Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2018, 22:00   #87
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Żenia zaś, planowała zostawić pozostałych dwóch w ciemności, zabrać nieprzytomną dwójkę i wcisnąć się w ich ciuchy i przyjąć formę Mostowiaka. A potem w końcu wyjść z Pentexu w cholerę.
Póki co w ciemności byli wszyscy. Nieprzytomni. Połamany. Martwy. I uzbrojony w nóż Dawid. Był też jeden którego od początku popychała w różne strony i który w końcu też sięgał po broń. Ewidentnie nie był gotów na starcie w magicznej ciemności z wilkołakiem i wampirem. Ale taką cenę ponosił Pentex za szybkie rekrutowanie ochroniarzy z Tesco.

Wrona przypomniała sobie lekcję Gutka ‘każdy boi się ostrza i ucieka, a można przecież rozegrać inaczej”. Znowu zrobiła krok w bok by zdezorientować Dawida jeszcze bardziej, popchnęła sięgającego po broń przedostatniego. Mostowiak na pewno mógł wyczuć zawirowania powietrza. Był żołnierzem.

Wyczekała moment gdy nie widząc próbował się bronić i zamachnęła się by walnąć w głowę, chroniąc się przedramieniem przed ciosem ostrzem ochroniarza. Co za uparta cholera z tego krzykacza!

Człowiek. Żolnierz. Weteran. Ktoś mógłby pomyśleć, że nie miał szans w starciu z wilkołaczką w kompletnej ciemności. A jednak. Zamknął oczy, odcinając w swojej głowie kurczliwe pragnienie dojrzenia czegokolwiek. Gdy usłyszał wyraźnie kroki próbującej wykonać zwód dziewczyny odskoczył i zaczął się wycofywać. Nie machał bronią na ślepo jak spodziewała się dziewczyna.


Tymczasem Czerwona dokończyła dzieło zniszczenia. Złapała leżąc na podłodze nogę ostatniego z ochroniarzy i pociągnęła powalając go. Gdy upadł wbiła się zębami w jego krtań.

Tymczasem Żenia skoczyła tuż za Dawidem gdy ten odskakiwał i tuż obok szepnęła:
- Dawidzie. Dość. - szykowała się mentalnie na cios w żołądek. Jej miejsce obrywu nr 1.
Zawahał się. Na ulamek sekundy. Jeden ułamek sekundy zbyt wiele….
Żenia jednak się nie wahała. Wyprowadziła cios w twarz jak pokazywał Gustaw. Tuż przy skroni by wyłączyć świadomość żołnierza na jakiś czas.
Trafiony żołnierz osunął się bezwładnie na podłogę.

- Czerwona, rozbieraj jednego i zabieraj wdzianko.

Żenia pomacała twarz nieprzytomnego Mostowiaka i skupiła się na moment by móc przyjąć jego postać.
Teraz znowu działała na przyspieszonych obrotach. Przeszukać ciało, zgarnać kewlarowy kostium z innego komandosa, znaleźć helm Mostowiaka i nałożyć go nieprzytomnemu. Dłonie dziewczyny nabrały jakby własnego życia.

- Gotowa? - pomogła Czerwonej ubrać się w kewlar. - Czerwona musisz wziąć go pod pachę. Trzymaj się go, pociągnę was.

Siedząca na podłodze wampirzyca patrzyła z niedowierzaniem na wilkołaczkę.
- Tak. Jasne. Pomogę go nieść. Jakiś krem do opalania przewidujesz?

Żenia nie przerwała poszukiwań. Choć Mostowiak ewidentnie na akcję nie zabrał przedmiotów osobistych.

- Helm kewlarowy nie styknie? - mruknęła do wampirzycy. - Dasz radę czy nie? Dwójki nieprzytomnych nie wyciągnę.
Na chwilę Żenia zamyśliła się próbując sobie przypomnieć ustawienia wozów przed wejściem.
Policja, straż pożarna ani kawałka pogotowia. Ukrasc wóz strażacki? Mostowiak musiał mieć jakiś wóz podstawiony. Spróbowała raz jeszcze czarna słuchawkę Zaara.

Podpowiedzi z zaświatów milczały.
Wampirzyca milczała. Nieprzytomny Mostowiak milczał. Znikąd żadnych podpowiedzi. Jednak w głowie nie miała żadnych radiowozów. Dookoła budynków były tylko wozy straży.

- Ja pierdziele Czerwona serio? Teraz ci się na milczenie zebralo? Bierz go pod pachę. - Żeńka warknęła gardłowo zdenerwowana kwestia chłopaków inUmbry - i podciągnij go do wyjścia. Ide zajebac woz strazacki. Wjade tutaj i lepiej zebys byla gotowa.

Pociągnęła i wampirzyce i Mostowiaka ku skrajowi wywołanej ciemności. Naciągnęła przyłbicę hełmu na twarz i skorzystała z daru odwracania uwagi. Nie zwracając na siebie uwagi kogokolwiek, ruszyła ku najbliższemu wozowi by wsiąść do środka i zajumać czerwony (!) pojazd. Faktycznie dużo wokół niej czerwieni.

Sytuacja na zewnątrz wydawała się dużo spokojniejsza niż mogła przypuszczać. Właśnie zastęp straży szykował się do „szturmu” na budynek. Większość wozów była otwarta, ale nie było w nich kluczyków.*

Zenii to niespecjalnie przeszkadzało. Odczekała chwilę by strażacy rozpoczęli swój szturm i wsiadła do jednego z wozów. Szukała takiego, który był w miarę dogodnie ustawiony by ona sama nie musiała szturmować pozostałej floty.

Siegnela po dar którego wcześniej nie używała. Wóz to wóz ale wolała upewnić się, ze nie ma specjalnych zabezpieczeń. A jeśli ma, wolała je poznać.
Siegnela poniżej kierownicy by spiąć kable.

Nie wiedziała do końca, czy to zasługa duchów, czy uzyskane w poprzednim życiu doświadczenie w kradzieży wozów strażackich, ale odpaliła na krótko bez problemu jeden z pojazdów. Taki, który już był ustawiony tyłem do siedziby Pentexu. Nie musiała nim później zawracać.

Sprawdziła widok we wstecznym lusterku i ruszyła.
Akcja z golemem, wjazd wozem strażackim do Pentexu… zaczynała nabierać „signature moves”.
Zachichotała i wcisnęła gaz szykując się na tąpnięcie przy wjeżdżaniu w główne wejście Pentexu.

Jechała wprost na szyby otaczające hall. Dwa, czy trzy stalowe słupy nie powinny być problemem dla rozpędzonej ciężarówki. A jednak… uderzenie poczuła bardzo wyraźnie odbijając się o kierownicę. Szyby były zbrojone, a stalowe wsporniki spowodowały spore wgięcie w karoserii. W głowie kotłowało się „jak?”. Potoczyła po twarzach zdziwionych ludzi. Część strażaków odruchowo ruszyła jej na pomoc.

Szybka ocena stanu pojazdu pozwoliła stwierdzić, że wbiła sie do środka, a same stalowe wsporniki jednak puściły. Choć w zasadzie tył wozu strażackiego wymagał serwisowania.

Postać ubrana w strój komandosa, z zaciągniętą na głowe kominiarką, w ciemnych okularach, na które miała naciągnięty hełm z przyłbicą, taszczyła kuśtykając większego od siebie ochroniarza. W końcu upchała go na rzędzie siedzeń za plecami Żenii.
Potem bez słowa i z gracją umierającego świątecznego karpia przerzuciła swoje ciało na prawo od wilkołaczki-strażaczki o twarzy Mostowiaka i jęknęła głośno.

- Trzymaj się, laska! - syknela Żenia i dla odmiany rozgrzała silnik by nagle wdepnąć gaz do dechy. - Jedziemy stąd.

Ci, którzy przed chwilą tak ochoczo biegli z pomocą teraz uciekali spod kół ciężarówki. Dwieście koni mechanicznych pod maską ruszało do wyścigu. Potężna moc… ledwie radziła sobie z kilkunasto tonową ciężarówką. Jednak Żenia ruszając uderzyła w jakiegoś busa, który odwrócił się o sto osiemdziesiąt stopni siłą uderzenia. Gdy z wozu spadły wreszcie fragmenty stalowo szklanej konstrukcji odkryła jakby nowe pokłady energii. W lusterku widziała jedynie kobietę w białym kitlu, która na moment ruszyła za nimi w pogoń, jednak po przebiegnięciu kilku metrów sięgnęła jedynie po telefon komórkowy zaczęła gdzieś dzwonić.

- E laska… co ci powiem, to ci powiem - zaczęła wampirzyca ledwie słyszalna spod sterty ubrań - ale dobrze, że zrobiliśmy to po cichu.

- No nie? A ty co miałas robić po cichu? Przeciez przez przypadek wyszłaś z wanny?
Mostowiak spojrzał kątem oka na kupę betów sluzaca za schron dla wampirzycy.
Pruła przez miasto na sygnale. Za chwile spodziewała się mieć ogon. Sprawdziła schowek mruczac pod nosem. Dlaczego nagle wszyscy korzystają z kodów i blokad na telefonach? Odkąd prywatność jest tak ceniona? Puknęła w słuchawkę zmartwiona też brakiem odzewu od Zaara.

Spodziewała się, że po opuszczeniu dziwnej blokady nałożonej w umbrze na budynek fetysz będzie działać normalnie. Jednak nikt nie odpowiedział jej po drugiej stronie.

Za to w lusterku zobaczyła znajomą sylwetkę motocyklistki. Cóż, podobno Zapalniczka zabezpieczała ich odwrót. Nie był to taki ogon, jakiego się spodziewała.

- Musimy zmienić transport. Za bardzo rzucamy się w oczy - Żenia mruknęła prowadząc wóz w stronę większego centrum handlowego. - Musimy znalezc inna taryfę.

Centrum Łodzi wczesnym rankiem zdało się podobne do wszelkich innych centrów miast. Fakt prowadzenia kilkumetrowej ciężarówki na sygnale nie ułatwiał mamewrowania we wszechogarniających korkach. Zapalniczka z łatwością dogoniła wóz. Spojrzała w twarz kapitana Dawida Mostowiaka. Po chwili zawróciła i pojechała gdzieś znikając Żenii z oczu.

Minęły może ze trzy minuty, gdy przejeżdżając pod kolejnym wiaduktem Żenia usłyszała ryk motocykla, a potem głośne uderzenie.

Filodoks „zaparkowała” na dachu radiowozu, po czym pojawiła się w oknie po stronie pasażera wisząc głową w dół z wyciągniętą bronią.

Dwa krótkie pociągnięcia za spust i wizg kuli przechodzącej przez tłumik. Czerownoskóra oberwała w klatkę.

- Żenia?! - krzyknęła pytająco starając się przekrzyczeć szum wiatru i odgłos syren.

- Zapalniczka! Przestań!! Wszystko ok!!! Gdzie chłopaki?! - Żenia zamachała dłonią Dawida - Wyszli?!

Zapalniczka z wprawą kaskaderki wsunęła się przez przestrzelone okno obok sterty ubrań okrywających czerwone zwłoki.
- Mieli wejść , wysadzić co się da i spadać przez umbrę. A ja miałam kurwa sprawdzić, czy jak ty wyjdziesz, to czasem nie stanie się nic podejrzanego. Co by sprawa nie trafiła na pierwszą stronę Onetu. I kurwa znowu zgarnę zjebę od Czarnego.

- Sorry no. Pierwszy raz ratuję tylek wampirowi. Na tyle jest zastępca szefa ochrony. Musze znalezc kryjowke. Mieszkanie jeszcze jest najete co? - Wrona blyskawicznie zmienila temat- Jak jeszcze nie wyszli to kurwa mac spore szanse, ze utkneli. Zabierzesz ich do mieszkania?

Zapalniczka mierzyła wzrokiem wampira i oficera Pentexu. Żenia ich ratowała. Pewne logiczne implikacje wynikające z owego faktu umykały Anieli, jednak inne zdawały się być całkiem oczywiste. Postanowiła zagłębić się w argumentację Córki Ognistej Wrony stawiając kluczowe pytanie:
- Żenia, kurwa, co ty odpierdalasz?
- ochroniarz moze miec info. Trzeba go przesluchac. Mam telefon szefowej placówki. Trzeba sprawdzic. Wampirzyca byla wiezniem i miala byc opetana fomorem. Pomogla mi w ucieczce. Splacam dlug. - brunetka wzruszyla męskimi ramionami - to chyba jakis tam kodeks honorowy- dodala pokątnie jakvy zdrradzala tajemnice.

Brak zrozumienia Zapalniczki zamanifestował się odwróceniem oczu w stronę podklejonej podsufitki wozu strażackiego. Jakby chciała wyrazić swój żal do samego pana…

- Ochroniarz może mieć nadajnik, zwłaszcza, jeżeli zgarnęłaś go gdy szedł do walki. Namierzają się, żeby nie znikali zabici przez wilkołaki wyskakujące z umbry. Wampirzyca opętana przez zjawę zyskuje niezwykły apetyt i ma czerwoną skórę. Więc myślę, że nie powiedziała ci wszystkiego. A telefon… eh, myślałam, że Zaar ci wyjaśnił, że po nim najszybciej można kogoś zlokalizować.


Nagle rozmowę przerwał im jakiś hałas, trudny do zignorowania nawet mimo wyjącej syreny. Jakiś silnik pracował w pobliżu z dużą mocą. Jakby… nad nimi.

- Wszystko to dobre wskazówki. Dlatego Zaar przydałby się teraz. Ale jest w Umbrze. A teraz mamy gości.

- Czerwona jak tam? Muszę Cię chyba tutaj wysadzić. - Zenia rozglądała się po okolicy w poszukiwaniu miejsca w którym wampirzyca mogłaby się ukryć.

- Najlepiej ją wysadzić granatem - powiedziała Zapalniczka - Skaczemy do umbry. Nie bardzo mamy szanse w walce. Szybko!
Aniela wyciągnęła lewą dłoń ponad wampirzycą, którem przyłbica z plexi podniosła się odsłaniając pusty wzrok i czerwoną skórę.
- Czerwona znowu zgrywasz martwa? - Zenia potrzasnela dość brutalnie kobietą zanim podjęła ostateczną decyzję. Lecz nim zdążyła Zapalniczka rozpłynęła się, a jedyne co po niej pozostało, to ciężki pistolet z tłumikiem.


Wampirzyca zaś poruszyła oczami, a po jej twarzy spływała krew.
- Strzeliła do mnie suka. Musisz zmienić znajomych.
- Muszę wracać. Moi mnie potrzebują. - Zenka zdębiała na to stwierdzenie. Moi. No nie. - Bierz broń. Ciuchy masz na tyłach. Wsiadaj za kierownice.

Glośna seria z karabinu przestrzeliła opony z lewej strony wozu strażackiego w połowie zdania. Auto na moment straciło sterowność, ale refleks wilkołaczki uchronił ich od przekoziołkowania.

- Schowaj się do schowka z narzędziami na boku. Żeby się tu dostać muszą gdzieś wylądować. Tutaj nie mają szans. Unieruchomić auto i wrócą. Wtedy spróbuj zwiać. Przykro mi. Powodzenia, Czerwona.

Żenia spojrzała w lusterko wsteczne i zaczęła przechodzić przez zasłonę.

Wilkołaczka poczuła jak zaczyna się rozmywać. Ruszała za zasłonę, jednak nie było to łatwe. Wiedziała, że czekać będzie długo. Jak wtedy w Warszawie. Czy wystarczy jej czasu?

Wampirzyca uniosła pistolet. Jej dłoń w rękawiczce drżała. Była wrakiem, a dwie kule jakimi na dzień dobry potraktowała ją zapalniczka nie pomogły.

Mostowiak leżał bez przytomności, a jego ciało rzucało się na tylnej kanapie wraz z szarpnięciami kierownicy.

Wóz strażacki bez sterowności pruł przed siebie dobre dwadzieścia kilometrów na godzinę. Guma z kół powoli odpadała, gdy przestrzelone opony nie wytrzymywały przeciążeń. Aż w końcu dalsza jazda okazała się niemożliwa.

***


Przez przejście między światami wszystko dla Żenii wyglądało jak film z dziwnym filtrem.

Najpierw spadły granaty gazowe. Dziwna czerwona smuga zaczęła się roznosić w korku, spowijając powoli otaczające ich samochody. Wirniki helikoptera zdawały się ją rozwiewać, toteż dość szybko maszyna musiała zwiększyć pułap.

Żenia zaś zaczynała widzieć powoli to, co skrywała zasłona. Brudne i stare ulice miasta i sunące po nich czarne sylwetki.

I Zapalniczkę skaczącą po elewacji pobliskiego budynku.

Gdy wóz się zatrzymał, Żenia ukryła swoją obecność kolejny raz w ciągu niecałej doby i wysunęła się z pojazdu przez wybite przez Zapalniczkę okno.
Miała do wyboru iść pomóc Czarnemu i chłopakom lub pomóc ratować wampirzycę, której i tak nie mogła pomóc.

Wcisnęła przełącznik otwieranego pojemnika na sprzęt strażacki i zaczęła wybijać gaśnice na pobliskie auta by zwiększyć panikę wśród otaczających drogę samochodów. Chciała zwiększyć panikę i ogólny rozgardiasz.

W obliczy spadających z nieba granatów gazwoych i helikoptera który ostrzelał wóz strażacki z ciężkiego karabinu gaśnice były naprawdę niewielkim czynnikiem wpływającym na panikę zebranych. Część siedziała w samochodach kurczowo trzymajac się kierownic i siedzeń, jakby mieli nadzieję, ze cienka blacha karoserii powstrzyma serię z karabinu. Inni zaś wysiadali i próbowali odbiegać między autami. Gęsty gaz utrudniał im jednak poruszanie się.

Widok zapalniczki za zasłoną rozmywał się. Budynku po którym wchodziła nie było w tym świecie. Zmysły Żenii nieco wariowały. Gdy sięgała po jedną z gaśnic jej dłoń przeleciała przez nią jakby była niematerialna, by po drugiej próbie pochwycić ją pewnie. Zawieszenie między światami nie było dobre w obliczu zbliżającej się walki.

Żenia jednak nie planowała zostawać za długo na miejscu. W zamieszaniu zerwała z głowy kewlarowy hełm i schowała się za kolejnym autem. Odsuwała się z wolna od wozu, pozbywając się części kombinezonu, by znaleźć kogoś za kogo mogłaby się podszyć ponownie.

Tym razem wybrała nastolatkę o zielonych włosach biegnącą za chudym chłopakiem. Znów schowana za kolejnym audi poczekała aż transformacja dobiegnie końca. Na szczęście ubranie zgarnięte w Pentexie mogło być uznane za normalny strój. Wbiła w tłum co jakiś czas odwracając się by sprawdzić stan spraw za sobą. Gnała nie ze strachu o siebie lecz o Czarnego i resztę watahy.*

Nagle wszystko zniknęło Poczuła szarpnięcie w bok. Jej żołądek zdawał się wywinąć na lewą stronę. Przelała resztę swej więzi duchowej w kamień kameleona. Straciła połączenie ze światem duchów. Czuła się taka… pusta… Pierwszy raz odkąd zmieniła się w czarną wilczycę.

Nie widziała już Zapalniczki. Nie wiedziała co kombinowała. Widziała zaś helikopter z którego na linach zjeżdżali żołnierze. Pięciu. Wyglądali jak klony w tych samych mundurach w stylu urban camo i z identycznymi karabinami. Kierowali się w stronę wozu strażackiego.

Ruszyła przed siebie w drogę powrotną w okolice Pentexu, po drodze zabierając jedno z opuszczonych aut stojących na końcu kolejki. Spoglądając w lusterko, puknęła czarną słuchawkę.
Czuła się całkowicie wypruta. Wyprawa do Pentexu kosztowała ją prawie wszystko co miała.
Zaklinała w myślach Zaara by się w końcu odezwał a wyobraźnia podsuwała jej dziwne wizje z okolic czarnego sześciościanu z Umbry.

Im bliżej końca korka, tym mniej samochodów stało. Ludzie widząc co się dzieje korzystali z możliwości i zawracali pod prąd, żeby tylko odjechać od wojskowej akcji. Wystarczyło poczekać i nagle koniec korku znalazł się przy już opuszczonych samochodach, które wcześniej nie mogły wyjechać. Tym sposobem zielonowłosa dziewczyna wsiadła do całkiem nowego Opla Corsy, którym w ślad za innymi ruszyła pod prąd.

Wkrótce zjechała z głównej drogi i mijając patrole policji jeżdżące na sygnale w tę i z powrotem. Faktycznie akcja tych z helikoptera była niezłym burdelem.

A słuchawka nieprzerwanie milczała.

***


Im bliżej Pentexu, tym gęściej było od służb porządkowych. Przy wjeździe na ulicę De Boisa jeden z policjantów poinformował ją, że ulica została zablokowana i dojazd jest możliwy jedynie do posesji.

“Przydałaby się teraz stówa od Ronina” pierwsza myśl Żeńki błysnęła gdy dziewczyna zawracała auto by odjechać zgodnie z nakazem policji.
“A mówiłam im, mówiłam, żeby nie szli w Umbrę” - kolejne wyrzuty do nie wiadomo kogo rozświetlały umysł brunetki.Czuła się zmęczona i wypruta. Chciała zasnąć i jednoczęśnie wiedziała, że nie zaśnie. Rozmyślała nad dostępnymi opcjami. Wrócić do mieszania w Łodzi? Wracać do Poznania? Miał przyjechać Dalemir. Harad pewnie uzna jej powrót a brak ekipy za pułapkę i dowód na to, że jest częścią Pentexu. Żeńka westchnęła ciężko. Tymczasem kręciła się w okolicy Pentexu wśród gapiów i plotkujących mieszkańców okolicznych bloków.

Bezpośrednie sąsiedztwo budynku było całkowicie otoczone kordonem policji. Natomiast ludzie plotkowali. Oczywistym było, że to nie te “rosyjskie laboratoria”, tylko coś w pobliskim Wojskowym Zakładzie Lotniczym nawaliło. Tylko trzymano to przed ludźmi w tajemnicy. Plotki trafiały na podatny grunt zwłaszcza wśród ludzi, którzy przeżyli spiski pokroju awarii reaktora w Czarnobylu. Młodzież nie specjalnie się tym interesowała. Zamiast tego robiła fotografie i wrzucała na kolejne apki. Póki co był tylko jeden samochód z logo TV, ale to miało się zmienić.

Słuchawka milczała.

Cóż, gdy Żenia wylądowała w głębokiej umbrze, to nastąpiło zakrzywienie czasu. Może nie wyszli do penumbry, tylko głębiej? Może dla nich minęło kilka sekund od skoku? Nie miała jak im pomóc. Nie miała broni. Nie miała siły do walki. Nie poszła z zapalniczką, bo chciała wyciągnąć wampirzycę i Mostowiaka. Ale tego nie udało się osiągnąć i Żenia skończyła z pustymi rękoma. Myśl o wampirzycy też nie pomagała, nie miała opcji jak uciec i ratując własną skórę, spróbować pomóc wataże. Ale tu była bezsilna. Dawno nie była tak zagubiona.

Zamiast tego dołączyła się do szerzenia dezinformacji. Nakierowując uwagę na te ostatnie raporty o badaniach wojskowych. Przecież obok była placówka wojskowa. Na pewno tam byli ci robieni żołnierze. Kto wie czy jakiś gaz szkodliwy nie wybuchł? Ostatnio w Poznaniu też wybuch był. A tam też placówka firmy i wojska niedaleko. Może to robią doświadczenia na ludziach niewinnych? Kto wie czy nie będzie miało to wpływu na mieszkańców? A może i tu pobliskie osiedle wybuchnie? A rząd tylko neguje i nic nie robi. Albo rząd tuszuje działania Pentexu bo to grube miliony kosztuje. Policja na pewno też w to wplątana i tak dalej i tak dalej. Mówiła szczególnie do starszych, rzucając słówkami i tematami pozwalając paranoi ludzi pleść się samej.

Jej słowa trafiały na podatny grunt. Sama ewolucja plotki wydawała się wręcz niesamowita. I wtedy zobaczyła spokojnie idącego ulicą mężczyznę o pociągłej twarzy. Dalemir. Był jakby bardziej zmęczony. I zarośnięty. Sprawa Harada musiała go trafić. Pewnie mało spał. Był poszukiwany. A jednak przybył na wezwanie Czarnego.

Wrona odczekała aż szaman doszedł w okolice tłumu. Jednak ludzi ominął sporym łukiem i zatrzymał się pod starym betonowym płotem. Żenia przesmyknęła się w jego kierunku, resztą woli nakazując sobie spokój chociaż z radości niemal fiknęła koziołka.

- Dalemir… - mruknęła przechodząc i nagle się wtulając jakby w dawno niewidzianego dobrego znajomego czy też randkującej ze starszym mężczyzną po cichu przed rodzicami dziewczyna. Niby nieśmiało ale nie pozwalając na wiele opcji odepchnięcia - Czarny jest w Umbrze. - mruknęła otaczając szyję Dalemira ramionami i wtulając twarz w zagłębienie. Wciągnęła powietrze i posłuchała paranoi korzystając z daru wyczuwania żmija. Nie była w stanie walczyć, więc jeśli Dalemir nie był Dalemirem a podstawionym facetem jak jej były mąż… wolała wiedzieć.

Emanacja Żmija była spora. Czuła ją nie tylko w nosie. Czuła niemal pod skórą. Całą sobą. Jednak całe to uczucie dochodziło z budynku za nimi. Dalemir zdawał się być czysty. Choć powitanie było przepełnione szokiem. Nie rozpoznał zielonowłosej dziewczyny. Spróbował się odsunąć, jednak udało mu się jedynie odchylić, żeby spojrzeć na nastolatkę z większego dystansu. Pociągnął nosem i też zdawał się poczuć to co ona wcześniej.
- Żenia? - powiedział dziwiąc się samemu sobie.*
“Nie, święty mikołaj” sarknęła w duchu Ukrainka.
- Mhm. Wyszli jakieś godzinę-dwie temu. Nie mam z nimi kontaktu. - mimo, że szaman Harada nie był jej bliskim przyjacielem, stała oparta o niego czerpiąc pociechę. - Zapalniczka jest w Umbrze też. Tam jest wielki czarny blok otacza placówkę. Nie wiem co Czarny kombinował by go ominąć. Sam jesteś? Od dawna tu jesteś?
- Dopiero przyjechałem. Czarny ściągał mnie w nocy. Widziałem, że mają tutaj ten krąg. Znaczy, blok jak mówisz. Rozmawiałem z Zapalniczką. Bała się o ciebie. Bała się, że planujesz coś głupiego. Ale cóż… wy w Poznaniu jesteście siebie warci - zakończył tajemniczo.
- Kiedy rozmawiałeś z Zapalniczką? Jesteśmy siebie warci? To znaczy, że co? - Żenia odsunęła się nieco zjeżona od szamana.
- Kilka minut temu. Po tym jak strąciła helikopter w centrum Łodzi. Zawsze uważałem ją za utajoną wariatkę. Tak jak ciebie i Zaara. W każdym razie jest w drodze.

- Hmm… - Żenia podsumowała wypowiedź Dalemira zaskoczona - Wariaci, którzy zdają się przydatni, co? Taki Zaar na przykład pomaga aż świszczy… - oklapnięta Wrona wbiła stępioną szpilkę. - Jeśli jest w drodze to dobrze - nawiązała do ekwilibrystyki Zapalniczki.
- No. Przydatności nie można wam odmówić. Jak tu dotrze, to się zmywamy. Sam nie przedrę się przez barierę, a chyba nie ma szans wejści do środka. Musimy czekać. - powiedział tonem wykładowcy, po czym dodał: - Co z twoją twarzą? I Włosami?

- Nie podobają Ci się? - nastolatka wykrzywiła minę w podkówkę i spojrzała na wilkołaka z rozdzierającym serce rozczarowaniem. - Zmywamy dokąd? Poznania? - dopytywała podejrzliwie. Zastanawiała się też czy wszyscy szamani mają ciągoty nauczycielskie.
- Podejrzewam, że musimy po tym wszystkim od początku rozplanować działania. Spodziewam się odwetu na wasz Caern. Albo większego ataku na naszych terytoriach. O Czarnego się nie martwię. Jest cholernie trudny do zabicia. Swoje już przeszedł. A i chłopaki, które z nim szły to nie w kij dmuchał.

- Przegrupujemy się. - Żenia nie miała obecnie energii na wykłócanie się. Atak na Poznań był najlogiczniejszym krokiem w obecnej sytuacji. I to szybciej niż później. Zastanawiała się, czy Czarny właśnie teraz kibluje w Poznaniu i rozwala tamtejszą placówkę. Westchnęła. Warto pomarzyć - A jak Harad?

- Skitrany w Katowicach. Pentex przejął Słowację. I to dość spektakularnie. Zaar miał nam zlegalizować fundusze. Cóż… przyjdzie nam poczekać.

- Co to znaczy przejął Słowację? I to znaczy, że odwet może się odbić na NASZYM caernie skoro jesteście w Polsce?

- W zasadzie wszystkie wilkołaki spieprzyły do innych krajów. Skasowano nasze legalne działalności. Nas ogłoszono terrorystami. Musimy się ukrywać, lub uciekać. Zabrali nam dom. Nasz Caern jest ukryty w górach, ale to kwestia czasu zanim go znajdą. Wasz powstał niedawno. Są blisko. I wyeliminowanie watahy poznańskiej przybliży ich do przejęcia Polski.

- Wiem co czujesz. Ja też straciłam dom choć jakiś czas temu. No ale w naszej historii zawsze była wpisana walka o tereny.Teraz tylko wróg się zmienił. Co do reszty - Żenia wzruszyła ramionami czując obojętność - wszystko musi mieć swoją równowagę.
 
corax jest offline