Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2018, 12:02   #90
Kata
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
Jako że drzwi nie zwykły długo tu być zamknięte, choć nie sprzedawano nawet żadnego jadła, kolejna postać zawitała do środka. Nie zwracała na siebie uwagi łupiąc w drewno z buta, tylko grzecznie je otworzyła. Bardka weszła ubrana w pełnym ekwipunku, jakby dźwigała dom na plecach, mimo to nie było tego wiele. W przeciwieństwie do wczoraj jednak, dziś jej cieniowane włosy były rozpuszczone, a miękko falując sięgały połowy pleców. Gdy wczoraj stała w drzwiach, ktoś ją potrącił więc dziś od razu weszła głębiej w karczmę i usiadła przy jednym z pustych stolików, jakby uciekając od towarzystwa.
Jej uwagę zwrócił jakiś tajemniczy elf którego dostrzegła chyba ostatnio i tak samo jak wtedy siedział po cichu w samotności, obserwując otoczenie niczym szpieg. Po chwili skojarzyła go z podziękowaniem za występ i dobrym słowem. Wewnątrz zobaczyła też inne znajome twarze, co sugerowało że dobrze trafiła, a jednak nic się tu nie działo. Zrozumiała że musi cierpliwie czekać i miała tylko nadzieję że Ryfui nie będzie jej zachęcać do bycia centrum uwagi. Nie podchodząc do nikogo, nie zaczepiając i nie witając się, zaszyła się w swoim kącie jak myszka, opierając policzek na złączonych dłoniach. Myślami odpłynęła poza to miejsce i czas, w sobie znanym kierunku.
Esmond obrzucił wchodzącą obojętnym spojrzeniem, po czym zabrał się za ulubione zajęcie wszystkich barmanów - za pucowanie szklanki, której do stanu idealnej czystości nic nie brakowało.

Nie było niczym dziwnym, że drzwi karczmy “Ognisko” otworzyły się raz jeszcze tego dnia. Tym razem dla odmiany zjawił się w nich człowiek. Mężczyzna na oko pod czterdziestkę nosił na sobie stalowy pancerz, taki, jaki nosili co mniej zamożni rycerze. U pasa miał przewieszone dwa miecze. Jeden surowy, widziany zwykle u legionistów, drugi zaś zdobiony, z dużym, magicznym klejnotem, który roztaczał wokół siebie delikatną, karmazynową poświatę. Część z zebranych w karczmie dobrze go już znała, inni słyszeli o nim na mieście. Atheris i Raileyn mieli nawet okazję zobaczyć go dzisiaj w sklepie. Axim Jarnar wszedł do sali, rozglądając się zaciekawiony.

- Axim, na bogów! - powiedział Esmond. - Pół miasta cię szuka - wskazał na kłębiący się w karczmie tłum - a ty się gdzieś włóczysz...
- Wybacz, Esmond. Musiałem się jeszcze przebrać - odparł głośno z uśmiechem, po czym skinął do maga. - Miałem szukać rekrutów, a wychodzi na to, że to oni tropili mnie - dodał, kręcąc przy tym głową. Następnie zbliżył się bardziej do środka sali i wspierając pięści pod biodra, wypiął pierś. - No, to kto przyszedł się zapisać na wojnę? - zawołał hardo.

- Mam nawet kawałek papieru - powiedział Esmond, wyciągając spod lady pokaźnych rozmiarów kawał papieru, tudzież pióro i pojemnik z inkaustem. Wpisał swoje imię na pierwszym miejscu. - Ciebie też wpisać, Aximie? - zażartował. Najemnik jedynie potaknął.

- Chyba.. ja? - Elfka pisnęła tak nieśmiałym głosem, że mogło wydawać się to komiczne, uniosła się od stołu, wciąż opierając na nim dłonie i dodała już bardziej pewnym siebie głosem. - Jeśli uda nam się dzięki temu dostać do króla i przywrócić to miasto do normalności? - wygięła palce niepewnie leżące opuszkami na blacie, dość spięta sytuacją.

Esmond spojrzał na mówiącą wzrokiem, w którym nadmiaru entuzjazmu z pewnością nie było.

- Atheris... i co dalej? - Zapisał imię na trzecim miejscu na liście. Spojrzał ponownie na elfkę.

Dziewczyna oderwawszy się w końcu od stołu, zwinnie podskoczyła do nich niczym sarenka. Wyprostowała się i zadarła nos z jakąś dumą lub wyuczoną manierą.

- Nie wiem jakie są szczegóły tego zadania i nie spieszno mi umierać… ale w moich prywatnych interesach jest by to oblężenie dobiegło końca. - Odpowiedziała grzecznie, po czym ponownie rozległ się kobiecy pisk, bardziej przesycony ekscytacją. - Nie usiedzę tu spokojnie, kiedy miałaby mnie ominąć taka przygoda!

Axim spojrzał na elfkę z góry, unosząc przy tym brew. Był wyraźnie zmieszany ekscytacją dziewczyny, ale ostatecznie skinął poważnie głową.

- Bardka... - mruknął Esmond. - [/i]Prosiłem o nazwisko, a nie o motywy[/i] - wyjaśnił. - Ale, ostatecznie, wystarczy samo imię. Kto następny? - spytał głośniej.

- A wpisz mnie, zobaczę jak się buty sprawują w terenie. A pan panie Axim z trzewiczków wyskakuj, bo boso biegać chyba nie chcesz w strefie walki. Kłos, Raileyn Kłos. - Powiedział głośno rzemijuk. - Żeby się na wojnę zapisywać musieć jeszcze tutaj. - Mruknął jeszcze w brodę.
Esmond wpisał na listę kolejnego ochotnika.
- Musimy wiedzieć, kto z nami wyrusza z miasta - wyjaśnił.

Alchemik uniósł swój trunek, jakby pozdrawiał maga.

- Wpisz mnie. B-bartholomeus Mandragora.

- Już się robi - zapewnił Esmond. Zanurzył pióro w kałamarzu, a potem w dopisał podane imię i nazwisko na liście.

- Z trzewików wyskoczę, mistrzu rzemieślniku. Tylko rekrutację zamkniemy - odparł Axim. - Cieszę się, że będziemy mieć waszmości na pokładzie - dodał, po czym zwrócił się do Bartholomeusa. - Witamy w załodze- zagaił do niego, jakby próbował dodać pewności siebie.

Cień czekał, aż pierwsze osoby się zgłoszą. Nic nie tracił znajdując się dalej na liście, a nie musiał też walczyć o uwagę skryby, który jeszcze niedawno był szynkarzem.

- Iarlath - powiedział krótko Cień, wskazując na papier. Następnie podszedł do Axima i przywitał się skinieniem głowy - zwiadowca. W porównaniu z Atheris małomówność kolejnego ochotnika była dla Esmonda jak balsam dla uszu.

Jarnar zmierzył mężczyznę od stóp do głów, po czym zachęcająco odwzajemnił gest.
- Dodatkowa para wprawnych oczu i uszu będzie w cenie - skomentował Axim.

Bardka zaś usiadła w tym czasie na jednym z pustych stolików, wyjęła obszerny pergamin który oparła na podstawce, wspartej o wygięte kolano i coś tam sobie na nim piórem bazgrała, nie chwaląc się przy tym, ale uśmiechając pod nosem.
Słysząc, że lista już się wypełnia miś zeskoczył z parapetu, podreptał do kontuaru i podciągnął się, aby wypatrzeć, kto już został wpisany na następną wyprawę.
- A mnie już wpisałeś? - zapytał z nadzieją w głosie.
- Nie byłem pewien, czy chcesz się zgłosić - odpowiedział ze skruchą Esmond. - Już cię wpisuję.
Wnet na liście pojawiło się imię Pluszek.

Elfka zrobiła wielkie oczy i zamarła otwierając usta z niedowierzaniem dopiero teraz dostrzegając żywego pluszaka. Po chwili dopiero przymknęła usta i obserwowała jak wszyscy wokoło zdają się zupełnie nie zaskoczeni.
- Randar pisz tam! Żelazny Liść - krzyknął druid odkładając kufel złotego trunku.

- Tak, tak, oczywiście, już piszę - odpowiedział Esmond. - Jeden mało uprzejmy krasnolud.
Wyglądało to tak, jakby zanotował właśnie to drugie zdanie.
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun
Kata jest offline