Wrócili się, ale nawet idąc dookoła nie stracili czasu ani sił, gdyż było to zaledwie parę pomieszczeń. Co ważniejsze, okazało się, że Ryś miał rację i dotarli do pokoju z lodem na podłodze, od drugiej strony. Czyli nie trzeba było ryzykować wchodzenia do niego.
Kea była z tego bardzo zadowolona. Ona sama nie wiedziała że tak to jest, nie orientowała się w rozmieszczeniu tego wszystkiego na tyle aby przewidzieć takie rzeczy. Cieszyła się, że trafiła do ekipy mądrych ludzi, dzięki którym mogli uniknąć lodowych nieprzyjemności.
Pojawił się jednak inny problem. Czaszka z klejnotami zamiast oczu, chyba magiczna, ale Kea pozostawiała identyfikację Iskrze. Czaszki bywały różne, ale miały jedną cechę wspólną - kojarzyły się ze śmiercią... albo piratami.
Półolbrzymka wolałaby obejść tę czaszkę szerokim łukiem, ale klejnoty wyglądały na bardzo cenne i korciły. Samej by się bała tego dotykać, ale skoro byli tam bystrzejsi od niej, to z pewnością wymyślą co i jak trzeba zrobić, aby móc zabrać klejnoty i nie zostać ugryzionym przez złą czaszkę.
Osobiście zauważyła jednak pewną rzecz. Gdy Camden wspomniał o Oku Yrrhedesa, dziewczynie przypomniało się, że miał to być klejnot. A tu mieli właśnie klejnoty osadzone w oczach!
- Czy to mogą być oczy Yrrhedesa? - zapytała nieśmiało, przyglądając się czaszce. - Miało być jedno, ale skąd wiemy że ten Yrrhedes to był cyklop? - dodała, tłumacząc swój punkt widzenia.
Oczywiście zgadywała, niepewna wszystkiego, ale nie bała się podzielić z innymi swoimi spostrzeżeniami.