Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2018, 20:27   #93
Avdima
 
Avdima's Avatar
 
Reputacja: 1 Avdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputację
Karczma "Ognisko" część kolejna.

Cień dawno nie spotkał się z uprzedzeniami rasowymi, aż nie przeszło mu przez głowę, że może być problem. W tym mieście za to świadkiem był już drugi raz, harpia z orkiem łazili po karczmach, a miejscowym było to nie w smak. Tylko kto tutaj był miejscowym, jeżeli harpia nie kłamała?
- Posłuchaj go - zawtórował elf, wciąż siedząc przy ladzie - najlepiej zobacz na własne oczy, jak harpia walczy po naszej stronie. Jeżeli nas wezmą na misję, możesz mi towarzyszyć. Wyglądasz na taką, która stroni od uwagi. Powinniśmy się dogadać.

Kobieta spojrzała przed siebie na osoby, które broniły harpii. Jej ręka zadrżała, powoli opuściła kuszę. Rękawem drugiej ręki otarła ślady po łzach. Coś musiało do niej dotrzeć, coś paskudnie znajomego i krążącego pod czaszką każdego kto stracił bliskie osoby na wojnie - zemsta.
- Straciłam towarzyszy z oddziału zwiadowczego w lesie, gdzie śledziliśmy wóz ochraniany przez wielu zielonoskórych. W środku znajdowała się wielka orczyca zakuta w ciężkie kajdany.

Bardka ucieszyła się z takiego obrotu sytuacji i zsunęła tyłek ze stołu, powoli podchodząc do zapłakanej dziewczyny. Spojrzała na Ryfui wymownie, by nie dąsała się i schowała dumę w sobie mimo że została niesłusznie zaatakowana.
Miękko zatrzymała się obok i słuchając nieznajomej oparła z troską dłoń na jej ramieniu, starając się być delikatna i kojąca w dotyku, niczym zatroskana matka. Cień zaś westchnął w duchu, czując, że nadchodzi czas opowieści, który zatrzyma cały proces rekrutacji na kilka minut, Esmond zaś, który z pewnością nie był typowym barmanem, zamiast w skupieniu wysłuchiwać zwierzeń wrócił za kontuar.

- W pewnym momencie las ożył, z krzewów wyrosły kolce i pnącza, które łapały za ręce i nogi. Rośliny ciemniały zmieniając się w ciernie równie wytrzymałe co stal. Nie było można się przez nie przerąbać mieczem ni toporem. Nie było jak ratować uwięzionych towarzyszy przebijanych i ściskanych przez krzewy - dziewczyna położyła dłoń na dłoni Bardki i przytuliła do niej swój policzek.
- Żeby się ratować musieliśmy biec naprzód, podążać za wozem dla którego otwierały się nowe ścieżki. Nagle wyskoczyła na nas ogromna przerośnięta jaszczurka, której dosiadał gobliński szaman. Straciliśmy tak wielu ludzi, tak nagle. Jakimś cudem udało mi się dotrzeć do mostu linowego gdzie zatrzymał się wóz z jeńcem. Gdy byli w połowie przechodzenia przez most zaatakowała ich harpia. Walczyła jak ucieleśnienie furii. Dostała jednak strzałą w plecy ze strony murów twierdzy i spadła na ziemię. Ruszyłam w jej stronę by dać jej osłonę strzelając z kuszy do przeciwników przy niej na ziemi. Jednak jeździec na jaszczurce wyskoczył bezpośrednio z korony najbliższego drzewa. Zrzucił mnie z klifu do rzeki, która wyrzuciła mnie na brzeg kilka kilometrów dalej. - Kobieta zacisnęła mocno pięści i uderzyła nimi o stół.
- Tamta miała przynajmniej odwagę walczyć. Ta grzeje dupsko w ciepłej karczmie i świeci cycami szukając prowokacji i rozrywki. - Wskazała oskarżycielsko palcem na Ryfui - Jędza nie ma w sobie tyle przyzwoitości by pamiętać, że jej opiekun nazywa się Gormanter, a nie Gosmanter, Godne pożałowania. - Kobieta splunęła na ziemię z pogardą i odwróciła wzrok od harpii.
- Jeśli ktoś się wybiera na Świszczące Wzgórze dowalić tym przeklętym zielonym może liczyć na moją kuszę. Reszta niech złazi mi z oczu!

Esmond westchnął. Wyglądało na to, że dziewczynie brak piątej klepki. Wrócił do stołu, przy której siedziała opowiadająca.
- Chciałem ci uprzejmie zwrócić uwagę, że ty grzejesz sobie tu dupsko - powiedział. - Poza tym... ona jest naszą towarzyszką broni i widzieliśmy ją w walce. W przeciwieństwie do ciebie. Jeśli więc ktoś komuś zniknie z oczu, to ty nam. Chyba że przestaniesz pieprzyć trzy po trzy i zaczniesz się zachowywać odpowiednio, jak przystało na inteligentną istotę.

Tymczasem Axim Jarnar spojrzał na drzwi, w ślad za wychodzącą zakapturzoną sylwetką. Mężczyzna zajmujący się rekrutacją stracił chwilowo uwagę i wydawał się gotów gdzieś ruszyć. Nagła chęć musiała zostać zwalczona przez poczucie obowiązku, bowiem pozostał na swoim stanowisku.
- Spokój, ludzie. Zachowajcie swój gniew na przeciwnika - zawołał, odwracając się ponownie do zebranych. Jego twarz błyszczała już od potu. Wszak nosił na sobie pełną zbroję, a pod nią gruby kombinezon. Przy zaduchu, jaki powstawał w pełnej karczmie ludzi oraz innych istot, ciężko było zachować świeżość. - Czy jest jeszcze ktoś, kto pragnie się zaciągnąć? - zapytał, łypiąc czujnym wzrokiem po sali.

Podniosła się kłótnia i wszelkie istoty zaczęły mierzyć się nieprzyjaznymi spojrzeniami. Pluszek rad, że nikt nie sprawiał mu problemu z dalszym towarzyszeniem Walkirii i jej przyjaciołom siadł na krawędzi jednego ze stołów i zaczął majtać nóżkami odzianymi z dziecięce kaloszki. Uniósł głowę, kiedy usłyszał podniesione głosy, a parę sekund po tym jak zapadła pełna napięcia cisza odezwał się swoim przyjemnym i smutnym głosikiem.
- Proszę. Nie kłóćcie się. Każdy stracił na wojnie kogoś bliskiego. Balkazar nie jest winny tego co zrobili inni orkowie, tak jak Ryfui nie jest winna tego co robią inne harpie. - minka zrobiła mu się bardzo smutna - Powinno być ważne dla nas jacy oni są, a nie jacy są ich pobratymcy.
Gdy skończył mówić zwiesił głowę, ale zamiast wcześniejszej beztroski i wesołości teraz promieniował przygnębieniem.
Podczas przemowy misia Esmond wrócił na swoje miejsce, ewentualne zapobieganie spięciom pozostawiając w rękach Axima. Jakby nie było - nie płacono mu za utrzymywanie porządku w Ognisku.

Gdy Lae wkroczyła ponownie do karczmy tym razem w towarzystwie Tify, poczuła że coś się zmieniło. Wskazałca niziołce Esmonda i wspólnie ruszyły w kierunku kontuaru. Drowka starała się podczas tego krótkiego spaceru rozeznać w sytuacji i zrozumieć co się dokładnie wydarzyło.
- To Tifa Leafsong - Wskazała młodą kobietę, niziołka z rudymi włosami za szyję i zielonymi oczami. - Zna się na tropieniu i zwierzętach… Czy coś się stało?
- Panienka nadużyła trunku i wylewa swe żale na wszystkie orki i harpie - odpowiedział mag, kwestię innych nieludzi dyplomatycznie pomijając milczeniem. - No i starła się z Ryfui. Zapisać cię, Tifo? - spytał, by się upewnić, że niziołka chce iść na wojnę z własnej i nieprzymuszonej woli. - Jestem Esmond, miło cię poznać.
Tifa jednak nie zdążyła odpowiedzieć.
 
Avdima jest offline