Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2018, 19:50   #98
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Pojedynek Randar vs Axim



Nad Mystią zapadał wieczór. Tym ciemniej było na uliczkach dzielnicy Bram, gdzie przy jednej stała karczma “Ognisko”. Wokół panował względny jak na warunki okupacji spokój. Węszący przed drzwiami przybytku kot odskoczył gwałtownie, kiedy te otworzyły się na oścież, wypuszczając z wnętrza światło, ciepło oraz zapach alkoholu. Wyszło przez nie dwóch awanturników. Krasnolud z długą, zaplecioną brodą oraz ogolony człowiek w zbroi rycerskiej.

- Jesteś jednym z najemników, którzy przybyli z Białą Niedźwiedzicą, jak zgaduję? - odezwał się Axim, który znalazłszy dla nich kawałek pustej przestrzeni, zaczął odpinać swoje miecze oraz ściągać pancerz.

- Pod jej dowództwem przybyłem tu - potwierdził Randard ściągając górną część odzienia. Gdy zaprezentował swój nagi tors, wyglądający na bardziej wysportowany, niż u większości swoich pobratymców, rozejrzał się wokoło. Gdy dojrzał pierwsze dziewczę, które na niego spoglądało, puścił jej, na swój grubiański sposób, "oczko". Następnie wzrok z powrotem wylądował na wojowniku. A tyś dowódca pod sztandarem...?- zawiesił głos dając odpowiedzieć mężczyźnie, z którym miał stoczyć bitkę.

- Czerwone Lisy - odparł wojownik, odkładając ostatni element rynsztunku. Podobnie jak Randar, ściągnął koszulę. Kudłaty, siwiejący już tors, poprzecinany licznymi bliznami świadczył o wieku oraz doświadczeniu mężczyzny. - Zostaliśmy zwerbowani przez Lysandera na pierwszą misję inwigilacyjną. Od tamtej pory działamy na terenie miasta, walcząc z okupantem - dopowiedział Axim, rozgrzewając jednocześnie ramiona. Kiedy skończył, stanął w pewnej odległości od krasnoluda, przyjmując postawę.
- W porządku, przyjacielu. Zobaczmy, z jakiej gliny jesteś ulepiony.

- Dobrze... - podsumował półgłosem krasnolud, zacisnął pięści i pewnie zmniejszył dystans do doświadczonego wojownika.

Axim wymierzył cios w brzuch krasnoluda i zadał 1PŻ obrażeń zabierając mu dech.
Randar wymierzył cios w klatkę piersiową człowieka, który uchylił się na tyle, że cios zamienił się w mokre plaśnięcie w środek klatki piersiowej za 0 PŻ.

Atheris zupełnie przypadkiem znalazła się na owym, dla niej przynajmniej przedstawieniu. Gdy zobaczyła że mężczyźni zdejmują koszule stwierdziła że nie przegapi takiej okazji i żwawo podeszła bliżej.
- Chłopcy tylko się za bardzo nie poobijajcie! Jakby co mogę was naoliwić..! - Krzyknęła rozbawiona i przełożyła nogę przez jakąś drewnianą barierkę która stała jej na drodze. Usiadła sobie na niej wygodnie, zarzucając nogę na nogę i z lekkim rumieńcem zerkała, głównie po nagich torsach.

Alchemik który do tej pory próbował dobudzić nieprzytomną zwiadowczynię warknął z irytacją.
- P-po naoliwiasz ich sobie p-p-później. Pomóż mi z nią skoro masz nadmiar cz-czasu!

Elfka w odpowiedzi zadarła lekko brew, równie niezadowolona że ktoś jej przeszkadza. Alchemik robił się całkiem gadatliwy gdy czegoś chciał, nie to co wcześniej. W dodatku wcale nie darzyła nieprzytomnej rasistki sympatią.
- A po co ją cucić? Oddycha? To wrzuć ją do łóżka i niech wypocznie.
Zawiesiła ponownie oczy na walce Axima z Randarem.

Bartholomeus pokręcił głową i poszedł do stajni po wiadro które napełnił deszczówką. Po chwili był już z powrotem przy swojej pacjentce, na którą wylał zawartość naczynia.

Randar wymierzył cios w człowieka, ale ten podniósł lewe kolano, amortyzując cios udem 0PŻ
Axim wymierzył cios w krasnoluda trafiając w lewą pierś za 1PŻ. Szarpnięcie w ciele i odgłos pękających żeber wypełnił najbliższe otoczenie. Oddychanie cholernie boli, krew pojawiła się na ustach, a nogi niepewnie zadrżały.

Drowka pożegnawszy się z Esmondem, opuściła karczmę i wyszła za bardką. To co zobaczyła lekko ją zaskoczyło. Podeszła do elfki, niepewnie wymijając alchemika i jego pacjentkę.
-Chyba… będzie lepiej jak się prześpi.

Zerknąwszy przez ramię Atheris zmierzyła mroczną elfkę wzrokiem. Zdawało się że wszyscy z środka zaczeli się rozchodzić, akurat po tym jak wyszli pierwsi. Czyli w sumie mogła zostać w środku, choć na powietrzu czuła się trochę lepiej.
- Im dłużej śpi tym mniej sprawia problemów. Stanęłam w jej obronie tylko by załagodzić sytuację, ale z jej nastawieniem do nieludzi nawet nie chce mi się kiwnąć palcem. - zrobiła chwilową pauzę, i pobujała stopą tajemniczo uśmiechnąwszy się do drowki. -Niewiele dowiedziałyśmy się o naszej misji, Laerune.
-Będziemy ratować jakąś walkirię. Nie spodziewałam się, że takie istoty potrzebują pomocy. - Drowka stanęła obok bardki, obserwując walczących mężczyzn. - Nie zdziwiłabym się gdyby sami nie wiedzieli więcej.
-Nie nadaję się do armii.. nie jestem żołnierzem. Axim chyba liczy że utworzy wojskowy oddział w dwa dni. - westchnęła cicho i ujęła jedną dłoń w drugą, niepewnie. - Podobają Ci się? - Rzuciła cicho, spokojnym tonem i skinęła głową w stronę walczących mężczyzn.
-Zawsze podziwiałam potrafiących walczyć wręcz. - Drowka przytaknęła. - Osobiście wolę mieć ostrze w dłoni. A co do tworzenia wojskowego oddziału... - Lae oderwała wzrok od walczących by spojrzeć na elfkę. - Podróżowałaś z armią Zhola, widziałaś że na porządny oddział składa się więcej niż jedynie wojownicy.
Kobieta wrzasnęła jak poparzona, budząc się ze snu ochlapana przez Mandragorę wodą.


Randar zbierając całą dumę, wściekłość i siłę zamachnął się ponownie. Wystrzelił lewego podbródkowego za 3PŻ. Struga krwi bryznęłą z ust człowieka, a jeden z zębów stał się luźniejszy.
Axim smakując w ustach własną krew zamachnął się na krasnoluda celując w jego lewe oko. Ten jednak na czas odchylił głowę i cios przeszedł nad jego uchem.

Na wspomnienie o elfiej armii, bardka wydała się nieco speszona, ale jakoś powstrzymała grymas. Wciąż bardzo ciekawa, błądziła wzrokiem przez kontrasty białych włosów z ciemną skórą i oczu drowki.
- To prawda.. Ale też nie palę się do umierania, choć Axim starał jakby się nas oswoić z myślą że będą ofiary. - Zmrużyła lekko powieki, patrząc na ciekawy błękit oczu drowki. - Krasnolud Cię nie odrzuca? Podobno nie przepadacie za sobą… naczy tak jak i my.. za nimi.
Drowka mimo wszelkich starań by powstrzymać grymas, uśmiechnęła się.
-To miłe, że pytasz. Gro osób zakłada, że wszyscy inni mnie odrzucają. - Chwilę przyglądała się elfce, po czym odwróciła wzrok na pole walki. - Jest mi obojętny, nie przepadam za ich językiem, jest w nim coś… coś od czego przechodzą mnie ciarki. Nie przepadam też za głupią agresją. Walka to sztuka i powinna być opatrzona odpowiednim ceremoniałem. Jeśli chodzi o ofiary… chodząc po tym obozie możesz się potknąć i nabić na czyjś miecz. Ofiary są nieuniknione.
- Mówisz jak prawdziwy elf - Pochwaliła ją Atheris, bez kpiny w głosie, w zasadzie brzmiała na zadowoloną z tego co słyszy. - Mimo to fajnie popatrzeć na mężczyzn w ich żywiole, rywalizacji… o ile tak jak tutaj nie jest to jakaś walka na śmierć i życie. I także wolę bardziej melodyjny głos, ale nie wiem czy to nie jest już trochę zboczenie zawodowe..
- Jak by na to nie patrzeć jestem elfem. - Drowka sięgnęła do swego długiego ucha i pociągnęła za jego czubek. - Jest jeden pogląd wśród drowów, z którym mimo wszystko się zgadzam. Mężczyźni nadają się tylko do dwóch rzeczy i jedną z nich owszem jest rywalizacja i to na polu walki.
Patrząc jak Laerune ciągnie się za uszko, skinęła delikatnie z uśmiechem, a słuchając dalej morskozielone oczy bardki błysnęły z zaciekawieniem. Złapała się za kolano i przez moment chyba zastanawiała nad słowami samurajki.
- Będziesz musiała mi o tym opowiedzieć. - Rzuciła melodyjnie, nie mogąc powstrzymać nuty pewnej niecierpliwości w głosie. - Jeśli Ci to nie uwłacza, może też poćwiczyłybyśmy walkę razem? Ogólnie, używam rapiera.
-Nie ma wiele do opowiadania. - Lae położyła dłoń na rękojeści katany. -Ja walczę tym, jeśli jednak chcesz potrenować rapierami, możemy pewnie gdzieś jakiś pożyczyć i poćwiczyć podobną bronią.
- Przecież nie wybiorę sobie jaką bronią będzie dysponował przeciwnik… raczej nie trenowałabym ostrą, bo łatwo można stracić nadgarstek.. albo wybić gdzieś coś. Wydaje się jednak że jesteś bardziej doświadczona i może dzięki Twojej radzie, mego ucha żaden miecz nie skróci.
- Drewniane miecze mogą być równie, o ile nie bardziej niebezpieczne, ale możemy potrenować czymś takim. gdy Axim skończy spytamy czy mają coś na stanie.

Randar ciężko dyszał z każdym oddechem czująć przeszywający ból w piersi i ciągle zbierającą się krew w ustach. Szybko stracił połowę swoich sił, ale mogło być jeszcze ciężej gdyby nie jego twarda krasnoludzka skóra. Zamachnął się ponownie uderzając z całych swoich sił pierś człowieka, który z całych sił ją napiął. Mocarna pierś gruchnęłą w równie mocarne napięte mięśnie. Potężne dudnięcie wypełniło plac, ale nie zadało obrażeń.
Axim czuł jak piecze go mocno pierś, a luźny ząb strasznie boli. Wymierzył również cios w pierś krasnoluda, który zdążył odstąpić od ciosu.

Randar po szybkim uniku ponownie się zamachnął, ale tym razem człowiek odskoczył unikając ciosu.
Axim zamachnął się na krasnoluda, ale ten również odskoczył.

Obaj przeciwnicy okrążali się odskakując od ciosów, wypatrywali błędów w obronie przeciwnika.
Randara ponownie pacnął tors w człowieka przyprawiając go o kolejnego niegroźnego siniaka.
Axim wymierzył cios w czoło, który został uniknięty z dużą łatwością

Randar ponownie mocno się zamachnął z cały sił, ale Axim łatwo uniknął ciosu i wymierzył własny, którym chybił celu.

Randar wykonał kolejny zamach, który nie trafił. Axim dojrzał okazję na którą czekał od dawna i uderzył ponownie w złamane żebra krasnoluda. Ten zawył z bólu czując jak połamane żebra jeszcze mocniej ranią płuco, padł na kolana podtrzymując się ziemi i rzygnął krwią. Najmniejszy oddech strasznie bolał, nie mógł już kontynuować walki. Każdy następny gwałtowny ruch mógł oznaczać utratę świadomości i wewnętrzne wykrwawienie.

Kołysząc się na nogach i dysząc ciężko, Jarnar pochylił się nad swoim przeciwnikiem.
- Piękna walka - wydyszał, a z jego ust pociekło więcej krwi. - Chodź, przyjacielu, trzeba cię połatać. - Po tych słowach uniósł głowę i rozejrzał się. Gdzieś z boku dostrzegł Nedię, elficką akolitkę, towarzyszkę Sybill.
- Hej, będę potrzebował pomocy - zawołał do kobiety Axim.
Krasnolud splunął krwią, którą jego usta ponownie się napełniły. Z ogromnym wysiłkiem podniósł rękę chcąc pogratulować Aximowi. Czuł, że jest na skraju sił i niewiele trzeba, by je całkowicie utracił. Czuł jednak też podziw do kunsztu, doświadczenia i siły przeciwnika. Wiedział, że będzie ciężko, ale nie przypuszczał, że aż tak. Słowa nie wydusił, skinął tylko jeszcze głową, po czym ponownie opadł.
Nedia dobiegła do rannego i wysunęła jeden z licznych zwojów przypasanych do pasa. Pośpiesznie go otworzyła i wyrecytowała modlitwę do Wszechstwórcy. Melodyjny głos rozbrzmiał i otoczył ciało krasnoluda, połamane żebra rozbłysły światłem, szarpnęły wracając na miejsce, a ból ustał. Dotykana skóra przy żebrach wciąż trochę boli, ale duszności i bóle przy oddychaniu minęły. Trzymany zwój przez elfkę rozkruszył się na strzępy pyłu i popiołu rozwianych przez wiatr.
Żelazny Liść wręcz czuł, jak żebra się zrastają. Boli jeszcze..., pomyślał.
- Dobrze... Ma boleć! - ryknął ostatnie dwa słowa po wypluciu resztek krwi, która wciąż znajdowała się w ustach. Szeroki uśmiech wrócił na jego twarz. - Szacunek mój - ponownie wyciągnął dłoń do Jarnara.
- Pomyliłem się, nazywając cię kotem. Zwracam honor - Axim wyszczerzył zęby i uścisnął dłoń krasnoluda.
- Hej, nie pozabijajcie się tam! - Krzyknęła prosząco bardka i zmarszczyła nos. Taka walka była dużo poza przyjacielską rywalizację, przynajmniej w jej mniemaniu, a wykorzystywanie magii leczącej dla zabawy nie w porządku wobec medyczki. Przestała przyglądać się im z zainteresowaniem i westchnęła lekko.
Równy Bykowi zerknął w stronę bardki, ale nic jej nie odpowiedział. Zamiast tego raz jeszcze zwrócił się do towarzysza.
- Chętnie bym się napił, ale chyba wrócę do kwatery lizać rany. Widzimy się na odprawie - powiedział, po czym zebrał swój rynsztunek i ruszył z powrotem w stronę karczmy.
- Dobrze... Widzimy się jutro. Moją broń i zaangażowanie masz pewne - potwierdził wojownikowi Randar.
 
AJT jest offline