Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2018, 11:57   #49
Rozyczka
 
Reputacja: 1 Rozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputację
Mira i Agust poszli do świątyni. Znajdowała się niedaleko karczmy. Kiedy dotarli już przed same drzwi, zobaczyli starszego mężczyznę z chłopcem przy jego boku.
Starzec trzymał dłonie na czole jakiejś kobiety i szeptał do niej:
Wszystko będzie dobrze. Pamiętaj drogie dziecko, że zawsze możesz szukać schronienia w świątyni Porannego Pana.
Dziękuję, dziękuję ojcze Lucianie Petrovichu, tak się cieszę, że cię tutaj mamy — powiedziała niemal ze łzami w oczach i odeszła.
Yeska — zwrócił się starzec tym razem do chłopca — Idź proszę sprawdzić, czy Borovich już jest gotowy.
Chłopiec skinął posłusznie głową i pobiegł, prawie wpadając na parę przybyszów.
Za płotem jakiś mężczyzna kopał grób.
Był młody, ubrany skromnie i ubrudzony ziemią. W ręku miał wielką łopatę. Spojrzał na Agusta i Mirę ponurym wzrokiem i wrócił do swojej roboty.
Zdaje się że szykuje i się pogrzeb — skomentował paladyn do Miry. — No to oby się dobrze przygotowywali. Bo jeszcze trochę i te słowa mogłyby być podejrzane.
Ciekawa jestem kto zmarł… W każdym razie, niechaj mu Kelemvor będzie lekkim sędzią… Chodźmy dalej.
Agust z uśmiechem podszedł do kapłana, który właśnie odprawił chłopca ku jakiemuś zajęciu. Co mogło okazać się świetny momentem do rozmowy w sześć oczu.
Witajcie kapłanie. Jestem Agust, paladyn Sune, a ta moja urocza towarzyszka to Mira. Przyszliśmy z tobą porozmawiać bo być może będziesz potrafił nam pomóc.
Witajcie. — Kapłan skinął głową na przywitanie — Jestem ojciec Lucian Petrovich, opiekun tej świątyni — powiedział i ze zdziwieniem patrzył na Mirę, ale szybko się opanował i postarał się przywrócić twarzy neutralny wyraz. — W czym mógłbym wam pomóc?
Paladyn rozejrzał się dookoła czy nikt aby przypadkiem nie znajduje się tu jakaś para ciekawskich uszu, która mogłaby się przysłuchiwać, a potem niezbyt głośno skierował swoje słowa do kapłan.
Ostatnio mieliśmy do czynienia z wiedźmami. I niestety będziemy pewnie mieli jeszcze pewnie co jakiś czas. Szukamy sposobu na zabezpieczenia się przed plugawą magią. Ostatnio nawiedziły nas w snach i zesłały na nas koszmarne wizje, których nie sposób było przerwać. Mnie udało się odpędzić moje, jednak me towarzyszki już nie miały tyle szczęścia i to mocno na nie wpłynęło. Znasz może jakieś sposoby?
Lucian otworzył szerzej oczy i westchnął cicho.
Czy cierpią na jakieś dolegliwości po tym ataku? Hmm… wiedźmy to paskudne stworzenia. Idealnym zabezpieczeniem przed nimi byłaby nasza świątynia. Gdyby nie fakt, że przed kilku nocy ktoś wykradł kości świętego Andrala, które chroniły to miejsce przed wszelkim plugastwem i nawet sam… — tu ściszył głos — Strahd nie był w stanie stanąć na tej ziemi… ale… ale ty jesteś paladynem. Tobie mogę zaufać. Zaoferuję wam schronienie i bezpieczeństwo przed złem tej doliny, jeśli pomożesz mi odnaleźć te kości, jak najszybciej to tylko możliwe.
Agust spojrzał na Mirę, ale nic nie powiedział, tylko znów spojrzał na kapłana.
Jakieś poszlaki? Podejrzenia? Nie mogły przecież od tak zniknąć. Jaka to się stało? Opowiedz nam wszystko co wiesz.
Jedyne osoby, które wiedziały o kościach, to Donavich z wioski Barovia, oraz Yeska, ten chłopiec co prawie w was wbiegł. On mi tu pomaga, jest sierotą. Przyznał, że komuś powiedział o kościach, ale nie chce powiedzieć komu. No a przecież go nie zabiję za to. Każdy popełnia błędy.
Z nim porozmawiamy, ale to na pewno nie wszystko. Gdzie były te kości? Jak i kiedy zniknęły. Musiały być jakieś ślady. — Sunita bardzo mocno się zamyślił. Obawiał się że to Strahd mógł zlecić tą kradzież kości a ktoś chciwy lub zastraszony tego dokonał. Głupcy dopuścili się świętokradztwa.
Pokaż nam miejsce w którym były złożone.
Kapłan nakazał gestem podążać za nim i mówił szeptem po drodze:
Kości były zamknięte w krypcie pod głównym ołtarzem kościoła. Ktoś włamał się w środku nocy, trzy dni temu, i je po prostu wykradł. — Przeszedł cały kościół, który wielkością i architekturą podobny był do tego w wiosce Barovia, tylko był w o wiele lepszym stanie. Lucian zatrzymał się przy kaplicy i kucnął do klapy, którą otworzył kluczem.
Stara klapa została po prostu wyłamana. Już wymieniliśmy ją na nową — wytłumaczył i otworzył ją, ukazując niewielką kryptę, która teraz była pusta. Poświecił magiczną kulą światła, aby pokazać, że na pewno nic w niej nie ma.
Przy wejściu kościoła stanął zdyszany chłopiec. W rękach miał kilka bochenków chleba, które prawie mu wypadały.
W kościele było kilka osób modlących się albo szepczących coś do siebie nawzajem.
Paladyn zauważył leżące w krypcie grudki ziemi z trawą. Coś co raczej nie należało do typowego wyposażenia relikwiarza. Wyjął je i przyjrzał im się dokładniej.
Zgaduję, że ty tego tutaj nie umieściłeś. — Spojrzał na kapłana pokazując mu jedną z gródek. — Ani nikt inny kto montował klapę.
Nie… — kapłan podrapał się po głowie — …ale skąd to się mogło tutaj wziąć?
Dziecko podeszło i nieśmiałym głosem zagadało do kapłana:
Przyniosłem pieczywo.
Dobrze, zanieś je do mojego pokoju, potem się tym zajmę.
Chłopiec skinął głową i powolnym krokiem ruszył do pokoju Luciana.
Ktoś to przyniósł na butach… A ten człowiek który kopie teraz groby? Kto to?
Milivoj, jest naszym… można powiedzieć, że jest grabarzem. Był jedną z osób, o której pomyślałem, że mogłaby mieć jakiś związek ze zniknięciem kości, ale bałem się z nim o tym porozmawiać, bo jest… niezwykle temperamentny. Straży miejskiej też nie chciałem nic zgłaszać, żeby burmistrz nie oskarżył mnie o zakłócanie spokoju podczas festiwalu. On surowo karze tych, którzy się nie radują wraz z nim. Paranoja. Bo festiwale są prawie co tydzień.
Agust spojrzał na Mirę.
Zdaje mi się, że mamy naszego pierwszego podejrzanego. Idziemy z nim…porozmawiać.
Ależ oczywiście. Zobaczymy na ile jest temperamentny…
Pewnie nie tak jak ty. Dzieciaka mógł przestraszyć, ale wątpię żeby był takim chojrakiem kiedy kto inny będzie miał tyle siły żeby przytrzymać go jak pięciolatka
Agust uśmiechnął się bo wiedział jaka ta perspektywa będzie zabawna. Ludziom nadużywającym siły potrafi się zmienić sposób patrzenia kiedy nagle nie są najsilniejsi. Zauważył wzrok kapłana który chyba nie do końca nadążał za tym co się dzieje.
Zostały tu grudki ziemi, które nie biorą się znikąd. Zwłaszcza że te były zmieszane z trawą, więc to ktoś kto musi zrywać wierzchnią powierzchnię trawy przy kopaniu. Więc to żaden górnik ani inny kopacz. Pozostaje grabarz albo ogrodnik. Chłopak milczy bo ktoś kto go przestraszył jest pod nosem. A ogrodnika tu raczej nie macie.
Agust wstał, wskazał gestem kapłanowi żeby zamknąć klapę, a potem ruszył na spotkanie z grabarzem.
Kapłan z otwartymi ustami odprowadzał wzrokiem Agusta i Mirę.
Czyńcie swoją powinność! — szepnął sam do siebie.
Mira, ktokolwiek za tym stoi nie miał dobrych zamiarów. To nie jest kradzież pieniędzy ze świątyni, tylko poważne świętokradztwo. — Paladyn spojrzał na towarzyszkę. — W tym wypadku mogą wyglądać jak cywile, ale musimy ich traktować jak wrogów. Za tym się kryje coś większego.
Tak, wiem wiem… Mnie bezczeszczenie zwłok także rozwścieczyło, nie musisz mi mówić że to się nie godzi.
Tak, tyle że mnie chodzi o to, że zazwyczaj chciałbym rozwiązywać takie sprawy ugodowo. Ale tu stawka jest zbyt duża i jeżeli komuś coś się stanie, to sam to na siebie sprowadził.
Rozumiem. — Skinęła głową.
Agust rozejrzał się po okolicy świątyni i cmentarza. Trzeb było porozmawiać z Milvojem na osobności. Nie było miejsca na wymigiwanie się i kłamstw.
Milvoj? Witaj, masz może dla nas chwilę?
Mężczyzna przerwał kopanie grobu i otarł czoło z potu. Spojrzał z niechęcią na paladyna i zapytał:
Czego chcecie? I skąd znacie moje imię? Ja was nie znam.
Pomagamy w pewnej sprawie kapłanowi. Pytamy się o pewne rzeczy ludzi, którzy są wokoło świątyni. Możemy porozmawiać za świątynią na osobności, bez ciekawskich uszu? — odpowiedział Sunita.
Mężczyzna wzruszył ramionami i przełożył łopatę do prawej ręki.
Dobra, byleby szybko. Nie mam czasu — mruknął.
Paladyn wskazał mu ręką obszar za świątynią.
Tak jak mówiłem za świątynią na osobności. Nie chcemy ludzi niepokoić.
Mężczyzna ruszył niepewnym krokiem we wskazaną stronę, rozglądając się wokół siebie.
Agust się uśmiechnął. Rozejrzał się wokoło żeby się upewnić czy aby na pewno nikt ich nie słucha lub im się nie przygląda. Kiedy już tą pewność nabył stanął tak, żeby Milvoj był między nimi a ścianą.
Dobrze, no więc do rzeczy. Dla kogo ukradłeś te kości i co masz z tego w zamian?
Milvoj skrzywił się.
Jakie kości? O co wami do cholery chodzi? Ja kopię groby, a nie wyciągam z nich nikogo. Widzę, że to tylko marnowanie mojego czasu. Żegnam — powiedział i podjął próbę powrotu do swojej pracy.
Nie tak szybko, teraz rozmawiamy — odparła Mira, rzucając się na Milvoja i łapiąc go za przysłowiowe szmaty. — I lepiej mów szybko co i jak, póki rozmawiamy ładnie.
Nie zatarłeś dobrze śladów, Milvoj. I żeby było jasne. To nie jest drobna rzecz, jak zwędzenie trochę pieniędzy ze świątyni. To świętokradztwo. Mów, póki mojej towarzyszce nie skończyła się cierpliwość. Wdepnąłeś sobie w większe bajoro niż ci się może wydawać. Współpracuj a skończy się dobrze — dopowiedział bardzo spokojnym głosem paladyn, tym razem jednak już bez uśmiechu.
Twarz mężczyzny wykrzywiła się jeszcze bardziej a z jego oczu zaczęły kapać łzy.
Yeska mi powiedział o tych kościach. A ja powiedziałem Henrykowi Van der Voortowi. On ma swój przybytek nieopodal rynku miejskiego, gdzie tworzy trumny. Poprosił mnie, abym wykradł dla niego te cholerne kości w zamian za wyżywienie moich braci i sióstr. Nasz pierdolony burmistrz potrafi tylko organizować festiwale i zapewniać, że “WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE”, ale nie będzie nic dobrze. Strahd nas kiedyś wszystkich powyrzyna i dla naszej ziemi nie ma już nadziei. Rozumiecie? Nie ma! — Wydarł się i zaniósł głośnym szlochem, cała jego twarz zrobiła się czerwona.
Agust wyjął z sakwy dziesięć złotych monet.
Strahd coś kombinuje a ty pomogłeś zniszczyć jedno z niewielu miejsc, gdzie ludzie mogli się przed nim schronić. Popatrz mi w oczy. Pójdziesz teraz, przeprosisz kapłana. A to masz na wyżywienie braci i sióstr. To wam powinno wystarczyć na dłuższy czas, nie przejedz tego, nie chwal się tym nikomu. Zarób uczciwie pieniądze. A my idziemy naprawić co popsułeś. Dotarło? — Paladyn położył dłoń na ramieniu Miry tak by ta opuściła zapłakanego chłopaka. Włożył mu pieniądze w dłoń i powiedział. — I lepiej żebym nie dowiedział się, że sprawiasz kłopoty, zrozumiałeś? Nie przejedz tych pieniędzy, są dla twojego rodzeństwa.
Ty mały, cholerny sprzedawczyku — warknęła Mira, wypuszczając grabarza z ramion. — Zejdź mi z oczu — dodała, po czym odwróciła się do Agusta. — Po tym co zrobił, dajesz mu pieniądze? — spytała zdziwiona.
Mężczyzna drżąc osunął się po ścianie kościoła na ziemię. Schował pieniądze i szepnął jedynie ciche “dziękuję” przerażonym głosem i czmychnął sprzed oblicza Miry i Agusta.
— Daje mu szansę. I nie jemu pieniądze, tylko jego rodzinie. Nie będę go oceniał za to co zrobił. Zrobił coś strasznego ale miał swoje powody. To mu da nauczkę, ale nie on jest naszym wrogiem. Strahd jest. To on ich do tego doprowadza. To on ich szczuje. On za to odpowiada.— Mówił patrząc jak Milvoj się oddala, a potem przeniósł wzrok na towarzyszkę i dotknął ją w ramię. — Ale teraz nie ma czasu na dysputy, musimy jak najszybciej odwiedzić pana van der Voorta.
Jak myślisz, gdzie on może teraz być?
W swojej pracowni, koło rynku, tak jak powiedział Milvoj. Chodźmy tam jak najszybciej— powiedział paladyn i skierował się w kierunku kolejnego przesłuchania ciągnąc za sobą Mirę.
Oby ten był bardziej zdatny do współpracy niż nasz grabarz.
Wątpię aby tak było. Niemniej sądzę że jak nim też porządnie potrząśniesz to też zacznie śpiewać — zaśmiał się Agust.
Agust i Mira po dziesięciu minutach dotarli do celu. Ten niepozorny sklep z trumnami miał dwa piętra i symbol trumny nad drzwiami wejściowymi. Całe okna na obu piętrach były szczelnie zamknięte, a na górnym piętrze zasłonięte kotarami. Wszędzie roztaczała się zupełna cisza.
Ktoś sobie bardzo ceni prywatność— powiedział paladyn wskazując na okna. — Jakby nie chciał żeby ktoś mógł zobaczyć co jest w środku.Agust zapukał do drzwi.
To lepiej dla niego, aby mówił, bo mu przeszukamy tę budę doszczętnie w przeciwnym wypadku — odparła Mira
Po pewnym czasie w końcu ktoś się odezwał.
Proszę odejść! Zamknięte do odwołania! — wrzasnął jakiś mężczyzna z środka.
Agust spojrzał na pół-orczycę z szelmowskim uśmiechem. Nie często miał okazję robić to co miał za chwilę zaproponować, wszak normalnie paladyn musiał przestrzegać pewnych reguł. W tej nietypowej jednak sytuacji w jakiej się znaleźli, mógł pozwolić sobie na więcej.
Zdaje się że ktoś coś robi, i nie chce żeby mu przeszkadzano. A ja bym mu chętnie przeszkodził — szepnął uśmiechając się jeszcze szerzej. Oparł się barkiem o drzwi i wskazał Mirze miejsce zaraz obok siebie by również oparła się barkiem o drzwi. Następnie, jeszcze nieco ciszej, powstrzymując się od śmiechu, powiedział.
Patrz za mnie, czy nikt się nie przygląda. Ja patrzę za ciebie. Jak z obu stron będzie spokój… przemy na drzwi.
A tam się będziemy patyczkować z nim… — odparła Mira, napierając na drzwi.
To nie był najlepszy dzień dla drzwi sprzedawcy trumien. Drewniana przeszkoda z łatwością uległa pod naciskiem pary siłaczy i już po chwili leżała na ziemi.
W środku stał sam Henryk. Wpatrywał się milcząco w Agusta i Mirę.
Kim wy do cholery jesteście? — w końcu się odezwał. Jego głos z trudnością wydobywał się z gardła. Całe pomieszczenie wypełnione było drewnianymi trumnami. Znajdowały się tu blisko siebie trzy pary drzwi do innych pomieszczeń. Poza trumnami obszerny pokój był pusty.
Ciekawskimi osobnikami — rzekła groźnie Mira, wchodząc do środka. — Mamy kilka pytań. I jeśli nie chcesz skończyć jak te drzwi, lepiej na nie odpowiedź.
Mężczyźnie zaczęły się trząść nogi.
Co chcecie wiedzieć? — zapytał. Wyglądał jakby miał zaraz stracić przytomność.
O, na pewno się domyślasz. Wiesz co masz na sumieniu. My też wiemy. A teraz mów nam wszystko co wiesz, wszystko — odpowiedział Agust z nienaturalnym spokojem.
T… to nie moja wina! Oni mnie zmusili! To te wampiry! Wszystko ich wina! Bierzcie te kości. Są na górze, w sypialni. Leżą w szafie. Na górze, w magazynie na drewno, śpi wampir. To on mnie do tego zmusił. Jak mogłem odmówić? Bałem się o swoje życie! — Cofnął się, aż w końcu jego plecy trafiły na ścianę. Ręce i nogi drżały. Powolnym ruchem wskazał na środkowe drzwi. — T… tam są schody na górę.
Gdzie dokładnie są kości. Które drzwi.Agust się przejął. Wampir w mieście to nie były dobre nowiny, ewidentnie na coś czekał. Tyle dobrze że to nie Strahd, tylko jeden z jego sług. — Gdzie śpi ten wampir? Jest tylko jeden? — Paladyn nie przestawał zadawać pytań.
J… jeśli pójdziecie schodami, to na górze, po prawej są drzwi. Musicie przejść przez kuchnię, a potem wejść do mojej sypialni. Jest tam szafa a na jej dnie ukryte jest drugie, podwójne dno i w nim kości. Jeśli jednak skierujecie się od schodów w lewą stronę, znajdziecie tam magazyn na drewno. Obawiam się, że nie ma tam tylko jednego wampira. Nie wiem jak one tam w ogóle weszły. — twarz Henryka wykrzywiła się, był bardzo blady — Jest ich tam sześcioro.
Mira, idę na górę po kości. Gdybyś usłyszała dźwięki walki, uciekaj i zabierz go stąd. Nie będę walczył tylko wiał więc nie czekaj na mnie w środku.Agust złapał mocniej młot w ręce, oraz chwycił pewniej swój święty symbol, po czym ruszył ostrożnie w kierunku wskazanym przez snycerza. Odwrócił się jeszcze tylko i dodał.
Odsłoń zasłony, przyda się tu więcej światła.
Pomóż mi — spojrzała ostro na właściciela budynku, zabierając się do roboty.
Henryk wykonał polecenie Miry bez żadnych oporów.
Kim wy jesteście? Nigdy o was nie słyszałem. Widzę, że jesteście albo bardzo odważni, albo niezmiernie szaleni — mówił, odsłaniając ciężkie zasłony.
Agust poszedł według wskazówek Henryka, do środkowych drzwi. Otworzył je i ujrzał schody. Wszedł po nich na górę i tak jak mówił Henryk, były tam dwie pary drzwi po jego obu stronach.
Paladyn nasłuchiwał przez chwilę. a potem skierował się w kierunku prawych drzwi, gdzie miała znajdować się kuchnia. Powoli i ostrożnie przekręcił klamkę by nie wydawać żadnych odgłosów. Klamka skrzypnęła pod naciskiem Agusta, drzwi uchyliły się ukazując niewielką kuchnię ze stołem otoczonym drewnianymi krzesłami. Na końcu pomieszczenia były kolejne drzwi.
Agust przełknął ślinę, i wszedł do kuchni, po cichu. Przymknął nieco drzwi za sobą i przez chwilę nasłuchiwał. Kiedy nic nie przerywało ciszy, powoli i ostrożnie ruszył w kierunku kolejnych drzwi.
Kolejny pokój również wyglądał skromnie. Niewielkie łóżko przykryte starym kocem, szafa, nocna szafka, stolik. Było tu czysto, lecz bardzo skromnie.
Agust wszedł i przymknął za sobą nieco drzwi. Otworzył szafę i zaczął przeszukiwać dno w poszukiwaniu kości.
“No dalej. Już jestem blisko. Teraz tylko je znaleźć i odnieść do świątyni” — pomyślał, cały czas nasłuchując i co chwila obracając głowę, żeby spojrzeć w kierunku drzwi.
Dzięki wskazówkom Henryka, Agust z łatwością znalazł schowek. Leżały w nim dwa zawiniątka. Większe zawierało kości świętego Andrala, a drugie, mniejsze, miało w środku trzydzieści srebrnych monet oraz dwanaście elektrum.
Agust zabrał zawiniątko z kośćmi po czym przykrył skrytkę i powoli ruszył na dół. Powoli zamykał za sobą drzwi starając się nie narobić hałasu. Od czasu do czasu to stuknął gdzieś łokciem, to kopnął przypadkiem jakiś mebel, złośliwie stojący nie w tym miejscu co trzeba, ale mimo to bezpiecznie zszedł schodami w dół.
Henryk odetchnął z ulgą widząc żywego Agusta z kośćmi.
Nawet nie chcę wiedzieć jak zareagują, jak się dowiedzą, że kości zniknęły. Zaraz udam się do świątyni ojca Luciana. Nie chcę, żeby te bestie przegryzły mi gardło — jęknął cicho Henryk.
Spokojnie, odeskortuj my cię. W świątyni sobie przemyślisz to co zrobiłeś. — Paladyn spojrzał na Mirę. — A my zastanowimy się co zrobić z tymi jegomościami na górze. A teraz chodźmy, kości są teraz najważniejsze. I pomóż mi wstawić te drzwi w framugę. Żeby nie było widać że są wyłamane.
Dobrze, dobrze — odpowiedział potulnie Henryk. Na jego twarzy wyraźnie malowała się głęboka ulga.
Sami szóstce nie damy raczej rady. Chyba żeby spali albo z innego powodu nie mogliby walczyć. Powinieneś sprowadzić resztę, a ja tu zostanę i będę obserować dom, aby upewnić się, że nam jakoś dyskretnie nie czmychną w tym czasie — stwierdziła Mira.
Agust spojrzał na nią przez chwilę.
Dobrze ale uważaj na siebie. Gdyby cokolwiek się działo kieruj się do świątyni.

Po czym paladyn poprowadził przed sobą Van der Vorta w kierunku świątyni, bardzo pośpiesznym krokiem.
 
Rozyczka jest offline