Głos Camdena powoli zamierał, gdy zaczął dostrzegać zdziwione spojrzenia swoich towarzyszy. Odchrząknął na koniec, lekko zawstydzony. - „Przynajmniej coś próbowałem robić” – pomyślał, odsuwając się od kraty. Gdy tylko zapanowała cisza, Liward zaczął przysłuchiwać się odgłosom wydawanym przez zaklętą czaszkę, ale nie był w stanie odróżnić żadnego konkretnego słowa.
Kea, patrząc ponad głowami innych, przez chwilę myślała, że oto udało jej się odnaleźć cel wyprawy. Była szczęśliwa, że ich kłopoty mogły się już za chwilkę zakończyć. Stary krasnolud jednak szybko wyprowadził ją z błędu.
- Nie, dziecinko, legendy mówią, że Oko jest większe, rozmiaru człowieka. No i jest jedno.
Stali więc dalej przed opuszczoną kratą blokującą wejście do krypty.
- To co, idziemy dalej? – słabym głosem zapytała Iskra. – Nie będę podnosić za was każdej rzeczy w tych przeklętych podziemiach, bo zabraknie mi sił na łatanie twojej nogi, Rysiu.