Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2018, 09:25   #97
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Esmond napełnił dwa kufle i postawił przed Lae.
- Dwie sztuki srebra. Pytałaś wcześniej o pokoje?
- Tak… wygodniej by nam było być obok, skoro mamy działać razem. - Lae położyła monety na kontuarze i obejrzała się za plecy ciekawa czy zaraz nie zarobi jakimś toporem w plecy. - Znalazłoby się coś?
- Dwa obok siebie? - spytał Esmond. - Dwójek, niestety, nie mamy.
- Jaka zamożna karczma. - Lae powstrzymała cisnący się na twarz uśmiech. - Skoro tak, mogą być dwa obok siebie, choć pewnie zmieściłybyśmy się nawet w jedynce. - Stojąc obok ziolka, która próbowała się dostać do swego kumpla, aż parsknęła.
Esmond przez chwilę grzebał w skrzynce z kluczami, potem podał Lae dwa - jeden ozdobiony gwiazdką, drugi z niewielkim księżycem.
- Na drzwiach są takie same oznaczenie - powiedział. - Jeśli się okaże, że się pomyliłem i nie są obok siebie, to wymienię - zapewnił.
- Dobrze - Lae przyjęła podane klucze i przyjrzała im się. Na pewno będą miały tu wygodniej niż wśród elfów. Zerknęła w dół na swoją towarzyszkę, podając jej piwo i jeden z kluczy. - Napijemy się w spokoju, co? - Niziołka przytaknęła i obie ruszyły w kierunku stołów.
- Gdyby w pokojach czegoś brakowało - dodał Esmond, nim odeszły - to zwróćcie się do Laury. - Wskazał na dziewczynę, która na moment mignęła w okolicy schodów.
Drowka zatrzymała się i po chwili uśmiechnęła delikatnie.
- Dziękuję. Gdy skończysz, może byś się do nas przyłączył?
Esmond rozejrzał się po sali. Wszyscy mieli co pić, a w razie konieczności Ryfui mogła się na coś przydać i go zastąpić.
- Parę chwil znajdę, nawet teraz. - Opuścił miejsce za barem, by dołączyć do nietypowej pary. - Mam nadzieję, że nie ma to być złożenie jakichś skarg na obsługę... - Uśmiechnął się na znak, że nie mówi tego poważnie. - Czym mogę służyć?
- Opowieściami.
- Lae przysiadła się do niziołki i upiła nieco piwa. - Długo jesteś z tą grupą? - Wskazała na Jarnara, po czym potoczyła dłonią po reszcie towarzystwa.
- Część z nich to starzy wyjadacze - odparł Esmon, który usiadł tak, by móc obserwować i wejście, i kontuar - i tych znam od samego początku. Paru dołączyło po drodze. A o innych tyle wiem, co nic.
- Od samego początku? - Lae oparła się o stół przyglądając się mężczyźnie.
- Ledwo tu przybyliśmy, to wyprawiono nas na poszukiwanie krasnoludzkich dokumentów - odparł. - I tak się poznaliśmy. Sybill, Axim i ja. Parę innych osób też, ale teraz ich tu nie ma.
- Walczysz? - Lae krytycznie przyjrzała się strojowi Esmonda.
- Zwykle nie wręcz i raczej nie w mieście - odparł wyraźnie rozbawiony Esmond. - I nie w tym stroju - dodał. - Podczas starć różnych ubrania się niszczą. Poza tym sama chyba wiesz, że na wyprawach raczej łatwo o trudny teren. Tu błoto, tam ciernie, a i po kanałach czasami się wędruje. Z mojego pierwszego ubrania zostały szmaty, jakich żebrak by nie ubrał. A ty? Masz jakieś ciekawsze doświadczenia? Rany, blizny?

W międzyczasie, kiedy Lae oraz Esmond rozmawiali, Axim Jarnar zwrócił się do krasnoluda.
- Ha! Taki zawodowiec się nam trafił? Dobrze więc - odezwał się mężczyzna i skinieniem głowy pożegnał Atheris, by zbliżyć się do Randara.
- Teraz przed karczmą, na gołe pięści! Treningi planowałem dopiero jutro, ale możemy już waszmości sprawdzić, Randarze Żelazny Liściu. - Równy Bykowi rzucił wyzwanie.
Krasnolud spojrzał w górę. Oczy mu się rozszerzyły. Gęba początkowo otwarła, by po chwili pokryć się nieskrywanym, szerokim uśmiechem. Wziął ostatni głębszy łyk, ponownie walnął kuflem w stół i wstał.
- Cho! - zadowolony krzyknął do Axima. Peppa wesoło chrumknęła również. - Ty nie! Nie dziś. - klepnął ją w bok, po czym począł ruszać w kierunku wyjścia. Axim nie zwlekając podążył za nim.

Kłos miał nieco skwaszoną minę, obserwując to wszystko. Ogarnął wzrokiem cały burdel jaki zrobiły dziewczyny, barwną zbieraninę i pluszowego misia. Pokręcił tylko głową i przeniósł wzrok na Axima.
- Te buty same się nie przerobią, mówiłem poważnie o tym wyskakiwaniu z trzewiczków - rzucił Kłos, gotów do wyjścia już od dłuższego czasu. Axim jednak nie zareagował i opuścił karczmę nie patrząc na mówiącego.

Esmond odprowadził tamtych wzrokiem, po czym spojrzał na Lae, oczekując na odpowiedź.
Drowka także przez chwilę śledziła rozmowę mężczyzn. Musiała przyznać, że była ciekawa wyniku tego pojedynku. Upiła spory łyk piwa i powróciła spojrzeniem do Esmonda. Wskazała na swoje ucho, na którym nadal był strup po rozcięciu.
- To po dzisiejszym pojedynku. - Objęła kufel oburącz. - Ran mam sporo, ale większość z nich jest efektem pojedynków, treningów i nieistotnych potyczek. Przybyłam tu by się sprawdzić.
- Z pewnością będziesz miała mnóstwo okazji - stwierdził mag. - Każda wyprawa to okazja do sprawdzenia się. I nie ukrywam, że ostatnio takich okazji miałem powyżej uszu. Na szczęście w niektórych przypadkach kapłani są w stanie... naprawić niektóre szkody - dodał.
Lae spojrzała na niego odrobinę zaskoczona.
- Stało się coś, co wymagało zaangażowania kapłanów?
Esmond poruszył okrytymi rękawiczką palcami.
- Powoli odrastają - powiedział.
- To dobrze...co się stało? - Drowka była wyraźnie zaintrygowana.
Esmond machnął ręką.
- Ewidentny dowód na to, że magowie nie powinni się pchać do pierwszej linii - powiedział. - I że powinni się ograniczyć do magii.
- Tak, lepiej gdy na froncie są osoby, których palce osłania jakaś rękawica… najlepiej opancerzona. - Drowka uśmiechnęła się odrobinę. -A więc jesteś magiem.
- Nie wyglądam, prawda? - Esmond się uśmiechnął. - Na razie musisz mi uwierzyć na słowo, bo Sybill miałaby do mnie pewne i uzasadnione pretensje, gdybym urządził tutaj pokaz swych możliwości.
- Nim przyjdzie do walk, zazwyczaj dzieli się ludzi na tych zbrojnych i resztę. Planujesz wyruszyć na to całe poszukiwanie Walkirii czy pozwolisz palcom się zregenerować?
- Nie mógłbym ich zostawić samych - odparł. - Gdyby któremuś z nich coś się stało, to miałbym pewnie wyrzuty sumienia. Poza tym... co to za przyjemność siedzieć w mieście i szperać po bibliotekach, skoro można wyjść, jak to mówią, w pole, i powalczyć.
Drowka przytaknęła ruchem głowy upijając znów piwa.
- Cieszę się wobec tego, że wyruszymy razem.
- Ja też, ale jeszcze bardziej się będę cieszyć, jak po powrocie siądziemy razem do piwa - stwierdził.

Tymczasem Atheris wyszła sobie z karczmy i usiadła w samotności na pieńku niedaleko wejścia. Podciągnęła kolana do piersi i zamyśliła się, zatopiona w swoich sprawach.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 27-07-2018 o 09:34.
Kerm jest offline