Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2018, 10:34   #89
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Randar przechodząc koło „Ogniska” zwrócił uwagę na ogłoszenie.
- Kultyści… Zieleni… Ryzyko… – mruknął pod nosem. - Dobrze…- dodał do siebie, po czym wszedł do środka. Krok w krok za nim posłusznie szła Peppa. Przekraczając próg głośno chrumknęła, spojrzała spode łba na śnieżnego lamparta i dotrzymując kroku Żelaznemu Liściowi dotarła do lady.
- Szukam Jarnara - burknął krasnolud. - Na wyprawę mu się przydam.
- Piwa? - zaproponował stojący za barem Esmond. - Jarnar niedługo wróci - dodał. - Usiądź i poczekaj.
- Dobrze...- przytaknął krasnolud. - Lej żwawo - dodał po chwili, po czym rozejrzał się ponownie po sali w poszukiwaniu miejsca.
- No chyba się nie spieszysz. - Esmond uśmiechnął się odrobinę kpiąco. - Sztuka srebra - powiedział, stawiając przed krasnoludem kufel piwa.
Krasnolud wyciągnął monetę. Na kufel piwa to on nigdy nie szczędził.
- Jak przyjdzie ów Jarnar, to skieruj do mnie - polecił, po czym chwycił kufel i ruszył do ławy.

Kolejną świeżą - w przenośni - twarzą w karczmie był elf, wyraźnie jakiś awanturnik lub wojownik, na pewno śmiałek zważywszy z jakiego powodu przyszedł. Ogłoszenie dla Cienia nie było specjalnie zachęcające, ale wspomnienie Axima Jarnara coś zaiskrzyło i po rekonesansie na mieście, można było połączyć jego osobę z samą Walkirią. Warto było zakręcić się przy wielmożnej, albo chociaż wybadać sytuację.
Od razu podszedł do baru, oszczędnym gestem dłoni witając się z mijanym krasnoludem, którego pamiętał z przeprawy do miasta.

- Axim? - Cień zapytał mężczyznę stojącego za barem. Nie było pewne, czy pyta go o imię czy też o skierowanie do rekrutera.
Esmond pokręcił głową.
- Wyszedł przed chwilą - powiedział. - Trzeba na niego poczekać. Zaraz wróci. Usiądziesz?
- Powiedz mi, jak wróci. - elf przytaknął i usiadł bokiem do lady, by lepiej widzieć wejście.

Potraktowane trochę mocniej z buta niż powinne, drzwi wejściowe karczmy, otworzyły się z małym łomotem, ukazując stojącą w nich Harpię.
- Ops, przepraszaaaam - Ryfui zrobiła dobrą minę do złej gry - To gdzie te nasze gołąbaczki… znaczy się, walczna i nieskazitelna Walkiria, i równie waleczny, i bardziej skażony Axim? - Spytała, wchodząc do środka - Macie własny interes? Ja nie mogę… to trzeba to opić! Dostanę piwko na krechę? - Na widok samej Sybill, Harpia pochwyciła w szponki dłoni rąbki swego skromnego stroju, po czym przekomicznie, niby dworsko, dygnęła.

- I Esmonda mają za barem! - Krzyknęła radosnym tonem, podchodząc bliżej - To może i dla mnie fuchę znajdziecie? Razem z Balkiem będziemy tłuc naprzykrzających się gości? Cześć przystojniaczku! - Pozdrowiła na końcu Balkazara dłonią, jednocześnie do niego mrugając.
Balkazar uniósł w geście pozdrowienia trzymany kufel pełen piwa i skinął potwierdzająco na złożoną przez Hapię ofertę tyczącą się niemile widzianych gości. Na mrugnięcie odpowiedział tak samo, a znaczenie tego komunikatu było czytelne tylko dla ich starych kompanów. Gdy harpia odwracała do kolejnego z rozmówców zauważyła, że spojrzenie orka zsunęło się na jej krągłe pośladki. Rysy Balkazara wygładziły się jakby przywołał jakieś miłe wspomnienie.
- Sama piękna Ryfui we własnej osobie w naszych skromnych progach. - Esmond uprzejmie skłonił głowę. - To teraz goście zaczną walić drzwiami i oknami. A ci, których spróbujesz odpędzić od siebie, zaleją się w trupa z rozpaczy. Axim wybył, ale wróci - dodał - skoro jest tu Sybill. Poczekasz?
- A propo gości i walenia drzwi i okien... - Ryfui wyszczerzyła kiełki - Jakbyś kościstego za barem postawił, może by to furorę zrobiło? Nie co dzień piwo nalewa zjawa, czy czym on tam jest... - Harpia postukała dłonią w blat baru, domagając sią w ten sposób chyba napitku - No nie ma sprawy, poczekam na Wielebną... - Tym razem mrugnęła do Esmonda.
- Może dołączysz do mnie po tej stronie lady?[/i] - spytał Esmond. - Sir Erskine mógłby jednak być antyreklamą zakładu. Coś w stylu 'oto skutki picia w tym miejscu'. A tak w ogóle to poznaj Chisanu. - Na dźwięk swego imienia lampart podniósł łeb i spojrzał na harpię. - Może go pamiętasz z więzienie... wyglądał wtedy nieco gorzej.
- Ano tak... - Harpia zręcznie usadowiła tyłek na barze, po czym po okręceniu się, z odrobiną gracji ześliznęła się po drugiej stronie - ...pamiętam, pamiętam… i myślałam, że dla takiego zwierzaka, przyda się ręka Tropiciela, nie Maga... - Powiedziała, stając wyyyyyjątkowo blisko Esmonda. Można i powiedzieć, że za blisko. Jej biust dotknął bowiem torsu mężczyzny.
- Polubił mnie - odparł mag, który zdążył się już nieco uodpornić na ten widok. Olśniewający zresztą. - Ja jego też. Poza tym nie potrafi latać... Może lepiej jakiś orzeł? Znam pewnego tresera i weterynarza - dodał.

Po chwili do sali wszedł zakapturzony osobnik. Rozejrzał się po pomieszczeniu i natychmiast zauważył znajome twarze.
- Cześć Ryfui, cześć Es-esmond. - wydukał Bartholomeus podchodząc do maga i harpii. Gdy zbliżył się do baru ściągnął kaptur, ukazując swoje niemrugające, wężowe oczy. - Szu-szukam Axima Jarnara w sprawie o-ogłoszenia. Wiecie g-gdzie go szukać?
- Witaj. W tym momencie nieobecny - odparł Esmond. - Usiądziesz i poczekasz?
- Jasne - odparł alchemik i wyciągnął z mieszka jedną monetę - Gdzie jest b-b-barman?
- A co pijesz? - spytał mag. - Jest wino, jest piwo. Jedno i drugie najlepsze w mieście - dodał.
- P-poproszę wino. P-piwo już dzisiaj piłem.
- Ryfui, nalejesz? - Esmond spojrzał na harpię ciekaw, czy mu pomoże, czy też będzie tylko robiła za piękny i egzotyczny ozdobnik. Wydał resztę ze sztuki złota, a po chwili alchemik mógł się delektować winem.

Po jakimś czasie, przez drzwi karczmy przeszedł brodacz w fartuchu kowalskim. Miał w torbie ze sobą towary na przeróbkę butów, ale klient dalej nie dostarczył mu samych butów. Kiedy wracał do warsztatu, rzuciło mu się w oczy ogłoszenie z imieniem. - Szukam Axima, Raileyn pyta. - Miał.zamiar odebrać buty, skoro i tak był po drodze do warsztatu a przy okazji wywiedzieć się na temat organizowanej wyprawy.
- Nie ty pierwszy, nie ty ostatni - powiedział Esmond. - W każdym razie trafiłeś pod dobry adres - dodał. - Jeśli usiądziesz i poczekasz, to z pewnością go spotkasz. Piwo? Wino? - Uznał, że trzeba też dbać o interes firmy. - Sztuka srebra lub trzy za wino. Trunki najlepsze w mieście - zapewnił.
-Wody, interes ma do mnie. Po drodze do warsztatu zajrzałem. - Powiedział, jakby miało to wszystko wyjaśniać. Mężczyznę kojarzył mgliście z poprzedniego wieczora w karczmie, jak zresztą całkiem sporą część obecnych.
- Może być i woda - odparł Esmond, po czym nalał do kubka wody z wiaderka. - Klient nasz pan - rzucił tradycyjną formułkę. Zdecydowanie nie odpowiadającą rzeczywistości.
 
AJT jest offline