Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2018, 20:08   #25
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Rozmowa w holu, wzięcie klucza. Perka odruchowo chowała się za plecami Patryka zdając sobie sprawę jak niewiele ją dzieliło od propagowania nudyzmu w budynkach. Schody, na których odruchowo dociskała fartuch do pupy. Potem korytarz, drzwi i… cóż… mały pokój hotelowy. Za wiele wygód tu nie było. Ot łóżko, biurko, szafa, telewizor… była i łazienka.
- Ty się kąp, a ja pójdę po kawę.- zaproponował Patryk z uśmiechem wpuszczając dziewczynę przodem.
- Dzięki. - Czarownica rozpięła kitel wieszając go w korytarzu w miejscu na kurtki i nawet nie przyglądając się nowemu miejscu wkroczyła do łazienki. Potrzebowała się doprowadzić do jakiegokolwiek stanu i to szybko.
Odkręciła wodę i prawie wyskoczyła z prysznica. Na szczęście rozpalone ciało szybko zaczęło się przyzwyczajać. Zimna woda pozwoliła uspokoić ciało i myśli, przywracała świadomość co zrobiła, z kim i jak. Jakie będą tego konsekwencje, tego Zofia nie wiedziała. Patryk nie wchodził jednak jeszcze ani do pokoju. Ani do łazienki. Zgarnęła jakąś próbkę szamponu i powoli zaczęła nakładać go na włosy. Patryk wziął ją na oczach innej osoby… Poczuła jak ciało znów się rozpala. I to na oczach Kasi. Lekarka na pewno to jakoś wykorzysta. Zapewne ją też wykorzysta. Westchnęła ciężko spłukując włosy. Że też Kasia musiała być taka seksowna i te jej piersi…
Perka zakręciła wodę i zaczęła się wycierać hotelowym ręcznikiem. W sumie to nie była pewna kiedy ostatnio spała w takim miejscu. Pewnie podczas studiów. Może jakieś praktyki. Zosia owinęła włosy ręcznikiem tworząc na głowie coś w rodzaju turbanu i tak ubrana wyszła do pokoju.
- Mam kawy…- odezwał się Patryk zza drzwi.- Skończyłaś już ?
- Tak. - Czarownica usiadła na łóżku, nagle bardzo się ciesząc z tych wiecznie zbyt miękkich hotelowych materaców. Zdjęła ręcznik i zabrała się za dokładne wycieranie włosów. - Wskakuj.
- O… widzę że ty nadal…- Patryk po wejściu wodził wzrokiem po jej nagim ciele. I krew z pewnością odpływała mu z głowy w dół, bo zaczął dukać.
- Muszę nieco ochłonąć. - Perka uśmiechnęła się niewinnie, kończąc osuszanie rudych włosów. - Całkiem tu przyjemnie i szampon ładnie pachnie.
- No… jak to na turnusach. Wszystko co ciekawe jest poza pokojami. - postawił tacę z dwoma kawami na łóżku obok Zofii.- Po turecku i cappuccino. Ty wybierz która ci pasuje.
Czarownica owinęła się ręcznikiem, co ani za bardzo nie pomogło, ani też wiele nie zasłoniło. Bez zastanowienia sięgnęła po czarny ulep w niewielkim kubeczku.
- Dziękuję. Ratujesz mi życie. - Z uśmiechem upiła spory łyk.
- Po tym co robiliśmy na dole… to nie nazwałbym tego ratowaniem życia. - zaśmiał się cicho mężczyzna.- Nie powinnaś mnie tak podpuszczać.
- Podpuszczać do przynoszenia mi kawy? - Perka wypiła kawę i odstawiła pusty kubeczek na tacę.
- O tym co na dole mówię.- westchnął smętnie Patryk i uśmiechnął się dodając.- To było szaleństwo.
- Jeśli ci się nie podobało, mogę obiecać, że więcej nie będę. - Mrugnęła do niego i opadła na łóżko, doskonale zdając sobie sprawę, że niewielki ręcznik nie do końca osłania jej kobiecość.
- Przypuszczam, że nie dotrzymasz tej obietnicy.- Patryk przyglądał się tym widokom, wreszcie sięgnął palcami między jej uda pieszczotliwie dotykając owego kuszącego miejsca.
- Dotrzymuję obietnic. - Perka rozchyliła delikatnie nogi, zapraszając kochanka do dalszych pieszczot. - Ale musisz mnie zapewnić, że ci się nie podobało.
- Wiesz.. że nie mogę…- mruczał mężczyzna wodząc zachłannie palcami po intymnym zakątku czarownicy. Do tych zabaw dołączyły usta muskające obojczyki Zosi pocałunkami.
- Następnym razem od razu włączę głośnik. - Perka zanurzyła palce we włosach mężczyzny i zaczęła pomału przeczesywać ciemne pasma, delikatnie masując jego głowę. - Tak się zastanawiałam… Kasia wspomniała, że ma pokój w ośrodku, ty też tu mieszkasz?
- Tak. Mam tu część przeznaczoną dla siebie.- mruczał Patryk liżąc skórę kochanki i wędrując ustami na szyję. Sięgnął palcami głębiej do kwiatuszka, ale muskał tam czule i delikatnie.
- Głupiec ze mnie. Mogłem cię zaprosić do siebie.- zaśmiał się cicho.
- Uznałam, że może nie chcesz mnie wpuszczać do swojego kawalerskiego sanktuarium. - Głos Perki stał się ponownie rozpalony. Cały chłód, który zapewniła kąpiel wyparował przy kolejnych muśnięciach dłoni i ust Patryka.
- To byłoby całkiem rozsądne, jeśli ukrywamy naszą relację.
Mężczyzna zamyślił się na moment przerywając pieszczoty.
- Mam wrażenie, że słabo nam idzie to ukrywanie.- po tych słowach pchnął dziewczynę na łóżko, zdarł z niej ręcznik odsłaniając ciało i łapczywie zaczął całować biust sięgając palcami między jej uda.
Perka jęknęła, a jej nogi owinęły się wokół mężczyzny, tak jak niedawno nogi Kasi owijały się wokół niej.
- Nigdy… nie byłam w tym dobra.
- Zauważyłem…- mruczał jej kochanek, całując liżąc a nawet boleśnie kąsając piersi Perki. Jego dłoń sięgnęła ku kwiatuszkowi, palce zanurzyły się w kielichu powoli i głęboko… poruszając gwałtownie i namiętnie.
- Hm… odnoszę wrażenie, że ktoś ma ochotę na jeszcze jeden raz. - Zosia szepnęła rozpalonym głosem i delikatnie oparła stopy na pasku Patryka. - Rozbierzesz się?
- Tak… rozbiorę… i posiądę ciebie.- mruczał pobudzony sytuacją mężczyzny, dodając po chwili z zakłopotaniem.- Tylko wpierw musisz mnie uwolnić.
Perka zaśmiała się cicho. Wątpiła by jej nogi były w stanie tak naprawdę powstrzymać Patryka, ale jak to już Kasia zauważyła… był miły.
- Dobrze, ale chce małe wynagrodzenie za tak długie oczekiwanie. - Wyszczerzyła się. - Urządzisz mi mały striptiz?
- Ok. Choć nie licz na wiele. Nie mam pojęcia jak to się robi.- zgodził z nieśmiałym uśmiechem na obliczu.
- Tak by wyglądać jak najlepiej. - Mrugnęła do mężczyzny i rozplotła nogi.
Mężczyzna się szybko i wysunął i pospiesznie zaczął podciągać koszulkę polo, którą miał na sobie odsłaniając wyrobione jazdą konną mięśnie brzucha. Nie był to zbyt “taneczny” pokaz, ale widoki były przyjemne.
Perka oparła się na przedramionach unosząc się lekko na łóżku i łakomym wzrokiem oglądała swojego kochanka.

Gdy koszulka upadła, półnagi “striptizer” droczył się z jej oczekiwaniami zaczynając od skarpetek zdejmowanych pospiesznie. Przy drugiej wpadł na pomysł, by przy ich ściąganiu odwrócić się tyłem i wypiąć ku niej okryty spodniami zadek. Zosia przygryzła wargę na ten widok. Powoli przesuwała wzrokiem po szerokich plecach ginących gdzieś za krawędzią spodni. Powoli rozprostowała nogę i oparła bosą stopę na wypiętym pośladku.
- Co ty robisz?- spytał zaskoczony mężczyzna, mocniej jednak wypinając pośladek by przywrzeć ciałem do jej stopy.
- Wybacz, po prostu musiałam ich dotknąć. - Stopa przesunęła się z trudem ugniatając umięśnione ciało.
- Mam tak… stać?- zapytał potulnie kochanek poddając się jej masażowi z wyraźną przyjemnością.
- Nie… - Zosia niechętnie opuściła nogę. Po chwili dorzuciła niewinnie - Dobiorę się do nich gdy zdejmiesz spodnie.
- Ok…- to nie trwało długo. Patryk wyprostował się. Pasek został rozpięty, zamek też i Zofia mogła podziwiać jak zsuwa spodnie odsłaniając przed nią męski tyłek okryty bokserkami w piłeczki pingpongowe.
- Aż kusi by użyć rakietki. - Stopa czarownicy powróciła do przerwanego masażu.
- Mam tylko armatkę do piłeczek.- szepnął mężczyzna, gdy Zosia wodziła stopą po twardych i sprężystych pośladkach ukrytych pod delikatnym materiałem.
- Ale chyba nie chciałbyś bym ją wycelowała w twoje zgrabne pośladki, prawda? - Perka chwyciła palcami stopy gumkę bokserek i pociągnęła ją w dół.
- To by było trudne… armatka jest po przeciwnej stronie.- zaśmiał się Patryk drżąc lekko i cierpliwie czekając, aż dziewczyna… skończy swój kaprys.
Zosia cofnęła nogę.
- Pochwalisz się nią? -Spytała rozpalonym głosem.
- Tak.- odparł z uśmiechem mężczyzna pozbawiając się bielizny i odwrócił się przodem do dziewczyny. Armatka rzeczywiście była już naładowana prężąc się przed kochanką niczym żołnierz na inspekcji.
Perka ponownie przygryzła wargę przyglądając się bez słowa uzbrojeniu swojego kochanka. I to się w niej mieściło… ba! To sprawiało jej tyle przyjemności. Usiadła na łóżku i powoli sięgnęła do niego dłonią, delikatnie ujmując męskość Patryka w swoje palce.
-Hej…- zaśmiał się cicho Patryk, ale nerwowo. Zosia wodząc palcami czuła ten ciepły i drżący dotyk jego męskości. Obiecującej rozkosz.
- Tak? - Podniosła wzrok na twarz kochanka zaciskając przy tym dłoń na jego armatce.
- Nie .. nic… nic…- poddawał się jej dotykowi. Zadrżał spoglądając na pieszczącą go kochankę, której palce zmysłowo wodziły po męskości, gotowej podbijać jej ciało.
- Nie za bardzo miałam okazję się mu przyjrzeć, do tej pory. - Nachyliła się i zlizała to co usiłowało z niego wypłynąć. - A mimo to mam wrażenie, że znam każdą jego wypukłość.
- Widok…- zacisnął język tłumiąc jęk, jaki wywołały niespiesznie pieszczoty kochanki.- … podoba się?-
Nie czynił nic, naprężył się cały jakby był rzeczywiście żandarmem stojącym przed przełożoną. I oczywiście… stał w najważniejszym miejscu.Duży i twardy… niemal pulsujący pod palcami. I smakujący pożądaniem.
- Powinnam namówić Jagodę by mi ciebie takiego namalowała. - Uśmiechnęła się i powoli objęła męskość swymi wargami.
- Nie.. zgodzi się…- odparł z pewnością w głosie Patryk poddając się pieszczocie ust muskając jego dumę. Oddychał ciężko.- Nie maluje portretów, a tym bardziej aktów.
Perka przymknęła oczy ciesząc się obecnością wypełniającą jej usta. Zaczęła ją ssać coraz mocniej, to przysuwając, to oddalając głowę od kochanka.
- To przyjemne…- wymruczał mężczyzna, poddając się pieszczocie kochanki i sięgając dłonią do jej głowy, by głaskać ją po czuprynie. Oddech Patryka przyspieszał, z każdym ruchem jej głowy, budując falę rozkoszy która miała zakończyć się małą eksplozją.
Perka wykonała jeszcze dwa ruchy i wypuściła Patryka z ust opadając ponownie na łóżko.
- Jest też całkiem smaczne. - Uśmiechnęła się, po czym lekko rozchyliła nogi pokazując swój wilgotny kwiat.
-Wybacz… ale ja w tej chwili…- Patryk klęknął między nogami kochanki i pochwycił je nakładając na swoje ramiona.-... pragnę innej konsumpcji.
- Od początku jesteś bardzo zachłanny. - Perka uśmiechnęła się, a jej łydka otarła się o ucho kochanka.
- Tak na mnie działasz.- ocenił mężczyzna i naparł biodrami przeszywając gwałtownie kochankę swoją dumą. Ciało Zosi przesunęło się po pościeli, a piersi zafalowały. Co więcej… Patryk nie zamierzał dać chwili wytchnienia kochance od razu narzucając intensywne tempo ruchów biodrami. Ale cóż… przeszywana falami rozkoszy dziewczyna, sama doprowadziła go do tej sytuacji. W zamian za dość krótką zabawę, bo gospodarz był dość blisko szczytu.
Ulga która przyszła wraz z jego obecnością była tego warta. Jej zaniedbany kwiat nazbyt długo domagał się uwagi. Zacisnęła dłonie na pościeli oddając się swemu kochankowi.
Mężczyzna się nie ograniczał w pełni oddając się pragnieniom, przez co Perka czuła ową twardą męskość w sobie, rozpychającą się i podbijającą jej ciało. Gdyby miała talent jak Jagoda, mogłaby z gliny ulepić replikę oręża kochanka. Jej ciało się prężyło, ale w głowie pojawiła się paniczna myśl: “Za szybko”
Patryk już był zbyt blisko ekstazy… a ona dopiero się rozgrzewała każdym jego ruchem bioder.
- Patryk… zwolnij. - Perka spróbowała wyswobodzić swoje nogi. - Ja… ja też chcę. Proszę.
Mężczyzna niechętnie uwolnił jej nogi, a potem opuścił jej ciało siadając na podłodze.
- Dosiądź mnie…- zaproponował z uśmiechem.
Zosia chwilę przyglądała mu się dając im obojgu chwilę na oddech. Z trudem wstała z łóżka i przyklęknęła okrakiem nad mężczyzną.
- Lubisz gdy cię ujeżdżam?
- Lubię…- mruknął kochanek od razu chwytając dłonią za jej pierś i ściskając lekko.-... lubię wszystko z tobą robić.
Perka powoli nabiła się na pal kochanka. Czekała ją bardzo ostrożna jazda jeśli chciała dojść nim on to zrobi. Jego dotyk sprawił, że aż przymknęła oczy i zamruczała z zadowolenia.
- Wspaniały… - wyszeptała, zabierając się za powolną jazdę.
- To co ja mam… powiedzieć?- pieszcząc dłonią jedną pierś, drugą lizał i kąsał poddając się ruchom bioder ujeżdżającej go damy. Ta skupiała się na przeszywającym jej ciało doznaniu, na kolejnych ruchach pilnując, by zrównać nadchodzące fale ekstazy ze sobą. Była to bardzo ostrożna przejażdżka, ale jakże satysfakcjonująca… aż ruchy bioder Perki odruchowo przyspieszyły. Teraz! Jej ciało było gotowe by dojść teraz!. Zosia przyspieszyła pozwalając w końcu narzucić swoje ulubione, szaleńcze tempo. Czuła jak jej biust podskakuje przy każdym ruchu, a pośladki mocno obijają się o biodra Patryka.
Wystarczyło kilka ruchów, by jej ciało wygięło się w łuk drżąc w ekstazie. Kilka ruchów, by poczuła jak jej kochanek oddaje swój biały trybut w głąb jej kwiatuszka. Dotarli na szczyt. Perka usiadła na kochanku, biorąc go w całości w siebie. Przez chwilę łapała oddech przyglądając mu się rozpalonym wzrokiem.
- Zaskocz mnie… - Uśmiechnęła się zadziornie. - to tak jeśli chodzi o twoje pytanie.
- Zbyt wysoko mnie cenisz…- zaśmiał się cicho mężczyzna. Pocałował jej usta mrucząc.- Mam ochotę… lizać cię całą… tam gdzie sobie zażyczysz.
- Takich pieszczot nigdy sobie nie odmawiam. - Objęła go mocno. Nie ruszając się jednak z miejsca. - Co powiesz na wspólny prysznic? Jest dosyć ciasno ale może się jakoś wciśniemy.
- Tak… mam na to ochotę…- zgodził się z nią Patryk całując kochankę...


To była długa i owocna wyprawa, zakończona gorącym i namiętnym seksem. Nieco obolała, ale zadowolona z siebie Zofia zasiadła w końcu za fotelem swojego opla. W domu mogła spokojnie wetrzeć lecznicze maści w swej intymne miejsca. O ile znajdzie spokój mieszkając z dwiema energicznymi czarownicami. Przed wyjazdem dopytała jeszcze gdzie znaleźli sarnę planując w drodze powrotnej tam zajrzeć. Podróż ta wymagała wjechanie w głąb lasu… paradoksalnie przez tę samą przesiekę w której to Wilga i Perka oddawały się pieszczotom po raz pierwszy na łonie natury… nawet jeśli nieśmiałym i w samochodzie. Wjechała na wzgórze, minęła owo pamiętne miejsce wspominając je i… ruszyła dalej. Trzeba było wjechać głębiej w las i… wtedy go dostrzegła. Przygarbiona sylwetka mężczyzny, badająca grunt. Myśliwy? Swego rodzaju. Znajomy likantrop.
Zaparkowała kawałek dalej i niepewnie wysiadła z auta. Rozejrzała się szukając tropu.
Krew. Tę dostrzegła szybko. Niestety ślady krwi prowadziły w kierunku badającego grunt mężczyzny. Ten łypnął spojrzeniem i uśmiechnął się drapieżnie.
- Ot… i jest czarownica. Co cię tu sprowadza? Taka czyściutka i pachnąca. Czyżbyś chciała prysznicem coś zamaskować?- zapytał prowokująco.
- A jestem w stanie? - Niechętnie podeszła do wilkołaka, czując jak sama jego obecność drażni znajomą nutę. - Z kiedy to ślady?
- Trochę starych… trochę świeżych… wrócił, choć nie wiem po co… ruszył tam.- wskazał kierunek niepokojący dla Perki. Za drzewami które wskazywał Ryszard kryło się domostwo Wilgi. - Zawrócił i zniknął.
- Dawno? Z kiedy są ostatnie ślady? - Perka poczuła jak nieprzyjemny dreszcz przeszedł jej po karku. - Dziś zajmowałam się sarną, którą zaatakował i widziałam człowieka który też był jego ofiarą.
- Dziś rano…- odparł wilkołak wstając i podchodząc do dziewczyny. Jego odór… mieszanka zwierzęcego piżma i ludzkiego potu otaczał go niczym aura. - … ruszył w tamtym kierunku i wycofał się. Ciekawe czemu?
- Czy ja jestem ciekawa, czy też to ciebie ciekawi? - Spytała, robiąc krok w tył by odsunąć się od mężczyzny.
- I jedno i drugie.- uśmiechnął się drapieżnie mężczyzna odsłaniając przy okazji nieludzkie kły. Zdecydowanie większe od tych jakimi mogła się pochwalić Świerga w chwili namiętności.
- To strzeżone przez duchy miejsce. Myślę że nawet mimo swego szaleństwa nie naruszy jego granic. - Perka skrzyżowała ręce na piersi, starając się choć odrobinę osłonić przed wilkołakiem.
- To bardzo naiwne podejście… tak ja bardzo naiwne są twoje gesty. Jeśli miałbym się na ciebie rzucić, to zasłanianie cycków by ci nie pomogło.- zaśmiał się ironicznie Ryszard i podrapał po głowie. - Jeśli to Leszy… to wiesz jak potężne one bywają.
- Wiem i wiem jak stare duchy chronią tego miejsca. - Perka skupiła wzrok na oczach wilkołaka czując jak irytacja miesza się w niej z pożądaniem. - A według ciebie co innego mogło go zatrzymać?
- Właśnie… nie wiem… co go zatrzymało. Jakiś kaprys? Lęk? Jakieś przemyślenia? Żadna zewnętrzna siła.- zimne spojrzenie drapieżnika skupiło się na Perce. Wzrok był dziki i śmiały. I pełen pożądania, które ona budziła. - Myślałem że ty mi na to odpowiesz.
- Nie wyglądałeś jakbyś się mnie tu spodziewał. - Zosia zmusiła się by odwrócić wzrok. - Gdybym wiedziała co jest w stanie go zatrzymać już dawno bym to wykorzystała. Teraz mogę jedynie sprawdzić gdzie urywa się ślad.
- Proszę bardzo… nie będę ci przeszkadzał w śledztwie.- odparł z drapieżnym uśmiechem ustępując dziewczynie obszaru do badań.
- Sama twoja obecność jest wystarczająco przeszkadzająca. - Mruknęła ale mimo swoich słów pozwoliła spojrzeniu zanurzyć się w świecie duchów.
Okolica była pustawa. Co prawda Perka dostrzegła parę dziew i drzewic, a także kilkoro innych małych leśnych duszków też parę. Ale powinno tu być ich więcej. Zauważyła jedno drzewo, poważnie okaleczone. I ze licznymi śladami żywicy na pniu… w oczach śmiertelnych, jej spojrzenie jednak pozwalało określić tym czym ta żywica była naprawdę… krwią zabitej zabitej drzewicy. No i zapach… teraz gdy otwarła się na świat duchów, piżmowy zapach wilkołaka otulał ją jak gęsty opar przenikając świadomością zwierzęcej natury mężczyzny i zwierzęcych żądz.
Ruszyła wzdłuż śladów, szukając charakterystycznego dla Leszego śladu śmierci. Borowy zabił nawet innego leśnego ducha… Czuła jak w jej gardle zasycha.
Ten prowadził w głąb lasu… strzeżony przez duchy z Nawii. Mroczne martwe dusze. Szlak ów urywał się nagle i bez ostrzeżenia. Perka rozejrzała się, szukając jakiegoś życzliwego ducha, który mógłby jej udzielić jakichś informacji.
Większość duchów jednak uciekało przed jej spojrzeniem, poza jedną z drzewic.
Ta opiekunka, kiedyś świętego, dębu… przyglądała się bacznie dwójce intruzów.


Jasnowłosa istota o ciele półludzkim, a półroślinnym wydawała najstarszą i pewnie najpotężniejszą z drzewic w okolicy. Perka podeszła nieco i skłoniła się duchowi.
- Witaj. Jestem Zofia Jabłonowska, czarownica. - Przedstawiła się uważnie obserwując drzewicę niepewna jak ta zareaguje.
- Wiem kim jesteś….- jej głos przypominał szelest liści na wietrze. - Słyszałam opowieści roznoszone przez wiatr i duchy.
- Pozostaje mi mieć nadzieję, że część jest pochlebnych. - Perka uśmiechnęła się. - Czy mogłabyś odpowiedzieć mi na kilka pytań?
- Czy chcę… nie wiem…- zamyśliła się istota przyglądając dziewczynie.- … dlaczego miałabym chcieć?
- Bo Leszy zabił już jednego z leśnych duchów i może zabić kolejnego. - Zosia zaczynała mieć pewne obawy co do tej rozmowy, bo czy drzewica zażąda czegoś w zamian? - Chcę się nim zająć ale potrzebuję się jak najwięcej dowiedzieć.
- I taka młodziutka czarownica…- drzewica przysunęła się bliżej, poruszając korzeniami kończącymi jej ciało niczym mackami. Przesunęła długi jak szpon paznokciem po policzku i szyi Perki.-... chce powstrzymać Leszego? Odważna jesteś… ale to za mało.
- Mam towarzyszki… i obiecaną pomoc starszej czarownicy. - Perka nie cofnęła się pozwalając drzewicy na ten pokraczny dotyk. - Nie podjęłabym się czegoś takiego w pojedynkę. Nie, gdy Borowy atakuje już ludzi.
- Doprawdy?- drzewica przybliżyła się do twarzy Perki i zerkała zielonymi jak liście drzewa tęczówkami prosto w jej oczy.- Ale czy doświadczona wiedźma dotrze na czas, czy też…
Nachyliła się szepcząc wprost do ucha Zosi.- Zginiecie rosząc ziemię własną krwią w ofierze, za zło… wyrządzone.
- Straszysz mnie bym nie spróbowała? - Perka uśmiechnęła się. - Wolisz bym zostawiła was i wszystkich wokół z tym problemem?
- Nie.- stwierdziła drzewica przyglądając się czarownicy. - Oceniam czy warto mi narazić moją korę dla ciebie i twoich przyjaciółeczek oraz złudnej nadziei, że sobie poradzicie. Leszy przestanie istnieć prędzej czy później… ale jeśli się dowie, że wam pomogłam… może mnie zniszczyć zanim zniknie.
- Nie wiem, na ile opowiedzenie o tym co tu się stało, jest pomocą... - Powiedziała ostrożnie Perka. - Na pewno spróbujemy, a nie wiadomo ile będzie umierał Borowy.
- Nie wiadomo… ale mścić się będzie na waszym rodzaju… przede wszystkim.- szpon drzewicy przesunął się po szyi i delikatnie zaczął przecinać materiał bluzki. - Zadaj pytania… może odpowiem.
- Co zatrzymało Leszego? Czemu zawrócił? - Perka starała się nie patrzeć na niszczący jej kolejne ubranie szpon.
- Nie znalazł was... rano…- wyszeptała złowieszczym tonem.
- Czy wiesz co go mogło zatruć? - Zosia starała się zapanować nad swoim głosem. Więc… chciał je zabić i może spróbować znowu o świcie. Jeśli burza się nie pojawi, mogą tego nie przeżyć.
- Wy…- szept drzewicy łączył się z dźwiękiem rozdzieranego materiału.- … wasz rodzaj go zatruł. Tak sądzę.
- Gdzie się kryje? - Perka czuła jak dotyk szpona na jej ciele przyjemnie je pobudza.
- Tego ci nie powiem…- mruknęła drzewica wodząc pazurem po skórze lewej piersi. Nakłuła ją nagle boleśnie i uniosła w górę zakrwawiony lekko pazur. Powoli i z pietyzmem oblizywała go smakując krwi Zosi.
- Wobec tego dziękuję. Czas na mnie. - Perka skłoniła się lekko drzewicy.
- Jesteś słaba.. ale… jest w tobie odrobina potencjału i błogosławieństwo. To może nie wystarczyć .- mruknęła istota wydając swoją opinię na temat posmakowanej krwi. - Uważaj.
- Taki mam plan. - Zosia uśmiechnęła się i pozwoliła spojrzeniu powrócić do normalnego świata. Ścisnęła rozciętą koszulkę, by osłonić piersi i ruszyła w kierunku swojego samochodu.
- Nie masz co kryć… ani ich, ani swych pragnień.- mruknął z lubieżnym i drapieżnym zarazem uśmiechem wilkołak obserwując działania Perki.
- Na razie powinnam spróbować. Czeka mnie sporo pracy. - Zosia nie przerwała szybkiego marszu. Czy są w stanie przywołać burzę, gdyby ta nie nadeszła? Co jeśli to i tak nie pomoże? Czy… czy wilga potrafi wystarczająco dużo? Przygryzła wargę na tyle mocno, że pociekła z niej krew, szybko jednak zlizała czerwoną strużkę.
- Z pewnością… - uśmiechnął się wilkołak i uniósł głowę węsząc. - Burza nadchodzi.
Perka zatrzymała się i spojrzała na Ryszarda.
- Pytanie czy dość szybko. Ile słyszałeś?
- Nic… i nie o takiej burzy mówię. - spojrzał w górę dodając.- Coś złego jest w powietrzu.
Uśmiechnął się ironicznie dodając.
- Choć normalna burza też nadejdzie… jutro.
Zosia zacisnęła dłoń na ściskanej koszuli. Jutro było niemal na pewno za późno… czy powinny wyjechać? Tylko wtedy pewnie zabije znów jakiegoś człowieka.
- Mam nawet podejrzenie jak wygląda to “coś złego”. - Mruknęła cicho, przypominając sobie obraz Wilgi. - Muszę jechać. Dziękuję za pomoc.
- Czemu? W niczym ci nie pomogłem czarownico.- parsknął ironicznie Ryszard i spojrzał na dziewczynę… tak jakby rozbierał ją wzrokiem. Co pewnie czynił w myślach.
Perka uśmiechnęła się tylko i ruszyła dalej w kierunku auta. Wilkołak był tylko takim facetem… takim tylko bardziej. Jego fetor wywoływał w niej dziwne podniecenie, podobnie jak zapach kozła. Powinna unikać jego towarzystwa jeśli naprawdę chce cokolwiek załatwić.
Udało się dojść do wozu bez problemów. Na szczęście ten tutaj umiał zapanować nad zwierzęcą stroną swojej natury. Na szczęście… lub niestety. Spoglądał na nią łakomie, a i dziewczyna widziała znaczącą wypukłość w interesujących ją rejonach ciała mężczyzny. Była jednak już dość spóźniona, choć… Ostatkiem sił woli dotarła do auta, czując że jej bielizna jest znowu przemoczona. Szybko zamknęła za sobą drzwi, odcinając się od zapachu, który zdawał się wżerać w jej ubrania. On zaś tam był i węszył i patrzył w jej stronę. Oblizywał usta podchodząc do wozu niepewny co dalej uczynić. Każda chwila zwłoki działała wszak na niekorzyść Perki.
- Już cię dziś zerżnięto. - Szepnęła do siebie i odpaliła silnik. - I to nie raz… wystarczy… - Spojrzała przez szybę na zbliżającego się wilkołaka, nie mogąc nacisnąć gazu.
Jego oczy świeciły jak u wilka w nocy, podchodził coraz bliżej niewątpliwie łapiąc trop jej przemoczonej bielizny. Co pobudzało z kolei jego. Jeszcze kilka kroków i dojdzie do jej drzwi.
Perka rozchyliła usta. A gdyby zrobili to szybko? On pewnie nie będzie się hamował. Zerżnie ją tutaj… mocno… szybko. Głowa podpowiadała wizję męskości zagłębiającej się w jej ciele. Jak duży mógł być?
Tyle, że… powinna zająć się czymś innym. Wzięła głębszy oddech i ruszyła, gdy mężczyzna był już tuż obok auta.
Nie ścigał jej. Możliwe że był trochę zaskoczony i trochę rozczarowany jej rejteradą. Patrzył jak odjeżdża w milczeniu. Gdy jej zapach słabł wilkołak się uspokajał.
Niestety z nią nie było tak łatwo. Czuła jak złośliwe ciało drży z podniecenia. Jego zapach zdawał się tkwić w jej włosach, a odsłonięte piersi tylko podkręcały atmosferę. Musiała dojechać do reszty. Przekazać im czego się dowiedziała. Zaciskała nerwowo dłonie na kierownicy licząc na to, że w ten sposób rozładuje choć część napięcia. To jednak niewiele dawało. Dobrze chociaż, że dom Wilgi był blisko.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline