Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2018, 21:52   #94
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Balkazar wraz z Razzadanem wrócili do karczmy kilkanaście sekund po Laerune. Wojownik wskazał szamanowi miejsce w którym sam zazwyczaj siedział i ruszył w kierunku lady. Dopiero po kilku krokach dotarła do niego napięta atmosfera wisząca w pomieszczeniu. Nie zatrzymał się jednak, ale intensywnie przyglądał konfliktowi między harpią i ludzką kobietą.
- Dwa piwa - złożył zamówienie Balkazar kładąc dwie monety na blacie, a następnie odwrócił się opierając łokciami o bar aby nie tracić widowiska z oczu.

Harpia w tym czasie, trzymając nerwy na wodzy… ich nie utrzymała. Skoczyła do pyskatej, po czym najzwyczajniej w świecie strzeliła ją z pięści w tą niewyparzoną gębę..

- Dajesz Ryfui! - zawołał Balkazar do skrzydlatej dziewczyny. Nie wiedział o co chodzi, ale bójka zawsze oczyszczała atmosferę. - Stawiam 10 monet na harpię! - krzyknął tym razem na całą karczmę.
- Odniosłam wrażenie, że to nowa karczma… jesteście pewni, że powinny się tu pojedynkować? - Lae spojrzała najpierw na orka, a potem na stojącego za barem mężczyznę.
- Mam nadzieję, że Axim zrobi z nimi porządek - powiedział Esmond. - [/i]W razie czego zapłacą lub odpracują wszystko. A ty, Balkazarze, nie dolewaj oliwy do ognia. Lepiej weź wiadro wody i ostudź obie dziewczyny. [/i]
- Hejże, co tam się wyprawia?! - ryknął Axim, ruszając z miejsca. Stal jego zbroi zabrzęczała, kiedy w pośpiechu doskoczył do szamotających się, próbując ich rozdzielić. - Basta! Basta powiedziałem!
- Eeeeej! Zostaw je! - zaoponował Balkazar. - Nie wiem co to jest ta nowa, ale jak to do zaciągu to lepiej jakby sobie dziewczyny wyjaśniły to i owo bo potem będzie toksyczna atmosfera. Tak samo z Grzmotem miałem... - tutaj ork zamilkł nagle, bo przyłapał się na tym, że pewnie nikt nie wiedział o nocnej sprzeczce, a dodatkowo Grzmota nie było już wśród nich.
- Też stawiam na harpię. - Lae pokręciła głową. - Kto rozsądny w ogóle wszczyna takie bójki.
- Nikt nie powiedział, że Rufui jest rozsądna - stwierdził Esmond. - A ta pijana dziewczyna z pewnością rozsądkiem nie grzeszy.
- Masz rację. - wtrącił się alchemik w rozmowę i wyciągnął ze swojego plecaka butelkę rumu - Ktoś ma ochotę na coś m-m-mocniejszego?
- Własne alkohole najwyżej w swoich pokojach - zwrócił mu uwagę Esmond.
Mandragora wzruszył ramionami i schował butelkę.
- Jasne. Ale ja p-p-postawię piątaka na płaczliwą - rzucił zaskakując zapewne przy tym wszystkich i zwrócił się do orka, ciemnoskórej elfki i jej towarzyszki - B-bartholomeus M-mandragora - przedstawił się podając im dłoń.
- Płaczliwa to ona będzie po wszystkim. - Drowka uścisnęła dłoń jąkającego się mężczyzny. - Laerune Shandalar.
- Miło p-poznać. - stwierdził i otaksował wzrokiem ekwipunek kobiety - F-fajny m-miecz - rzucił wskazując katanę - Nigdy takiego n-nie widziałem, mogę?
- Wolałabym nie rozstawać się z bronią, dopóki one między sobą wszystkiego nie ustalą. - Wskazała podbródkiem na harpię i jej ofiarę. - To katana, typowa samurajska broń.
- Oh. - westchnął tonem który oznaczał mniej więcej tyle że nie zrozumiał co kobieta mogła mieć na myśli. - Wybacz moją za-zaściankowość, ale kim jest samuraj? Jakiś wo-wojownik?
- Wojownik, tylko przynależący do klanu i przestrzegający kodeksu. - Lae uśmiechnęła się do mężczyzny. - A ty czym się zajmujesz?
- Alchemia. Warzę różne m-mikstury i inne zabawki, a na p-polu bitwy wybieram coś co mi się n-nie podoba i to usuwam. - wyjaśnił ogólnikowo - B-bardzo ciekawa praca, ale łatwo o w-wypadki. - dodał wskazując blizny na swojej twarzy.
- Zmiatać mi tutaj za bar, a nie gadać o pierdołach - zrugał ich ork nie dowierzając, że w takiej sytuacji może kogoś interesować coś innego jak bójka. - Albo wynajmijcie sobie pokój i w spokoju pooglądajcie co tam chcecie sobie popokazywać. Ja zostanę i jakby co rozdzielę ję zanim sobie zrobią coś poważnego - zadeklarował Balkazar wykonując głową gest w kierunku szamoczących się dziewczyn.
- Bar to moje królestwo - powiedział stojący za ladą Esmond - ale gości przyjmuję - dodał, kierując te słowa do obu dziewczyn i alchemika.
Bartholomeus oszacował dystans do walczących kobiet i pokręcił głową.
- Chyba aż tutaj nie d-dolecą.
- A bo ja wiem… - zastanowił się głośno Balkazar. - U naszych wojowników bójka kończy się po kilku ciosach, ale samice to potrafią walczyć nawet aż jedna z nich straci przytomność. Tu chyba może być podobnie. Ja bym jednak uznał, że mogą tutaj dolecieć - skwitował.

Widząc, że jego interwencja nic nie dała, zasmucony miś zeskoczył ze stołu i ewakuował się z centrum wydarzeń, przenosząc się na okienny parapet. Obrócił głowę, aby mieć widok na zewnątrz i znieruchomiał, przez co teraz przypominał całkiem normalną zabawkę. Oczy miał zwrócone ku szybie, aby móc obserwować co dzieje się na zewnątrz.

Dziewczyna dostała w nos od harpii i upadła na ziemię. Splunęła krwią na podłogę i rzuciła się z krzykiem na harpię uderzając ją w lewą pierś. Obie pod wpływem impetu runęły na ławę rozchlapując piwo i resztki jedzenia po sobie. Kobieta chwyciła za szklany kufel piwa gotowa w gniewie przywalić nim Ryfui.

- Odkładaj ten kufel cwaniaro! - Warknęła Harpia, gotowa do dalszej bitki, unosząc pięści gdzieś na wysokość własnego barku. Dłużej już nie czekając, i nie strzępiąc sobie języka, skoczyła ponownie do bitki. Atak frontalny, choć by w razie czego przesłonić się lewą ręką przed kuflem, a prawą znów wyprowadzić cios. Najlepiej w szczenę tej wrednej suki.

Harpia zasunęła podbródkowym dziewczynie, która aż podskoczyła i padła nieprzytomna na podłogę. Wyglądało na to, że Ryfui dopięła swego, a jej pióra przesiąkły zapachem piwska.

Alchemik westchnął donośnie, wyciągnął z mieszka pięć złotych monet i położył je na kontuarze.
- Słaby z-zakład. - skwitował.
Drowka przytaknęła wypowiedzi Bartholomeusa.
- Pieprzona rasistka - Skwitowała całą sytuację Ryfui, po czym stanęła przy barze, by napić się jeszcze jednego piwa - Może ktoś sprawdzić, czy ona żyje? I zajmijcie się nią, może jakiś zimny okład albo wiaderko wody na głowę, albo ją wyrzucić na bruk, na co tam macie ochotę... - Wzruszyła ramionami.
Balkazar rozdzielił monety leżące na ladzie. Dwie z nich podsunął przed Shandalar, a trzy pozostałe przed Ryfui.
- Masz. Obstawiliśmy na ciebie. Dobra walka. Zasłużyłaś - wyszczerzył się ork.

Cień wrócił do nasłuchiwania w sprawie misji, jak gdyby nic się wielkiego nie stało. Pomyślał, że dziewczyna jednak nie należała do tych, co stronią od uwagi. Do tego trafiła na temperamentną harpię. Przysporzyła sobie więcej kłopotu, niż miała do tej pory. Teraz pewnie będzie chodzić naburmuszona całymi dnami, chcąc zemścić się na harpii, oprawcy jej drużyny, wszystkich przystających na obcowanie z orkami i harpiami... Gdyby Cień nie nauczył się odpuszczać - niekoniecznie wybaczać - dzisiaj pewnie sam by zbierał baty, rzucając się na ciemnoskórą elfkę, co to ma nieszczęście dzielić rasę z byłymi oprawcami Cienia.

Bartholomeus podniósł się ciężko i podszedł do leżącej kobiety. Sprawdził jej puls i potem delikatnie nią potrząsnął.
- P-p-pobudka. - rzucił.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline