Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2018, 13:27   #50
Jendker
 
Jendker's Avatar
 
Reputacja: 1 Jendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputację
Agust i Henryk szybko dotarli do świątyni. Kapłan nie wierzył własnym oczom.
Kapłan pospiesznie wprowadził Agusta i Henryka do środka i przejął kości.
- Nie wiem jak ci się to udało, paladynie, ale całe miasto Vallaki zawdzięcza tobie i twojej przyjaciółce wiele. Wykonaliście nieocenioną przysługę. Będziecie zawsze mile widziani w naszej świątyni - mówił kapłan, wkładając kości do podziemnej krypty - odprawię jeszcze potrzebne rytuały. Teraz ponownie nasza świątynia będzie stanowić bezpieczne sanktuarium. Teraz, kiedy już więcej osób wie o kościach, będę musiał pomyśleć o całodobowej straży. Ciekawe czy burmistrz przydzieli mi jakichś strażników.
Henryk w milczeniu i z ponurą miną stał gdzieś z tyłu.
- Ja również się cieszę. Ale mamy jeszcze jeden problem.
Agust rozejrzał się po wnętrzu świątyni, a potem podszedł bliżej do kapłana i cicho powiedział.
- Otóż w domu tego jegomościa wampiry urządziły sobie leże. Na razie śpią, ale według niego jest ich tam szóstka. Walczyłem już z wampirzym pomiotem, ale jednym. Nie jesteśmy wyekwipowani na taką walkę z kilkoma. Czy masz może jak nas wspomóc? Ja postaram się zebrać towarzyszy, ale to może być ciężkie, bo wszyscy się rozeszli.
- Och, wybacz, ale aż trudno w to uwierzyć. Szóstka wampirów w mieście? I to w jednym miejscu? Czy… czy Henryk został ugryziony? Koniecznie musimy coś zrobić. Jak wiele masz tych towarzyszy? Mógłbym was wspomóc. Potrafię to i owo, jeśli chodzi o magię. Moglibyśmy je zaatakować w środku dnia. Czy są szyby w pomieszczeniu, w którym się znajdują? Co za parszywe pomioty. Kazały Henrykowi wykraść kości, a potem planowały zaatakować świątynię? Aż mam dreszcze na całym ciele.
- Oprócz mnie i Miry jeszcze trójka, ale nie wiem czy uda się ich teraz szybko zebrać. Dwójka zaklinaczy i wojownik. - Agust szybko lustrował możliwe opcje.
- On będzie wiedział najlepiej czy są tam okna. Raczej nie był ugryziony, ale tak, groziły mu. Zresztą, sam ci szczerze opowie. - Agust popatrzył w kierunku snycerza piorunującym wzrokiem.
- Udam się do gospody w której się zatrzymaliśmy, może uda mi się znaleźć pozostałych. Mira obserwuje dom, żeby upewnić się że nie uciekną. Jeżeli uda mi się kogoś zebrać, przyślę go do świątyni.
- Dobrze. Nie chciałbym, żeby te wampiry rozbiegły się po mieście. Jakim cudem one się tu dostały? Trudno uwierzyć, ale wiem, że to prawda. W takim razie wypytam o wszystko Henryka. Dziękuję jeszcze raz za pomoc. Skoro jest ich tam tak wiele, to naprawdę musimy być dobrze przygotowani do starcia.

Agust skierował swoje kroki w kierunku gospody. Zostało mało czasu do końca dnia, ata wyprawa w nocy mogłaby być bardzo niebezpieczna.
Kiedy kierował się ku wyjściu, zobaczył starą, ale bardzo zadbaną kobietę, klęczącą w kącie świątyni. Miała zamknięte oczy i złożone dłonie, a jej oczy były opuchnięte od płaczu.
- Poranny Panie, proszę, jeśli słyszysz moje modlitwy, spraw, aby mój syn, Udo Lukovich, wrócił bezpiecznie do domu. Nie zasłużył na karę, jaką na niego zesłał nasz burmistrz. To dobry człowiek, więc proszę, pomóż mu, jeśli tylko słyszysz moje modły.
Agust zanotował sobie w głowie obraz kobiety. Chciał pomóc, ale obecnie nagliły go ważniejsze sprawy. Życie wielu ludzi mogło być w niebezpieczeństwie.
- Później…- Mruknął tylko do siebie, i popędził w kierunku gospody.
W gospodzie nie było nikogo z drużyny Agusta oprócz Ismarka. Siedział przy jednym ze stolików i rozmawiał z jakimś mężczyzną, popijając razem wino. Pół-elf Ricardio wychodził właśnie z karczmy, uprzejmie witając się z Agustem lekkim skinieniem głowy. W rękach trzymał kilka jabłek oraz stek z wilka.
- Ismarku, mamy mały problem. Podobny jak u ciebie. Gdzie są wszyscy? - Paladyn od razu skierował się do Kolyanovicha, nie zwracając uwagę na pozostałych gości.
- No wiesz, taki jaki rozwiązaliśmy u kapłana przed pogrzebem, tylko tym razem sześć takich problemów. Warto byłoby te problemy rozwiązać zanim się ściemni.

Ismark odsunął wino od siebie i spojrzał zdziwiony na Agusta.
- Sześć? Jak my mamy zamiar je pokonać? - zapytał, kładąc dłoń na czoło - każdy gdzieś sobie poszedł. Cahnyr i Celanea poszli pozwiedzać miasto, a Hassan i Ireene wybrali się na spacer, chyba. Nie wiem kiedy wrócą. Mamy jakiś plan?
- Mamy plan się pośpieszyć. Więcej wyklaruje się wkrótce. Gdyby któreś tu wróciło, powiedz im żeby poszli do świątyni. Jestem w stanie trochę poczynić żeby nie musieć się mierzyć z wszystkimi, ale to dalej może być problem. Najbardziej przydałby się Hassan, potrzebne są raczej silne ręce. - Agust zastanawiał się kto jeszcze mógłby im pomóc. Nie przychodziło mu jednak zbyt wiele do głowy, oprócz strażników miejskich. Na nich wolał jednak nie stawiać, gdyż mogli nie wytrzymać presji.
- Ja pójdę ich poszukać.
- Dobrze, jesli ktoś tu przyjdzie, pójdę z nim wam pomóc. Tylko nie szlajaj się po nocy. Może i to Vallaki, ale skoro sześć problemów zdołało się tu pojawić, może być ich i więcej - odpowiedział Ismark i dał resztkę wina towarzyszowi, z którym rozmawiał wcześniej.

Wychodzący z gospody paladyn niemal zderzył się z dwójką przyjaciół.
- Świetnie że jesteście, Bo mamy problem. Sześć problemów. Takich jak u kapłana w Barovi.- Agust nieco zasapany od tego biegania nie dał nawet nic powiedzieć towarzyszom. - Mam też dobre wieści, ale to potem.
- Wampiry? - wydusiła z siebie Cely.
- Ciiii. - Paladyn przyłożył palec do ust. - Nie alarmuj wszystkich.
Cahnyr rozejrzał się dokoła, sprawdzając, czy ktoś ich mógł usłyszeć.
- Gdzie, kiedy? - spytał.
- Powiedzmy że pomogliśmy miejscowemu kapłanowi zabezpieczyć świątynie przynosząc mu coś z powrotem. Niemniej razem z Mirą natknęliśmy się tam na leże. Na razie śpią, w magazynie z drewnem w pracowni lokalnego snycerza. Zabraliśmy im to spod nosa, więc jak się obudzą to będą złe. Planowały pewnie zaatakować świątynię, ale udało nam się ją na nowo zabezpieczyć. - Agust wskazał ręką w kierunku którym znajdowała się pracownia Van der Vorta.
- Mira tam czeka i obserwuje cały czas, żeby nie uciekły.
- Sześć… - Cely wymamrotała pod nosem. - Obawiam się, że to nam nie wystarczy. - Dyskretnie wysunęła kołek, który zachowała po spotkaniu z Doru.
- Mamy jedną wodę święconą - dodał równie cicho Cahnyr. - Stale za mało. Snycerz? To muszą być specjalne kołki? Może to coś, co zabezpiecza świątynię, te świętości, może to by nas ochroniło? - spytał.
- Tylko w świątyni będzie ochraniać. Pozytyw jest taki, że przynajmniej będzie gdzie się wycofać. Rozmawiałem z kapłanem, można oprócz tego zebrać paru strażników choć wolał bym na nich nie polegać. Nie wiem czy nie dadzą nóg za pas jak zobaczą pijawkę.
Paladyn się zamyślił.
- Kołek zapewne wystarczy, by był drewniany. Woda święcona też się przyda. Ja powinienem być w stanie choć parę odegnać, więc nie musieli byśmy walczyć z wszystkimi naraz. To jednak dalej nie jest kolorowy scenariusz. Gdzie Hassan?
- Nie mam pojęcia, a Ireene nie wie? Ostatnio się wokół niej kręcił. - odpowiedziała Cely.
- Ireene nie ma. Po…- Agust dopiero zwrócił uwagę na sukienkę Cely. - Bardzo gustowna, pasuje do twoich cech i podkreśla walory urody. A Ireene poszła gdzieś z Hassanem, ale żadne nikomu się nie pochwaliło dokąd idą.
- Chyba nie mamy cztasu, by ich szukać po całym mieście - powiedział Cahnyr. - A gdzie jest Ismark? Też go nie ma?
- Jest w karczmie - odpowiedział paladyn.
- No to powiedz mu, żeby z nami poszedł - zaproponował półelf. - A u karczmarza zostaw wiadomość dla Hassana.
Agust szybko wszedł i przekazał Ismarkowi potrzebne informacje. Potem poprosił karczmarza, żeby przekazał pod jego nieobecność Hassanowi gdzie ten powinien ich szukać, a następnie dołączył do zaklinaczy.
 
Jendker jest offline