| Rozmowy w karczmie Drowka ukłoniła się lekko elfce i ruszyła w kierunku wypatrzonego wcześniej markiza.
Markiz z uśmiechem wstał i skłonił się rywalce, zaprosił ją do stolika racząc winem.
- Witaj Pani, wciąż w znakomitej formie jak widzę. Jak się podoba zrujnowana majestatyczna stolica ludzi?
Lae zajęła miejsce przy stole i przyjęła podane wino.
- Bardzo spokojna jak miejsce, w którym do niedawna trwały walki. - Drowka upiła nieco i rozejrzała się niby bez zainteresowania przesuwając wzrokiem po zebranych przy stole towarzyszach markiza.
Przy stole oprócz markiza siedział człowiek z sumiastymi blond wąsami, dobrze umięśniony i uzbrojony. Obecny był przy walce. Drugi to elf, smukły w eleganckich szatach z falbankami.
- Widzisz myślimy, że walk akurat tu to nam nie zabraknie. - Markiz ściszył głos - Myślę nawet, że na tych walkach da się zbić trochę brzdęku złotych monet. Pokazałaś mi, że nie boisz się użyć ostrza, myślę że mogłabyś trochę nam pomóc i dorobić na boku. Oczywiście to tylko propozycja, jeśli masz ochotę wysłuchać.
Lae przeniosła wzrok na markiza. Czemu to co powiedział zabrzmiało podejrzanie? Powstrzymała chcące się wyrwać z ust westchnienie, utrzymując niewzruszoną minę.
- Wysłuchać mogę. - Powiedziała ostrożnie.
- Widzisz reprezentujemy pewną zamożną grupę arystokratów, którzy mają wyrafinowany gust. Ich gust może dotyczyć wielu cennych rzeczy. Mogą to być antyki i dzieła sztuki, mogą to być głowy lub części ciała strasznych potworów, w rzadkich przypadkach mogą to być bardzo egzotyczni wojenni jeńcy. - Markiz spojrzał Lae w oczy - Oczywiście nie chodzi o nic nielegalnego, ale jeśli natkniesz się na coś ciekawego na polu bitwy to nie grzech zabrać coś dla siebie i spieniężyć, prawda?
- Tak… to taki urok pola bitwy. - Drowka nie odwróciła wzroku. Wpatrywała się w mężczyznę swymi nienaturalnymi niebieskimi oczami. - Czy owa grupa szuka czegoś konkretnego?
- Oh wiesz, takie rzeczy jak wszyscy, jakaś głowa smoka czy innego rzadko spotykanego drapieżnika, schwytanego żywcem jednorożca lub pegaza, potężne i unikalne artefakty, jakieś szczątki mocarnych demonów czy zapiski dawnych rytuałów i dziejów.
- No dobrze. To na czym dokładnie polega twoja propozycja?
- Jak napotkasz coś ciekawego to potajemnie przynieś na naszą małą arenę treningową. Zobaczymy czy zdobycz będzie coś warta, jeśli tak dostaniesz parę monet. Prosty zysk dla Ciebie i dla nas.
Drowka upiła kilka łyków wina, po czym wzruszyła ramionami.
- Niech będzie, ale nic nie obiecuję. - Powiedziała odwracając wzrok od markiza. - Byłam ciekawa czy może kojarzysz jedną osobę.
- O kogo ci chodzi?
- O Sybil Arunsun. Podobno zbiera ludzi. Może… - Spojrzała ponownie na mężczyznę, pozwalając sobie na nieznaczny uśmiech. - przy jej boku uda mi się znaleźć coś z tego, czego szukacie.
- Nie znam baby, ale może warto, w każdym razie wiesz gdzie nas szukać. Przy arenie zawsze powinien ktoś być z moich ludzi.
Lae przytaknęła i upiła kolejny łyk wina.
Atheris zaś wróciła do Ryfui, której imię zdradził Esmond i samego mężczyzny. Wyciągnęła parę świeżo zarobionych monet i pokazała barmanowi trzy palce, by zaraz ze swoim łupem przysiąść się do nich. Jedna z osób której nie zdążyła poznać już zniknęła, więc elfka zajęła jej miejsce. Wzruszyła delikatnie ramionami i podała im napitki.
- Dzięki stokrotne - powiedział Esmond. - Twoje zdrowie, dziewczyno licznych talentów. - Uniósł kubek.
- Twoje zdrowie - Harpia uniosła kolejny kufel piwa w stronę Elfki, po czym się z niego porządnie napiła - Opowiadaj więc… przybyłaś tu na wojaczkę? Czy może masz inne, pomniejsze cele? - Ryfui błysnęła znowu swymi kiełkami - Różnie to bywa, nie?
- I wasze! - Uniosła kufel i upiła z niego, co szło jej znacznie mniej problematycznie niż wdychanie dymu z tytoniu. - A czy ja wyglądam na wojowniczkę? - Zapytała z lekkim rozbawieniem i zadarła brew.
- Może, trochę? - Wzruszyła ramionami rozbawiona Harpia - Nie każdy musi zaraz wywijać mieczem i stać po kolana we krwi wrogów, by być “wojownikiem”. Wojować można na wiele sposobów - Mrugnęła do niej.
Przez chwilę Atheris mierzyła ją jednostajnym spojrzeniem, słuchając z uwagą. W lekkim zamyśleniu pogłaskała szkło kufla, ledwie opuszkami palców i odpowiedziała.
- Przybyłam tu w celach wyłącznie prywatnych, ale zapewniam Cię że każdy elf umie walczyć. - Delikatnym uśmiechem starała się sprawiać wrażenie pewnej siebie w tej kwestii. - A Ty? Takie krwawe widoki nie są Ci obce? - dodała elfka ukrywajac usta w kuflu, a na moment zerkając na Esmonda.
- Ależ… długoucha! - Harpia niby teatralnie się oburzyła, z uśmieszkiem na ustach - Nigdy nie twierdziłam, że Elfy nie umieją wojować! A co do krwi i flaków, no cóż, wojna tak jest… och, “cele prywatne” mrrrr… brzmi niezwykle! - Harpia kopnęła pod stołem Esmonda.
- Prywatne? Szukasz tematu do ballady, złota, czy męża? - zagadnął Esmond, zabierając głos w dyskusji.
Bardka zadarła brew lekko.
- Myślę że na szukanie męża i złota znalazłabym wiele lepszych miejsc. Takich których nie ogarnia wojna na przykład. Przeceniacie mnie też, nie jestem aż tak niezwykła, ani utalentowana. - Dziewczyna zrobiła krótką pauzę. - Ale bardzo uparta, na tyle by nie bać się podejmować ryzyka. Szukam odpowiedzi na parę pytań i pewnych osób, których w obliczu tego co tu zastałam nie wiem czy znajdę. Czego wy szukacie?
- Tu bardzo trudno kogoś znaleźć - stwierdził Esmond. - Ale nie mówię, że nie masz szans, jeśli będziesz zadawać wiele pytań. To, że nie szukasz męża, wielu uzna za plus. - Rozejrzał się na moment dokoła. - Poza tym w tych warunkach łatwo zostać wdową.
Na moment ignorując to że nie uzyskała odpowiedzi na swoje ostatnie pytanie, dodała.
- A po co miałabym szukać męża..? - zapytała autentycznie zdziwiona.
- Co prawda nigdy nie próbowałem znaleźć męża - odparł Esmond - ale niektóre panie tak robią. Podobno, jeśli ma się trochę szczęścia, efekty są bardzo pozytywne. Oczywiście pewne przyjemności i bez małżeństwa można mieć - uczynnie uświadomił dziewczynę.
Atheris przechyliła głowę zerkając z ukosa wymownie, że nie jest aż tak młoda by sama nie zdawać sobie z tego sprawy.
- Dzięki za radę, ale znaleźć sobie faceta do łóżka potrafię bez cudzej pomocy. - Odparła niewzruszona i wyciągnęła się w krześle, zarzucając nogę na nogę. - Czy bezpiecznym jest przenocować w tej tawernie?
- Nie jestem swatem ani rajfurem - zapewnił ją mag. - A co do noclegu w tej tawernie... Nie narzekam. Jeśli, oczywiście, znajdzie się jakiś pokój.
- Z tym może być problem, słyszałam że skończyły się duże pokoje. Zamknięte ciasne przestrzenie źle na mnie działają. - Elfka ostukała szkło palcami z zaciekawieniem i zapytała znów Esmonda. - Czyli też przybyłeś dopiero dziś ? |