| Spotkanie z Kadlem i jego tajemniczym gościem Tymczasem Sybill i jej świta ruszyli z powrotem w kierunku lepszych zabudowań, gdzie Rafael rozmieścił przywódców różnych armii. Po kilku próbach zatrzymania drużyny i okazywania tożsamości zostali w końcu doprowadzeni do posiadłości, w której tkwiły mózgi ruchu oporu. Po kilku szybkich szeptach straży Walkirię wraz z przybocznymi zaprowadzono do pokoju, w którym przebywał Kadle. W chwili otworzenia drzwi rozmawiał z zakapturzoną postacią, która odwróciła się plecami do drzwi.
- Proszę wybaczyć, ale przybyła Walkiria Wszechstwórcy. - żołnierz poczekał, aż wszyscy wejdą do pomieszczenia i zamknął za nimi drzwi.
Axim Jarnar próbował przyjąć nonszalancką pozę z dłonią na głowicy miecza, kiedy przechodził przez drzwi, jednak na pierwszy rzut oka widać było w nim ślady dyscypliny. Wymienił spojrzenia ze swoimi towarzyszami i w ciszy czekał, aż uwaga zostanie na nich zwrócona.
Kadle spojrzał w stronę przybyłych z lekkim grymasem irytacji. Było widać, że przerwaliście mu ważną rozmowę. Potarł zmęczone oczy próbując odegnać część trosk.
- Witajcie, dobrze was widzieć w dobrej formie. Co was sprowadza? - Druga sylwetka wciąż stała plecami kierując się kilka kroków do okna i wyjrzała przez nie.
Sybill kątem oka spojrzała na na zakapturzoną postać. Mimowolnie uśmiechnęła się, że sama korzystała z tego samego "przebrania".
- Jeśli przeszkadzamy tobie w ważnej rozmowie to wrócimy później - powiedziała. - Przyszliśmy zdać raport z tego co znaleźliśmy w podziemiach huty szkła. Oraz pomówić o dość delikatnej sprawie, która dotyczy pojmania Agako - wyjaśniła pokrótce by mężczyzna mógł się mentalnie przygotować na problemy jakie poruszą.
Zakapturzona postać drgnęła, a wręcz gwałtownie się odwróciła. Duży biały kaptur i białe szaty wciąż przesłaniały jej twarz i ciało.
-Irmo czy to ty? Ohh… - Kobiecy głos pełen nadziei trochę przygasł widząc zakapturzoną kobietę.
Kadle postawił krok naprzód zakrywając swoją sylwetką kobietę.
- Mówcie, przydadzą się nam jakieś dodatkowe wieści. - było widać jak się skrzywił na myśl o Agako. Weteran wciąż głęboko przeżywał śmierć syna zamordowanego przez nią w przeszłości.
Sybill wyraźnie zamarła na wspomnienie tego imienia, a jej uwagę od razu przykuła postać je wypowiadająca. Arunsun zrzuciła własny kaptur z głowy. Widząc, jak Kandle stara się nie pokazać kim był jego gość Walkiria zasępiła się.
- Ja... - wydusiła z siebie, ale zaraz wzięła się w garść. - W podziemiach pod hutą szkła odkryliśmy kaplicę Lamashtu. Udało nam się zabić wynaturzenia oraz kapłankę je wzywającą. Poza tym oczyściliśmy ze spaczenia studnię, która służyła za miejsce wyklucia poczwar.
- Przeklęte miejsce, wciąż po tylu latach sprawia kłopoty. Dobrze, że się nim zajęliście. - Mężczyzna chciał coś jeszcze powiedzieć, ale kobieta położyła rękę na jego ramieniu.
- Odstąp - zabrzmiał zdecydowany głos. Kobieta przesunęła się bliżej w stronę Arunsun i zrzuciła powoli kaptur.
- Jesteś do niej taka podobna. - Długie czarne włosy rozlały się spod kaptura. - Pamiętam cię, jesteś jej siostrą prawda? - Księżniczka Esmeralda zapytała nie potrzebując już potwierdzenia. Wróciły do niej wspomnienia kiedy Irma ją trenowała i czasem przyprowadzała ze sobą siostrę. - Mała Sybill. Jak wyrosłaś. Kto by pomyślał, że zostaniesz kiedyś Walkirią. Irma byłaby… na pewno będzie dumna, gdy ją znajdziemy. - Księżniczka wysunęła przed siebie otwarte dłonie chcąc przytulić Sybill.
Walkiria stała jak kołek nie wiedząc jak się zachować: czy przyklęknąć, jak nakazywała etykieta, a może tylko lekko się pokłonić. Ale na pewno nie spodziewała się, że księżniczka będzie wylewna, ani, że miała na tyle dobre relacje z jej siostrą, by ta tak dobrze ją wspominała, a nawet wciąż liczyła, że żyje. Sybill nawet poczuła się przez to winna, bo sama słysząc o ataku na zamek i rozchodzących się wieściach o tym jak wielu rycerzy ze straży króla poległo... Arunsun w końcu uległa pokusie i rozchyliła ramiona, obejmując Esmeraldę.
- Witaj z powrotem Esme... - powiedziała cicho, tak by przypadkiem ktoś poza księżniczką nie usłyszał zdrobnienia, które zwykła używać Irma. Sybill puściła ją dopiero do dłuższej chwili, ośmielona już tym powitaniem, uśmiechnęła się do Esmeraldy. - Robimy co w naszej mocy, by odbić miasto - zapewniła.
Najemnik Jarnar przyglądał się scenie z niemałym zainteresowaniem. Wiedział o tym, że siostra Sybill, Irma, uczyła księżniczkę. Najwidoczniej nie sądził jednak, że były w tak dobrych relacjach. Nie odzywał się nadal, dając kobietom czas dla siebie.
Esmeralda przetrzymała jeszcze Sybill w uścisku przez kilka sekund. Było czuć, że kobieta przeszła sporo i na chwilę pozwoliła sobie na okazanie cienia słabości. Szybko pozbierała się czując na sobie spojrzenia pozostałych osób w pomieszczeniu.
- Słyszałam od Kadle, że otaczasz się dość niezwykłymi sojusznikami. - Jej spojrzenie padło na Axima. - Żołnierzem, którym wiele widział w ogniu walki, a który nigdy nie cofa się przed horrorami wojny. Dziękuje za odwagę, którą wykazujesz się na co dzień oraz za tak znaczną pomoc w odbiciu bramy . - Spojrzenie padło na brązowego orka - Ork, jeszcze tak niedawno temu wróg. Teraz jeden z najbardziej oddanych sług Wszechstwórcy pilnujący bezpieczeństwa Walkirii. Zaprawdę związani zagadkową nicią losu pochodzącą od boga. - Spojrzenie padło na Pluszka - Kolejny zagadkowy przyjaciel, istota z legend i opowiadań, w które mało kto wierzy, a jednak muszą być prawdziwe, bo stoi przed nami. - kobieta uśmiechnęła się widząc dowody boskiej interwencji w ich sprawie.
- Co zamierzasz w kwestii orczej księżniczki? Myślisz, że mogłaby przejąć władzę nad orkami i ich stąd zabrać?
Na spojrzenie Księżniczki Pluszek pomachał do niej wesoło łapką dumny z uznania jakim darzyła ich drużynę tak znamienita osoba.
- Jako, że jest ona wyznawcą Wszechstwórcy, muszę ruszyć jej na ratunek - odparła Sybill. - Z tego co wiem to Agako znajduje się w twierdzy, którą zajmuje Rhella Aslen, kapłanka Lamashtu. Oprócz niej znajdują się tam jej generałowie... - Walkiria opowiedziała im więc o wszystkim tym czego dowiedziała się od Nutki, Vylony i Razzdan. - ... Tak więc najtrudniejsze będzie przebycie lasu, a później jakoś to będzie. - skończyła długi monolog, aż jej w ustach zaschło. - Poza tym... Na ostatniej misji pozyskałam nowego sprzymierzeńca, który oddał się woli Wszechstwórcy. Jest nim osoba z bliskiego otoczenia wspomnianej kapłanki Lamashtu. Wraz z pomocą gobliniej posłanki, którą wysłała Agako mogłyby mnie i może jakiś mniejszy oddział, przeprowadzić i jakoś podstępem podejść ich
Kadle pogładził się po brodzie - Miejsce o którym mówisz to Świszczące Wzgórze. Położone jest nad wiecznie niespokojną rzeką Świstu. Gęste lasy prowadzą do dziury w ziemi, z której często dochodzą niepokojące odgłosy. Dalsza droga prowadzi do mostu linowego, który był połączony z wysokim samotnym wzgórzem na którym spoczywa twierdza. W dawniejszych czasach twierdza należała do wpływowego lorda, który wydawał mocno szemrane bankiety dla wybranych gości. W obecnych czasach stała opuszczona ze względu na hałasy i zły stan techniczny.
Strateg zaczął przeglądać pergaminy na szafie, aż w końcu znalazł pożądany.
- Niedawno wysłana była tam grupka zwiadowców, wróciła tylko jedna osoba donosząca o wysokiej aktywności goblinów w tym rejonie. Jej imię to Sesrea Arrol, jeśli ją znajdziesz to może dowiesz się coś więcej na temat lasu otaczającego twierdzę.
Mężczyzna usiadł na krześle namyślając się. - Obawiam się, że nie możemy dać ci większego wsparcia, za duży chaos panuje wokół nas, aby ruszać z ekspedycją na południe miasta. Jednak jeśli znajdziesz kogoś interesującego wśród żołnierzy i najemników w dzielnicy postaramy się go zwolnić z obowiązków by mógł wam pomóc, o ile zechce.
Kadle podrapał się po brwiach próbując dobrać lepiej następne słowa.
- Wypadałoby, aby Walkiria miała jakąś swoją siedzibę, najlepiej trochę oddaloną od polityków i szlachty. Miejsce gdzie bardziej niecodzienni wyznawcy Wszechstwórcy mogli by przybywać w miarę komfortowo, ale także byłoby wiadomo gdzie ją znaleźć w potrzebie. - Proponowałbym jakieś umocnione zabudowania. Wszak Walkiria stoi na czele armii Wszechstwórcy. Wierni powinni mieć miejsce, w którym mogliby się schronić - wtrącił Axim.
- Sądzę, że takie miejsce by onieśmielało i zniechęciło wielu do wstąpienia - odpowiedziała Sybill na sugestię Axima. -Myślę, że widziałam coś odpowiedniego na siedzibę dla mnie. Jest to spora karczma wystawiona na sprzedaż - dodała. - Takie miejsce będzie najbardziej przyjazne dla naszych towarzyszy i wyznawców Wszechstwórcy. Gdzie będą mogli odpocząć i porozmawiać - wyjaśniła Walkiria. - Kandle, dziękuję za podzielenie się wiedzą, na pewno pomówię z Sesrea Arrol, która może zechce wskazać nam drogę. A z tego co mówisz to ten zamek najwyraźniej może być nawiedzony - zasugerowała.
- Trudno stwierdzić, ale jeśli gobliny potrafią tam wytrzymać to myśle, że to bardziej klimatycznie rozpadająca się ruina niż nawiedzona twierdza. - Dodał swoje spostrzeżenie Kadle.
Księżniczka skinęła Sybill - Uważajcie na siebie, będziemy potrzebowali waszej pomocy w odbiciu miasta, więc proszę nie dajcie się zabić.
Po wymienieniu uprzejmości drużyna ruszyła z powrotem do Windsorrowa, gdzie oddali mu worki ze złotym pyłem w zamian za przysługę. Szlachcic z nieukrywaną chęcią pomógł zaaranżować przekazanie aktu własności karczmy w ręce Sybill wraz z jej wyposażeniem i zapasami. Pomógł też w skontaktowaniu się z dostawcami prowiantu i usług, którzy przybyli wraz nowymi posiłkami do miasta.
__________________ "Pulvis et umbra sumus" |