Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-07-2018, 20:49   #30
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Mężczyzna leżał w swoim łóżku, nagi i ledwie przykryty kocem. Spał, choć nadal pod wpływem eliksiru który mu podała. Perka podeszła do łóżka i przysiadła na nim. Czy się zakochała? Nie do końca była pewna. Tak była “normalna", że nie uważała tego stanu za problematyczny, a jednak Świerga miała rację. Delikatnie pogładziła włosy mężczyzny nachylając się.
- Patryku, mam na ciebie ochotę. - Szepnęła mi wprost do ucha.
Otworzył oczy od razu i spojrzał na kochankę. W tym stanie nie odczuwał emocji, ale… wszak będzie to pamiętał, jako lubieżny sen. Tak jak ostatnio.
- Weźmiesz mnie? - Spytała uśmiechając się do tych nieobecnych oczu.
- Tak… - odparł Patryk i usiadł na łóżku tuż za dziewczyną. Jedną dłonią chwycił za jej pierś i zaczął ugniatać drapieżnie. Ustami wodził po szyi smakując ją zachłannymi muśnięciami.
- Mam na to ochotę.
- Mam uklęknąć? - Spytała czując jak jej ciało przeszywają przyjemne dreszcze przy każdym jego dotyku.
- Tak.. uklęknij…- nakazał mężczyzna, który w tej chwili nie miał własnej woli i któremu musiała podpowiadać na co ma ochotę.
Dla Zosi liczyło się jednak tylko to by ją wziął. Pochyliła się do przodu opierając na dłoniach i wypięła pośladki w kierunku mężczyzny.
Poczuła jak chwyta je za nie, jak zdobywa ją jednym szturmem bioder. Odetchnął głośno i szepnął.
- Mam na ciebie ochotę.- i czuła tą twardą ochotę w swym mokrym kwiatuszku. Kolejne ruchy bioder, szybkie, silne, mocne i niemal automatyczne. Wstrząsały jej ciałem wprawiając biust w w falowanie.
- Spróbujemy… ją zaspokoić. - Perka pochyliła się by wypiąć się bardziej. - Bierz mnie mocniej… szybciej.
- Tak…- padła odpowiedź, a Zosia poczuła jak nawija jej pukle na lewą dłoń i ciągnie za nie, zmuszając ciało dziewczyny do wygięcia w łuk i naparcie na pupą na podbijającą ją męskość. Opierając drugą dłoń o pośladek, Patryk rzeczywiście przyspieszył nacierając ciałem na kochankę i przeszywając ją swą dumą szybko i boleśnie. Przypominając Perce o wszak dość brutalnych zabawach jakie odbyła z wiłami i odmienioną Świergą. I jak miała mało czasu na odpoczęcie po nich. A pchnięcia przeszywajace jej ciało, były głośne, gdy ich ciała zderzały się ze sobą i nieco bolesne. Perka pojękiwała głośno. Jej kwiat… pośladki… nawet piersi i głowa były obolałe po zabawach tego dnia. Czuła, że jej ciało jest wycieńczone, a czekały ją jeszcze tańce. Ból sprawiał, że uginały się pod nią ręce i powoli docierało do niej że musi odetchnąć, zebrać siły.
- Weź… weź mnie teraz delikatnie. - Wyszeptała wprost w pościel, niepewna czy Patryk ją usłyszy. - Obróć i weź powoli i delikatnie.
- Tak…- słyszał dobrze, jego uwaga była skupiona tylko na niej. Puścił ją i obrócił na plecy… rozchylił uda i posiadł znów. Pierwsze pchnięcie było intensywnym przeżyciem. Ale kolejne ruchy bioder już delikatne. Przyciskając ją swoim ciałem kochanek poruszał się leniwie i powoli, dłońmi i ustami pieszcząc jej biust… ale delikatnie i ostrożnie. Masował i całował jej krągłości.
Perka wpatrywała się w zdobywającego ją mężczyznę. Ciało wołało o więcej, ale strudzona głowa odpoczywała. Był przystojny… miał sporo kasy. Był miły i troskliwy. Gdyby tylko nie musiała rezygnować z… Świadomość tego co mogła do niego czuć odrobinę ją bolała. W przeciwieństwie do ciała, które powoli przyzwyczajało się do nietypowej delikatności i z każdym ruchem coraz bardziej rozpalało.
Patryk był zaś nieustępliwy w swych ruchach. Powolny i delikatny, ale stanowczy. Skupiony na jej poleceniu… pieścił jej na piersi z czułością i pietyzmem, łagodząc muśnięciami języka ślady po kiełkach wił. Jego duma poruszała się leniwie bez pośpiechu podbijając jej ciało, ale czuła ją cały czas w sobie… rozkosznie twardą i wypełniającą. Daleko mu było do kozła, a nawet do cienistego dodatku Świergi… ale i tak był wystarczająco duży, by Zosia czuła rozkoszne doznania promieniujące z podbrzusza. Cieszyła się, że mają ten czas dla siebie i zamierzała się nim nacieszyć. Nie poganiała go, oparła ręce na jego ramionach i delikatnie owinęła nogi wokół jego bioder.
- Pocałujesz mnie? - Spytała ostrożnie.
- Tak…- szepnął mężczyzna i napierając nieco mocniej na kochankę, przylgnął ustami do jej ust, całując mocno i zachłannie. Pieścił jej wargi czubkiem języka przypominając jej, że choć teraz przypomina bardziej kukiełkę, to pod otumanionym urokiem umysłem, kryje się jego pożądanie… skupione na urokach jej ciała. Perka odpowiadała na pocałunki równie delikatnie. Całowała jego powieki, policzki, szczypała jego usta swymi wargami. Jednak najbardziej przerażające, jak wiele miała z tego frajdy. W brzuchu czuła te głupie motylki, a od jej twarzy nie chciał się odkleić idiotyczny uśmiech. Byłaby ślepa nie wiedząc z czym łączyć takie objawy. Odrobinę zmartwiona zaczęła przesuwać dłońmi po jego plecach, czując jak miarowy rytm pomału prowadzi ją ku szczytowi. Mężczyzna odpowiadał kopiowaniem jej działań i też zaczął obsypywać jej twarz czułymi muśnieciami warg, do których dołączyły jednak mocniejsze ruchy bioder. Urok bowiem nie mógł pozbawić Patryka instynktownych odruchów, a wzbierający w nim trybut wymuszał przygotowania do wystrzały. Przez to leniwe tempo wzrastało wprawiając ciało Perki w drżenie. Choć daleko jemu było do dzikich harców jakich zazwyczaj doświadczali.
To delikatne przyspieszenie sprawiło, że jej ciało się obudziło. Chciało więcej. Perka jednak walczyła z sobą i o dziwo zdała sobie sprawę, że ta walka ją podnieca. Jeszcze chwila… jeszcze jeden mocniejszy ruch. Oboje doszli na raz...ciało Zosi wygięło się w łuk, a jej kochanek wypełnił ją swoim pożądaniem. Nie był to najsilniejszy orgazm jaki dziś przeżyła. Te należały z pewnością do Świergi, która przemieniona przez wiły doprowadzała Perkę na skraj wytrzymałości i szaleństwa. Niemniej… było to miłe uczucie.
Perka objęła mężczyznę mocno i wciąż drżącym głosem szepnęła.
- Śpij. Musisz odpocząć.
- Tak… jestem śpiący.- miała wrażenie że mężczyzna próbował się opierać jej sugestii, a może tylko się łudziła? W każdym razie… rano będzie miał już wolną wolę. I apetyt na nią.
Gdy usnął Perka wyczołgała się spod jego rozgrzanego ciała i przykryła go kołdrą. Chwilę wpatrywała się w jego spokojną twarz upewniając się, że zasnął po czym nachyliła się i pocałowała jego zgrzane czoło.
- Kocham cię. - Własny szept odrobinę ją zaskoczył. Wstała z łóżka i szybko opuściła pokój. Musiała się jak najszybciej zająć Leszym i wyjechać.
Udała się do kuchni spodziewając się tam zastać pozostałe czarownice. I rzeczywiście tam były. Perka jako jedyna zjawiła się naga i ubrudzona śladami fizycznej miłości. Świerga dla przyzwoitości narzuciła na ciało jakąś króciutką koszulkę nocną, a pozostałe dwie były nadal ubrane.
- To nie fair. Ty się bawisz, my harujemy.- rzekła żartobliwie Ruta pokazując dłonią zgromadzone uzbrojenie, gliniane garczki wypełnione jakąś ziołową breją, komplety bursztynowej biżuterii i jakieś buteleczki z eliksirami.
- W sumie jesteśmy gotowe.- oceniła Joanna i wskazała dłonią na Jagodę.- Twierdzi że za pół godziny rozpocznie się burza. Przypuszczam, że Leszy wtedy ruszy się ze swego leża na łowy. To daje nam trochę czasu na taniec zanim do nas dotrze i zaatakuje.
- Ruszajmy potrzebuję oderwać myśli. - Perka poczuła się odrobinę lepiej widząc inne czarownice.
- Dobra… ty… się opłucz. - zadecydowała Joanna i dodała.- My się rozbierzemy i będziemy czekać przed dworkiem. Zgodnie z tym co mówiła Wilga, święte “dziewice” musiały być czyste. Przynajmniej fizycznie.
- Dobra. - Perka westchnęła i ruszyła w stronę łazienki starając się nie patrzeć w stronę pokoju gdzie spał Patryk. Starała się myć szybko ale dokładnie i pospiesznie dołączyła do pozostałych.

Te już stały przed dworkiem, nagie… trzy kusicielskie sylwetki. Czarownice, przyjaciółki, kochanki. Wilga rozpuściła włosy, ale okularów nie zdjęła. Miała na szyi naszyjniki z rzeźbionych bursztynowych bryłek, oraz bursztynowe bransolety co Joanna i Marylka. Wszystkie trzy czekały na Perkę. Ruda czarownica podeszła do nich zupełnie naga ze wciąż wilgotnymi po kąpieli włosami.
- Znajdzie się nieco biżuterii dla mnie?
- Tak… wszystkie musimy mieć ją.- Świerga podała Zosi woreczek w którym słychać było grzechoczący bursztyn.
Perka wydobyła z woreczka wszystkie elementy i zostawiła go na ławie przy ganku. Zapięła naszyjnik i bransolety. Chłodny dotyk kamieni na nagiej rozgrzanej kąpielą skórze był przyjemny i wywołał uśmiech na jej twarzy.
- Więc jestem gotowa. - Uśmiechnęła się. Mimo całego niebezpieczeństwa czuła odrobinę ekscytacji całą sytuacją.
- Dobra… pokaż co miałaś pokazać.- Joanna zwróciła się do zawstydzonej Wilgi.
- Więc nie ma… konkretnych ruchów i gestów do nauczenia.- Jagoda zamknęła oczy i zaczęła kołysać biodrami.- Trzeba poddać się pieśni burzy, wybijanej kropelkami deszczu, porywami wiatru, trzeba nią podążać.- jej dłonie zaczęły wodzić po jej własnym ciele, muskać piers i łono.- Trzeba być tą która ku sobie kochanka. Przyciągnąć piorun, okiełznać go… trzeba.. kusić tańcem.
- Chyba z kuszeniem sobie poradzimy. - Perka jak zahipnotyzowana wpatrywała się w ruchy Jagody. - Możemy tańczyć razem?
- Mamy… właściwie powinnyśmy… gdy zacznie się burza.- malarka weszła już w rytm wijąc się zmysłowo i wodząc dłońmi po swoim ciele, muskała zachęcająco pupę, szyję i biodra.. jakby wskazywała niewidzialnemu kochankowi gdzie chce być całowana.-... świętych dziewic powinno tańczyć cztery. Po jednej na każdą twarz…. wtedy nawet można wezwać Żmija, a nie zwykłego płanetnika do pomocy.
- Idziemy na łąkę? - Perka zaczęła wsłuchiwać się w szum wiatru, nasłuchując zbliżającej się burzy.
Nie otrzymała odpowiedzi. Jagoda tańczyła jak w transie, a Świerga i Ruta wodziły łakomie za nią wzrokiem. Perka pochwyciła jedną z dłoni malarki i ułożyła ją na swoim biodrze. Rozkołysanym krokiem poprowadziła ją w stronę łąk, dając znak pozostałym by ruszyły za nimi. Wilga ocknęła się z tańca i posłusznie podążyła za swoją przewodniczką. Pozostałe
podążyły za nimi. Pojawił się błysk na niebie, a po chwili posłyszały grom. Burza nadchodziła. A z nią… Leszy. Perka wsłuchała się w szum wiatru i powoli zaczęła się poruszać się starając się odnaleźć właściwy rytm. Powoli wodziła dłońmi po ciele Jagody, ocierając się biodrem o jej dłoń i zachęcając by dołączyła do tańca. Jagoda się wahała, ale Ruta podszła od razu i jej dłonie zaczęły krążyć po pupach, jedna po pośladku Zosi, druga po pupie Jagody. Świerga zbliżyła się zaś od przodu ocierając biustem o piersi obu czarownic.
- Nie jestem pewna czy to tak powinien wyglądać ten taniec.- wymruczała malarka jednak i ona zaczęła muskać dłonią ciało Zosi.
- Mamy skusić kochanka tak? Zaprezentować się? - Perka przymknęła oczy wsłuchując się w szum wiatru i wczuwając w dotyk kochanek. Jej ciało kołysało się ocierając o dłonie i skórę pozostałych czarownic - Myślę… że możemy się zaprezentować nawzajem.
- Dddobrze…- wymruczała Jagoda poddając się tej logice… a może pieszczocie dłoni dotykających jej ciało. Zaczął padać deszcz i dreszcze przechodziły przez ciało Perki, muskane dłońmi ocierające się o ciało innych czarownic. Te dreszcze były ekscytujące, choć nie z powodów erotycznych. Znała je… ale rzadko miała okazję doświadczyć. Magia kręgu.. gdy więcej niż jedna czarownica rzucała urok. Wtedy moc się kumulowała i była wyczuwalna gdy przechodziła przez ciało.


Z ust czarownic wypływała melodia i słowa… które nie miały takiego znaczenia, jak emocje w nich zawarte. Tęskne wezwanie i kuszący szeptem. Deszcz lał coraz mocniej, grzmiało coraz głośniej. Rozpoczęło się. Perka z zamkniętymi oczami zatraciĺa się w tańcu. Jej dłonie przesuwały się po mokrej skórze płynnie przeskakując z własnego ciała na ciała jej towarzyszek. Oddechy przyspieszył, ciało drżało… mimo że Zofię zalewały strumienie zimnej wody, było jej bardzo ciepło. Nagle rozległ sie ryk.
Leszy… przybył. Duch ten potrafił zazwyczaj przybierać, różne formy… i był bardzo wygadany. Ten… utknął w postaci olbrzymiego niedźwiedzia.


O olbrzymich długich pazurach. Uwięziony w tej postaci i pozbawiony zdolności do komunikowania się, był tylko rozszalałą bestią ruszającą w kierunku czarownic tańczących na łące.
Perka spojrzała w jego stronę ale szybko odwróciła wzrok skupiając się na tańcu. Nie miały szans z Leszym, więc w duchu prosiła tylko by wiły działały szybko. Śpiewając zaczęła pieścić swoje piersi, unosząc je lekko.
Leszy pędził w kierunku czterech kobiet, lecz jego łapy zaczęły się zapadać w zaskakująco grząskim, niemalże bagiennym gruncie spowalniając jego ruchy. Po chwili pomiędzy czwórką czarownic, a potworem pojawiły się trzy sylwetki… pogrążone w mroku i deszczu i zaczęły tworzyć to co potrafiła matka Perki… cierniste pnącza wyrastały z ziemi i oplatały Leszego, lecz ten rozrywał je silnymi ruchami łap zakończonymi pazurami. Ani bagnisty teren, ani cierniowe pnącza nie mogły powstrzymać potwora… ale go spowalniały. Perka wiła się kusząco prosząc w śpiewie o przychylny piorun, obiecując w ofierze swoje ciało. Jeśli rzeczywiście był w niej jakiś żar, błagała w myślach by zadziałał teraz.
Duch wyrwał się z pnączy i mimo zapadania się łap aż do połowy dopadł do Wił. Te się rozproszyły, ale jedna została trafiona pazurami jego łap i osunęła się w ciemność. Co się z nią stało… Zosia nie wiedziała. Miała nadzieję, że tylko raniona została. Mimo wszystko wiły to nie były słabiutkie duszki. Pozostałe dwie znów próbowały spętać cierniowymi pętami Leszego i wtedy… po niebie przeszedł grom, a chmury... nabrały kształtu….prawdziwego smoka. Żmij się zamanifestował. Perka wpatrywała się w ducha jak zahipnotyzowana nie przerywając ani tańca, ani śpiewu. Żmij… przybył do nich żmij. Tylko czy im pomoże. Czuła jak wilgotna trawa ociera się o jej nogi, jak pobudzone deszczem i dotykiem ciało domaga się czułości. Zaczęła prosić Mokosz o to by udało się im się skusić opiekuna burzy. Potwór ryknął co objawiło się łukiem elektrycznym, a potem zionął błyskawicami niczym prawdziwy smok, rozrywając ziemię w głośnym huku. Ziemię na której stał Leszy… niszcząc go tym uderzeniem boskiej mocy.
Perka wpatrywała się w wyrwę, czując jak pod jej powiekami zbierają się łzy. Leszy… odszedł. Skróciły jego męki, a jednak… przygryzła wargę spoglądając na żmija. Co teraz?
Pozostałe dziewczyny też nie miały pewności tego co ma się zdarzyć teraz tuląc się trwożliwie do Zosi. Może próbowały ugasić pożar benzyną?
Żmij machnął skrzydłami i sfrunął w ich kierunku, całym cielskiem uderzając w czwórkę dziewcząt. Był jednak po prostu chmurą, więc nie poczuły impetu uderzenia. Zostały pochłonięte przez chmurę.
Jagoda zachichotała cicho.
- Łaskocze…- bo coś rzeczywiście smyrać zaczęło po ich ciałach… coś niewidzialnego… coś nierzeczywistego, coś jak liczne długie wężowe języki muskające skórę.
Na rozpaloną Perkę owy dotyk nie do końca łaskotał. Czuła jak ciało reaguje dreszczami na dziwny dotyk i zaczęła przesuwać dłońmi po swoim ciele starając przynieść sobie nieco ulgi.
Głośny jęk Wilgi zapoczątkował to co poczuły i pozostałe czarownice drżąc pod wpływem nowych doświadczeń… języczki ześlizgnęły się na ich łona, stając się zwinnymi i giętkimi organami. Takimi wsuwającymi się w ciało, poruszającymi nadludzko zwinnie w kwiatuszku. Były może i nierzeczywiste, ale doznania były realne. Żmij odbierał swoją opłatę za pomoc.
Perka zaczęła przesuwać dłońmi po ciałach innych czarownic, kontynuując dziwny taniec i oddając się duchowi. Te zaś z zamglonym wzrokiem zaczeły całować siebie nawzajem i Zosię przy tym także. Masowały na oślep to na co natrafiły dłońmi, ocierając udami o siebie i czując to co czuła Zosia. Niezwykłą i bardzo ruchliwą obecność czegoś w swojej kobiecości… czegoś ciepłego i lepkiego i zwinnego.
Perka nie była pewna kogo dotyka, czyje usta ją całują. Przyciskała do siebie jedną z towarzyszek, sądząc po biuście o który się ocieraĺa… Rutę. Czyjeś dłonie ugniatały jej pośladki, czyjś język wsunął się pomiędzy jej wargi. A dziwny organ sprawiał, że z każdą chwilą zbliżała się do szczytu. Po chwili osunęła się wraz z pozostałymi kochankami na mokrą ziemię, wijąc się i ocierając o nie niczym… żywy organizm spleciony z kilku pieszczących się kobiet. Czując nerwowe ruchy w swojej kobiecości, tylko w niewielkich przebłyskach świadomości przypominała sobie opowieści o takich wiosennych… amorach węży, gdy spleciony kłębek samców adorował i próbował posiąść nieliczne samice. Kiedyś w dawnych czasach, gdy węże były liczne. Teraz… działo się to samo z nimi. Perka wypinała pośladki, zachęcając ducha do dalszych zabaw, jednak jej dłonie skupiały się na pieszczeniu kochanek, ściskając ich piersi, gładząc skórę. Odnalazła wargi Wilgi i zaczęła całować je gorąco. Jagoda pocałowała zachłannie kochankę oszołomiona nowymi doznaniami, gdzieś tam Ruta lizała pierś Perki, a może to była Joanna? W każdym razie ktoś całował jej biust, a ona od tego doszła, a potem… były z pewnością kolejne razy zmieniające resztę nocy w namiętną szaloną orgię, z której rano niewiele Zosia zapamiętała. Obudziła się pierwsza, ogrzewana ciałami wtulonych w nią przyjaciółek.
 
Aiko jest offline