Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2018, 18:01   #77
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Raileyn wydobył materiały do stworzenia miecza dla alchemika z fartucha. Jego magia nigdy nie przestawała go zadziwiać. Co prawda była ograniczona, bo ciężko było czerpać coś z niczego, ale sam fakt, że dawał taką możliwość, był fantastyczny. Niepozorny fartuch niemalże sam wiedział, czego najbardziej potrzeba Raileynowi.
Sztabka przedniej stali trafiła na palenisko. Noga pracowała w równym rytmie, kiedy rozgrzewał metal i przygotowywał go do obróbki. Wiadra z wodą i olejem były już pełne, czekając na późniejsze etapy kucia. Jego twarz pełna była skupienia, które ciężko byłoby rozproszyć. Gdy sztabka nabrała niemalże białego odcienia, chwycił ją w szczypce i zaczął przemieniać na kowadle w śmiercionośne narzędzie.
Praca była cykliczna, stal na przemian wędrowała do paleniska, a potem ponownie na kowadło i niemalże pieszczotliwe, chociaż potężne uderzenia młota Raileyna. Wnętrze wozu wypełnione było ogłuszającą kakofonią i odrobiną gryzącego dymu, który nie uleciał na czas przez komin.
Minęło sporo czasu, zanim zapach dymu został stłamszony przez dużo bardziej nachalną woń rozgrzanego oleju użytego do hartowania. Jeszcze więcej miarek na świecy upłynęło, nim Kłos pozwolił węglom z wolna ostygnąć i zaczął pracę nad samą.krawędzią miecza. Pot zalewał mu oczy zarówno ze zmęczenia, jak o gorąca. Póki co, był jednak zadowolony z rezultatów.
Gdy przerwał pracę i podniósł wzrok ku swojemu zaskoczeniu ujrzał postać orka. Najwidoczniej nie zwrócił uwagi kiedy ten wszedł do jego pracowni. Balkazar gdy został w końcu dostrzeżony zbliżył się powoli do lady. Nie wiadomo było czy dominowała w nim czujność czy obawa.
- Mam coś do sprzedania - rzucił bezpośrednio ork wyciągając uszkodzoną tiarę z plecaka. - Chcę za nią 25 sztuk złota, ale naprawiona będzie warta dużo więcej. Zainteresowany?
Czerwone oczy brazowego orka wwiercały się w rzemieślnika.
- Zajmuję się też po prostu naprawą. Niech no ją obejrzę. - Kłos przyjrzał się dokładnie tiarze i ocenił rozmiar zniszczeń. - Tak, dwadzieścia pięć to rozsądną cena. - Nie powiedział, że uczciwa, ale zdecydowanie była rozsądna. Kłos nadal miał pewne problemy z rozróżnieniem kto jest wrogiem a kto nie. Z początku mieli ruszać po prostu przeciwko gobliniej hordzie. Niestety nic nie było takie proste. O tym roku przynajmniej słyszał w tawernie zadziwiająco dobre rzeczy. Odliczył pieniądze i ustawił je w stosik przed orkiem.
Balkazar zebrał monety z blatu i przeliczył je. Raileyn był nieco zaskoczony tym jak sprawnie ork to zrobił. Balkazar skinął raz głową wydobywając z siebie pomruk zadowolenia i odwrócił się kierując do drzwi. Raileyin z kolei zajął się szybką naprawą tiary, by następnie ją spieniężyć.

W wolnej chwili do rzemieślnika udała się, nowa w mieście pstrokata elfka. Nie zdawała się być pewna siebie, gdy przekroczyła próg i nigdzie nie spieszyła. Uważnie omiotła wzrokiem pomieszczenie i w końcu zbliżyła do lady, szukając jakiegoś dzwoneczka by zainteresować właściciela.
- Dzień dobry.. Zastanawiam się czy mogłabym tu zamówić balię w wymiarach dwa i pół metra szerokości i jakieś jeden i sześć dziesiątych wysokości. Myślałam też o wbudowanym piecyku podgrzewającym wodę. Ile takie cudo mogłoby kosztować?
Raileyn podrapał się po brodzie. Ostatnie miesiące upłynęły mu na nieco innego typu zleceniach. Nawet mimo ekstrawagancji niektórych oficerów, takie zamówienia, zwykle składali słudzy wysoko urodzonych. - Piecyk żeliwny, na węgiel czy drewno, a może olejowy? Konstrukcja przenośna czy raczej do osadzenia na miejscu? Woda spuszczana w grunt, kaskadą do innej balii czy wybierana? Jaki materiał samej balii, blacha, żelazo, cyna, miedź, srebro, złoto? - Zapytał Kłos i przyjrzał się dokładnie kobiecie.
Atheris była dobrze ubrana, ale nie przypominała arystokratki. Nie zachowywała się ani aż tak wyniośle, ani nie umiała powstrzymać emocji na tyle by trzymać się jakiegoś dyplomatycznego kodeksu. Elfka wyglądała bardziej na kapitan lub pierwszą oficer. Gdy Raileyn zaczął wymieniać wszystkie możliwości zrobiła wielkie oczy i straciła pewności siebie, wydając się zakłopotana. Oparła się całą sylwetką o ladę i mruknęła cicho, pod nosem prawie.
- Aaa.. a jaki piecyk byłby lepszy? Konstrukcja chyba raczej na miejscu, bo taka balia byłaby dość kłopotliwa w transporcie. Woda wybierana? Co to znaczy? A.. a jaki materiał ma jakie właściwości? To nie zardzewieje?
Twarz elfki wyrażała zawstydzenie, gdy złożyła łapki razem i podparła nimi nos, ukrywając usta. Wielkie, morskozielone oczy bardki wołały o pomoc.
- Piecyk żeliwny na drewno i węgiel, jeśli już musi być. Blaszana będzie najtańsza, miedziana czy srebrna nierdzewna ale okrutnie droga, złota hmmm nie wiem czy król do pałacu takie zamawiał. Hmm hmmm. W warunkach jakie mamy, to najłatwiej byłoby wodę nagrzewać nad paleniskiem, dolewać wiadrami, albo prętami ją rozgrzewać. Ale można i piecykiem. Drewna jest tutaj sporo z rozwalonych budynków. - Powiedział Kłos.
- Może na razie jakąś po prostu sporą i dobrze, elegancko wykonaną balię z drewna.. bez podgrzewanej wody? Chciałabym ją jakoś ustawić w pokoju karczmy.. - Elfka wbiła pazurki rękawicy w blat i wzruszyła lekko ramionami.
- Da radę coś takiego zrobić. Jak panienka woli. Może być z drewna. - Odparł Kłos i zastanowił się nad ceną. - Około trzydziestu złotych. - Zawyrokował w końcu.
- Chciałabym by na zewnętrznej stronie drewna wyrżnięto skaczące delfiny, a fale morskie wypalono słońcem… - Uśmiechnęła się opierając łokcie na ladzie i wpatrując w brodacza. - No i potrzebuję pomocy by zanieść to i zmontować w moim pokoju w karczmie
Twarz Kłosa była niewzruszona. - Jesteś pewna, że chcesz fale wypalane światłem słońca? To może potrwać dłuższy czas i oznacza możliwość pracy nad tym tylko za dnia. Po zdobyciu odpowiednio mocnej soczewki. Jeszcze jedna sprawa. Mamy warunki nieco polowe. Masz gdziekolwiek wizerunek tych delfinów? - Zapytał całkiem poważnie brodacz.
Dziewczyna skwasiła się i wykrzywiła przez moment wargę.
- Masz rację… - odpowiedziała nieco przygnębiona. - Nie mogę czekać, zamówię więc balię za te trzydzieści złotych monet.
- Wersję podstawową można zawsze upiększyć. Chodziło raczej o wypalanie, można je wykonać rozgrzanym prętem, zamiast słońcem. - Sprostował Raileyn.
- Myślę że takie wykonanie może wyglądać mniej delikatnie, ale zastanowię się nad tym. - Elfka wygrzebała z mieszka stosik monet i podała je mężczyźnie z nadzieją w oczach, wierząc że wydane pieniądze będą tego warte.

Wtem drzwi pracowni rzemieślnika otworzyły się raz jeszcze. W progu pojawiła się sylwetka mężczyzny. Ubrany był w prostą, biała koszulę, skórzane spodnie i niestandardowe jak na warunki wojskowych buty, wyglądające na niezwykle wygodne do poruszania się. Człowiek z kilkudniowym zarostem na oko podchodził pod czterdziestkę, o czym świadczyły delikatnie siwiejące, krótko przystrzyżone włosy. Do pasa przytroczony miał prosty miecz, jaki nosili legioniści wojsk króla Jerzego. Dowodem tego, że mężczyzna mógł potrafić się nim dobrze posługiwać, była surowa, wojskowa aparycja.
- Moje pozdrowienia - odezwał się niezbyt głośno przybysz, zamykając za sobą drzwi. Zauważywszy trwającą przy ladzie transakcję, stanął nieopodal, cierpliwie czekając na swoją kolej.

Półleżąca na ladzie elfka uniosła się, trzymając już na niej tylko dłonie po czym zerknęła przez ramię i naramienniki swoich barwnych szat. Podczas rozmowy z Raileynem pozwoliła sobie na nieco swobody, rozmarzona już przyszłym zakupem. Dopiero pojawienie się wewnątrz kolejnego klienta ją nieco speszyło i sprawiło że przywołała się do porządku. Jako że wpłaciła już pieniądze, oczekiwała tylko by rzemieślnik wystawił jej jakiś dokument potwierdzający zakup. Odwróciła bokiem, tak by podzielić uwagę obu mężczyznom i skinęła przyjaźnie głową żołnierzowi.- Witaj! - Wymsknęło jej się trochę aż nazbyt energicznie, z powodu podniecenia zakupem którego właśnie dokonała.
- Witam. - Przywitał się Kłos, oddzielając zaliczkę od całości kwoty. - Reszta po wykonaniu zamówienia panienko, chyba, że wolisz opłacić całość z góry. - Powiedział cicho do elfki. - W czym mogę pomóc? - Zapytał nowo przybyłego.
Elfka zgarnęła swoją część, poprzestając na wpłaceniu zaliczki i przesunęła się nieco na bok aby nie przeszkadzać weteranowi wojen.
- Doszły mnie słuchy, żeście są najzdolniejszym rzemieślnikiem w tej dzielnicy, panie Raileyn - odezwał się nieznajomy, który o pracowni Kłosa musiał zasłyszeć na ulicy. - Zajmujecie się może modyfikacją i ulepszaniem rynsztunku? - zapytał, podchodząc do lady i zatrzymując się obok Atheris. Znajdująca się najbliżej elfka mogła wyczuć, że pomimo surowego wyglądu mężczyzna pachniał jak po niedawnej kąpieli. Na jego odsłoniętych ramionach z kolei widniały liczne blizny po ranach kłutych oraz ciętych, którym elfka się badawczo, lecz dyskretnie przyglądała.
- Robiem co mogem. - Powiedział Kłos. - Przeróbki broni na cięższą lub lżejszą jak kto zwinny. Zbroi można dołożyć rozkładaną tarczę, buty z kolcami, coby łatwiej było chodzić po nierównym terenie. - Raileyn przedstawił mężczyźnie również resztę możliwości, jakie mógłby dołożyć do broni dla kogoś innego. Sam mógł używać również innych.
- O butach mowa. Potrzebowałbym proponowanej przez pana przeróbki. Chciałbym zapytać o cenę i czas wykonania - wtrącił żołdak.
- Sto sztuk złota i jeden dzień. Ten dzień oczywiście zależy od innych zleceń wziętych wcześniej, ale dzień pracy nad samymi butami. - Odparł rzemieślnik.
- Sto sztuk złota za kolce?! - Wyrwało jej się aż, a po chwili zrozumiała że lepiej byłoby zatrzymać swoją opinię na temat wyzysku dla siebie. Zrobiła zakłopotaną minę, ale już się powiedziało. - Za tyle to można dostać dobry łuk refleksyjny. - dodała ciszej.
- Tyle samo kosztuje ulepszenie łuków na potężne psze panie, mogę zwiększyć ich naciąg. - Raileyn wzruszył ramionami. - Kwestia materiałów i przeróbek, oraz nie zawadzania na zwykłym terenie. - Zaczynał się cieszyć, że elfka złożyła zamówienie na balię, a nie powiedzmy zacny sztylet.
Mężczyzna pokiwał głową, gładząc się po brodzie. Zerknął to na swoje buty, to na rzemieślnika.
- Zgoda. Cena brzmi rozsądnie, biorąc pod uwagę fakt, że takie buty mogą mnie wyciągnąć z opresji lub wesprzeć, gdy śpieszę komuś z pomocą - odparł zainteresowany, po czym sięgnął do pasa, skąd odczepił skórzaną sakiewkę. Wysypał jej zawartość na blat, a oczom elfki oraz człowieka ukazał się stos monet.
- Płacę z góry. Wrócę jeszcze dzisiaj oddać buty, jak tylko znajdę jakieś na zastępstwo - dodał z uśmiechem miecznik.
- Zajmę się nimi, jak tylko znajdę dostępne materiały i skończę obecne zamówienia. - Powiedział spokojnie Kłos. - Gdyby armia była zawsze tak wyposażona jak trzeba, mielibyśmy więcej weteranów a mniej… - Rzemieślnik nie dokończył, zamieniając tylko ostatnie słowo w lekkie westchnięcie
- Taka jest już bolączka armii - westchnął klient, wyliczając sto monet ze stosu. Resztę złotych krążków schował z powrotem do sakwy. - A więc zawitam za niedługo - skwitował, po czym skinął głową do elfki. - Dobrego dnia, pani - powiedział, kierując się do wyjścia.*
- Dziękuję, i wzajemnie. - Rzuciła przed wyjściem.
- Do zobaczenia wkrótce. - Powiedział do obojga rzemieślnik i rzucił się w wir pracy oraz szukania materiałów. Chciał jeszcze zrobić dla siebie nową zbroję, zanim, co było niemalże pewne, ruszy w zalane hordami miasto.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline