Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2018, 23:16   #197
Kolejny
 
Kolejny's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputację
Ostatnie parę dni w Argentynie spędził na dalszej pomocy przy przywracaniu miasta do porządku, korzystając dodatkowo w wolnych chwilach z dostępu do placówek treningowych, gdzie oswajał się z wykorzystaniem dwóch najnowszych mocy. Chciał dobrze poznać swój potencjał, by już nigdy nie przecenić swoich możliwości. Musiał jednak przyznać, że ogniste dyski idealnie komponowały się z jego mocą bazową. Był w stanie zwiększyć swoją siłę, wytrzymałość i szybkość do poziomu, w którym realistycznie nie musiał martwić się nad wyraz umiejętnościami walki wręcz. Będąc naładowanym energią zadawał potężne ciosy, a dodatkowo rozwinięte umiejętności absorbowania energii kinetycznej i moc wydłużania kończyn sprawiały, że nad rywalami nie dysponujących żadnymi telepatycznymi bądź innymi ponadprzeciętnymi mocami jak lot miał dużą przewagę niezależnie od środowiska. Zdawał sobie jednak sprawę, że takich Obdarzonych było sporo, szczególnie po stronie Mroku i musiał mieć plan na walkę z nimi. Wiedział, że choć jest czwórką to potrzebował jeszcze zdobyć jedną lub dwie potężne moce by obiektywnie móc zostać zagrożeniem dla najpotężniejszych Obdarzonych. A nie było innej drogi do tego, niż podjęcie walki, do czego będzie miał niedługo okazje i wygranie jej, co było już wielokrotnie trudniejsze.
Rozwinął też umiejętność kontroli nad zwierzętami, skupił się mianowicie na wszelkiego rodzaju ptactwie. Możliwość rozeznania w terenie z takiej perspektywy była niemal nieograniczona, dlatego też trenował kontrolę i zasięg. Owady i mrówki też świetnie spełniały się jako swoisty radar na naturalnej powierzchni. Choć nawet maksymalnie skupiony miał problemy z dokładnym wykryciem kroków człowieka, to wiedział, że impakt wywierany przez formę zbroi był o wiele większy. Liczył, że podczas walki da radę jeśli nawet nie dokładnie zlokalizować, to przynajmniej dowiedzieć się o ilości przeciwników, gdyby ktoś chciał zajść go od tyłu.

W końcu jego odwieczna prośba została spełniona i wyruszył do domu. Przez ostatnie dni spał lepiej, wiedząc, że niedługo będzie miał szansę się pożegnać. To była rana, którą już wiele razy rozdrapał i potrzebował w końcu ostatecznie pozwolić jej się zasklepić, aby została po niej na zawsze blizna. Wiele razy w snach i marzeniach wyobrażał sobie moment, gdy wchodzi na cmentarz, ale dopiero teraz, gdy był tu we własnej osobie doświadczył czegoś specjalnego. Ostatnio świat wydawał mu się stracić kolor. Jakby tylko podczas gdy był blisko śmierci, pustki czuł, że naprawdę żyje. Musiało to mieć związek z czasem, gdy codziennie całym sobą jej pożądał, a samo egzystowanie było niepojętym bólem. Jednak gdy zobaczył nagrobek, znowu coś poczuł. Z ponurym wyrazem twarzy lustrował dokładnie wszystkie detale, jakby chciał zabrać ten obrazek ze sobą na zawsze, a w myślach wspominał wszystkie dobre chwile przed całym tym bałaganem. Po policzku, ku jego zdziwieniu spłynęła pojedyncza łza. Nie płakał od tak dawna… Schował twarz w dłoniach, szepcąc do siebie:
- Jeszcze to naprawię… Obiecuję…
Spędził jeszcze kilkanaście minut, zbierając siły na to, co miało nadejść. W końcu odszedł, znów z zimnem w oczach, nie odwracając się. Nie mógł się pozbyć myśli, że chłopak, którym był Elliot White rzeczywiście umarł. Odrodził się z popiołu jak feniks, ale już jako inny człowiek.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=6WwkUxpuiBI[/MEDIA]

Lately I'm not feeling like myself
When I look into the glass, I see someone else
I hardly recognize this face I wear
When I stare into her eyes, I see no one there

Miał jednak dobry sposób na ból, z którego od dawna miał zamiar skorzystać. Słońce zachodziło gdy skierował swoje kroki do jednego z barów, gdzie bawił się bez żadnych trosk ponad pół roku temu. Czuł, że bez otępienia umysłu nie zaśnie dzisiaj. Pamiętał, jak wtedy czuł się panem świata i choć pokręcił z politowaniem głową na to wspomnienie, to czuł, że ułamek tej pewności siebie wrócił do niego. Czekały na niego zadania, w których nie będzie musiał udawać kogoś, kim nie był. Wszelkie wątpliwości moralne mógł zrzucić na Białego - jeśli on nie postępował słusznie, to White nie wiedział, czy istnieje taka osoba na świecie. Mu pozostało tylko skupić się na zostaniu sprawną bronią w rękach dobrego człowieka. Może świat nie potrzebował kolejnego bohatera, tylko kogoś, kto nie będzie się bał walczyć ze złem na jego zasadach. Minął właśnie podwórko, na którym stał nowy dom, kompletnie inny niż ten, w którym spędził swoje całe życie. Noc go wzywała i już nie bał się jej odpowiedzieć.
 
Kolejny jest offline