Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-07-2018, 16:41   #81
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Pajęczyny od samego początku nie spodobały się Rathanowi.
Prawdę mówiąc mogły się podobać tylko pająkom, a do tych Rathan się nie zaliczał.
Okazało się na dodatek, że nie trzeba było szarpać za linkę, którą pająki rozciągnęły się tuż nad ziemią, by pająki zleciały się do żeru, który sam się pakował w ich łapska. A co gorsza, wraz z pająkami pojawił się ettercap.

Rathan, który mimo ostrożności został zaplątany w sieć, przyczynił się nieco do pokonania przeciwników.
Chociaż jednak i ettercap, i pająki pożegnały się z życiem, to łucznik nie był pewien, czy pozbyli się już wszystkich twórców sieci. A ze miał zamiar sprawdzić, co się stało w chacie, wolał się upewnić. Dlatego podszedł do linki alarmowej, zaczepił do niej ostrożnie swoją linę.
Miał zamiar odejść kawałek i parę razy pociągnąć, by się przekonać, czy przybiegną kolejne pająki.
 
Kerm jest offline  
Stary 26-07-2018, 10:06   #82
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Kharrick pozbierał swoje ostrza podszedł do Sulima i Yastry.
- Co z nią Sulim? Wyliże się z tego? - skierował pierwsze słowa do krasnoluda, potem skierował swoje spojrzenie na siedzącą pod obleczonym pajęczyną drzewem elfkę. Z zmartwioną miną, przez krótką można było dostrzec błysk bólu gdy dotykała zasklepionych już przy użyciu magii ran, rozcierała odrętwiałe dłonie i ramiona. Jej zmęczony wzrok czasami przenosił się na leżącą pod ręką nieco rozepchaną torbę. Chyba się coś w niej ruszało.
- Ładna akcja, nie wykituj mi tylko tutaj - uśmiechnął się na siłę. Pytająco spojrzał na Torbę i cicho powiedział. - Chyba masz jeszcze jednego pająka w torbie.
- Sulim obawia się, że Yastra nie powalczy już dzisiaj, ani nawet jutro. Potrzebuje dłuższego odpoczynku. Sulim ma nadzieję, że w chacie Łowców jest już bezpiecznie i będziemy tu mogli poczekać na resztę.
-Oby. Tutaj miało być bezpiecznie, a póki co nie jest. Pilnuj jej z Psotnikiem. My pójdziemy sprawdzić. - Spojrzał na Rathana, a potem na Jace’a. Wytrzeszczył oczy gdy zobaczył co robi wojownik.
Rathan był wyjątkowo zwinnym mężczyzną, ale brakowało mu jakiegokolwiek doświadczenia z pułapkami. Jego próba uruchomienia jej na odległość skończyła się już na etapie zaczepiania liny - delikatna pajęcza nić zerwała się, a naprężone sieci wystrzeliły prosto w łucznika, oplatając go mocno.
Sulim westchnął ciężko.
- Psotniczku, pomóż mu.
Niedźwiedź wydał odgłos, jakby naśladujący westchnienie krasnoluda, po czym podreptał nieśpiesznie do Rathana. Po chwili udało im się rozerwać sieci. Przez ten czas nikt nie usłyszał tego paskudnego klekoczącego odgłosu wydawanego przez zabite niedawno pajęczaki.
Kharrick podszedł do Rathana i podparł ręce pod boki.
- A tak na przyszłość, to proszę mi zostawić pułapki, a nie w tak amatorski sposób się nimi zajmować. - mężczyzna był wyraźnie niezadowolony. - Jeszcze nas wszystkich obejmie i co wtedy? Który niedźwiedź ci przyjdzie na pomoc?
- A tak na drugi raz, to lepiej słuchaj - odparł Rathan - i szybciej reaguj - dodał. - Jakoś nie wyraziłeś chęci, by kiwnąć choćby palcem. Dziękuję, Psotniczku. - Skinął głową niedźwiadkowi.
Kharrick uniósł brew do góry słysząc słowa Rathana. Pokręcił głową.
- Ta, jakoś tak wolałem sprawdzić co z twoją koleżanką - zauważył chłodno i obszedł chłopaka dookoła uznając, że najwyższy czas zobaczyć co jest w leśniczówce.
Rathan nie zamierzał z tamtym dyskutować, więc zaczął ściągać z siebie kawałeczki pajęczyn.
- W razie problemów, krzyczcie - rzucił jeszcze druid. - Sulim myśli, że odsiecz Psotniczka może kogoś znowu uratować z oplątania. - Z początku wydawało się, że krasnolud wypowiedział te słowa pełen powagi, lecz po chwili cicho zachichotał. Był to bodaj pierwszy raz, kiedy w tym towarzystwie pozwolił sobie na podobną ekspresję.
Elfka odprowadziła spojrzeniem przechodzącego przez most mężczyznę, po czym z cichym westchnieniem oparła głowę o drzewo, unosząc oczy w stronę nieba. Ciało jej ciążyło jak nigdy, wykończone działaniem paraliżującej trucizny, więc po prostu się nie ruszała, dając się dalej opatrywać Sulimowi, której ten dzięki ów śmiechowi ten zaczął wydawać się bardziej... "ludzki". Mniej obcy.
Wtedy uszy krasnoluda niczym cichy szept wiatru musnął szept Yastry: "dziękuję". Było to pierwsze słowo, jakie do niego wypowiedziała, od kiedy w ogóle go zobaczyła. Gdy zamknęła powieki, z torby wreszcie wydostał się mały futrzasty “pająk”. Łebek śnieżnobiałego kociątka opartego łapkami o skórzany brzeg, zwrócony był w stronę Sulima, wpatrując się w niego wielkimi niebieskimi oczami.
 
Asderuki jest offline  
Stary 26-07-2018, 14:19   #83
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Idąc przez las Jace miał sporo czasu na rozmyślanie. Co też dokładnie wydarzyło się poprzedniego dnia. Już bardziej na chłodno stwierdził, że jego działania z dnia wczorajszego zakrawały o cud. Z końcem dnia czuł się jakby ktoś wyprał go i wyżymał niczym mokrą ścierkę, jednak udało mu się uśpić co najmniej pół tuzina hobgoblinów, a to wcale nie było mało. Wcześniej jego osiągnięcia zamykały się w usypianiu nieznośnego rodzeństwa, co już samo w sobie powodowało nieraz zawroty głowy.
Teraz jednak to byłó całkowicie co innego. Stres, adrenalina, a być może nawet strach spowodowały, że był w stanie przekroczyć pewną barierę swoich możliwości i rzeczywiście być przydatnym!
Wiele pomogła mu krótka rozmowa z Kharrickiem, który wydawał się być bardziej obeznany z różnymi fenomenami świata a także, a może nawet bardziej poranna medytacja, której oddawał się codziennie. W przeciwieństwie do czarodziejów, Jace "medytował" oczyszczając swój umysł poprzez ćwiczenia fizyczne. Choć nie był osiłkiem, był w stanie bez problemu chodzić na rękach, robić pompki, czy rozciągać się niemal w szpagat. Zawsze zaczynał od ciała, które poddawało się Woli, która z kolei ulegała Ciału tworząc harmonię myśli i ruchu. Pozwalało to wypchnąć z ciała zmęczenie, odrętwienie i ból, a z głowy przegnać chaos, natłok myśli, czy znużenie. Jace medytował więc regularnie, jednak dzisiejszy ranek był inny. Czuł, że dotknięcie umysłów hobgoblinów, to ledwie zaglądanie do pomieszczenia przez dziurkę od klucza. Czuł, że coś więcej, granice niezbadane, a jednak niemal namacalnie bliskie, jakby mógł sięgnąć ręką wyobraźni...

Z zamyślenia wyrwało go poruszenie wśród drużyny, a potem spotrzegł pajęczyny i atak! Zagłębiony w swoich myślach przegapił moment zastawionej pułapki i mógł właśnie oglądać atak Ettercapa i dwóch gigantycznych pająków na drużynę. Zwalczając niechęć i odrazę do pająków Jace sięgnął do prymitywnego umysłu Ettercapa próbując, podobnie jak dnia wczorajszego, wyłączyć go z walki, jednak tu czekała go niespodzianka. W miejsce prymitywnych drzwi umysłu hobgoblinów, przywitała go olbrzymia forteca stworzona z pajęczyny. Jace zawahał się walcząc z wrodzoną arachnofobią przywdział formę płomienia i ruszył przed siebie. Pajęczyny ustępowały przed nim paląc się i znikając dotknięte gorącym językiem płomieni, jednak uumysł Ettercapa bronił się. W odpowiedzi z każdej nitki pajęczyny wypełzły pajączki biegnąc w stronę napastnika. Jace palił je gdy tylko zbliżały się czując z odrazą ich małe nóżki skwierczące w ogniu, jednak zamiast ubywać, pajęczaków przybywało. Co więcej, zaczęły łączyć się w większe pająki! Chłopak poczuł strach i odrazę, wszędzie wokół niego, na górze, na dole, z każdej strony napierały pająki. Odwrócił się, lecz droga wypalonych pajęczyn zarastała...

- AAAAGH! - syknął łapiąc się za głowę. Przerwał czar wyrzucając się z jaźni pajękowatego potwora. Tamten zachwiał się, lecz ustał odzyskując pełnię władzy.
Beleren wycofał się widząc pająka opuszczającego się tuż pomiędzy niego a Yastrę. Całe szczęście, że nie on był celem ataku, jednak należało pomóc reszcie! Jace wyjął magiczną różdżkę zdobytą na hobgoblinach i wycelowawszy w jednego ze stworów aktywował przedmiot. Magiczny pocisk wielkości pięści pomknął wprost w Ettercapa, nie czyniąc mu jednak większej szkody. Całe szczęście, że pozostali byli w pobliżu by dokończyć dzieła. Chwila moment i było po wszsytkim. Jace przez chwilę stał jak sparaliżowany w obliczu walki, którą tak naprawdę przegrał. Przegrał ją sam ze sobą, nie opanował swoich lęków i dał się nimi oplątać.

Po chwili wróciwszy do rzeczywistości podbiegł do Yastry sprawdzając w jakim stanie znajduje się dziewczyna. Żyła, a Sulim wydawał się dobrze znać na opatrywaniu i magii leczniczej, więc młodzieniec postanowił nie przeszkadzać. Wstał rozglądając się po okolicy.
- Rathan, nie! - zdołał krzyknąć, ale było za późno.

- To Ettercap - wyjaśnił chłopak podchodząc do Kharricka i próbującego pozbyć się resztek oplatających go nici Rathana - Są znane z zakładania zmyślnych pułapek. Czytałem gdzieś, że są w stanie wystrzelić drzewiec, który przebije przeciwnika na wylot, jeśli będzie na tyle nierozważny, że potrąci nić. - powiedział nie zdając sobie w porę sprawy, że właśnie nazwał Rathana nierozważnym. Spojrzał na niego bez zastanawiając się nad sprostowaniem, ale ostatecznie powiedział przecież prawdę.
- Skoro Kharrick zna się na rzeczy, to może niech sprawdzi czy droga przed nami jest bezpieczna, co? - Znów źle zabrzmiało. Czy nie zostanie to odebrane że woli posłać kogoś obcego na niebezpieczne, możliwie śmiertelne zadanie?


 
psionik jest offline  
Stary 27-07-2018, 10:02   #84
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Z bliska ukryta na moczarach chatka Łowców robiła dobre wrażenie, mimo bardzo niepokojącego, mrocznego i pełnego pajęczyn tła. Średniej wielkości, porządnie wykonany budynek z drewnianych bali, zwieńczony strzechowym dachem, mógł z pewnością zapewnić bezpieczny nocleg przybywającym tu nirmathańskim partyzantom. Jednak teraz był kompletnie pusty – wewnątrz nie było widać żadnych ruchów, z komina nie wydobywała się nawet najmniejsza smużka dymu. Kharrick i Rathan zbliżyli się bardzo ostrożnie, rozglądając się w poszukiwaniu kolejnych pułapek. Na szczęście, nic nowego ich nie zaskoczyło i mogli bezpiecznie wejść do środka.

Wnętrze chaty było wyraźnie opustoszałe, ale ktokolwiek tu przedtem mieszkał, nie opuszczał go w pośpiechu, za to dość skrupulatnie po sobie sprzątając. Przyjrzawszy się warstwie kurzu i ostatnim śladom, Rathan miał pewność, że nikt nie korzystał z niego przynajmniej od dwóch tygodni. Jakiekolwiek wyposażenie, które dało się unieść, zostało zabrane - wewnątrz pozostało tylko kilka mebli i palenisko pod kominkiem, w którym Kharrick dostrzegł przebłysk jaśniejszego koloru. Okazał się być nim w większości nadpalony kawałek papieru z krótką wiadomością, którą najwyraźniej próbowano spalić tuż przed odejściem.
Uw..........
Ws...……..wcy z Cher….............
.....najszy….. udać …. Fortu Trevalay
Ka……………………

Nazwa "Fort Trevalay" nic nie mówiła żadnemu z nich, ale może ktoś inny będzie coś wiedział? Poza tym w chatce nie było niczego przydatnego dla uciekinierów, chociaż z pewnością sama w sobie mogła posłużyć za schronienie dla kilku osób.

W tym czasie Jace czekał na zewnątrz, obserwując jak Sulim, korzystając ze znalezionych dookoła ziół i fragmentów pajęczyn opatruje poważne rany Yastry. Początkowo elfka nie była przekonana, czy rozsądnie będzie zaufać temu dziwacznemu krasnoludowi, ale jego pewne i delikatne ruchy upewniły ją, że druid wie co robi. W takiej sytuacji pozostało jej już tylko grzecznie siedzieć i nie przeszkadzać w „operacji”. Wciąż czuła się dziwnie, jakby odrętwiała, dlatego oparła się o drzewo i zaczęła rozglądać się po gąszczu sieci kilka metrów nad nimi - oplatającym gałęzie tak mocno, że ledwo przebijało się przez nie jakiekolwiek światło. Zarówno ona, jak i Jace dojrzeli kilka większych skupisk, wyglądających jak gniazda, a w nich duże, prawie dwumetrowe kokony z pajęczyn - poprzednie ofiary ettercapa i jego pupili.
 

Ostatnio edytowane przez Sindarin : 27-07-2018 o 10:05.
Sindarin jest offline  
Stary 28-07-2018, 10:16   #85
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Chata była pusta, ale wyglądało na to, że jej poprzedni mieszkańcy nie padli ofiarą wielich pająków.

- Wyszli stąd co najmniej dwa tygodnie temu - powiedział Rathan, zaglądając w różne kąty i oceniając poziom kurzu. - Nie wiem, czy z własnej woli, ale mieli dosyć czasu, by się wyprowadzić. Nie sądzę, by ettercap był zainteresowany garnkami czy patelniami.

- Wygląda z tego
- dodał, gdy Kharrick znalazł świstek papieru - że dostali jakieś ostrzeżenie. Ale nie znam niczego, co się zaczyna na Cher. Lub Chen albo Chem, bo ogień mógł zjeść kawałek litery. Fort Trevalay? Też mi to nic nie mówi.

- Nie wiem, czy to jest idealne miejsce na pobyt paru dziesiątków osób
- powiedział, rozglądając się dokoła - na dodatek z tym dachem pajęczyn nad głową, ale na parę dni jakoś tu przebiedują. Co sądzisz?
 
Kerm jest offline  
Stary 30-07-2018, 08:55   #86
 
Jacques69's Avatar
 
Reputacja: 1 Jacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputację
Druid żywo zainteresował się notatką przyniesioną przez Kharicka.
- Sulim słyszał o tej fortecy co nieco. Jest jedną z dużych fortec grup Łowców i znajduje się gdzieś daleko stąd w głębi lasu. Niestety Sulim nie wie gdzie dokładnie i czego możemy się po niej spodziewać. Ale możemy ruszyć tropem łowców. Jeśli zabrali ze sobą cały swój dobytek to musieli zostawić za sobą jakiś ślad. Nawet oni nie zamaskują koleiny po ciężkim wozie lub czymś podobnym.
Krasnolud wyglądał na bardzo przejętego i zarazem podekscytowanego. Wraz otoczyła go wizja połączenia sił z Łowcami z Chersanardo. Mogliby skryć się w fortecy, zbudować wokół nową osadę, gdzie wszyscy żyliby tak jak dotychczas. A żadna armia nie mogłaby ich dopaść. Nikt nie przeprowadzi wojsk przez tak gęstą puszczę, prędzej wszyscy zemrą z głodu, bo braknie dla nich zwierzyny, a nie będą mieli żadnych wiosek do łupienia po drodze. Ale Sulim niespecjalnie znał się na strategii wojennej, całą swą wiedzę czerpał z nauk zanim jeszcze został druidem, a więc bardzo dawno temu. Być może to nie było aż tak proste, jednak Sulim i tak pozostawał pełen nadziei.
Kharrick przyszedł wraz z Rathanem ale jego głowa była pogrążona w myślach.
- Coś mi nie pasuje. Ty ich odwiedzałeś wcześniej, tak Sulim? Jak dawno temu? - zapytał.
- Sulim nie wie… - Druid zadumał się głęboko. - Sulim nigdy nie liczył czasu… Ale to było bliżej “niedawno” niż “dawno”, na pewno! - dodał po chwili, chcąc zabrzmieć nieco bardziej wiarygodnie.
Kharrick zwątpił co wyraził lekko rozwartymi ustami.
- Erm… Noo dobra. Tak jakoś przyszlo mi na myśł, że skoro ktoś ostrzegł łowców… to być może szukanie ich nie będzie dla nas najlepsze. Wszak waszego miasteczka nikt nie powiadomił - powiedział bez przekonania. Z jego perspektywy dobre osoby zawsze starają się szukać sposobu aby pomóc innym. Tylko, że mogło być im po prostu wszystko jedno... - Mniejsza. Zobaczmy najpierw te kokony. - Sięgnął do swojej linki z hakiem i zarzucił najwyżej jak się dało. Zamierzał się wspiąć. - Chodź Psotniczku czas pozrzucać rozłorzone zwłoki zawinięte w pajęczyne.
Miś spojrzał pytająco na druida, ten kiwnął mu nieznacznie głową, co zwierzę uznało za zgodę. Psotniczek doskoczył do drzewa, po czym zaczepił się pazurami i zaczął się wspinać.
Obydwaj się wspięli do gniazd pająków, ale gdyby nie lina, Kharrick spadłby w połowie drogi.

Sprawnie posługując się nożem, Kharrick zdołał rozciąć jeden z kokonów, balansując wśród pajęczyn. To, co było wewnątrz, przyprawiło go o torsje - o mało nie pozbył się ostatniego, skromnego posiłku. Zwłoki w kokonie nie dość, że zostały częściowo rozpuszczone, zapewne przez pajęczy jad, to do tego w tym wilgotnym klimacie zaczęły się już rozkładać. Słodkawy, mdlący smród zgnilizny był trudny do zniesienia, a widok wcale nie był lepszy - twarz ofiary ettercapa ciężko było już nawet nazwać twarzą. Pozbawiona większości rysów, z rozmaślonymi oczami, zmiażdżonym nosem i zębami widocznymi z wygniłych dziur w policzkach - Kharrick miał pewność, że mimo jego doświadczeń to oblicze jeszcze mu się przyśni. Starając się nie patrzeć w tamta stronę, mężczyzna obejrzał resztę ciała, z zaskoczeniem zauważając, że większość ekwipunku zachowała się w dobrym stanie, w tym krótki łuk ze zdjętą cięciwą, kilkanaście strzał, koszulka kolcza i piękny, ciemnozielony płaszcz powyszywany srebrzystymi nićmi.

Ledwo powstrzymując drżenie rąk Kharrick sięgnął po przedmioty z kokona. Starał się działać ostrożnie aby nie zrzucić reszcie radosnego pakunku na głowę. To było jedna z obrzydliwszych rzeczy, które zdarzało mu się robić. Wszystko było uwalone w okropnej mazi, będącej mieszanką nadgniłego mięsa, łoju, krwi i bogowie wiedzą jakich jeszcze płynów. Na szczęście, udało mu się wyciągnąć wszystko, nie rozrywając bardziej sieci.

Z następnym ciałem poszło znacznie gorzej. Kharrick zdążył rozciąć kokon, lecz musiał przeciąć jakąś ważną nic, bo cały fragment pajęczyny runął w dół. Mężczyzna zdołał zamortyzować upadek łapiąc się sieci, więc wylądował miękko, ale nie można było tego samego powiedzieć o zwłokach, które chciał wydobyć. Uderzenie o ziemię z wysokości kilku metrów było wystarczająco mocne, by rozerwać kokon, a także ciało w środku. Potwornie cuchnąca breja, która kiedyś była żyjącą, czującą istotą, rozbryznęła się na dobre kilka stóp dookoła, rozsiewając wszędzie straszny odór. Na szczęście, wszyscy na dole zapobiegawczo odsunęli się wcześniej, więc uniknęli trafienia kawałkiem zgniłego ciała lub częściowo rozpuszczonej kości. Drugi plus był taki, że od razu widać było, czy coś zachowało się wewnątrz.
Nawet Sulim był obrzydzony widokiem przetrawionych trupów, mimo że leczył już najgorsze przypadki wielu obrzydliwych chorób. Czegoś takiego jeszcze nigdy nie widział, ale czego mógł się spodziewać? Doskonale wiedział, jak pająki traktują swoje ofiary...
 
Jacques69 jest offline  
Stary 31-07-2018, 16:44   #87
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
- Szlag! - zdążył krzyknąć Kharrick nim cała konstrukcja się pod nim zawaliła. Wisząc metr nad ziemią potrzebował kilku chwil nim zrozumiał, że nic mu nie jest, a ból w barku oznacza, że żyje. Zrezygnowany puścił się liny lądując z chlupotem obok rozplaćkanych zwłok. Zasłonił rękawem nos i machinalnie powyciągał resztę przedmiotów na bok. Był blady. Jego usta poruszały się tylko bezgłośnie jak zabrał cały ten ekwipunek i poszedł z nim na skraj bagna. Siadł na ziemi z nogami w wodzie, po czym poczuł, że jego stopy zapadają się w grząski grunt pod wodą. Mężczyzna natychmiastowo się rozbudził. Wszystkie alarmy w głowie uruchomiły się na raz. Odrzucając przedmioty za siebie zaparł się dłońmi o ziemię i z małym wysiłkiem wyciągnął stopy (wraz z butami) z głośnym klaśnięciem z zdradzieckiego mułu. Dysząc i patrząc na bagno ze zrozpaczoną miną padł na plecy i przestał się ruszać.

Sulim, który przyzwyczajony był do najbardziej zmasakrowanych ofiar bitew i obrzydliwich chorób, choć nawet to mocno go obrzydziło, pomógł Kharrickowi wydostać wszystkie przedmioty oraz nieco je wyczyścić. Na nic nie zwrócił uwagi poza świętym symbolem, którym się zainteresował, choć nie miał pojęcia do czego może mu posłużyć.
- Sulim weźmie święty symbol, jeśli nikt nie ma nic przeciwko, oddam go Łowcom, jeśli uda nam się ich spotkać.
- To mi nie wygląda na jednego z nich - stwierdził Rathan, pomagający Sulimowi w oczyszczaniu Kharrickowych zdobyczy. - Może to raczej jakiś pechowy gość? Sulimie, widziałeś paru z nich. Kojarzysz może te rzeczy?
- Uważajcie na bagno bo wciąga
- powiedział niemrawo Kharrick widząc jak absolutnie nikt nie zwrócił uwagi na to co się właśnie stało.

Druid wciąż nie zwracając uwagi, pochłonięty symbolem, odpowiedział Rathanowi:
- Sulim nie kojarzy nikogo, kto by to przy sobie nosił, ale Erastil jest patronem między innymi łowców…
- Kharricku, od tego jest bagno, żeby wciągać - powiedział Rathan, trochę zaskoczony tym, że tamten nie wie tak oczywistej rzeczy.
- A pułapki należy uruchamiać z ciekawości - sapnął mężczyzna podnosząc się do pozycji siedzącej. Wysilił się na lekki uśmiech.
- Zawsze mi się wydawało, że nawet jak jest mokro to jednak dno jest twarde. Albo przynajmniej muliste, a nie że zasysa.
- Niekiedy zwykła na pozór trawa może kryć nieprzyjemne niespodzianki - odparł Rathan. - Najlepiej nie schodzić ze ścieżek. No i widać do domku łowców też nie można chodzić na skróty.

Bladej jak upiór Yastrze, która chyba jakoś wróciła do życia, dopiero teraz żołądek przestawał wywijać fikołki będące reakcją na smród, jaki rozszedł się po okolicy. To była najohydniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek poczuła i widziała, i miała nadzieję się z czymś takim więcej nie spotykać. Nieco chwiejnie stanęła na odrętwiałych przez truciznę nogach, wciąż czując nieprzyjemne drżenie żołądkowego buntu w brzuchu...
... i ponownie widząc rozpaćkane na ziemi zwłoki znowu dostała odruchu wymiotnego. Odwróciła się plecami do krwistej brei i padła na kolana. Używając resztek swych sił powstrzymała gromadzącą się falę, próbując zachować resztki jakiejkolwiek godności. Nie żeby to miało jakieś znaczenie, skoro wyglądała jakby wyszła przed chwilą z grobu.
- Na wszystkich... bogów - jęknęła słabym, lekko drżącym tonem, gdy znów to przeszło.
Niespiesznie obeszła szerokim łukiem objęty pajęczą bombą obszar, starając się nie patrzeć w tamtą stronę, i dołączyła do pozostałych, siadając przy nich na piętach i przyglądając się upapranym przedmiotom wyjętym z kokonów. Znowu czuła, jak się jej robi niedobrze na samą myśl, że te zabrudzenia to płyny i fragmenty z ciał ludzi... a może elfów? Zimny dreszcz przeszedł jej po plecach.

- Erastil jest jeszcze patronem społeczności - wyjaśniła krótko krasnoludowi, chcąc zająć swoje myśli czym innym, choć nie do końca miała siły na rozmowy - Nigdy go nie lubiłam. On by pewnie zagonił wszystkie kobiety do zajmowania się kuchnią i rodzenia dzieci.
- Huh - stwierdził odkrywczo Kharrick. - To chyba też nie mój typ bóstwa. Pewnie miałbym z nim na pieńku gdyby się mną zainteresował… albo jakiś jego wyznawca.
- Kobieta do garów? - upewnił się Rathan. - Niejednemu mężczyźnie coś takiego by się spodobało.

Gdyby to był normalny phaendarski dzień, to Yastra na pewno odpowiedziałaby mu jakimś zgryźliwym komentarzem. Nie odezwała się jednak, spuszczając wzrok. Stereotyp typowego erastilianina zawsze był dla niej zabawny, a przy okazji wprowadzał Noelana w szał, gdy ona i Rhyn się z tego śmiały. Zamiast tego tym razem przypomniał jej o kapłanie, który poświęcił własne życie samotnie próbując chronić kaplicę przed hordą hobgoblinów. Ten stary dziad był upierdliwy jak wszystkie diabły Asmodeusza razem wzięte, jednak był dobrym człowiekiem. Niestety już tylko... był.
Niezbyt energicznie zaśpiewała krótką inkantację, wykonując palcami jakiś tajemny znak, po czym zaczęła przyglądać się każdemu przedmiotowi po kolei.
Kilka przedmiotów błyszczało magią. Choć śliczny płaszcz przykuł jej oko, ponieważ kochała ładne rzeczy, nie próbowała po niego sięgać ręką. Poza okropnymi plamami i paskudnym wręcz odorem skutecznie ją odstraszającym, po prostu jakoś tak...
Przekazała skromnie czego się dowiedziała, a następnie powróciła na swoje miejsce z daleka od innych.

- Cóż… Zatem, co robimy? - spytał niepewnie druid.
- Powinniśmy poczekać, aż wszyscy, których uratowaliśmy, tu przybędą - powiedział Rathan - a potem musimy poszukać tego fortu. Może, jak mówi Sulim, zostały jeszcze ślady ich marszu przez las.
- Możemy posprzątać. Tak jakoś chyba słabo aby zobaczyli te rozpuszczone zwłoki i pajęczyny… - Kharrick wstał z ziemi i westchnął. Jakoś przydałoby się to przesunąć. Po chwili namysłu wrócił się po miotłę z domku i zaczął przesuwać rozlanego trupa do bagna. Do takiej roboty lepsza by była szufla albo łopata. Zamiast posprzątać Kharrick rozwlókł jeszcze bardziej szczątki. Stanął drapiąc się po głowie i tak dumał, czy cokolwiek mógłby z tym zrobić. Zasypać… zalać wodą… znowóż nie miał do tego narzędzi. Także stał i dumał.
 
Asderuki jest offline  
Stary 04-08-2018, 22:53   #88
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Wraz z upływającym czasem Yastrę zaczął ogarniać niepokój. Kiedy oni tak sobie siedzieli i zbijali bąki, wsłuchując się w wywołujące ciarki odgłosy Fangwood, to przez las wciąż przedzierali się pozostali ocalali, tym razem już większą i znacznie głośniejszą grupą. Narastała w niej obawa o nich, zwłaszcza o Rhyn, być może całkiem racjonalna, jako że ta puszcza jest bezlitosna wobec intruzów, o czym osobiście zdołała się już przekonać.
A nawet jeśli wszystko będzie w porządku, to przynajmniej wskażą im drogę do celu.
- Musimy po nich wrócić - oznajmiła zdecydowanie, dźwigając się niepewnie na nogi. Z tonu jej głosu można było odnieść wrażenie, że bardzo jej na tym zależało. Spojrzała na pozostałych, oczekując jakiejkolwiek reakcji. W jej oczach kryła się... prośba?
Kharrick spojrzał zaskoczony na Yastre. Właśnie ściągał okoliczne pajęczyny samemu już będąc nimi okropnie oklejonym.
- Co? Po kogo? Chodzi o resztę? - Zreflektował się. - Ale przecież oni tu idą. Będą tutaj już niedługo - zaczął uspokajać dziewczynę myśląc, że chyba atak pająka odbił się nie tylko na jej ciele.
- Ale co jeśli ich też coś zaatakowało? - odpowiedziała mu już mniej pewnie. Jej spojrzenie uciekło w stronę z nadzieją ujrzenia tam znajomych twarzy. Stamtąd jednak wciąż ziała tylko ciemność. Nawet nie wiedziała czego się spodziewała, skoro mieli przybyć dopiero za dobę.
- Cóóż… jest ich więcej, nie? Pozatym, czy przypadkiem nie ma tam osób znających Fangwood? Pewnie nawet lepiej niż Rathan. - O Sulimie Kharrick wolał nie wspominać, bo akurat ON mógł znać najlepiej. - Na pewno nie dali się tak zaskoczyć jak my. Nas nic nie zaatakowało w lesie. Tylko tutaj. Pozbyliśmy się tego tutaj nie?
- Chcesz po nich iść? - Rathan zaskoczony spojrzał na Yastrę, która - jego zdaniem - padłaby po przejściu kilkunastu metrów. - Trzeba by wysłać po nich, razem z tobą, lekko licząc dwie osoby. Poza tym Kharrick ma rację. Dotrą do nas bez problemów.
Elfka dopiero po chwili zdecydowała się usiąść i wziąć parę uspokajających wdechów. Przed chwilą wyglądała jakby zamierzała pójść sama, lecz uznała wyższość argumentów obu mężczyzn. Ocaleli to nie dzieci, a przynajmniej większość z nich nimi nie była. Obawa jednak wciąż pozostawała.
- To nie wojownicy, w przeciwieństwie do nas. Nawet zbrojnym daleko do naszego wyszkolenia. Jeśli cokolwiek ich zaatakuje, to na pewno ktoś zginie - wyobraziła sobie Silvie wymachującą tym nożykiem do masła i jakoś nie potrafiła się przekonać do tego, by była w stanie się w jakikolwiek sposób obronić gdyby przyszła taka konieczność - To, że nam nic nie stanęło na drodze, nie oznacza że im nie stanie. Nawet będąc tutaj wciąż jesteśmy w lesie.
- Słodziutka, nawet w mieście przypadki chodzą po ludziach jak się pani szczęścia od nich odwróci. Ty wiesz ilu widziałem co zmarli bo im na głowę obluzowana dachówka spadła? - złodziej inaczej spojrzał na sprawę. - Może zamiast narażać siebie miej ciut wiary w innych? Ta twoja koleżanka kapłanka wygląda na taką co sobie poradzi. Ba! Innym pewnie też. No, a teraz nie czarnowidź, bo czarnowidzenie pecha przynosi.
- To nie miasto, gdzie mieszkają tysiące ludzi. To Phaendar, tu było nas może ćwierć tego tysiąca. Wszyscy się znaliśmy. Każdy zabity w tym miejscu jest kimś bliskim na swój własny sposób. To nie są pechowcy, których trafiła dachówka. To nasi sąsiedzi i przyjaciele, narażeni na niebezpieczeństwa lasu. Tacy jak ty tego nie zrozumieją - odwróciła spojrzenie, ucinając tą dyskusję i już nie mając zamiaru wchodzić w temat Rhyn. Ten człowiek nic nie wiedział. Przyszedł z zewnątrz i teraz myślał, że to takie proste.
- W przeciwieństwie do was, ja się troszczę o pozostałych - dodała jeszcze na koniec.
- My się o nich nie troszczymy i dlatego pozostawiliśmy ich samym sobie, w Phaendar, na pastwę hobgoblinów - odparł Rathan, mający powoli dosyć marudzenia Yastry i jej ponurych wizji. - To nie jest tak, że przez las kroczy niedołężna staruszka, którą trzeba prowadzić pod rękę. To spora grupa, której byle co nie zaczepi.
Jednak jego słowa nie zostały już wysłuchane.
 
__________________
[FONT="Verdana"][I][SIZE="1"]W planach: [Starfinder RPG] ASF Vanguard: Tam gdzie oczy poniosą.[/SIZE][/I][/FONT]
Flamedancer jest offline  
Stary 06-08-2018, 13:44   #89
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Zbliżał się już wieczór, słońce powoli zachodziło, zmieniając delikatny półmrok w prawie nieprzeniknioną ciemność - gęstwina pajęczyn i gałęzi skutecznie blokowała światło gwiazd i księżyca. Tym samym okolica stawała się podobna do scenerii z ponurych historii, opowiadanych nocami przy ogniskach – spowity mrokiem las, konary poruszające się na wietrze jak żywe, a może nawet kryjące się zaroślach przerażające stwory o błyszczących ślepiach. W ciemnościach nocy nieobecność jakichkolwiek ptaków i większych zwierząt była tym bardziej odczuwalna i niepokojąca. Brak pohukiwań sów i szelestu krzaków sprawiał, że miało się wrażenie, jakby w pobliżu przekradało się coś wielkiego i groźnego, i było już na tyle blisko, że wszystko, co żywe, zdążyło już pouciekać. Nie znaczyło to bynajmniej, że wokół chatki panowała cisza – nadrabiały ją owady, którym najwyraźniej upodobały sobie te bagniste tereny. Szczególnie komary dawały się wszystkim we znaki, całymi chmarami atakując i zajadle kąsając każdego, kto zbliżał się do większych sadzawek.

Na szczęście, chatka łowców okazała się bardzo wygodnym miejscem do przenocowania dla kilkuosobowej grupy. Trzeba było tylko przyszykować miejsca pod nocleg, zanim zrobi się całkiem ciemno. Gdy Rathan i Sulim wyruszyli między drzewa w poszukiwaniu odpowiednio drewna na opał i leczniczych ziół, Kharrick wraz z Jacem zajęli się uporządkowaniem okolicy z obrzydliwych resztek zarówno pająków, jak i ich ofiar. Yastra w tym czasie, zgodnie z zaleceniem krasnoluda, a także swoim podłym nastrojem, odpoczywała, siedząc w milczeniu na ławeczce przy chatce. Ciężko było stwierdzić, czy obserwuje okolicę, wypatrując pozostałych uciekinierów, czy tylko pogrąża się w ponurych myślach, żałując, że nie może dopilnować bezpieczeństwa innych. Gdy druid i łowca wrócili tuż przed zachodem słońca, można było rozpalić niewielki ogień w kominku. Noce wciąż były ciepłe, ale dodatkowe źródło światła i możliwość zjedzenia czegoś gorącego zdecydowanie poprawiały morale. Miło było dla odmiany spędzić noc w miejscu z dachem i ścianami, z kubkiem parującej zupy w rękach, szczególnie, że puszcza w tej okolicy nie była przyjemnym miejscem.

***
II dzień po ucieczce


Zgodnie z przewidywaniami, pozostała część uciekinierów powinna pojawić się następnego wieczora, dlatego drużynę czekał jeszcze cały dzień spędzony na miejscu. Sulim zajmował się doglądaniem Yastry, której wyraźnie się już poprawiało, chociaż skutki działania pajęczego jadu wciąż się utrzymywały. Choć krasnolud był zdecydowanie utalentowanym medykiem i zielarzem, pewne rzeczy po prostu wymagały czasu. Rathan zapadł w puszczę z samego rana, udając się na polowanie. Wrócił dopiero późnym popołudniem, zmęczony, niosąc na plecach niedużą sarnę - znalezienie jakiejkolwiek zwierzyny zajęło naprawdę dużo czasu, więc zostawanie tu na dłużej nie było chyba zbyt dobrym pomysłem.

Światło słoneczne zaczęło już przybierać pomarańczową barwę, gdy Yastra zobaczyła wyłaniającą się wśród drzew kilkunastoosobową grupę, prowadzoną przez Erica Dunkira. Elfka ucieszyła się, widząc znajome, choć wyraźnie zmęczone długą wędrówką twarze, szczególnie Rhynę, która machała do niej już z daleka, po czym wyprzedziła starego trapera, by uściskać przyjaciółkę, gdy Eric witał się z Sulimem.
- Jesteście cali, chwała bogom! Jak dobrze was widzieć! -
Pozostali byli bardziej powściągliwi w okazywaniu entuzjazmu, ale można było to zrzucić na karb zmęczenia. Reszty uciekinierów z Phaendar wciąż nie było, przez co wszyscy powoli zaczynali się martwić – czy po prostu szli dłuższą drogą? A może coś ich spowolniło? Zgubili drogę? Czy wszyscy są cali? Po ostatnich dniach ciężko było powstrzymać się przed myśleniem o najgorszych scenariuszach.

Na szczęście już kilkanaście minut później okazało się, że jej obawy nie zostały spełnione - grupa pod przewodnictwem Aubrin także dotarła cała i zdrowa, do tego wraz z Tezzeretem, który musiał już wrócić ze zwiadu w Phaendar. Najwyraźniej po drodze musieli trafić na jakąś wodę, bo większości udało się zmyć przynajmniej część brudu z dnia ucieczki. Wciąż jednak wyglądali na desperacko potrzebujących odpoczynku, a przede wszystkim jakichś dobrych wiadomości. Jedną z nich na pewno był fakt, że poza drobnymi ranami i otarciami, wszyscy byli cali, i dotarli na miejsce o czasie. Jedyną osobą, której brakowało, była Klara, ale sprawdzenie pustelni Kelocha i powrót miał jej zająć jeszcze przynajmniej cały dzień. Pewnym zaskoczeniem był fakt, że grupa Aubrin przyprowadziły ze sobą parę znalezionych pod drodze kóz i owiec.

Początkowa radość ze spotkania i bezpiecznej drogi szybko jednak zmalała, zastąpiona rosnącym zwątpieniem. Odezwało się na raz wiele głosów: “Gdzie są ci cali Łowcy?”, “Gdzie będziemy spać?”, “Za mokro tutaj”, “Co to za pajęczyny?”, “Ale tu śmierdzi” Zdenerwowana Aubrin uciszyła malkonentów kilkoma szorstkimi słowami, po czym zwróciła się do drużyny.
- Mam w głowie całą masę pytań, ale chyba mamy na to czas. Co tu się stało, gdzie są Łowcy i co tak śmierdzi? - zapytała z niepewnością, po czym spojrzała na elfkę - Yastra, wszystko w porządku? - w jej głosie słychać było troskę.

Tezzerret uścisnął dłoń brata z niepewnym wyrazem twarzy, po czym odciągnął go na bok. Widać było po nim zmęczenie.
- Dotarłem do samego mostu – powiedział cicho - Nie będę tego opowiadał naokoło, bo nie wiem, jak inni zareagują, ale wy powinniście wiedzieć. Aubrin też wie. Dobra wiadomość jest taka, że Phaendar wciąż stoi, nie płonie, a hobgobliny jeszcze nie zajęły się budową żadnej przeprawy, więc nie śpieszy im się za nami. Zła jest taka, że nie planują go szybko opuścić – wygląda jakby je fortyfikowali. Chyba nie wrócimy tam jak zawsze… -
 

Ostatnio edytowane przez Sindarin : 06-08-2018 o 14:05.
Sindarin jest offline  
Stary 07-08-2018, 14:59   #90
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Minęło nieco czasu, dzień chylił się ku wieczorowi. Złodziejowi udało się ogarnąć część pajęczyn. Lepił się od nich niemiłosiernie. Czekał jednak ze zmianą skórzni na kolczugę aby nie czyścić jej dwa razy. Nurtowała go jedna myśl - co w zasadzie się stało poprzedniego wieczoru. Poza oczywistym kilka rzeczy było bardziej tajemniczych.
- Co my w zasadzie wiemy o tych hobosach? - zagaił do najbliższych osób. - Żelazne kły, jeśli się nie mylę. Najemnicy tak? Może ktoś ich wynajął?
- Nawet jeśli - odpowiedział Rathan - to się tego nie dowiemy. Straciliśmy okazję, by wziąć któregoż żywcem i wypytać. Z drugiej strony... Chyba takich okazji nie mieliśmy. Przynajmniej my - dodał.
- W zasadzie to mieliśmy okazję… Tylko w ferworze przetrwania jakoś nie przyszło nam to do głowy. Nie mniej zastanowić się zawsze można. Komuś musiało nie spodobać się w Phaendar, że wysłał na niego najemnych. Plus co to była za wieża? - Kharrick nie był zrażony nastawieniem Rathana.
- Sulim wie jedno - rzekł powoli druid, wykrzywiając twarz. - Sulim nie chciałby się dostać do ich niewoli, Sulim raz już to przeżył. Gobliny to nieprzewidywalne istoty, może po prostu zależało im na zniszczeniu dla samego niszczenia. To dla nich zabawne. Ale Sulim nie ma pojęcia, skąd mogła pojawić się tam ta wieża. Sulim nigdy o czymś podobnym nie słyszał…
- Jedni napadają, by niszczyć i grabić - powiedział Rathan, temat wieży pomijając milczeniem - inni chcą cudze tereny zająć. A nuż ktoś w tym celu kompanię najemników wynajął?
- No właśnie! Pytanie tylko komu by na czymś takim należało? Ja nie znam na tyle sytuacji politycznej. Ani tym bardziej nie wiem czy wasza mieścina miała coś tak wartościowego aby przy okazji poświęcić przy okazji miejscową ludność - Kharrick zdawał mówić o tym jakby był co najmniej uczonym analizującym jakieś zaprzeszłe zdarzenia.
- O to byś musiał spytać któregoś z mieszkańców miasteczka - powiedział Rathan. - Ja tu tylko bywam od czasu do czasu - dodał - i z plotkami mniejszego i większego kalibru nie jestem na bieżąco.
- Nie jesteś z Phaendar? - złodziej się zdziwił. - Jesteś z jakiegoś okolicznego miasta, czy wioski?
- Z wioski, z okolicy - odparł Rathan. - Ale częściej prawdę mówiąc bywałem w Phaendar, niż w domu - przyznał.
- Nie martwisz się, że tej twojej wioski też nie najadą? Może zamiast iść nie wiadomo gdzie poszlibyśmy do twoich? Łatwiej by było chyba.
Łucznik pokręcił głową.
- Jeśli w miasteczku panoszą się hobgobliny, to nie ma gwarancji, że nie rozlazły się po okolicy - odparł. - Mam nadzieję, że moi sobie poradzą, jak już kilka razy w podobnych okolicznościach. Zapasy, bydło, ładne dziewczyny... wszystko błyskawicznie znika w okolicznych kryjówkach.
~ O ile ich nie zaskoczą jak Phaendar ~ pomyślał złodziej, ale kiwnął tylko głową z lekkim uśmiechem.
To była zagwozdka, która uderzyła go dopiero teraz. Teraz jak już mogli rozluźnić splątane myśli spojrzeć trzeźwiej w przeszłość... on mógł spojrzeć trzeźwiej. Nie miał tam nikogo na kim by mu zależało. Nie bał się i nie martwił. Analizował. Magia, czary - to jest coś co mogło "pojawić" armię znikąd i taką wieżę. Z jego skromnej wiedzy wszystko niewytłumaczalne dało się wytłumaczyć magią. Nawet jeśli on nie wiedział jaką dokładnie.
~ Hej ty! ... Znasz się na magii? ~ poleciało w przestrzeń umysłu. Jak zwykle nic mu nie odpowiedziało. Był jednak pewny, że ma racje. To musiała być magia.

***

Gdy przybyli uciekinierzy Kharrick poczuł pewną ulgę. Wiedział, że ja by nie przyszli to połowa ich grupki zaczęła by się martwić, a potem panikować. To prowadzi do błędów. Takich, za które płaci się drogo. Nie chciał tego ciężaru zajmowania się rozemocjonowanymi dzieciakami. Teraz nie musiał wszyscy wrócili. No i sobie ponarzekali. Kharrick postanowił wspomóc Aubrin nieco uspokajając, że wszystko jest w porządku.
- Łowców niestety już nie było. Trochę posprzątaliśmy, bo pająków się tu zalęgło, a zalęgło. Ale już jest czysto. Nie wchodzić mi tylko do wody! - tłumaczył już w czystej kolczudze. Dzięki magii Yastry i swojemu uporowi prezentował się lepiej niż w dniu święta.
Odszedł wraz z resztą na bok a jego ciepły i zachęcający uśmiech niknął zastępując go maską obojętności. Wysłuchał słów Tezzereta i pytań Aubrin.
- Nie dobrze. Wygląda na to, że trzeba będzie udać się gdzieś dalej. Nie ma mowy o ponownym zasiedleniu się kiedy armia jest tak blisko. - zaczął trzymając ręce splecione za plecami - A odpowiadając na pytania... Łowcy udali się do Fortu Trevalay. A przynajmniej tyle dało się wyczytać z kawałka listu. Daleko to? Może my tez powinniśmy tam iść? Twierdza na powinna zapewnić bezpieczeństwo.
Zamilkł dając szansę jeszcze innym odpowiedzieć.
 

Ostatnio edytowane przez Flamedancer : 07-08-2018 o 18:57.
Asderuki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172