Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2018, 14:19   #83
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Idąc przez las Jace miał sporo czasu na rozmyślanie. Co też dokładnie wydarzyło się poprzedniego dnia. Już bardziej na chłodno stwierdził, że jego działania z dnia wczorajszego zakrawały o cud. Z końcem dnia czuł się jakby ktoś wyprał go i wyżymał niczym mokrą ścierkę, jednak udało mu się uśpić co najmniej pół tuzina hobgoblinów, a to wcale nie było mało. Wcześniej jego osiągnięcia zamykały się w usypianiu nieznośnego rodzeństwa, co już samo w sobie powodowało nieraz zawroty głowy.
Teraz jednak to byłó całkowicie co innego. Stres, adrenalina, a być może nawet strach spowodowały, że był w stanie przekroczyć pewną barierę swoich możliwości i rzeczywiście być przydatnym!
Wiele pomogła mu krótka rozmowa z Kharrickiem, który wydawał się być bardziej obeznany z różnymi fenomenami świata a także, a może nawet bardziej poranna medytacja, której oddawał się codziennie. W przeciwieństwie do czarodziejów, Jace "medytował" oczyszczając swój umysł poprzez ćwiczenia fizyczne. Choć nie był osiłkiem, był w stanie bez problemu chodzić na rękach, robić pompki, czy rozciągać się niemal w szpagat. Zawsze zaczynał od ciała, które poddawało się Woli, która z kolei ulegała Ciału tworząc harmonię myśli i ruchu. Pozwalało to wypchnąć z ciała zmęczenie, odrętwienie i ból, a z głowy przegnać chaos, natłok myśli, czy znużenie. Jace medytował więc regularnie, jednak dzisiejszy ranek był inny. Czuł, że dotknięcie umysłów hobgoblinów, to ledwie zaglądanie do pomieszczenia przez dziurkę od klucza. Czuł, że coś więcej, granice niezbadane, a jednak niemal namacalnie bliskie, jakby mógł sięgnąć ręką wyobraźni...

Z zamyślenia wyrwało go poruszenie wśród drużyny, a potem spotrzegł pajęczyny i atak! Zagłębiony w swoich myślach przegapił moment zastawionej pułapki i mógł właśnie oglądać atak Ettercapa i dwóch gigantycznych pająków na drużynę. Zwalczając niechęć i odrazę do pająków Jace sięgnął do prymitywnego umysłu Ettercapa próbując, podobnie jak dnia wczorajszego, wyłączyć go z walki, jednak tu czekała go niespodzianka. W miejsce prymitywnych drzwi umysłu hobgoblinów, przywitała go olbrzymia forteca stworzona z pajęczyny. Jace zawahał się walcząc z wrodzoną arachnofobią przywdział formę płomienia i ruszył przed siebie. Pajęczyny ustępowały przed nim paląc się i znikając dotknięte gorącym językiem płomieni, jednak uumysł Ettercapa bronił się. W odpowiedzi z każdej nitki pajęczyny wypełzły pajączki biegnąc w stronę napastnika. Jace palił je gdy tylko zbliżały się czując z odrazą ich małe nóżki skwierczące w ogniu, jednak zamiast ubywać, pajęczaków przybywało. Co więcej, zaczęły łączyć się w większe pająki! Chłopak poczuł strach i odrazę, wszędzie wokół niego, na górze, na dole, z każdej strony napierały pająki. Odwrócił się, lecz droga wypalonych pajęczyn zarastała...

- AAAAGH! - syknął łapiąc się za głowę. Przerwał czar wyrzucając się z jaźni pajękowatego potwora. Tamten zachwiał się, lecz ustał odzyskując pełnię władzy.
Beleren wycofał się widząc pająka opuszczającego się tuż pomiędzy niego a Yastrę. Całe szczęście, że nie on był celem ataku, jednak należało pomóc reszcie! Jace wyjął magiczną różdżkę zdobytą na hobgoblinach i wycelowawszy w jednego ze stworów aktywował przedmiot. Magiczny pocisk wielkości pięści pomknął wprost w Ettercapa, nie czyniąc mu jednak większej szkody. Całe szczęście, że pozostali byli w pobliżu by dokończyć dzieła. Chwila moment i było po wszsytkim. Jace przez chwilę stał jak sparaliżowany w obliczu walki, którą tak naprawdę przegrał. Przegrał ją sam ze sobą, nie opanował swoich lęków i dał się nimi oplątać.

Po chwili wróciwszy do rzeczywistości podbiegł do Yastry sprawdzając w jakim stanie znajduje się dziewczyna. Żyła, a Sulim wydawał się dobrze znać na opatrywaniu i magii leczniczej, więc młodzieniec postanowił nie przeszkadzać. Wstał rozglądając się po okolicy.
- Rathan, nie! - zdołał krzyknąć, ale było za późno.

- To Ettercap - wyjaśnił chłopak podchodząc do Kharricka i próbującego pozbyć się resztek oplatających go nici Rathana - Są znane z zakładania zmyślnych pułapek. Czytałem gdzieś, że są w stanie wystrzelić drzewiec, który przebije przeciwnika na wylot, jeśli będzie na tyle nierozważny, że potrąci nić. - powiedział nie zdając sobie w porę sprawy, że właśnie nazwał Rathana nierozważnym. Spojrzał na niego bez zastanawiając się nad sprostowaniem, ale ostatecznie powiedział przecież prawdę.
- Skoro Kharrick zna się na rzeczy, to może niech sprawdzi czy droga przed nami jest bezpieczna, co? - Znów źle zabrzmiało. Czy nie zostanie to odebrane że woli posłać kogoś obcego na niebezpieczne, możliwie śmiertelne zadanie?


 
psionik jest offline