Kea była zadowolona, że wspólnie podnieśli tę kratę. Razem, jednocześnie, po prostu wspólnie - to było takie miłe... Niestety radość nie trwała długo. Wycie było wprost upiorne. Półolbrzymka nigdy się z czymś takim nie spotkała i gotowa była uwierzyć, że właśnie słyszą wrzaski wszystkich umierających na raz, i że zaraz do nich dołączą. Natychmiast odsunęła się parę kroków i niewiele myśląc złapała za swą wierną pawęż, aby zasłonić się nią od wycia.
W sprawach magii, trzeba się jednak zwrócić do
Iskry, a ponieważ ta zaczęła uciekać, to zagrożenie musiało być jeszcze większe niż się zdaje. Jeszcze większe!? Kea nie zastanawiała się ani chwili, tylko rzuciła się do ucieczki podążając za czarodziejką, osłaniając tarczą swoje plecy i tył podkulonej głowy.
Gdy byli już daleko, serce Key waliło jak młotem. Tym jednak razem nie z wysiłku, jakim był bieg, a ze strachu jaki wywołało wycie czaszki. Oddychała szybko i głęboko, starając się dojść do siebie. Średnio jej to szło, więc wyciągnęła
Lilę z torby, aby móc spojrzeć na jej uśmiech i czarne oczka, oraz przytulić się do swej przyjaciółki. Ona zawsze pomagała półolbrzymce, więc tak było i tym razem.
- Zostawmy to. Proszę. To złe, straszne - wypowiadała się niezbyt profesjonalnie, bez składu, ale dawało się zrozumieć sens jej wypowiedzi.