Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2018, 22:20   #153
pi0t
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Ludo posłał pocisk, a głowa demona eksplodowała niczym wielka dojrzała dynia. Czarnoksiężnik dziwacznie uciekł w nurt rzeki, a reszta rozbrajarzy padła, albo uciekła. Żeby tylko mógł to kiedyś opowiedzieć w domu, nikt chyba z całego rodu Kołodziejów czegoś takiego nie widział. Ale gdy w końcu opadł kurz, po potyczce i zaczęły puszczać nerwy Ludo zadygotał. Dołączył do tej kompanii niedawno, ale traktował ich wszystkich jak członków swojej rodziny. Doskoczył do Słowika, ale ten już powoli stygł.
- Niebieski kwiat i kolce, niebieski kwiat i kolce… - zamamrotał pod nosem, ale w tym momencie uświadomił sobie, że mężczyzna nie żyje i już żaden specyfik go nie uratuje. Nawet ten z bajek... Łudził się jeszcze, że jego krewniaczka Daireanna wraz z Lelianą przeżyły i tylko gdzieś spłynęły daleko nurtem, ale marne to było pocieszenie. W przypadku Słowika nie miał się jednak jak oszukiwać. Nawet słowa Karla o uczcie i jedzeniu nie wzbudziły w małym cyruliku apetytu. Co było dość dziwne, szczególnie mając na uwadze, że nie zatrzymali się na drugie śniadanie, czy pierwszy wczesny obiad.
Ludo podniósł się, wyprostował i skrzywił z bólu.
- Au! Niedobrze! – Ludo sięgnął ręką do tyłu, zruszył koszulę, poczuł coś mokrego i ciepłego.
- Co to? To… to krew jest? Oczy rozszerzyły mu się w przestrachu. Co innego ratować rannych, a być rannym.
- Plecy mi drętwieją! Gdzie są moje narzędzia?! Niech mnie ktoś przytuli… - Ludo prawie, że zapłakał. Ale drużyna była zajęta kłótniami o księgę, wzajemnymi pretensjami i pouczeniami. Nikt nie chciał przytulic niziołka. Na całe szczęście Dietrich zaoferował pomoc przy opatrywaniu. Kołodziej starał się go wypytać jak źle rana wygląda, czy będzie blizna i instruować przy jej oczyszczaniu, szyciu i opatrywaniu. Następnie chciał opatrzyć rany przyjaciół i mocodawcy, a nawet i zerknął na kultystów, czy aby który jeszcze nie dycha. Może i ich nikczemnie napadli, ale konających w błocie na łasce owadów i dzikich zwierząt się nie zostawia.
- A może się pokłócimy o księgę w bezpiecznym miejscu? Gdzie będziemy mogli spokojnie się schronić pod dachem. – Zaproponował cicho i nieśmiało. Mogę nawet ja tą księgę nieść. Wiecie mówi się, że mój lud jest odporny na takie rzeczy.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline