Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2018, 12:01   #84
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Dziś wróciłem z wyprawy - wyjaśnił mag. - Wróciliśmy - poprawił się, spoglądając na Ryfui. - Nie wiem, czy zechcesz skorzystać z oferty wspólnego noclegu. Ostatnio pod Rdzą się zatrzymałem. Cisza, spokój...
- Ja tu mam izbę - Odezwała się Harpia, po czym położyła klucz na stole, nieco w stronę Atheris. - No chyba, że wolisz męskie towarzystwo Esmonda i jego kościstej dłoni. Mnie się chyba nie boisz? Ja nie gryzę… a przynajmniej nie za mocno - Ryfui wyszczerzyła kiełki zarówno do Maga jak i Bardki, po czym napiła się kolejny, porządny łyk piwa.
- O, widzisz? Już masz ofertę - powiedział Esmond, nie przejmując się ani docinkiem, ani tym, że może stracić ewentualną współlokatorkę. Wypił odrobinę wina. - Nie grozi ci nocleg pod chmurką - dodał.
Elfka w zamyśleniu przeciągnęła dłonią po swym długim uchu, zdziwiona tak śmiałą propozycją przygarnięcia pod “swoje skrzydło” obcej osoby. Chwilę patrzyła się na nich oboje, ale długo nie czekała i capnęła w dłoń kluczyk, ukrywając go w jednej z kieszeni.
- Łatwo poszło..! - Roześmiała się, ale zdawała nieco niepewna swojej decyzji. - Dziękuję. Ja gryzę tylko gdy muszę, ale wtedy potrafię ugryźć dotkliwie.
- Proponowałbym, byś ograniczyła się do gryzienia wrogów - powiedział mag. - Niektóre z obecnych tu osób są jednak groźniejsze od ciebie i ewentualne gryzienie poza... hmmm... igraszkami... mogą się źle skończyć.
- Nie zamierzam kąsać kogo popadnie jak wściekłe zwierzę, ale też nie doceniasz mnie. - Wyraz jej twarzy nieco spochmurniał i kobieta odłożyła niedopite piwo.
- Nie masz co się naburmuszać. - Esmond uśmiechnął się lekko. - Też kiedyś byłem taki pewny siebie. Ale mi to minęło z wiekiem - dodał.

Ryfui z kolei coś burknęła o załatwieniu jakiegoś “żarełka” po czym opuściła na chwilę stolik, by nagabywać karczmarza o coś do przegryzienia.

Duże oczy elfki patrzyły się na niego tajemniczo, nie zdradzając jednak swoich uczuć. Twarz niczym u gracza w karty, pozostała niewzruszona, by uśmiechnąć się delikatnie dopiero gdy odpowiadała.
- Nie wyglądasz na wiekowego człowieka…
- Staram się jak mogę - odparł mag. - To pozwala na łatwiejsze nawiązywanie niektórych znajomości i kontaktów. Ale i tak czasami widać po mnie upływ wieku. - Zabębnił po stole palcami 'szkieletowatej' ręki.
- Potrafię na to coś poradzić. - Atheris zaciekawiona popatrzyła po jego dłoni, ale zaraz uniosła wzrok i wyszczerzyła się zwycięsko. - Ale nie zwykłam tego robić altruistycznie.
- Nie wątpię - odparł Esmond z kpiącym uśmiechem. Trudno było ocenić, czy mówi o możliwościach elfki czy jej braku altruizmu. - Może kiedyś przedstawisz swoje referencje i wtedy porozmawiamy.
- Myślę że rzucam się w oczy na tyle, że bez problemu mnie odnajdziesz jeśli będziesz chciał porozmawiać. - Stwierdziła miękko i równie subtelny uśmiech mu posłała, pozbawiony podtekstów i taki czysto sympatyczny.
- Nie mówiąc o tym, że cię słychać - dopowiedział Esmond, uprzejmie skinąwszy głową.
Elfka musiała zmienić kolano które górowało, zmęczona siedzeniem w jednej i tej samej pozycji dłuższy czas.
- To dobrze czy źle?
Esmond uśmiechnął się lekko.
- To chyba zależy od tego, kto słucha - powiedział. - Jeśli chce znaleźć, to dobrze.
- Cóż za dyplomatyczna odpowiedź. - Bardka aż wywinęła oczami koło, a z jej ust wydobyło się ciche westchnienie. Zatrzymała w końcu wzrok znów w jego oczach. - Podobał Ci się występ?
Mag spojrzał na nią z rozbawieniem.
- Lepiej nie zadawać pytań, na które mogłaby paść niezadowalająca odpowiedź - odrzekł.
- Doprawdy? Więc sugerujesz że lepiej wzbraniać się od wiedzy, prawdy i wniosków z których można wynieść jakieś doświadczenie tylko dla własnej pychy, by żyć w krzywo przekolorowanym świecie. Łechtać się ślepo komplementami i nie dążyć do rozwoju, spoczywając na laurach? - Ton wiecznie melodyjnego głosu artystki nabrał sporo pewności siebie, a elfka oparła łapki na kuflu, a na nich bródkę. Oczekiwała z zapałem jego odpowiedzi.
- Tyle słów. - Esmond pokręcił głową. - Jakże typowe, dla barda. I nie świadczy zbyt dobrze o mówiącym.
Tym razem Atheris zdała się nieco rozczarowana jego odpowiedzią, a jej emocje lekko opadły.
- Jeśli tak myślisz… - rzekła nie kontynuując jednak, robiąc krótką pauzę którą zakończyła westchnieniem. - Czas już na mnie, moja podróż była dość długa i łóżko wzywa. Dziękuję za towarzystwo. - Powiedziała grzecznie i zaczęła wstawać od stołu.
Esmond spoglądał na nią z rozbawieniem. Jakoś dziwnym trafem każdy prosił o szczerość i prawdę, a potem tylko się obrażał, gdy ową prawdą walnięto go między oczy. Ale Atheris najwyraźniej o tym nie wiedziała.
- Miło było. - Podniósł się. - Przyjemnego odpoczynku po podróży.
Minstrelka pomachała samymi palcami, żegnając się i odwracając na palcach przecisnęła w stronę oberżysty, zamieniła z nim jakieś słowa i poszła na piętro.
- Ciekawe, czy długo pożyje - powiedział mag do wracającej z jadłem harpii, tonem dość obojętnym, po czym wypił kolejny łyk wina.
- Chcesz kurczaka? - Spytała stawiając parującą miskę jadła na stole, po czym… zaśmiała się.
- Tylko bez żadnych durnych żartów o zjadaniu dalekich krewnych dobrze? Bo gdyby karczmarz, nie był karczmarzem, to on by już zarobił za taką gadkę - Uśmiechnęła się do mężczyzny.
- Nie mam zwyczaju rzucać takimi tekstami w stosunku do tak uroczych kobiet - odparł Esmond. - I masz rację. Samo wino, bez podkładu, to samobójstwo. A piersi są wspaniałe. Palce lizać.
- Też lubisz… piersi? - Wypaliła nagle Ryfui, i głośno się zaśmiała, chyba na całą karczmę, aż jej łezki po policzkach poleciały.
- Kto by nie lubił?. - Mag uśmiechnął się. - Są najlepsze. No, czasami spadają na drugie miejsce.
- Zaraz po alkoholu? - Harpia zagryzła drugie już udko.
- Alkohol jest na bardzo dalekim miejscu - odparł Esmond, dobierając się do wspomnianych wcześniej piersi. Kurczaka, oczywiście.
- A propo alkoholu… to do tego jadła lepsze wino, czy jak? - Ryfui spojrzała na swój pusty kufel piwa, a następnie na pełną do połowy butelkę wina na stole.
- Najlepsze byłoby białe - odpowiedział mag - ale czerwone, wytrawne też jest dobre. Lepsze niż piwo. Proponuję sprawdzić. - Sięgnął po butelkę i podsunął harpii kubek. - Nalać? - upewnił się.
- A lej! - Przytaknęła Harpia.
Wnet kubek po brzegi wypełniony winem znalazł się w dłoniach Ryfui.
- Zdrowie - powiedział mag. - I niech Shelyn, tak jak do tej pory, obsypuje cię łaskami.
Uniósł swój kubek, kierując życzenia w stronę harpii.
Po paru chwilach po kurczakach zostało tylko wspomnienie (i garść kości), a gdy w butelce ukazało się dno, harpia rzuciła krótkie "Do kiedyś tam!" po czym ruszyła w stronę schodów.
Esmond odprowadził ją wzrokiem, wypił do końca wino ze swego kubka, po czym wyszedł z karczmy. Miał jeszcze parę spraw do załatwienia.
 
Kerm jest offline