Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-07-2018, 13:49   #81
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Nagle z rogu sali czułe ucho mogło wychwycić parsknięcie, które było bardziej pomrukiem niż śmiechem.
- … ujrzeć Harpii pośród ludzi?! A co byś powiedziała na orka? - słowa nie były zaczepką, osoba wypowiadająca je kierowała je raczej do siebie w formie sarkazmu.
Bardka przelotnie zerknęła w stronę z której usłyszała kpiący głos orka. Jego obecność jednak nie wywarła na niej takiego wrażenia jak się najwyraźniej spodziewał. Co ciekawe kobieta nie patrzyła na niego z jakąś specjalną odrazą, wydawało się po prostu że jej nie zainteresował. Jej motywy musiały pozostać ukryte, dlatego wstrzymała się od komentarza.
Balkazar widząc na sobie spojrzenie elfki oczekiwał wyraźniejszej reakcji, ale nadaremno. Swoje zaskoczenie zdradził jedynie unosząc brew znad kufla po czym udał, że zainteresowało go coś w innej części sali, ale nadal nadstawiając ucha.
Faktycznie coś innego zaczęło się dziać w innej części sali, co niektórzy żołnierze zamarli w bezruchu, a inni dobyli miecza uświadamiajac sobie, że w tawernie siedzi ork i przemawia płynnie we wspólnej mowie. Kilku elfich żołnierzy wraz z garstką ludzkich z drużyny Esmeraldy zaczęło pokrzykiwać.
- Szpieg siedzi wśród nas!
- Do broni!
- Nie dać mu uciec!
- Pojmać go!
Zaczęli przewracać stoliki i krzesła stojące na ich drodze do brunatnego orka.
Jeden mężczyzna spośród personelu tawerny przetoczył się przez blat szynkwasu i wylądował z ciężki tupnięciem. W ręce trzymał zakrwawioną maczetę, z której strzepał krew zamaszystym ruchem zwracając na siebie uwagę większości towarzystwa.
- Co to za bajzel robicie w przyzwoitym lokalu? - Gniewnie buczał bas grubszego i umięśnionego mężczyzny.
Zbici z tropu żołnierze zawahali się, a później wskazali mieczami na pobliskiego orka, tak jakby karczmarz przegapił coś oczywistego.
- Tam siedzi ork i zbiera informacje dla zielonych!

Atheris przyglądała się sytuacji z mieszanką ciekawości i niepokoju atmosferą jaka zrobiła się w tawernie.
- Nawet orkowie nie są TAK głupi.. a ten nawet nie ukrywa swojej tożsamości. - powiedziała łagodnie i machnęła ręką jakby oczywistym było że nie jest on żadnym zagrożeniem. Po chwili dodała rozbawionym szeptem pod nosem, bardziej sama do siebie. - Jaj to mu jednak nie brak.
- Trzeba go dorwać nim... - dorzucił drugi zbrojny, ale nim miał okazji dokończyć, bo przerwał mu głos wściekłego mężczyzny z tasakiem.
- Sra, a nie zbiera informacje - nie wytrzymał i odburknął potężnym głosem Balkazar zrywając się z miejsca i ukazując znak skrzydeł na płaszczu. - O gwardii Walkirii nie słyszeli?! To ruszyć dupę na ulicę i zapytać kogokolwiek. O pogromcy kapłana Lamashtu słyszeli? A słyszeli, że to ork z gwardii Walkirii jest? Nie słyszeli? To się dowiedzieli. A jak dalej mają z tym problem to zapraszam. Do rzyci nakopię i do lochu wywlokę żeby delikwent sobie mógł przemyśleć to i owo. No to jak? - zapytał pełnym gniewu głosem brązowy ork.
- Pan Balkazar jest cenionym sojusznikiem i patronem. Zrobił dla tego miejsca więcej niż wszyscy wy razem wzięci kiedykolwiek osiągnięcie. Więc albo siadacie na zadki albo wypierdalacie pić z końmi w stodole.
Zdziwione głosy żołdaków zaczęły rozbrzmiewać po sali, a kilka nowych postaci zaczęło dołączać do karczmarza. Były wśród nich sylwetki mężczyzn których ork nigdy nie widział na oczy, były również twarze pobieżnie znane, różni strażnicy i wartownicy, których miał w miasteczku górniczym lub tamtejszej karczmie. Spora grupa mężczyzn stanęła murem między Balkazarem, a nowymi żołnierzami, którzy zaczynali wątpić w swoje decyzje i albo podnosili powoli stoliki i krzesła zasiadając do nich i udając z zażenowaniem, że nic się nie stało, albo jak grupka obrażona elfów wymaszerowała z przybytku rzucając upiorne spojrzenia w kierunku ludzi i mijanej harpii. Grupka z ruchu oporu również rozeszła się do swoich stolików kiwając głową Balkazarowi i zwracając mu przestrzeń i spokój.
- Zawsze jesteś mile widziany w każdym lokalu, w jakim będę pracował przyjacielu. - Camaron poklepał przyjaźnie orka po ramieniu.
Balkazar odruchowo zrzucił dłoń karczmarza ruchem ramienia, ale zreflektował się niemal od razu
- Wybacz. - rzucił półgębkiem. - Ciężko takiemu odmieńcowi jak ja się dostosować, a dodatkowo frustracja się od jakiegoś czasu we mnie zbierała. Dobrze że skończyło się to pokojowo - zakończył z nieudawaną ulgą.
Camaron skinął głową ze zrozumieniem i odszedł za ladę. Karczmarz również musiał opuścić wraz z ruchem oporu miasteczko górnicze i znaleźć zatrudnienie w odzyskanej dzielnicy.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 22-07-2018, 16:19   #82
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
A Harpia, nie byłaby sobą, gdyby nie…

- Ty, Elfka! Takie długie uszy to masz z podsłuchiwania, czy jak? - Powiedziała dosyć głośno do nieznajomej.

W pierwszej chwili Atheris zdała się zupełnie nie dostrzec że harpia mówi o niej. Dopiero po chwili się zreflektowała, i zerknęła z ukosa w jej stronę z dumą zadzierając nosa. Jej ciekawość nie była dla niej żadną ujmą, a w głębi duszy wcale nie chciała kończyć tej rozmowy.

- Jeśli ciekawość to pierwszy stopień do piekła, to chcę poznać wszystkie jego poziomy! - Stwierdziła z lisim uśmieszkiem elfka, tym razem zupełnie nieskrępowana. - Na imię mi Atheris i choć w tych ruinach jestem nowa, Ty zdajesz się czuć jak ryba w wodzie..?

Ryfui na słowa Elfki uśmiechnęła się pod noskiem. Wypiła do końca piwo, po czym zamówiła nowe. Pyknęła z fifki, pogładziła się jakoś tak dziwacznie po prawym rogu, po czym… palcem przywołała do siebie Atheris, a dłonią klepnęła dwa razy własne kolano z wyjątkowo bezczelnym uśmieszkiem.


W międzyczasie do karczmy weszła kolejna osoba. Przy takim tłoku nie powinno być jej trudno pozostać niezauważoną, ale zbiorowisko elfów i fakt, że ten nie przysiadł się do nich mogło mieć przeciwny efekt. Cień zamówił skromną strawę i wodę co korespondowało z jego bladym i przylegającym do kości licem, prawie jakby ktoś wykuł je w marmurze. Nie obnosił się z bronią, ale nie czuł również potrzeby ukrywania jej, tak więc łuk i miecz, jak to z dużymi broniami, były łatwe do zauważenia.

Niewielki plecak położył obok nóg, zachowując na niego czujność. Nie musiał mieć tam schowanych skarbów i kosztowności, żeby wystrzegać się kradzieży. Czekał cierpliwie na swoje zamówienie, dając kończynom tak bardzo wyczekiwany odpoczynek. Spoglądał czasami po innych zgromadzonych, ale nie zawieszał na nikim wzroku, nawet na harpii.

Młoda elfka nawet nie zauważyła pojawienia się Cienia, była zbyt zaaferowana intrygującą i bezczelną osobą harpii którą poznawała. Chmura dymu jaka utworzyła się od kopconej fifki harpii uderzyła w nos dziewczyny i co mogło wyglądać dość komicznie, sprawiło że ta zaczęła się krztusić. Dopiero po chwili powstrzymała odruch i spojrzała wzrokiem, który mówił “To nic, nawet nie wiesz na ile mnie stać”. W pewnym sensie pojawiło się wyzwanie.
Zwinnie oderwała się od lady i omijając alchemika stanęła przed harpią, ale nie spełniła jej zachcianki. Zatrzymała się, opierając dłonią o krzesło alchemika i mrużąc lekko powieki, bez skrępowania patrząc Ryfui prosto w oczy, po czym uśmiechnęła się bardziej sama do siebie, zadowolona ze swojej odwagi.

- Jesteś bezczelnie pewna siebie - rzuciła elfka raczej z uznaniem w swoim delikatnym głosie, którym operowała z wprawą. - Jak tego wszystkiego dokonałaś? - dodała omiatając salę wzrokiem tak jakby harpia podporządkowała sobie ludzi niczym swoich niewolników i zaintrygowana oczekiwała jej reakcji. Ta wizja przez chwilę zawróciła jej w głowie.


Alchemik wzruszył ramionami widząc rozwijającą się sytuację, zabrał swoje krzesło i przysiadł się ponownie do Raileyna. Nie miał ochoty na sprzeczki z harpią, która wyraźnie była przyzwyczajona do tego, że wszyscy i wszystko dookoła się niej kręciło. Na odchodnym uprzejmie skłonił głowę Esmondowi, jak i nieznanej mu elfce.

Esmond również skinął mu głową.
- Może się dosiądziesz? - zaproponował elfce. - Niekoniecznie musisz korzystać z kolan Ryfui, chociaż krzesła są z pewnością mniej wygodne - dodał. - Esmond - przedstawił się.
Elfka wychyliła wesoło uszko, spoglądając z lekkiego ukosa, najwyraźniej zadowolona. Odwdzięczyła się skinieniem do Esmonda.

- Chętnie, ale zapomniałam się jeszcze powitać z resztą miasta. - Rzuciła Atheris z kapryśnym uśmieszkiem, dość spiesznie zerkając między całą trójką, a zatrzymując wzrok na harpii. Dając znak dłonią by poczekali moment, ruszyła w kąt tawerny w której znajdowała się drobna ekipa grajków. Ci wygrywali cicho jakąkolwiek melodie, byle tylko ludzie nie siedzieli w ciszy.
Prawda była taka, że gdyby nie zmuszała się do bycia towarzyską i otwartą na ludzi, już dawno umarłaby z głodu podczas swojej samotnej wędrówki.
Elfka podeszła do nich i skłoniła się wdzięcznie, z szacunkiem. Pośród grajków była ludzka kobieta uderzająca w tamburyn i mężczyzna który delikatnie szarpał struny. Przygrywał im trzeci grajek którym był elf wygrywający melodię na flecie poprzecznym. Chwilę dyskutowali, po czym Atheris dopinając swego uśmiechnęła się, a w całej tawernie ucichła muzyka sprawiając że gwar tego miejsca wydał się dziwnie nienaturalny. Co niektóre twarze zwróciły się w ich stronę, z oczami oczekującymi wyjaśnień zaś pstrokata elfka zeskoczyła z niskiego podestu na którym siedzieli grajkowie. Z wyraźnym stukotem bucików podskoczyła do jakiegoś mężczyzny żłopiącego piwo i zdjęła mu bezczelnie kapelusz z głowy. Obruszył się i nadął jakby już miał uderzyć kogokolwiek kto śmiał go tknąć, jednak widząc przepraszający, niewinny uśmiech elfki zastygł zaskoczony. Atheris wskoczyła z powrotem na ich małe podium i położyła kapelusz do góry dnem. Stanęła przed grajkami, a spokojna melodia zaczęła znów roznosić się po pomieszczeniu, a wraz z nią jej anielski, czysty głos. Elfka bujała się delikatnie w rytm muzyki, starając połączyć z nią duszą.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=uJJI3zkCAwc[/media]


Melodia z jej ust zupełnie nie pasująca do znoju wojny, przypominająca o uciechach życia, zdawała się koić ukryte rany duszy. Grajkowie zainspirowani rozbudzili swój pełen potencjał. Atheris spojrzała na nich z uznaniem, na co elf wygrywający na flecie niczym opętany tajemniczą magią zaczął dąć w instrument zachłannie, zaskakując długouchą tak bardzo że rozbawiona zaczęła tańczyć w wartkim rytmie który wesoło pląsał po pomieszczeniu. Atheris niezmiernie szanowała wszystkich artystów i szczerze życzyła im najlepszego, wierząc że służą światu lepiej niż wszyscy kapłani razem wzięci. Reszta grajków nie pozostała obojętna także przyspieszając tempo, a gdy zmęczeni w końcu zakończyli występ, wszyscy skłonili się wdzięcznie w kierunku tych oczu które się im przyglądały. Ktoś pierwszy wstał i sypnął coś brzęczącego do kapelusza, zaś Atheris z szerokim uśmiechem podała dłoń grajkom, dziękując za wspólny występ.
Ten, jak na improwizowany wyszedł przyzwoicie podnosząc na duchu zebranych w karczmie oraz pomagając zapomnieć o spięciu w sprawie orka. Kilku ponuraków mogło mu się oprzeć, ale i oni dyskretnie majtali nogą pod stołem. Po szybkim rozliczeniu się z zysków, z innymi grajkami elfka zarobiła aż sześćdziesiąt monet. Elfka musiała przyznać, że nie szczędzono złota dla artystów i cieszył ją ten fakt, bo jakoś radziła sobie w ludzkim świecie.

Alchemik nie był specjalnie uduchowioną istotą, występ nie zrobił na nim żadnego wrażenia. Naciągnął na głowę kaptur, ponownie kryjąc swoje oczy i twarz w cieniu i wrócił do leniwego sączenia swojego trunku.

Nawet Cień dołożył swoje skromne cztery monety, wszak tylu było muzyków, cicho przyklaskując na zakończenie. Wszyscy grajkowie, bardowie czy inni trubadurzy byli na wagę złota w przygnębiających czasach wojny. Tawerna musiała być ciekawym miejscem, podobno sama Walkiria tutaj urzędowała.
Wokalistka zaś w odpowiedzi odwzajemniła się za ten dar ciepłym uśmiechem, a gdy już skończyli “dzielić łup” oddała kapelusz właścicielowi z jego dolą.

"Tania gierka pod publiczkę", pomyślał Esmond, chociaż - musiał przyznać - że muzyka nie była zła. Podobnie jak i śpiew. Nie na tyle jednak, by miał wpaść w przesadny zachwyt.
- Moje uznanie - powiedział. Nie powtórzył jednak wcześniejszego zaproszenia.



Laerune nie do końca była pewna po co pojawiła się w karczmie. Zdjęła opancerzenie, pozostawiając je Tifie i chcąc chwilę odpocząć od znajomego ciężaru.


Rozejrzała się w poszukiwaniu markiza, który zaprosił ją w to miejsce, szybko orientując się, że trafiła na występ jakiegoś barda.... bardki. Na chwilę przystanęła w wejściu chcąc wysłuchać utwór do końca, po czym skupiła się na znalezieniu jakiegoś miejsca, w którym mogłaby spokojnie się napić niepewnie zsuwając z głowy ozdobny kaptur i prezentując swoje białe włosy. Dojrzała go w rogu karczmy w towarzystwie kompanów, powitanie mogło więc chwilę zaczekać.


Elfów było w okolicy jak mrówek, więc Esmond obrzucił wchodzącą jednym spojrzeniem, potem zajął się winem. I towarzystwem, które znajdowało się przy jego stole. Było dostatecznie barwne, by elfka o cerze różnej niż tradycyjne miała zrobić na nim wielkie wrażenie.

Lae podeszła spokojnym krokiem do bardki wymijając wypełnione wojakami stoły.
- To był bardzo dobry występ. - Uśmiechnęła się nieznacznie. - Miło usłyszeć elfi śpiew w takim miejscu.

Śpiewaczka już zbierała się, by wrócić do harpii i nowo poznanego tam towarzystwa, gdy jej uwagę przykuła kolejna nietypowa postać. Wydała się oczywiście zaskoczona i zwolniła w pół kroku, a jednak co dziwne nawet przez moment nie widać było w jej twarzy cienia niechęci do drowki. Komplement który usłyszała, zdał się miło ją zaskoczyć.

- Dziękuję, ale to było ledwie liźnięcie tematu. Wciąż się uczę, tego miejsca, jego zasad i obycia z ludźmi. - Bardka z zaciekawieniem spojrzała w oczy drowki, ale też omiotła krótko wzrokiem jej ubiór, z czystej ciekawości. - Zapewne też przez to przechodziłaś..

Laerune skrzyżowała ręce na piersi okrytej zaledwie tuniką. Jedną z tych, które wszyscy wojacy nosili pod pancerzami. Ta może miała dosyć nietypowy ciemny kolor i była zdobiona w charakterystyczny dla elfów sposób, ale niczym ponad to się nie wyróżniała. Ciemne spodnie i buty typowe dla jeźdźców tworzyły skromny ale elegancki zestaw.

- Hm… można powiedzieć, że może powinnam to przechodzić? - drowka rozejrzała się po sali odrywając na chwilę wzrok od swojej rozmówczyni. Nie wydawało się jej by to miejsce miało jakieś szczególne zasady. - Przybyłam tutaj dopiero dziś razem z oddziałami elfów, pod dowództwem lorda Zhol.

- To tak samo jak ja… - Odparła nieco zmieszanym głosem jasnoucha, ale ten dziwny grymas był tylko chwilowy. Czy drowka mogła znać jej mroczny sekret? Nie zdawała się, więc i Atheris przystała na tą grę. - Harpia, ork i mroczna elfka? Nie sądziłam, że ludzie mogą być tak tolerancyjni, chyba że to tylko akt desperacji by odbić umierające miasto?

Drowka spojrzała na elfkę odrobinę zaskoczona. Jej wzrok dopiero teraz spoczął na ciekawych osobistościach siedzących w karczmie. Jazda w towarzystwie kolorowej gromadki elfów nieco ją musiała znieczulić względem nietypowych widoków… albo była już zmęczona i powinna zamiast pić udać się na spoczynek.

- Wojaczka ściąga wielu, każdego z innego powodu. Tak długo jak wszyscy wiemy z kim walczymy, to nieistotne skąd i po co tu jesteśmy. - Lae przyjrzała się uważnie bardce. - Też nie jesteś typowym przedstawicielem naszej rasy. Wybacz, ale nie widziałam cię pośród oddziałów. Jestem Laerune Shandalar.

- Istotnie, warto wiedzieć kto jest wrogiem.. - Odpowiedziała tajemniczo, ale zaraz jakby się zreflektowała i kontynuowała. - Na orka już prawie zwołano pospolite ruszenie. My.. znaczy, nie ludzie zawsze będziemy ofiarami uprzedzeń. Zapewne nawet Ty musisz na to uważać. - zamilkła na moment by poruszyć i drugi wątek. - Nie jestem? Lubię wyraziste kolory i cenię artystów. Nie licząc tego jestem najzwyklejszą elfką jaką można poznać. Na imię mi Atheris.. - dziewczyna zawahała się z jakiegoś powodu, ale po chwili uśmiechnęła się promieniście. - Może przysiądziesz się ze mną do harpii imieniem Ryfui i jej towarzystwa? Staram się zapoznać, a razem będzie raźniej. - Elfka skinęła głową w stronę stolika.

- Uprzedzenia… - Lae wzruszyła ramionami - ...nie uważam na nie, bardziej niż na jakiekolwiek inne zachowanie. Tak długo jak ktoś z dumą nosi swój miecz i wiernie służy swojej sprawie... - Otworzyła usta by dodać coś jeszcze, ale uśmiechnęła się tylko. Dla tych istot była pewnie i tak tylko jednym wielkim uprzedzeniem. - To miła propozycja i niebawem chętnie dołączę, ale przyszłam tu na czyjeś zaproszenie i powinnam chociaż się przywitać.

- W takim razie życzę udanego wieczoru. Miło było Cię poznać, Laerune. - Rozbrzmiała łagodnie i równie miękko pomachała samymi palcami, otulonymi śliską purpurą rękawicy.
Drowka wydała się jej sympatyczna, ale musiała na nią uważać. Gdyby poznała jej sekret atmosfera mogłaby zrobić się mniej przyjemna, a nie było to bardce na rękę.

.
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun

Ostatnio edytowane przez Kata : 22-07-2018 o 16:30.
Kata jest offline  
Stary 23-07-2018, 08:05   #83
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Rozmowy w karczmie

Drowka ukłoniła się lekko elfce i ruszyła w kierunku wypatrzonego wcześniej markiza.

Markiz z uśmiechem wstał i skłonił się rywalce, zaprosił ją do stolika racząc winem.
- Witaj Pani, wciąż w znakomitej formie jak widzę. Jak się podoba zrujnowana majestatyczna stolica ludzi?
Lae zajęła miejsce przy stole i przyjęła podane wino.
- Bardzo spokojna jak miejsce, w którym do niedawna trwały walki. - Drowka upiła nieco i rozejrzała się niby bez zainteresowania przesuwając wzrokiem po zebranych przy stole towarzyszach markiza.
Przy stole oprócz markiza siedział człowiek z sumiastymi blond wąsami, dobrze umięśniony i uzbrojony. Obecny był przy walce. Drugi to elf, smukły w eleganckich szatach z falbankami.
- Widzisz myślimy, że walk akurat tu to nam nie zabraknie. - Markiz ściszył głos - Myślę nawet, że na tych walkach da się zbić trochę brzdęku złotych monet. Pokazałaś mi, że nie boisz się użyć ostrza, myślę że mogłabyś trochę nam pomóc i dorobić na boku. Oczywiście to tylko propozycja, jeśli masz ochotę wysłuchać.
Lae przeniosła wzrok na markiza. Czemu to co powiedział zabrzmiało podejrzanie? Powstrzymała chcące się wyrwać z ust westchnienie, utrzymując niewzruszoną minę.
- Wysłuchać mogę. - Powiedziała ostrożnie.
- Widzisz reprezentujemy pewną zamożną grupę arystokratów, którzy mają wyrafinowany gust. Ich gust może dotyczyć wielu cennych rzeczy. Mogą to być antyki i dzieła sztuki, mogą to być głowy lub części ciała strasznych potworów, w rzadkich przypadkach mogą to być bardzo egzotyczni wojenni jeńcy. - Markiz spojrzał Lae w oczy - Oczywiście nie chodzi o nic nielegalnego, ale jeśli natkniesz się na coś ciekawego na polu bitwy to nie grzech zabrać coś dla siebie i spieniężyć, prawda?
- Tak… to taki urok pola bitwy.
- Drowka nie odwróciła wzroku. Wpatrywała się w mężczyznę swymi nienaturalnymi niebieskimi oczami. - Czy owa grupa szuka czegoś konkretnego?
- Oh wiesz, takie rzeczy jak wszyscy, jakaś głowa smoka czy innego rzadko spotykanego drapieżnika, schwytanego żywcem jednorożca lub pegaza, potężne i unikalne artefakty, jakieś szczątki mocarnych demonów czy zapiski dawnych rytuałów i dziejów.
- No dobrze. To na czym dokładnie polega twoja propozycja?
- Jak napotkasz coś ciekawego to potajemnie przynieś na naszą małą arenę treningową. Zobaczymy czy zdobycz będzie coś warta, jeśli tak dostaniesz parę monet. Prosty zysk dla Ciebie i dla nas.

Drowka upiła kilka łyków wina, po czym wzruszyła ramionami.
- Niech będzie, ale nic nie obiecuję. - Powiedziała odwracając wzrok od markiza. - Byłam ciekawa czy może kojarzysz jedną osobę.
- O kogo ci chodzi?
- O Sybil Arunsun. Podobno zbiera ludzi. Może…
- Spojrzała ponownie na mężczyznę, pozwalając sobie na nieznaczny uśmiech. - przy jej boku uda mi się znaleźć coś z tego, czego szukacie.
- Nie znam baby, ale może warto, w każdym razie wiesz gdzie nas szukać. Przy arenie zawsze powinien ktoś być z moich ludzi.

Lae przytaknęła i upiła kolejny łyk wina.

Atheris zaś wróciła do Ryfui, której imię zdradził Esmond i samego mężczyzny. Wyciągnęła parę świeżo zarobionych monet i pokazała barmanowi trzy palce, by zaraz ze swoim łupem przysiąść się do nich. Jedna z osób której nie zdążyła poznać już zniknęła, więc elfka zajęła jej miejsce. Wzruszyła delikatnie ramionami i podała im napitki.
- Dzięki stokrotne - powiedział Esmond. - Twoje zdrowie, dziewczyno licznych talentów. - Uniósł kubek.

- Twoje zdrowie - Harpia uniosła kolejny kufel piwa w stronę Elfki, po czym się z niego porządnie napiła - Opowiadaj więc… przybyłaś tu na wojaczkę? Czy może masz inne, pomniejsze cele? - Ryfui błysnęła znowu swymi kiełkami - Różnie to bywa, nie?
- I wasze! - Uniosła kufel i upiła z niego, co szło jej znacznie mniej problematycznie niż wdychanie dymu z tytoniu. - A czy ja wyglądam na wojowniczkę? - Zapytała z lekkim rozbawieniem i zadarła brew.
- Może, trochę? - Wzruszyła ramionami rozbawiona Harpia - Nie każdy musi zaraz wywijać mieczem i stać po kolana we krwi wrogów, by być “wojownikiem”. Wojować można na wiele sposobów - Mrugnęła do niej.
Przez chwilę Atheris mierzyła ją jednostajnym spojrzeniem, słuchając z uwagą. W lekkim zamyśleniu pogłaskała szkło kufla, ledwie opuszkami palców i odpowiedziała.
- Przybyłam tu w celach wyłącznie prywatnych, ale zapewniam Cię że każdy elf umie walczyć. - Delikatnym uśmiechem starała się sprawiać wrażenie pewnej siebie w tej kwestii. - A Ty? Takie krwawe widoki nie są Ci obce? - dodała elfka ukrywajac usta w kuflu, a na moment zerkając na Esmonda.
- Ależ… długoucha! - Harpia niby teatralnie się oburzyła, z uśmieszkiem na ustach - Nigdy nie twierdziłam, że Elfy nie umieją wojować! A co do krwi i flaków, no cóż, wojna tak jest… och, “cele prywatne” mrrrr… brzmi niezwykle! - Harpia kopnęła pod stołem Esmonda.
- Prywatne? Szukasz tematu do ballady, złota, czy męża? - zagadnął Esmond, zabierając głos w dyskusji.
Bardka zadarła brew lekko.
- Myślę że na szukanie męża i złota znalazłabym wiele lepszych miejsc. Takich których nie ogarnia wojna na przykład. Przeceniacie mnie też, nie jestem aż tak niezwykła, ani utalentowana. - Dziewczyna zrobiła krótką pauzę. - Ale bardzo uparta, na tyle by nie bać się podejmować ryzyka. Szukam odpowiedzi na parę pytań i pewnych osób, których w obliczu tego co tu zastałam nie wiem czy znajdę. Czego wy szukacie?
- Tu bardzo trudno kogoś znaleźć - stwierdził Esmond. - Ale nie mówię, że nie masz szans, jeśli będziesz zadawać wiele pytań. To, że nie szukasz męża, wielu uzna za plus. - Rozejrzał się na moment dokoła. - Poza tym w tych warunkach łatwo zostać wdową.
Na moment ignorując to że nie uzyskała odpowiedzi na swoje ostatnie pytanie, dodała.
- A po co miałabym szukać męża..? - zapytała autentycznie zdziwiona.
- Co prawda nigdy nie próbowałem znaleźć męża - odparł Esmond - ale niektóre panie tak robią. Podobno, jeśli ma się trochę szczęścia, efekty są bardzo pozytywne. Oczywiście pewne przyjemności i bez małżeństwa można mieć - uczynnie uświadomił dziewczynę.
Atheris przechyliła głowę zerkając z ukosa wymownie, że nie jest aż tak młoda by sama nie zdawać sobie z tego sprawy.
- Dzięki za radę, ale znaleźć sobie faceta do łóżka potrafię bez cudzej pomocy. - Odparła niewzruszona i wyciągnęła się w krześle, zarzucając nogę na nogę. - Czy bezpiecznym jest przenocować w tej tawernie?
- Nie jestem swatem ani rajfurem - zapewnił ją mag. - A co do noclegu w tej tawernie... Nie narzekam. Jeśli, oczywiście, znajdzie się jakiś pokój.
- Z tym może być problem, słyszałam że skończyły się duże pokoje. Zamknięte ciasne przestrzenie źle na mnie działają. - Elfka ostukała szkło palcami z zaciekawieniem i zapytała znów Esmonda. - Czyli też przybyłeś dopiero dziś ?
 
Aiko jest offline  
Stary 23-07-2018, 12:01   #84
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Dziś wróciłem z wyprawy - wyjaśnił mag. - Wróciliśmy - poprawił się, spoglądając na Ryfui. - Nie wiem, czy zechcesz skorzystać z oferty wspólnego noclegu. Ostatnio pod Rdzą się zatrzymałem. Cisza, spokój...
- Ja tu mam izbę - Odezwała się Harpia, po czym położyła klucz na stole, nieco w stronę Atheris. - No chyba, że wolisz męskie towarzystwo Esmonda i jego kościstej dłoni. Mnie się chyba nie boisz? Ja nie gryzę… a przynajmniej nie za mocno - Ryfui wyszczerzyła kiełki zarówno do Maga jak i Bardki, po czym napiła się kolejny, porządny łyk piwa.
- O, widzisz? Już masz ofertę - powiedział Esmond, nie przejmując się ani docinkiem, ani tym, że może stracić ewentualną współlokatorkę. Wypił odrobinę wina. - Nie grozi ci nocleg pod chmurką - dodał.
Elfka w zamyśleniu przeciągnęła dłonią po swym długim uchu, zdziwiona tak śmiałą propozycją przygarnięcia pod “swoje skrzydło” obcej osoby. Chwilę patrzyła się na nich oboje, ale długo nie czekała i capnęła w dłoń kluczyk, ukrywając go w jednej z kieszeni.
- Łatwo poszło..! - Roześmiała się, ale zdawała nieco niepewna swojej decyzji. - Dziękuję. Ja gryzę tylko gdy muszę, ale wtedy potrafię ugryźć dotkliwie.
- Proponowałbym, byś ograniczyła się do gryzienia wrogów - powiedział mag. - Niektóre z obecnych tu osób są jednak groźniejsze od ciebie i ewentualne gryzienie poza... hmmm... igraszkami... mogą się źle skończyć.
- Nie zamierzam kąsać kogo popadnie jak wściekłe zwierzę, ale też nie doceniasz mnie. - Wyraz jej twarzy nieco spochmurniał i kobieta odłożyła niedopite piwo.
- Nie masz co się naburmuszać. - Esmond uśmiechnął się lekko. - Też kiedyś byłem taki pewny siebie. Ale mi to minęło z wiekiem - dodał.

Ryfui z kolei coś burknęła o załatwieniu jakiegoś “żarełka” po czym opuściła na chwilę stolik, by nagabywać karczmarza o coś do przegryzienia.

Duże oczy elfki patrzyły się na niego tajemniczo, nie zdradzając jednak swoich uczuć. Twarz niczym u gracza w karty, pozostała niewzruszona, by uśmiechnąć się delikatnie dopiero gdy odpowiadała.
- Nie wyglądasz na wiekowego człowieka…
- Staram się jak mogę - odparł mag. - To pozwala na łatwiejsze nawiązywanie niektórych znajomości i kontaktów. Ale i tak czasami widać po mnie upływ wieku. - Zabębnił po stole palcami 'szkieletowatej' ręki.
- Potrafię na to coś poradzić. - Atheris zaciekawiona popatrzyła po jego dłoni, ale zaraz uniosła wzrok i wyszczerzyła się zwycięsko. - Ale nie zwykłam tego robić altruistycznie.
- Nie wątpię - odparł Esmond z kpiącym uśmiechem. Trudno było ocenić, czy mówi o możliwościach elfki czy jej braku altruizmu. - Może kiedyś przedstawisz swoje referencje i wtedy porozmawiamy.
- Myślę że rzucam się w oczy na tyle, że bez problemu mnie odnajdziesz jeśli będziesz chciał porozmawiać. - Stwierdziła miękko i równie subtelny uśmiech mu posłała, pozbawiony podtekstów i taki czysto sympatyczny.
- Nie mówiąc o tym, że cię słychać - dopowiedział Esmond, uprzejmie skinąwszy głową.
Elfka musiała zmienić kolano które górowało, zmęczona siedzeniem w jednej i tej samej pozycji dłuższy czas.
- To dobrze czy źle?
Esmond uśmiechnął się lekko.
- To chyba zależy od tego, kto słucha - powiedział. - Jeśli chce znaleźć, to dobrze.
- Cóż za dyplomatyczna odpowiedź. - Bardka aż wywinęła oczami koło, a z jej ust wydobyło się ciche westchnienie. Zatrzymała w końcu wzrok znów w jego oczach. - Podobał Ci się występ?
Mag spojrzał na nią z rozbawieniem.
- Lepiej nie zadawać pytań, na które mogłaby paść niezadowalająca odpowiedź - odrzekł.
- Doprawdy? Więc sugerujesz że lepiej wzbraniać się od wiedzy, prawdy i wniosków z których można wynieść jakieś doświadczenie tylko dla własnej pychy, by żyć w krzywo przekolorowanym świecie. Łechtać się ślepo komplementami i nie dążyć do rozwoju, spoczywając na laurach? - Ton wiecznie melodyjnego głosu artystki nabrał sporo pewności siebie, a elfka oparła łapki na kuflu, a na nich bródkę. Oczekiwała z zapałem jego odpowiedzi.
- Tyle słów. - Esmond pokręcił głową. - Jakże typowe, dla barda. I nie świadczy zbyt dobrze o mówiącym.
Tym razem Atheris zdała się nieco rozczarowana jego odpowiedzią, a jej emocje lekko opadły.
- Jeśli tak myślisz… - rzekła nie kontynuując jednak, robiąc krótką pauzę którą zakończyła westchnieniem. - Czas już na mnie, moja podróż była dość długa i łóżko wzywa. Dziękuję za towarzystwo. - Powiedziała grzecznie i zaczęła wstawać od stołu.
Esmond spoglądał na nią z rozbawieniem. Jakoś dziwnym trafem każdy prosił o szczerość i prawdę, a potem tylko się obrażał, gdy ową prawdą walnięto go między oczy. Ale Atheris najwyraźniej o tym nie wiedziała.
- Miło było. - Podniósł się. - Przyjemnego odpoczynku po podróży.
Minstrelka pomachała samymi palcami, żegnając się i odwracając na palcach przecisnęła w stronę oberżysty, zamieniła z nim jakieś słowa i poszła na piętro.
- Ciekawe, czy długo pożyje - powiedział mag do wracającej z jadłem harpii, tonem dość obojętnym, po czym wypił kolejny łyk wina.
- Chcesz kurczaka? - Spytała stawiając parującą miskę jadła na stole, po czym… zaśmiała się.
- Tylko bez żadnych durnych żartów o zjadaniu dalekich krewnych dobrze? Bo gdyby karczmarz, nie był karczmarzem, to on by już zarobił za taką gadkę - Uśmiechnęła się do mężczyzny.
- Nie mam zwyczaju rzucać takimi tekstami w stosunku do tak uroczych kobiet - odparł Esmond. - I masz rację. Samo wino, bez podkładu, to samobójstwo. A piersi są wspaniałe. Palce lizać.
- Też lubisz… piersi? - Wypaliła nagle Ryfui, i głośno się zaśmiała, chyba na całą karczmę, aż jej łezki po policzkach poleciały.
- Kto by nie lubił?. - Mag uśmiechnął się. - Są najlepsze. No, czasami spadają na drugie miejsce.
- Zaraz po alkoholu? - Harpia zagryzła drugie już udko.
- Alkohol jest na bardzo dalekim miejscu - odparł Esmond, dobierając się do wspomnianych wcześniej piersi. Kurczaka, oczywiście.
- A propo alkoholu… to do tego jadła lepsze wino, czy jak? - Ryfui spojrzała na swój pusty kufel piwa, a następnie na pełną do połowy butelkę wina na stole.
- Najlepsze byłoby białe - odpowiedział mag - ale czerwone, wytrawne też jest dobre. Lepsze niż piwo. Proponuję sprawdzić. - Sięgnął po butelkę i podsunął harpii kubek. - Nalać? - upewnił się.
- A lej! - Przytaknęła Harpia.
Wnet kubek po brzegi wypełniony winem znalazł się w dłoniach Ryfui.
- Zdrowie - powiedział mag. - I niech Shelyn, tak jak do tej pory, obsypuje cię łaskami.
Uniósł swój kubek, kierując życzenia w stronę harpii.
Po paru chwilach po kurczakach zostało tylko wspomnienie (i garść kości), a gdy w butelce ukazało się dno, harpia rzuciła krótkie "Do kiedyś tam!" po czym ruszyła w stronę schodów.
Esmond odprowadził ją wzrokiem, wypił do końca wino ze swego kubka, po czym wyszedł z karczmy. Miał jeszcze parę spraw do załatwienia.
 
Kerm jest offline  
Stary 23-07-2018, 12:07   #85
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Z wizytą u Lorda Nevira Windsorrowa

Owinięta szczelnie płaszczem Walkiria, w obstawie pod postacią Balkazara, Pluszka oraz Axima, skierowała swoje kroki do miejsca w dzielnicy gdzie przebywała społeczność wyżej urodzona. Tam spodziewała się spotkać lorda Nevira Windsorrowa. Sybill przez całą drogę starała się by jej osoba pozostawała niezauważona, naciągając kaptur szerokiego płaszcza na twarz. Mijając rozstawione namioty zauważyli ten najbardziej rozłożysty, który można było uznać za siedzibę księżniczki. Arunsun tylko krótką chwilę skierowała tam swój wzrok i przeszli dalej.
W końcu dotarli na miejsce i dopiero wtedy Sybill zrzuciła z głowy kaptur.
- Przybyliśmy pomówić z lordem Windsorrowem - oznajmiła odźwiernemu, któremu przedstawiać się nie musiała, bo jej płomienne spojrzenie było jedyne w swoim rodzaju.
- Tak, Pani - mężczyzna skłonił się z przestrachem patrząc w oczy kobiety, a później na jej egzotyczną świtę. Wprowadził was na pokoje ozdobione obrazami i porcelaną i różnie pojętą sztuką. Zniknął na parę chwil, a następnie sprowadził Nervira, a sam stanął przy drzwiach wyjściowych.
Balkazar swoim zwyczajem wykorzystał moment aby znaleźć sobie fragment ściany i oprzeć się o nią zakładając ręce na piersi. Biorac pod uwagę swoją posturę było to najlepsze rozwiązanie aby jednocześnie być na widoku i nie przeszkadzać rozmawiającym.
- Witajcie przyjaciele! Jakie przynosicie wieści! - arystokrata nerwowo potrząsnął dłonie Sybill i Axima, nie zbliżając się do pozostałych dwóch kompanów. - Opowiadajcie co się stało z robotnikami w hucie, z moim ojcem Elgalem i z siostrą Cinnar?

- Witaj - odparł oszczędnie Axim, odwzajemniając uścisk dłoni arystokraty. Najemnik tym razem nie miał założonej zbroi rycerskiej, ani nie nosił magicznego ostrza. Odziany w prostą koszulę oraz spodnie i opasany mieczem legionisty sprawiał mniej groźne wrażenie.
- Może najpierw zasiądziemy? - zapytał bez emocji Jarnar.
-Oczywiście, proszę siadajcie. Przynieś nam coś do picia. - zwrócił się do sługi, który natychmiast zniknął w drzwiach kierując się po trunki. W niezręcznej ciszy czekał na odpowiedź.
Walkiria spojrzała po swoich towarzyszach i dopiero zasiadła we wskazanych miejscach. Rozmowa nie zapowiadała się na tą z rodzaju łatwych i szybkich. Bo przecież nie osiągnęli pełnego sukcesu.
- Przeczesaliśmy całą hutę, wraz z piwnicami. Pana ojciec żyje, jednak jest w ciężkim stanie i teraz przebywa w lazarecie świątyni Wszechstwórcy - oznajmiła Sybill spokojnym tonem, patrząc Nervirowi prosto w oczy. - Natomiast jeśli chodzi o pana siostrę... - zawiesiła głos szukając odpowiednich słów, by przekazać mu wieści o jej śmierci. Wiele razy to robiła, oznajmiając kobietom że ich mężowie i synowie polegli w boju, ale nigdy nie było to proste. - W podziemiach kultyści Lamashtu urządzili sobie świątynię. Pokonaliśmy ich, główna kapłanka została zabita, a miejsce skutecznie oczyściliśmy z wszelkiego zła... Jednak w trakcie ciężkiej walki pańska siostra poniosła śmierć. Przykro mi... - chciała powiedzieć coś jeszcze, ale zamilkła. Niekiedy rodzina mogła nie chcieć wiedzieć więcej.
Sługa wpadł do pokoju i rozdał na szybko mocne wino. Nervir złapał za puchar i wirował winem w środku przetrawiając wieści.
- Rozumiem, jestem bardzo wdzięczny z waszej pomocy i niezwłocznie wyruszę do ojca. Wyświadczyliście mi ponownie ogromną przysługę, o której będę pamiętał. Nie miałem jednak pojęcia o tym, że są tam jeszcze jakieś podziemia i w dodatku kultyści. Chociaż niektórzy pracownicy skarżyli się na hałas i dziwne odgłosy przy piwnicy. Jednak nikt nie brał tych uwag nigdy na poważnie. - Szlachcic powoli wysączył wino, grzecznie czekając, aż reszta przyjaciół też dopije swoje puchary.
- Jeśli pozwolicie pośpieszę teraz do ojca, ale później jeszcze was odwiedzę. Dziękuję za waszą pomoc, nikt inny nie zrobiłby tyle co wy. - Mężczyzna wstał od stołu i odprowadził gości do drzwi, wydał również polecenia słudze do wyjścia.

Sybill skinęła mu głową i skierowała się do wyjścia. Na zewnątrz dopiero odetchnęła i spojrzała po swoich kompanach.
- Dobrze, że nie dopytywał o szczegóły - szepnęła do nich. - No i ważne, że tak szybko to poszło - westchnęła ciężko. - Teraz czas poszukać Nutki i złodziejki.

Ciemny zaułek Dzielnicy Bram

Znalazła je obie w mniejszych barakach poza głównymi ulicami wraz z innymi nawróconymi goblinami i orkiem, których przemycili tu pozostali wskrzeszeni przez Sybill ludzie z areny. Obie dyskutowały o czymś szeptem w języku goblinów. Czasem wtrącała się pozostała trójka zielonych lub bezgłośnie potakiwała. Wszyscy zamilkli, gdy w progu drzwi pojawiła się zakapturzona postać
- Spokojnie, to tylko ja - odezwała się Walkiria zrzucając z głowy kaptur. Spojrzała na swoich towarzyszy - poczekajcie na mnie na zewnątrz - poprosiła ich, a gdy drzwi się zamknęły Walkiria spojrzała na elfkę oraz goblinkę.
- Ja zostanę. Gdy będziemy omawiać sprawę Agako to wiedza Razzdana może być niewystarczająca, a niektóre informacje przez nich udzielone mogą mieć dla mnie większe znaczenie niż dla człowieka - zza pleców usłyszała głos Balkazara.
- Mam zamiar zakupić nieruchomość, żebyście nie musieli już kryć się po barakach - oznajmiła im. - Widziałam przestronną karczmę na sprzedaż. Będzie idealna jako miejsce wypadowe. Potrzebuję jedynie drobnej pomocy Vylono - Sybill uśmiechnęła się lekko. - Mam wrażenie, że dobrze wiesz co się stało ze złotem ze skarbca huty - zasugerowała.
Kobieta wstrząsnęła ramionami.
- Wydaje się teraz jakoś mniej istotne niż w chwili kiedy je zdobyłam, jest twoje, ale przydziel mi jakiś większy pokój z podwójnym łóżkiem. - Mniszka wskazała na worki leżące w rogu. - Jednak nie mam pojęcia kto może odkupić od ciebie tyle złotego pyłu na raz.
- Zmieniając temat, rozmawiałam trochę z Nutką, trudno uwierzyć, że udało wam się nawrócić również orczą księżniczkę oraz, że aż tak zaczęła was wspierać. Zakładam, że będziemy musieli ją odbić?

- Fakt tyle złotego pyłu to może być problem - zamyśliła się Sybill. - Może w świątyni Wszechstwórcy uda mi się to wymienić na sztabki albo monety... - skrzyżowała ręce przed sobą. - Tak, Agako jest bardzo zaangażowanym wyznawcą i pewnie ucieczka Rozpruwacza nie pomogła jej misji - bezradnie pokręciła głową. - Oczywiście jeśli jest sposób żeby jej pomóc to macie moją uwagę - popatrzyła po półelfce i goblince.
- Dobre wieści to wiem do jakiej twierdzy ją zabrali, cała reszta to masa złych wieści i spekulacji. Ehhhh, od czego tu zacząć… - Kobieta zadarła głowę do góry w namyśle.
- Pamiętasz obietnice jaką mi dałaś? Będziesz miała okazję ją spełnić. Agako znajduje się w twierdzy, którą zajmuje moja… była szefowa Rhella Aslen. Oprócz niej znajdują się tam jej generałowie, przyjaciele i najemnicy. Część z nich jest mi na tyle znajoma, że może udałoby się ich przekonać do pomocy lub niemieszania się w spór. - Kobieta podrapała się po głowie w zamyśleniu. - Twierdza wciąż jest własnością króla goblinów, który ją zdobył i gości w niej Rhelle jako łączniczkę z wolą Lamashtu. Twierdza będzie sporym wyzwaniem sama w sobie, ale nim do niej dotrzemy czeka na nas równie upierdliwy magiczny las zarządzany przez druida goblinów, w którym kryje się wioska goblinów, ich posterunki, tunele i jaskinie.
Razzdan pokiwał głową - Wydaje mi się, że miałem okazję widzieć magię tego druida w działaniu. Potrafił zrobić z roślinności kolczaste mury nie do przebicia żadną stalą, zajmujące duży teren leśny. Potrafił także wtapiać się w te mury i z wielką prędkością w nich podróżować by wyskoczyć za plecami przeciwnika i zadać mu ciężkie rany. W boju często dosiadał ogromną jaszczurkę, o którą nad wyraz bardzo dbał, może być ona jego słabością. Jednak samej lokacji nie znam, by udzielić jakiś szczegółowych informacji.
Vylona parsknęła machając przecząco ręką. - W tym cały problem, cała lokacja ma tendencję zmieniać się co kilka dni. Tam gdzie były ścieżki, są leśne mury, tam gdzie była wioska jest tylko posterunek. Jeśli ktoś nie był tam w przeciągu ostatnich dwóch dni wszystko mogło się doszczętnie zmienić.
Sybill przysłuchiwała się temu, a jej mina z każdą chwilą robiła się coraz bardziej ponura. W głowie nawet Walkiria sobie zaczynała wyobrażać z czym przyszłoby im stawić czoła gdyby tam się wybrali. A udać się tam musieli, niezależnie od niebezpieczeństw, bo Agako nie była już tylko orkiem, tylko wyznawcą Wszechstwórcy, gorliwie działającym dla wspólnej sprawy. Wbiła swoje spojrzenie w Nutkę, która skutecznie przeszła te wszystkie zasieki.
- Czyli jeśli dobrze to rozumiem, musimy najpóźniej wyruszyć jutro o świcie? - dopytała Arunsun. - W tak krótkim czasie ciężko będzie ustalić jak to zrobić i kto będzie konieczny w całym tym planie - pokręciła głową, ale nie podjęła jeszcze decyzji.
- Uciekłam z obozu brata Agako, gdy miała zostać przetransportowana tam gdzie się wybieramy. Wyszukanie was trochę mi zajęło. Martwię się czy nie będziemy za późno. Brat Agako rządzi siłami w tym zewnętrznym mieście, a ich ojciec ruszył do wewnętrznych. Wtedy wrócił Rozpruwacz i oskarżył Agako o zdradę.
Razzdan ponownie zabrał głos - Wydaje mi się pani, że musisz porozmawiać z kimś kto mieszkał w tym mieście od dłuższego czasu i ma o nim sporą wiedzę.
- Słusznie, przemyślę to, spróbuję się kogoś poradzić... I wrócę tu do was z decyzją - stwierdziła Sybill kiwając głową w zamyśleniu.
Grupa Walkirii wymieniła z nią uprzejmości i pozdrowienia. Następnie odprowadzili wzrokiem za drzwi. Po kilku minutach ciszy rozpoczęli ponownie rozmowę w języku zielonych.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 23-07-2018, 12:10   #86
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Spotkanie z Kadlem i jego tajemniczym gościem

Tymczasem Sybill i jej świta ruszyli z powrotem w kierunku lepszych zabudowań, gdzie Rafael rozmieścił przywódców różnych armii. Po kilku próbach zatrzymania drużyny i okazywania tożsamości zostali w końcu doprowadzeni do posiadłości, w której tkwiły mózgi ruchu oporu. Po kilku szybkich szeptach straży Walkirię wraz z przybocznymi zaprowadzono do pokoju, w którym przebywał Kadle. W chwili otworzenia drzwi rozmawiał z zakapturzoną postacią, która odwróciła się plecami do drzwi.
- Proszę wybaczyć, ale przybyła Walkiria Wszechstwórcy. - żołnierz poczekał, aż wszyscy wejdą do pomieszczenia i zamknął za nimi drzwi.

Axim Jarnar próbował przyjąć nonszalancką pozę z dłonią na głowicy miecza, kiedy przechodził przez drzwi, jednak na pierwszy rzut oka widać było w nim ślady dyscypliny. Wymienił spojrzenia ze swoimi towarzyszami i w ciszy czekał, aż uwaga zostanie na nich zwrócona.
Kadle spojrzał w stronę przybyłych z lekkim grymasem irytacji. Było widać, że przerwaliście mu ważną rozmowę. Potarł zmęczone oczy próbując odegnać część trosk.
- Witajcie, dobrze was widzieć w dobrej formie. Co was sprowadza? - Druga sylwetka wciąż stała plecami kierując się kilka kroków do okna i wyjrzała przez nie.
Sybill kątem oka spojrzała na na zakapturzoną postać. Mimowolnie uśmiechnęła się, że sama korzystała z tego samego "przebrania".
- Jeśli przeszkadzamy tobie w ważnej rozmowie to wrócimy później - powiedziała. - Przyszliśmy zdać raport z tego co znaleźliśmy w podziemiach huty szkła. Oraz pomówić o dość delikatnej sprawie, która dotyczy pojmania Agako - wyjaśniła pokrótce by mężczyzna mógł się mentalnie przygotować na problemy jakie poruszą.
Zakapturzona postać drgnęła, a wręcz gwałtownie się odwróciła. Duży biały kaptur i białe szaty wciąż przesłaniały jej twarz i ciało.
-Irmo czy to ty? Ohh… - Kobiecy głos pełen nadziei trochę przygasł widząc zakapturzoną kobietę.
Kadle postawił krok naprzód zakrywając swoją sylwetką kobietę.
- Mówcie, przydadzą się nam jakieś dodatkowe wieści. - było widać jak się skrzywił na myśl o Agako. Weteran wciąż głęboko przeżywał śmierć syna zamordowanego przez nią w przeszłości.
Sybill wyraźnie zamarła na wspomnienie tego imienia, a jej uwagę od razu przykuła postać je wypowiadająca. Arunsun zrzuciła własny kaptur z głowy. Widząc, jak Kandle stara się nie pokazać kim był jego gość Walkiria zasępiła się.
- Ja... - wydusiła z siebie, ale zaraz wzięła się w garść. - W podziemiach pod hutą szkła odkryliśmy kaplicę Lamashtu. Udało nam się zabić wynaturzenia oraz kapłankę je wzywającą. Poza tym oczyściliśmy ze spaczenia studnię, która służyła za miejsce wyklucia poczwar.
- Przeklęte miejsce, wciąż po tylu latach sprawia kłopoty. Dobrze, że się nim zajęliście. - Mężczyzna chciał coś jeszcze powiedzieć, ale kobieta położyła rękę na jego ramieniu.
- Odstąp - zabrzmiał zdecydowany głos. Kobieta przesunęła się bliżej w stronę Arunsun i zrzuciła powoli kaptur.
- Jesteś do niej taka podobna. - Długie czarne włosy rozlały się spod kaptura. - Pamiętam cię, jesteś jej siostrą prawda? - Księżniczka Esmeralda zapytała nie potrzebując już potwierdzenia. Wróciły do niej wspomnienia kiedy Irma ją trenowała i czasem przyprowadzała ze sobą siostrę. - Mała Sybill. Jak wyrosłaś. Kto by pomyślał, że zostaniesz kiedyś Walkirią. Irma byłaby… na pewno będzie dumna, gdy ją znajdziemy. - Księżniczka wysunęła przed siebie otwarte dłonie chcąc przytulić Sybill.

Walkiria stała jak kołek nie wiedząc jak się zachować: czy przyklęknąć, jak nakazywała etykieta, a może tylko lekko się pokłonić. Ale na pewno nie spodziewała się, że księżniczka będzie wylewna, ani, że miała na tyle dobre relacje z jej siostrą, by ta tak dobrze ją wspominała, a nawet wciąż liczyła, że żyje. Sybill nawet poczuła się przez to winna, bo sama słysząc o ataku na zamek i rozchodzących się wieściach o tym jak wielu rycerzy ze straży króla poległo... Arunsun w końcu uległa pokusie i rozchyliła ramiona, obejmując Esmeraldę.
- Witaj z powrotem Esme... - powiedziała cicho, tak by przypadkiem ktoś poza księżniczką nie usłyszał zdrobnienia, które zwykła używać Irma. Sybill puściła ją dopiero do dłuższej chwili, ośmielona już tym powitaniem, uśmiechnęła się do Esmeraldy. - Robimy co w naszej mocy, by odbić miasto - zapewniła.
Najemnik Jarnar przyglądał się scenie z niemałym zainteresowaniem. Wiedział o tym, że siostra Sybill, Irma, uczyła księżniczkę. Najwidoczniej nie sądził jednak, że były w tak dobrych relacjach. Nie odzywał się nadal, dając kobietom czas dla siebie.
Esmeralda przetrzymała jeszcze Sybill w uścisku przez kilka sekund. Było czuć, że kobieta przeszła sporo i na chwilę pozwoliła sobie na okazanie cienia słabości. Szybko pozbierała się czując na sobie spojrzenia pozostałych osób w pomieszczeniu.
- Słyszałam od Kadle, że otaczasz się dość niezwykłymi sojusznikami. - Jej spojrzenie padło na Axima. - Żołnierzem, którym wiele widział w ogniu walki, a który nigdy nie cofa się przed horrorami wojny. Dziękuje za odwagę, którą wykazujesz się na co dzień oraz za tak znaczną pomoc w odbiciu bramy . - Spojrzenie padło na brązowego orka - Ork, jeszcze tak niedawno temu wróg. Teraz jeden z najbardziej oddanych sług Wszechstwórcy pilnujący bezpieczeństwa Walkirii. Zaprawdę związani zagadkową nicią losu pochodzącą od boga. - Spojrzenie padło na Pluszka - Kolejny zagadkowy przyjaciel, istota z legend i opowiadań, w które mało kto wierzy, a jednak muszą być prawdziwe, bo stoi przed nami. - kobieta uśmiechnęła się widząc dowody boskiej interwencji w ich sprawie.
- Co zamierzasz w kwestii orczej księżniczki? Myślisz, że mogłaby przejąć władzę nad orkami i ich stąd zabrać?
Na spojrzenie Księżniczki Pluszek pomachał do niej wesoło łapką dumny z uznania jakim darzyła ich drużynę tak znamienita osoba.

- Jako, że jest ona wyznawcą Wszechstwórcy, muszę ruszyć jej na ratunek - odparła Sybill. - Z tego co wiem to Agako znajduje się w twierdzy, którą zajmuje Rhella Aslen, kapłanka Lamashtu. Oprócz niej znajdują się tam jej generałowie... - Walkiria opowiedziała im więc o wszystkim tym czego dowiedziała się od Nutki, Vylony i Razzdan. - ... Tak więc najtrudniejsze będzie przebycie lasu, a później jakoś to będzie. - skończyła długi monolog, aż jej w ustach zaschło. - Poza tym... Na ostatniej misji pozyskałam nowego sprzymierzeńca, który oddał się woli Wszechstwórcy. Jest nim osoba z bliskiego otoczenia wspomnianej kapłanki Lamashtu. Wraz z pomocą gobliniej posłanki, którą wysłała Agako mogłyby mnie i może jakiś mniejszy oddział, przeprowadzić i jakoś podstępem podejść ich
Kadle pogładził się po brodzie - Miejsce o którym mówisz to Świszczące Wzgórze. Położone jest nad wiecznie niespokojną rzeką Świstu. Gęste lasy prowadzą do dziury w ziemi, z której często dochodzą niepokojące odgłosy. Dalsza droga prowadzi do mostu linowego, który był połączony z wysokim samotnym wzgórzem na którym spoczywa twierdza. W dawniejszych czasach twierdza należała do wpływowego lorda, który wydawał mocno szemrane bankiety dla wybranych gości. W obecnych czasach stała opuszczona ze względu na hałasy i zły stan techniczny.
Strateg zaczął przeglądać pergaminy na szafie, aż w końcu znalazł pożądany.
- Niedawno wysłana była tam grupka zwiadowców, wróciła tylko jedna osoba donosząca o wysokiej aktywności goblinów w tym rejonie. Jej imię to Sesrea Arrol, jeśli ją znajdziesz to może dowiesz się coś więcej na temat lasu otaczającego twierdzę.
Mężczyzna usiadł na krześle namyślając się. - Obawiam się, że nie możemy dać ci większego wsparcia, za duży chaos panuje wokół nas, aby ruszać z ekspedycją na południe miasta. Jednak jeśli znajdziesz kogoś interesującego wśród żołnierzy i najemników w dzielnicy postaramy się go zwolnić z obowiązków by mógł wam pomóc, o ile zechce.
Kadle podrapał się po brwiach próbując dobrać lepiej następne słowa.
- Wypadałoby, aby Walkiria miała jakąś swoją siedzibę, najlepiej trochę oddaloną od polityków i szlachty. Miejsce gdzie bardziej niecodzienni wyznawcy Wszechstwórcy mogli by przybywać w miarę komfortowo, ale także byłoby wiadomo gdzie ją znaleźć w potrzebie.

- Proponowałbym jakieś umocnione zabudowania. Wszak Walkiria stoi na czele armii Wszechstwórcy. Wierni powinni mieć miejsce, w którym mogliby się schronić - wtrącił Axim.
- Sądzę, że takie miejsce by onieśmielało i zniechęciło wielu do wstąpienia - odpowiedziała Sybill na sugestię Axima. -Myślę, że widziałam coś odpowiedniego na siedzibę dla mnie. Jest to spora karczma wystawiona na sprzedaż - dodała. - Takie miejsce będzie najbardziej przyjazne dla naszych towarzyszy i wyznawców Wszechstwórcy. Gdzie będą mogli odpocząć i porozmawiać - wyjaśniła Walkiria. - Kandle, dziękuję za podzielenie się wiedzą, na pewno pomówię z Sesrea Arrol, która może zechce wskazać nam drogę. A z tego co mówisz to ten zamek najwyraźniej może być nawiedzony - zasugerowała.
- Trudno stwierdzić, ale jeśli gobliny potrafią tam wytrzymać to myśle, że to bardziej klimatycznie rozpadająca się ruina niż nawiedzona twierdza. - Dodał swoje spostrzeżenie Kadle.
Księżniczka skinęła Sybill - Uważajcie na siebie, będziemy potrzebowali waszej pomocy w odbiciu miasta, więc proszę nie dajcie się zabić.
Po wymienieniu uprzejmości drużyna ruszyła z powrotem do Windsorrowa, gdzie oddali mu worki ze złotym pyłem w zamian za przysługę. Szlachcic z nieukrywaną chęcią pomógł zaaranżować przekazanie aktu własności karczmy w ręce Sybill wraz z jej wyposażeniem i zapasami. Pomógł też w skontaktowaniu się z dostawcami prowiantu i usług, którzy przybyli wraz nowymi posiłkami do miasta.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 23-07-2018, 23:17   #87
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
Miejsce na scenę Atheris-Ryfui
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun

Ostatnio edytowane przez Kerm : 29-07-2018 o 19:01.
Kata jest offline  
Stary 25-07-2018, 00:01   #88
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Karczma co "Ognisko" się nazywa


Sybill stała na środku sali biesiadnej i z rękami podpartymi na biodrach nie mogła uwierzyć, że to zrobili. Z pomocą możnych i władczych tego miasta pozyskanie na własność budynku sporej karczmy poszło tak szybko, że Walkiria nawet nie wiedziała kiedy wybrała nazwę przybytku. Szyld już był montowany i karczma "Ognisko" mogła zacząć przyjmować pierwszych gości w przeciągu kwadransów. Wyznawcy Wszechstwórcy, którzy znali Walkirię, lada chwila powinni dostać karteczki od gońców z informacją o tym gdzie mają przybyć. A miejsca było sporo. Parter zajmowała ogromna sala biesiadna i magazyn, do tego była spora piwnica, której uchowało się nawet kilka beczek z winem i piwem, przez co od ręki można było otwierać pub. Z jedzeniem trzeba było poczekać na dostawy i kucharzy. No i były jeszcze dwa piętra z pokojami. Na szczytowym piętrze mieścił się najprzyjemniejszy pokój, który samolubnie Sybill od razu obrała za swój.
W międzyczasie tego całego zamieszania Walkiria nakreśliła ogłoszenie, które zawisło przed budynkiem na słupie, a jego treść głosiła:

Cytat:
Poszukiwani śmiałkowie.
Tylko dla osób nie lękających się walki z nieznanym, którym nie brak odwagi walczyć z kultystami i hordą orków.
Misja o dużym ryzyku, mogąca zakończyć się utratą kończyn, a nawet śmiercią.

O szczegóły pytać w karczmie "Ognisko", szukać wojownika Axima Jarnara
Co prawda Arunsun nie pytała Axima o to czy zajmie się rekrutowaniem nowych na misję, ale była pewna, że gdy wróci od rzemieślnika to na pewno ucieszy się, że dała mu tak ważne zadanie.
Po sali uwijało się kilka osób będących jako pierwsza pomoc z polecenia Lorda.
- Gdzie podziała się ta szwaczka, której miałam powiedzieć jak mają wyglądać stroje kelnerek... - mruknęła pod nosem Sybill rozglądając się za siwowłosą krasnoludką.

Zamiast szwaczki, w karczmie zjawił się Axim. Wyglądał na zadowolonego, co też Walkiria mogła stwierdzić po jego lekkim uśmiechu. Zatrzymał się gdzieś na środku sali i łypnął to w lewo, to w prawo, to w górę.
- Na oddech Goruma, ależ ten przybytek się prezentuje! - zawołał, kręcąc głową.
Sybill podeszła do niego i objęła go za ramię.
- Poczekaj aż zobaczysz naszą sypialnię - szepnęła mu na ucho i uśmiechnęła się szeroko. - Widziałeś ogłoszenie? zmieniła nagle temat.
- Owszem, rzuciło mi się w oczy - przyznał Jarnar, głaszcząc dłoń Sybill. - Przyznam, że jestem zaskoczony… Nie konsultowałaś tego ze mną, skarbie. Jednakże myślę, że podjęłaś słuszną decyzję. Jeśli już zbieramy własną jednostkę, wolałbym, by zostali sprawdzeni i przeszkoleni przeze mnie. Tak więc z chęcią zajmę się rekrutacją - dodał i zaraz się rozchmurzył. - Będę jednak potrzebował miejsca do przeprowadzania -treningów. No i jakiś sprzęt ćwiczebny - zaczął wyliczać, zamyśliwszy się.
- Plac między stajnią a budynkiem powinien być na to wystarczający - zaproponowała Sybill, która nawet przez chwilę nie zwątpiła, że Axim podejmie wyzwanie. - Za kilka chwil będzie można otworzyć główna salę, tylko potrzebuję barmana... Może Vylona się nada... - zamyśliła się.
- Hmm… Nie wiem, czy ktoś z jej aparycją i przeszłością byłby najlepszym wyborem na takie stanowisko - zauważył Axim.
- Niby tak, ale gdyby ktoś zamierzał wszczynać burdy to by sobie poradziła z pacyfikowaniem - wzruszyła ramionami Sybill.
- Taak. Zdecydowanie - zaśmiał się cicho. - A jak z zapleczem? Szukałaś już jakiś kucharzy i dostawców? - zapytał, zerkając w stronę baru.
- Lord miał kogoś przysłać - odparła Arunsun. - Więc trzeba czekać, dlatego tylko bar możemy najszybciej otworzyć, bez posiłków - wyjaśniła.
- Rozumiem - najemnik kiwnął głową, wracając spojrzeniem do wybranki. - Mogę ci jeszcze jakoś pomóc? Byłem u rzemieślnika. Okazało się, że potrafi modyfikować obuwie, by było pewniejsze na trudnym terenie, co bez dwóch zdań pomoże w czasie misji. Nie miałem jednak ze sobą drugich na zmianę, więc muszę mu je dzisiaj jeszcze odnieść.
- Nie trzeba - pokręciła głową. - Zresztą i tak dużo sobie kupiłam, gdy w przerwie w doglądaniu tego przybytku wyskoczyłam na targ - westchnęła. - Jestem wykończona dzisiejszym dniem... Ta misja, wszystkie rozmowy po niej, a teraz to - machnęła ręką na salę.

- Wiem, jak duży to wysiłek, najdroższa - zagaił Axim, odwracając Sybill do siebie i obejmując ją ramionami, przytulił do siebie. - Wierni i wszyscy strudzeni będą ci za to wdzięczni. Poprowadzimy ten przybytek zgodnie z twoją wizją, a największą nagrodą za ciężką pracę, poza pieniędzmi, będzie satysfakcja - dodał z przyjaznym uśmiechem.
- Ekhm - odchrząknął mężczyzna przypatrujący się czułej scenie. - Nie chciałbym przeszkadzać, ale słyszałem, że otwieracie nową karczmę, może jest szansa na zatrudnienie? Bo po wstawieniu się za Balkazarem w incydencie pod Zgniłą Cytryną zwolniono mnie z posady oberżysty. - Znajoma twarz Caramona ze Studni Rdzy stała w progu. - Jeśli potrzebujecie personelu to moja żona i córka również znają się na prowadzeniu i utrzymywaniu w czystości w takich przybytkach.
- Ja jestem za! - odezwał się na propozycję niewidoczny do tej pory Balkazar, który zaklepał już sobie ulubiony kąt w karczmie.

Arunsun ucieszyła się niezmiernie na tę propozycję.
- Oczywiście, że znajdzie się tu dla was praca - zapewniła. - Proszę, im szybciej dołączycie tym prędzej otworzymy karczmę - dodała i spojrzała na Axima. - Kochany, powinieneś sprawdzić czy nie pojawili się już jacyś chętni na ogłoszenie. Pewnie zaczną się zbierać przed "Ogniskiem"

Po karczmie po cichu starając się nie zwracać na siebie uwagi, aby nikomu nie przeszkadzać, przemykał Pluszek. Bardzo cieszył się z perspektywy nowej wyprawy, jednak poznana w hucie szkła rycerska determinacja w bezpiecznych warunkach ustąpiła iście dziecięcej radości i ekscytacji.
W pewnym momencie wspiął się do okna i stojąc w nim wyjrzał na zewnątrz.
- Ktoś właśnie nadchodzi! - zawołał radośnie.

- Witaj, Sybil. - W progu karczmy pojawił się Esmond, u boku którego kroczył piękny, śnieżny lampart. - Niezła chata - powiedział. - Poznajcie mego przyjaciela. To jest Chisanu. - Pogładził lamparta po głowie. - Plotki głoszą, iż szykuje się nowa wycieczka... Jakieś konkrety?
- Witajcie - Axim pozdrowił Pluszka i Esmonda, po czym skinął do Sybill. - Nie wątpię, że odzew będzie natychmiastowy - parsknął, po czym ostatni raz pogładził ją po ramieniu, by zaraz ruszyć w stronę wyjścia.
- O szczegółach opowie wam Axim - odparła magowi Walkiria. - Ja mam bardziej przyziemne obowiązki do dopilnowania - dodała i machnęła ręką do Caramona, by poszedł za nią na zaplecze.
- Kłopoty związane z dobrobytem - zażartował Esmond. - Pomóc ci jakoś?

- Arunsun - zagaił Balkazar znajdując w końcu odpowiedni moment - Rozumiem, że Zidemo i Glele będą mieć co robić tutaj w karczmie, ale Razzadana proponuję wziąć na misję ze względu na to, że widział Druida w akcji, wykazał się wiedzą o tamtej okolicy, a do tej pory nie znaleźliśmy nikogo lepszego.
Sybill zatrzymała się i odwróciła na pięcie, spoglądając na Balkazara.
- Tak, to dobry pomysł. Razem z tą dziewczyną, o której mówił Kandle, mogą się świetnie uzupełniać i ułatwić nam zadanie - zgodziła się z orkiem, a następnie spojrzała na zwierzę Esmonda. - Pilnuj, żeby twój kot niczego nie zniszczył i nie próbował polować na mojego kruka - nakazała poważnym tonem magowi i wskazała na białego kruka siedzącego na poręczy schodów prowadzących na piętro. Ptaszysko spoglądało na nich bokiem głowy. - No a poza tym możesz sobie wybrać któryś z pojedynczych pokoi na górze. Jeśli chcesz się tu przydać, to możesz stanąć za ladą i nalewać piwo - mrugnęła do Esmonda już przyjaźnie się do niego uśmiechając.
- Chisanu... - Esmond przyklęknął i spojrzał lampartowi w oczy. - To jest pani Sybill, a tam jest jej kruk. Nie wolno go gonić. Jak będziesz głodny, to przychodzisz do mnie, a nie urządzasz polowania. Czy to jest jasne? - Lampart pomachał ogonem, co, zapewne, znaczyło, że zrozumiał. - Z Pluszkiem możesz się bawić tylko wtedy, gdy on będzie chciał - dodał.
Lampart przeniósł wzrok na Pluszka, po czym ponownie spojrzał na maga i skinął łbem.
- W takim razie zajmę jakiś pokój i zaraz tu zejdę - zapewnił Esmond, ruszając po schodach na górę. Chisanu, jak cień, podążył za nim.
A po chwili Esmond był z powrotem na dole. Razem ze swoim przerośniętym kotem. W tym czasie Walkiria zdążyła udać się w jakimś bliżej nieokreślonym kierunku, bo na wielkiej sali próżno było jej się dopatrzeć.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 26-07-2018, 10:34   #89
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Randar przechodząc koło „Ogniska” zwrócił uwagę na ogłoszenie.
- Kultyści… Zieleni… Ryzyko… – mruknął pod nosem. - Dobrze…- dodał do siebie, po czym wszedł do środka. Krok w krok za nim posłusznie szła Peppa. Przekraczając próg głośno chrumknęła, spojrzała spode łba na śnieżnego lamparta i dotrzymując kroku Żelaznemu Liściowi dotarła do lady.
- Szukam Jarnara - burknął krasnolud. - Na wyprawę mu się przydam.
- Piwa? - zaproponował stojący za barem Esmond. - Jarnar niedługo wróci - dodał. - Usiądź i poczekaj.
- Dobrze...- przytaknął krasnolud. - Lej żwawo - dodał po chwili, po czym rozejrzał się ponownie po sali w poszukiwaniu miejsca.
- No chyba się nie spieszysz. - Esmond uśmiechnął się odrobinę kpiąco. - Sztuka srebra - powiedział, stawiając przed krasnoludem kufel piwa.
Krasnolud wyciągnął monetę. Na kufel piwa to on nigdy nie szczędził.
- Jak przyjdzie ów Jarnar, to skieruj do mnie - polecił, po czym chwycił kufel i ruszył do ławy.

Kolejną świeżą - w przenośni - twarzą w karczmie był elf, wyraźnie jakiś awanturnik lub wojownik, na pewno śmiałek zważywszy z jakiego powodu przyszedł. Ogłoszenie dla Cienia nie było specjalnie zachęcające, ale wspomnienie Axima Jarnara coś zaiskrzyło i po rekonesansie na mieście, można było połączyć jego osobę z samą Walkirią. Warto było zakręcić się przy wielmożnej, albo chociaż wybadać sytuację.
Od razu podszedł do baru, oszczędnym gestem dłoni witając się z mijanym krasnoludem, którego pamiętał z przeprawy do miasta.

- Axim? - Cień zapytał mężczyznę stojącego za barem. Nie było pewne, czy pyta go o imię czy też o skierowanie do rekrutera.
Esmond pokręcił głową.
- Wyszedł przed chwilą - powiedział. - Trzeba na niego poczekać. Zaraz wróci. Usiądziesz?
- Powiedz mi, jak wróci. - elf przytaknął i usiadł bokiem do lady, by lepiej widzieć wejście.

Potraktowane trochę mocniej z buta niż powinne, drzwi wejściowe karczmy, otworzyły się z małym łomotem, ukazując stojącą w nich Harpię.
- Ops, przepraszaaaam - Ryfui zrobiła dobrą minę do złej gry - To gdzie te nasze gołąbaczki… znaczy się, walczna i nieskazitelna Walkiria, i równie waleczny, i bardziej skażony Axim? - Spytała, wchodząc do środka - Macie własny interes? Ja nie mogę… to trzeba to opić! Dostanę piwko na krechę? - Na widok samej Sybill, Harpia pochwyciła w szponki dłoni rąbki swego skromnego stroju, po czym przekomicznie, niby dworsko, dygnęła.

- I Esmonda mają za barem! - Krzyknęła radosnym tonem, podchodząc bliżej - To może i dla mnie fuchę znajdziecie? Razem z Balkiem będziemy tłuc naprzykrzających się gości? Cześć przystojniaczku! - Pozdrowiła na końcu Balkazara dłonią, jednocześnie do niego mrugając.
Balkazar uniósł w geście pozdrowienia trzymany kufel pełen piwa i skinął potwierdzająco na złożoną przez Hapię ofertę tyczącą się niemile widzianych gości. Na mrugnięcie odpowiedział tak samo, a znaczenie tego komunikatu było czytelne tylko dla ich starych kompanów. Gdy harpia odwracała do kolejnego z rozmówców zauważyła, że spojrzenie orka zsunęło się na jej krągłe pośladki. Rysy Balkazara wygładziły się jakby przywołał jakieś miłe wspomnienie.
- Sama piękna Ryfui we własnej osobie w naszych skromnych progach. - Esmond uprzejmie skłonił głowę. - To teraz goście zaczną walić drzwiami i oknami. A ci, których spróbujesz odpędzić od siebie, zaleją się w trupa z rozpaczy. Axim wybył, ale wróci - dodał - skoro jest tu Sybill. Poczekasz?
- A propo gości i walenia drzwi i okien... - Ryfui wyszczerzyła kiełki - Jakbyś kościstego za barem postawił, może by to furorę zrobiło? Nie co dzień piwo nalewa zjawa, czy czym on tam jest... - Harpia postukała dłonią w blat baru, domagając sią w ten sposób chyba napitku - No nie ma sprawy, poczekam na Wielebną... - Tym razem mrugnęła do Esmonda.
- Może dołączysz do mnie po tej stronie lady?[/i] - spytał Esmond. - Sir Erskine mógłby jednak być antyreklamą zakładu. Coś w stylu 'oto skutki picia w tym miejscu'. A tak w ogóle to poznaj Chisanu. - Na dźwięk swego imienia lampart podniósł łeb i spojrzał na harpię. - Może go pamiętasz z więzienie... wyglądał wtedy nieco gorzej.
- Ano tak... - Harpia zręcznie usadowiła tyłek na barze, po czym po okręceniu się, z odrobiną gracji ześliznęła się po drugiej stronie - ...pamiętam, pamiętam… i myślałam, że dla takiego zwierzaka, przyda się ręka Tropiciela, nie Maga... - Powiedziała, stając wyyyyyjątkowo blisko Esmonda. Można i powiedzieć, że za blisko. Jej biust dotknął bowiem torsu mężczyzny.
- Polubił mnie - odparł mag, który zdążył się już nieco uodpornić na ten widok. Olśniewający zresztą. - Ja jego też. Poza tym nie potrafi latać... Może lepiej jakiś orzeł? Znam pewnego tresera i weterynarza - dodał.

Po chwili do sali wszedł zakapturzony osobnik. Rozejrzał się po pomieszczeniu i natychmiast zauważył znajome twarze.
- Cześć Ryfui, cześć Es-esmond. - wydukał Bartholomeus podchodząc do maga i harpii. Gdy zbliżył się do baru ściągnął kaptur, ukazując swoje niemrugające, wężowe oczy. - Szu-szukam Axima Jarnara w sprawie o-ogłoszenia. Wiecie g-gdzie go szukać?
- Witaj. W tym momencie nieobecny - odparł Esmond. - Usiądziesz i poczekasz?
- Jasne - odparł alchemik i wyciągnął z mieszka jedną monetę - Gdzie jest b-b-barman?
- A co pijesz? - spytał mag. - Jest wino, jest piwo. Jedno i drugie najlepsze w mieście - dodał.
- P-poproszę wino. P-piwo już dzisiaj piłem.
- Ryfui, nalejesz? - Esmond spojrzał na harpię ciekaw, czy mu pomoże, czy też będzie tylko robiła za piękny i egzotyczny ozdobnik. Wydał resztę ze sztuki złota, a po chwili alchemik mógł się delektować winem.

Po jakimś czasie, przez drzwi karczmy przeszedł brodacz w fartuchu kowalskim. Miał w torbie ze sobą towary na przeróbkę butów, ale klient dalej nie dostarczył mu samych butów. Kiedy wracał do warsztatu, rzuciło mu się w oczy ogłoszenie z imieniem. - Szukam Axima, Raileyn pyta. - Miał.zamiar odebrać buty, skoro i tak był po drodze do warsztatu a przy okazji wywiedzieć się na temat organizowanej wyprawy.
- Nie ty pierwszy, nie ty ostatni - powiedział Esmond. - W każdym razie trafiłeś pod dobry adres - dodał. - Jeśli usiądziesz i poczekasz, to z pewnością go spotkasz. Piwo? Wino? - Uznał, że trzeba też dbać o interes firmy. - Sztuka srebra lub trzy za wino. Trunki najlepsze w mieście - zapewnił.
-Wody, interes ma do mnie. Po drodze do warsztatu zajrzałem. - Powiedział, jakby miało to wszystko wyjaśniać. Mężczyznę kojarzył mgliście z poprzedniego wieczora w karczmie, jak zresztą całkiem sporą część obecnych.
- Może być i woda - odparł Esmond, po czym nalał do kubka wody z wiaderka. - Klient nasz pan - rzucił tradycyjną formułkę. Zdecydowanie nie odpowiadającą rzeczywistości.
 
AJT jest offline  
Stary 26-07-2018, 12:02   #90
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
Jako że drzwi nie zwykły długo tu być zamknięte, choć nie sprzedawano nawet żadnego jadła, kolejna postać zawitała do środka. Nie zwracała na siebie uwagi łupiąc w drewno z buta, tylko grzecznie je otworzyła. Bardka weszła ubrana w pełnym ekwipunku, jakby dźwigała dom na plecach, mimo to nie było tego wiele. W przeciwieństwie do wczoraj jednak, dziś jej cieniowane włosy były rozpuszczone, a miękko falując sięgały połowy pleców. Gdy wczoraj stała w drzwiach, ktoś ją potrącił więc dziś od razu weszła głębiej w karczmę i usiadła przy jednym z pustych stolików, jakby uciekając od towarzystwa.
Jej uwagę zwrócił jakiś tajemniczy elf którego dostrzegła chyba ostatnio i tak samo jak wtedy siedział po cichu w samotności, obserwując otoczenie niczym szpieg. Po chwili skojarzyła go z podziękowaniem za występ i dobrym słowem. Wewnątrz zobaczyła też inne znajome twarze, co sugerowało że dobrze trafiła, a jednak nic się tu nie działo. Zrozumiała że musi cierpliwie czekać i miała tylko nadzieję że Ryfui nie będzie jej zachęcać do bycia centrum uwagi. Nie podchodząc do nikogo, nie zaczepiając i nie witając się, zaszyła się w swoim kącie jak myszka, opierając policzek na złączonych dłoniach. Myślami odpłynęła poza to miejsce i czas, w sobie znanym kierunku.
Esmond obrzucił wchodzącą obojętnym spojrzeniem, po czym zabrał się za ulubione zajęcie wszystkich barmanów - za pucowanie szklanki, której do stanu idealnej czystości nic nie brakowało.

Nie było niczym dziwnym, że drzwi karczmy “Ognisko” otworzyły się raz jeszcze tego dnia. Tym razem dla odmiany zjawił się w nich człowiek. Mężczyzna na oko pod czterdziestkę nosił na sobie stalowy pancerz, taki, jaki nosili co mniej zamożni rycerze. U pasa miał przewieszone dwa miecze. Jeden surowy, widziany zwykle u legionistów, drugi zaś zdobiony, z dużym, magicznym klejnotem, który roztaczał wokół siebie delikatną, karmazynową poświatę. Część z zebranych w karczmie dobrze go już znała, inni słyszeli o nim na mieście. Atheris i Raileyn mieli nawet okazję zobaczyć go dzisiaj w sklepie. Axim Jarnar wszedł do sali, rozglądając się zaciekawiony.

- Axim, na bogów! - powiedział Esmond. - Pół miasta cię szuka - wskazał na kłębiący się w karczmie tłum - a ty się gdzieś włóczysz...
- Wybacz, Esmond. Musiałem się jeszcze przebrać - odparł głośno z uśmiechem, po czym skinął do maga. - Miałem szukać rekrutów, a wychodzi na to, że to oni tropili mnie - dodał, kręcąc przy tym głową. Następnie zbliżył się bardziej do środka sali i wspierając pięści pod biodra, wypiął pierś. - No, to kto przyszedł się zapisać na wojnę? - zawołał hardo.

- Mam nawet kawałek papieru - powiedział Esmond, wyciągając spod lady pokaźnych rozmiarów kawał papieru, tudzież pióro i pojemnik z inkaustem. Wpisał swoje imię na pierwszym miejscu. - Ciebie też wpisać, Aximie? - zażartował. Najemnik jedynie potaknął.

- Chyba.. ja? - Elfka pisnęła tak nieśmiałym głosem, że mogło wydawać się to komiczne, uniosła się od stołu, wciąż opierając na nim dłonie i dodała już bardziej pewnym siebie głosem. - Jeśli uda nam się dzięki temu dostać do króla i przywrócić to miasto do normalności? - wygięła palce niepewnie leżące opuszkami na blacie, dość spięta sytuacją.

Esmond spojrzał na mówiącą wzrokiem, w którym nadmiaru entuzjazmu z pewnością nie było.

- Atheris... i co dalej? - Zapisał imię na trzecim miejscu na liście. Spojrzał ponownie na elfkę.

Dziewczyna oderwawszy się w końcu od stołu, zwinnie podskoczyła do nich niczym sarenka. Wyprostowała się i zadarła nos z jakąś dumą lub wyuczoną manierą.

- Nie wiem jakie są szczegóły tego zadania i nie spieszno mi umierać… ale w moich prywatnych interesach jest by to oblężenie dobiegło końca. - Odpowiedziała grzecznie, po czym ponownie rozległ się kobiecy pisk, bardziej przesycony ekscytacją. - Nie usiedzę tu spokojnie, kiedy miałaby mnie ominąć taka przygoda!

Axim spojrzał na elfkę z góry, unosząc przy tym brew. Był wyraźnie zmieszany ekscytacją dziewczyny, ale ostatecznie skinął poważnie głową.

- Bardka... - mruknął Esmond. - [/i]Prosiłem o nazwisko, a nie o motywy[/i] - wyjaśnił. - Ale, ostatecznie, wystarczy samo imię. Kto następny? - spytał głośniej.

- A wpisz mnie, zobaczę jak się buty sprawują w terenie. A pan panie Axim z trzewiczków wyskakuj, bo boso biegać chyba nie chcesz w strefie walki. Kłos, Raileyn Kłos. - Powiedział głośno rzemijuk. - Żeby się na wojnę zapisywać musieć jeszcze tutaj. - Mruknął jeszcze w brodę.
Esmond wpisał na listę kolejnego ochotnika.
- Musimy wiedzieć, kto z nami wyrusza z miasta - wyjaśnił.

Alchemik uniósł swój trunek, jakby pozdrawiał maga.

- Wpisz mnie. B-bartholomeus Mandragora.

- Już się robi - zapewnił Esmond. Zanurzył pióro w kałamarzu, a potem w dopisał podane imię i nazwisko na liście.

- Z trzewików wyskoczę, mistrzu rzemieślniku. Tylko rekrutację zamkniemy - odparł Axim. - Cieszę się, że będziemy mieć waszmości na pokładzie - dodał, po czym zwrócił się do Bartholomeusa. - Witamy w załodze- zagaił do niego, jakby próbował dodać pewności siebie.

Cień czekał, aż pierwsze osoby się zgłoszą. Nic nie tracił znajdując się dalej na liście, a nie musiał też walczyć o uwagę skryby, który jeszcze niedawno był szynkarzem.

- Iarlath - powiedział krótko Cień, wskazując na papier. Następnie podszedł do Axima i przywitał się skinieniem głowy - zwiadowca. W porównaniu z Atheris małomówność kolejnego ochotnika była dla Esmonda jak balsam dla uszu.

Jarnar zmierzył mężczyznę od stóp do głów, po czym zachęcająco odwzajemnił gest.
- Dodatkowa para wprawnych oczu i uszu będzie w cenie - skomentował Axim.

Bardka zaś usiadła w tym czasie na jednym z pustych stolików, wyjęła obszerny pergamin który oparła na podstawce, wspartej o wygięte kolano i coś tam sobie na nim piórem bazgrała, nie chwaląc się przy tym, ale uśmiechając pod nosem.
Słysząc, że lista już się wypełnia miś zeskoczył z parapetu, podreptał do kontuaru i podciągnął się, aby wypatrzeć, kto już został wpisany na następną wyprawę.
- A mnie już wpisałeś? - zapytał z nadzieją w głosie.
- Nie byłem pewien, czy chcesz się zgłosić - odpowiedział ze skruchą Esmond. - Już cię wpisuję.
Wnet na liście pojawiło się imię Pluszek.

Elfka zrobiła wielkie oczy i zamarła otwierając usta z niedowierzaniem dopiero teraz dostrzegając żywego pluszaka. Po chwili dopiero przymknęła usta i obserwowała jak wszyscy wokoło zdają się zupełnie nie zaskoczeni.
- Randar pisz tam! Żelazny Liść - krzyknął druid odkładając kufel złotego trunku.

- Tak, tak, oczywiście, już piszę - odpowiedział Esmond. - Jeden mało uprzejmy krasnolud.
Wyglądało to tak, jakby zanotował właśnie to drugie zdanie.
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun
Kata jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172