Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2018, 19:12   #92
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Po kilku chwilach Caramon, Tika i ich córka Laura byli gotowi do usługiwania w Ognisku. Było widać, że rodzina pracę w karczmach znała od podszewki.
Wśród zwykłych gości w karczmie gapiących się na różnych egzotycznych wojowników przebywały również dwie kobiety wyglądające na kogoś więcej niż zwykłe moczymordy. Pierwsza wyglądała na żołnierza, jej styl poruszania się i bycia przypominał bardzo naleciałości Axima. Jej twarz była opalona, pokryta drobnymi bliznami, a włosy ciemne, lekko sięgające do uszu. Zachowywała się bardzo dumnie, jak kobieta, która zawodowo dowodzi grupami mężczyzn.

Druga kobieta siedziała skryta w kącie. Okryta kapturem zapijała smutki i zmartwienia trzęsącymi się rękoma. Od czasu do czasu puszczała wściekłe spojrzenia w kierunku orka. Jej twarz była blada, a sylwetka wychudzona, wręcz anoreksyjna. Zza kaptura spływał warkocz grubych, długich ciemnych włosów. Kobieta wyglądała na myśliwą lub tropiciela.

… i nagle obok niej zjawiła się Harpia. Spojrzała na kobietę niby to surowo, ale po chwili na ustach wyrósł mały, sympatyczny uśmiech.
- W czym masz problem? - Spytała wprost, bez ogródek.

Kobieta drgnęła i wyciągnęła kuszę z wymierzonym bełtem w harpię. Jej twarz była nerwowo zaciśnięta, a w oczach miała ślady po płaczu.
- Z wami mam problem! Z wykolenicami rasowymi! Siedzicie sobie wygodnie w naszym mieście, a wasi pobratymcy mordują całe nasze rodziny, nie masz tu prawa przybywać! Ty, ani ten parszywy ork! Wracaj sobie do swojej przeklętej siostry przy rzece Świstu! - Dziewczyna zacisnęła palce na kuszy mierząc w piersi harpii.

- Posłuchaj no panienko... - Dłonie Harpii spoczęły na blacie stołu, po którym przejechała pazurami, zdzierając blat - Ja w tym mieście żyję już dłużej niż 25 lat. Wychowana jestem przez samego Jerzego III do spółki z Lysanderem Gosmanderem, więc skończ mi tu pieprzyć o tym, kto tu ma prawo przebywać, a kto nie. Nie każdy nie-człowiek musi zaraz być potworem. Albo więc mi powiesz, w czym tak naprawdę masz problem, a wraz z Walkirią może ci jakoś pomożemy, albo za chwilę zrobi się naprawdą nieprzyjemnie... - Dłonie Ryfui spoczęły na kancie blatu stołu. Była gotowa go gwałtownie unieść w górę, by osłonić się przed strzałem, a może i jednocześnie wkomponować owy stół w twarzyczkę zakapturzonej…

Do tej pory bardka wesoło rysowała sobie coś z brzegu swojego pergaminu i nawet nie zwróciła specjalnej uwagi na kolejne osoby. Powinna była, ale pochłonięta ulepszaniem karykatury która powstała usilnie walczyła próbując dokonać poprawek. Zastrzygła uchem i uniosła twarz zaskoczona tą nagłą agresją i dość niespodziewaną sytuacją. Z pewnością nie chciała by komuś stała się krzywda, jeszcze zanim w ogóle wyruszyli! Ludzie niestety mieli tendencje do tworzenia zbędnych kłopotów. Elfka odłożyła pergamin na stół i usiadła na brzegu gotowa zeskoczyć, zamiast tego jednak zwróciła się wprost do mierzącej z kuszy dziewczyny. Starała się być jak najłagodniejsza, ale rzeczowa, mówiąc z jakąś troską w swym płynnym głosie.

- Słońce, nie rób tego. Ona nie jest odpowiedzialna za to co przeżyłaś i tych których straciłaś.. Nie zasłużyła na to. Straciłam niedawno w bardzo głupi sposób bliską mi osobę. Nie chcę patrzeć na kolejną bezsensowną śmierć. Chcesz się stać taka jak ci których nienawidzisz, którzy strzeliliby do nieuzbrojonej osoby? Odłóż tę kuszę, bo to bez sensu.

Bardka wykonała drobny gest dłonią, a z pobliskiego wazonu wysunęła się pojedyncza róża, uniosła w powietrze i powolutku zbliżyła między spięte kobiety, upadła lekko na stół już odcięta od magii, mieniąc miękką czerwienią w świetle świec.

Dla Esmonda taka sytuacja nie była niczym nowym - nie-ludzie często wywoływali przeróżne uczucia - od uwielbienia po krańcową nienawiść. Nie można było jednak pozwolić, by uczucia z gatunku negatywnych wyładowywano w tej akurat karczmie, na dodatek na tych, którzy walczyli z wrogami królestwa.
W mig znalazł się po drugiej stronie kontuaru i podszedł do kobiety, chcącej ustrzelić Ryfui.
- Jest mnóstwo okazji - powiedział - by walczyć z prawdziwymi wrogami, a nie z tymi, co nam pomagają. Ryfui ma już na swym koncie i gobliny, i orki, i inne paskudztwa z piekła rodem. Balkazar, ten ork, podobnie. Skoro chcesz utopić swój gniew w morzu krwi, to może zamiast topić smutki w winie czy wyżywać się na sojusznikach, bo tylko tych można znaleźć nie ruszając się ze stołka, ruszysz z Walkirią do walki? Wtedy się też przekonasz, ile są warci ci, którzy, jak to określasz, siedzą sobie wygodnie w tym mieście.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline