziesz robił dalej? Studia? Praca? A może będziesz się starał osiągnąć wyższy poziom wtajemniczenia w futbolu? Zostać zawodowym piłkarzem?

- O studiach mogę zapomnieć, chyba że za sportowe stypendium - przyznał szczerze Kenji, którego wyniki w szkole od biedy można określić zadowalającymi, a przynajmniej on sam tak robił. - Nie ukrywam, że chciałbym dalej grać, jeśli tylko będę miał taką możliwość.

- Znakomicie! Przyznam, że na taką odpowiedź czekałam. Widzisz, Kenji, tak się składa, że seniorska drużyna z Osaki szuka obrońcy. Wymagania: wysoki, twardy, waleczny, z dobrym przeglądem pola. Niekoniecznie doświadczony, za to z perspektywami - kobieta urwała na chwilę, oboje usłyszeli głos wołający Kenjiego. Należał do Roya. - Zabieram ci czas, przepraszam. Masz coś przeciwko temu byśmy spotkali się w najbliższym czasie w Furano? Tak się składa, że w środę odwiedzę twoje miasto. Moglibyśmy porozmawiać w towarzystwie twoich rodziców, o twojej przyszłości?

- Bardzo proszę, chociaż może mieć pani problemy, by zastać oboje w domu, w tym samym czasie. Proszę wybaczyć, ale muszę już iść - Kenji skierował się do szatni.

- Jeszcze tylko moment. Mógłbyś podać mi swój numer telefonu? Proszę tu jest mój - kobieta podała Kenjiemu mały prostokątny kawałek papieru, dane osobowe, numer mailowy, numer telefonu.

- Obawiam się, że nie znam go na pamięć. Ale zadzwonię do pani w ciągu kilku godzin, dobrze?

- Dziękuję, będę czekać. Następnym razem spotkajmy się w bardziej komfortowych warunkach. Do zobaczenia, Urashima-san.

- Hej, Kenji…

Znów niespodziewanie usłyszał swoje imię, znów wypowiedział je kobiecy głos, ale tym razem był on mu doskonale znany. W pierwszej chwili zastanawiał się, czy nie ma omamów słuchowych. Obrócił się szybko w stronę, z której, jak mu się zdawało, dobiegał ów głos.

Koishi w eleganckiej odświętnej yukacie, barwy kobaltu, wyszywanej w zielone ryby, stała parę kroków od niego, wyraźnie speszona, że zastała go w towarzystwie innej kobiety. Tak to przynajmniej wyglądało sądząc po jej niespokojnym spojrzeniu rzucanym na przemian Kenjiemu i Aizie.

- Przepraszam, przeszkadzam - szepnęła. - Kenji, znajdziesz dla mnie trochę czasu?

Chłopak zerknął na Roya, który też stał już obok. Irlandczyk, po chwili wahania, tak krótkiej, że niemal niedostrzegalnej, klepnął swego kolegę w ramię.

- Chcesz z nią porozmawiać, co? Nie ma sprawy. Do odprawy jeszcze dwadzieścia minut. Powiem bossowi, że zatrzymali cię rodzice.

- Do zobaczenia, Urashima-san - Momori, o której obecności Kenji już niemal zapomniał, skinęła jeszcze młodzieńcowi głową i rzucając ostatnie badawcze spojrzenie Koishi, ruszyła w stronę tunelu.

- Dzięki, stary - Kenji zwrócił się do Roya, a Aizie odpowiedział tylko kiwnięciem głowy, cała jego uwaga była już skupiona na kimś innym. - Koishi? - spytał, wciąż nie dowierzając w to co widzi. - Co ty tutaj robisz?

- Pytanie - żachnęłą się dziewczyna - Przyszłam cię obejrzeć...to znaczy obejrzeć mecz. Dobrze grałeś, Kenji-kun. Przykro mi, że przegraliście.

- Dzięki, ale to znaczy, że grałem niewystarczająco dobrze - Urashima z zakłopotania skierował swój wzrok na podłogę. - Ale, że chciało ci się jechać taki kawał do Osaki?

- Pomyślałam, że to dobry pomysł. Myślałam, że wygrasz...że wygracie i będziesz w dobrym nastroju - wciąż patrzyła mu w oczy, ale jej głos nagle się załamał, policzki zalśniły srebrem łez - Kenji, przepraszam…

- Przepraszasz? Za co? Nie przypominam sobie, żebyś miała mnie za co przepraszać - oznajmił, może trochę zbyt oschle, ale po prawdzie miał do niej żal.

Chlipnęła, choć czyniła heroiczne wysiłki by się opanować.

- Za to jak cię potraktowałam po wieczorze w klubie. Myślałam...zresztą nieważne. A może i ważne. Myślałam, że jesteś brutalem, a ty przecież ratowałeś mi życie. Kto wie co by się stało, gdyby nie ty - otarła łzy i znów zdołała spojrzeć mu w oczy - Kenji, przepraszam. Wybacz mi.

- Daj spokój - żal wyparował w jednej chwili na widok skruszonej dziewczyny. - Miałaś przecież rację. Straciłem panowanie nad sobą, nie powinienem tak katować tego dupka. Zresztą… - przerwał na chwilę i zmusił, by spojrzeć jej w oczy. - Nie mówmy już o tym, zgoda?

- Zgoda - ostatni raz otarła policzki - Ale jeszcze jedno, Kenji-kun. Twoja kolej - podniosła głowę i skrzyżowała ramiona na piersi.

- Moja kolej na co? - nie zrozumiał.

- Na przeprosiny, głupku! Intencje miałeś szlachetne, ale przestraszyłeś mnie wtedy! No, już.

- Wydawało mi się, że zrobiłem to wtedy, kiedy włamałem się do twojego pokoju - spróbował zażartować, ale zaraz dodał całkiem poważnie: - Dobrze, przepraszam cię za to. Nie powinienem tego robić.

- Powinieneś i dobrze zrobiłeś. Nie twoja wina, że jestem takim strachajłem - niemal udało jej się uśmiechnąć - Czyli między nami zgoda, Kenji?

- Zgoda, chociaż ja tam się na ciebie nie gniewałem - powiedział żartobliwym tonem, odrobinę tylko mijając się z prawdą. - Szkoda, że zaraz po meczu wracamy do Furano. Mógłbym cię oprowadzić po mieście.

- Jeszcze będzie okazja. Za dwa tygodnie znowu gdzieś jedziecie. Zabierzmy się wtedy razem. Choćbym miała kupić bilet na samolot - uśmiechnęła się znowu tym razem już swobodnie - Jesteś milutki. A teraz uciekaj do szatni bo twój trener zabije nas oboje.

- Ty też - Kenji uśmiechnął się szeroko. - Do zobaczenia w domu - powiedział i ruszył powoli ku drzwiom, za którymi zniknął Roy.

- Do zobaczenia.

Jej głos towarzyszył mu aż do drzwi szatni, przed którymi musiał się zatrzymać. Nie mógł wejść do środka z bananem na twarzy. Wydarzyło się jednak tyle dobrego, że trudno mu było czuć smutek z powodu przegranej w jakimś tam meczu. Odetchnął głęboko, zmusił się, by przestać się uśmiechać i nacisnął klamkę...
 

Ostatnio edytowane przez Col Frost : 18-07-2018 o 18:09. Powód: literówki
Col Frost jest offline