Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2018, 23:23   #198
Zaalaos
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Będący w postaci zbroi Joe zareagował stosunkowo szybko i podniósł się, przez co załapał się ledwo na krawędź obszaru działa spowolnienia czasu. Uwolnienie się z tego zajęło mu raptem kilka sekund...
Theo wykorzystał te kilka sekund w pełni. Pociski trafiały w unieruchomionego przeciwnika jak w niezbyt odległą tarczę strzelniczą. Ramię, prawa część twarzy, trzykrotnie podbrzusze, lewa noga... Joe osunął się bezwładnie na ziemię.
Tymczasem di Vieri odskoczyła w bok ogłuszona wystrzałami i widząc, że uwaga złotego Obdarzonego jest skupiona na kimś innym, rzuciła się do ucieczki.

Theo rozciągnął działanie swojej mocy również na panią di Vieri. Nie próbował zatrzymać jej całej, zamiast tego skupił się na jej nogach, momentalnie odbierając jej kontrolę w kończynach. Kobieta przewróciła się, upadając na twarz.
On ponownie skupił się na powalonym Obdarzonym, zaciskając działanie swojego pola na leżącej sylwetce. Teraz nie miał szans na ucieczkę. Dokładnie wycelował i kontynuował ostrzał, puszczając pocisk za pociskiem. Po drugim naciśnięciu spust poczuł coś w rodzaju zwątpienia, że nie powinien do niego strzelać, jednak gdy pocisk trafił, to uczucie minęło. Joe podniósł rękę, ale czwarty pocisk urwał mu ją w łokciu.
Szósty strzał był niecelny - oponent Teo wrócił do ludzkiej postaci, czy też raczej tego co niego zostało.

Złoty odetchnął głęboko gdy zobaczył że jego oponent rozstał się ze swoim życiem. Obrzucił otoczenie wzrokiem, szukając czegoś niepokojącego i podszedł powoli do leżącej kobiety.

- Gratuluję odwagi. - zadudnił i ukląkł przy kobiecie - Postaram się żeby nie bolało. - dodał i podniósł ją w lewej dłoni. Wyglądało to tak jakby trzymał w dłoniach szmacianą lalkę.

Skupił się na jej ciele i zogniskował na niej Czas, tyle że nie próbował jej pchnąć w tym czy innym kierunku. Zamiast tego spróbował “odczytać” przebieg jej życia, wszystkiego tego co sprawiło że stała się kobietą którą jest teraz. Żoną Evangelista. Matką. Kobietą gotową poświęcić siebie dla dobra swych dzieci.

Nagle… Świat dookoła niego przestał istnieć

Widział tylko jedno, gigantyczną, jaśniejącą sferę, zawierającą w sobie to co chciał widzieć. Równocześnie zobaczył wszystko co czyniło Natalie właśnie nią. Każdą drobną porażkę, każdy sukces, każde słowo, każdy gest, każdą niewypowiedzianą myśl, każdą emocję… Po raz pierwszy w swoim życiu poczuł się prawdziwie przytłoczony. Przez niezdefiniowany czas czuł ból jej porodu, może był to ułamek sekundy, a może była to już wieczność?

Dopiero teraz zrozumiał jak wielkim głupcem był. Uważał się za władcę Czasu, kogoś dla kogo prawa natury nie miały znaczenia, kogoś zdolnego do kierowania losem ludzi i świata dzięki surowej sile woli. Jakże mógł kontrolować coś tak złożonego? Coś tak pięknego? A to co widział było tylko drobną cząstkę całości. Takie same aury posiadał każdy przedmiot, każda osoba, każde miejsce na ziemii.

Z niewypowiedzianym trudem odwrócił wzrok i zobaczył kolejne sfery, setki, tysiące, miliony, łączące się z tą cienkimi nićmi powiązań. Od każdej z nich biegły kolejne nici, coraz dalej i dalej, niczym powiązania między neuronami. A to co widział, czuł całym sobą było wciąż tylko tym co było do Natalie najbliższe.

Wrócił do jej sfery, pozostawiając odleglejsze plany w spokoju. I tak czuł że nie mógł nic z nimi zrobić, jego moc była zbyt słaba by wpływać na coś z czym nie miał bezpośredniego związku. Potrzebowałby całego życia by zrozumieć wszystko to przez co ta kobieta przeszła, by prawdziwie zrozumieć sedno jej tożsamości. Ale nie miał tego czasu. Wypalił sobie w umyśle wygląd jej sfery Czasu i wrócił do rzeczywistości.

Nie minął nawet ułamek sekundy. Jedyną pozostałością tego doznania był koszmarny, rozdzierający ból głowy. Theo odetchnął delikatnie i spojrzał w oczy kobiety. Przez krótki moment wydawało mu się że widzi w nich zrozumienie.

Zacisnął pięść, miażdżąc ciało pani di Vieri i rzucił jej zwłoki na ziemię

[media]http://www.youtube.com/watch?v=5hdA366jD_Y[/media]

Chwilę po tym rozległy się okrzyki przerażenia i ostatni z gapiów, którzy do tej pory nie uciekli, właśnie się do tego przekonali.
Po niecałej minucie w Theo w parku zrobiło się zupełnie cicho.
Spokój przerwał dziwny, przerywany jakby łkaniem śmiech. Zza jednego z drzew wychylił się młody mężczyzna z obłędem w oczach.
[media]https://wooller.com/gallery/thumb800/11241/DW_little_dog_6047.jpg[/media]
Mamrotał coś pod nosem i nagle znów się roześmiał, a po policzku pociekły mu łzy. W następnej sekundzie przemienił się w postać zbroi, którą Theo znał aż nazbyt dobrze.
[media]https://orig00.deviantart.net/0f71/f/2016/178/6/0/sharp_claws_by_cobaltplasma-da7t951.jpg[/media]

Był większy niż poprzednio. Co najmniej dwanaście metrów tym razem. Pochylił się w kierunku Theo i cały jego pancerz zaczął drgać i rozmazywać się.

Złoty równocześnie zrobił kilka rzeczy. Przyspieszył siebie do granic możliwości i posłał w kierunku Paskuda jeden pocisk. Następnie spojrzał na ułamek sekundy w przód, tak aby wiedzieć gdzie Paskud miał zamiar wycelować, i zaczął biec w świeżo wytworzonym tunelu aerodynamicznym by uniknąć trafienia. Na koniec złapał Czasem cząsteczki powietrza bezpośrednio przed zbroją oponenta i zatrzymał je, tak że całkowicie znieruchomiały.

Niestety jego przeciwnik nie był na tyle uprzejmy by poczekać aż Theo skończy swoją turę i wystrzelił do przodu zanim tarcza zatrzymanego w czasie powietrza zdarzyła się w pełni uformować. Posłany w Paskuda pocisk wydawał się w ogóle nie mieć znaczenia. Życie Goldara uratował aerodynamiczny tunel. Złoty Obdarzony przesunął się o metr w bok i zamiast w klatę, centralny punkt uderzenia był na wysokości jego barku.
Tunel areodynamiczny wyrzucił go kilkanaście metrów w bok, pomiędzy pobliskie drzewa. Był oszołomiony, ale zachował przytomność. Zamiast lewej ręki miał jedynie krótki kikut, z którego strumieniem leciała krew.
Paskud zatrzymał się prawie na drugim końcu parku, niszcząc po drodze mostek i fontannę.

Theo odetchnął głęboko i objął Czasem brzegi swojej rany, które zatrzymał. Krew momentalnie przestała płynąć. Szybko rozszerzył działanie swojej mocy, tak że objęła jeszcze kilka centymetrów tkanki, całkowicie blokując nerwy. Przestał czuć ból. Szybko podniósł się na nogi, choć się przy tym zachwiał. Nie zdążył się przyzwyczaić do przesuniętego środka ciężkości. Wytworzył kolejne pole Czasu, tym razem obejmujące leżącego oponenta i zacisnął z całych sił, licząc że kupi to jego wsparciu wystarczająco dużo czasu.

Tytanicznym wysiłkiem wytworzył kolejny tunel aerodynamiczny i rzucił się biegiem w kierunku Paskuda. Odesłał swoją broń i ponownie przywołał ją w wolnej dłoni i zaczął strzelać. Nie liczył na wiele trafień, ale musiał spróbować.

Wrogi Obdarzony podnosił się, ale robił to w bardzo spowolnionym tempie.
Strzelając praktycznie z biodra, Theo pierwsze trzy pociski poświęcił na to by skorygować swój cel i kolejne dwa już trafiły... by zostać przez Paskuda wchłoniętymi.
Po tym drobnym zastrzyku energii członek Mroku wstał już zupełnie i wtedy oberwał w brzuch, aż go zgięło w pół.
Prawie sto metrów jeszcze za pozycją Theo znajdowała się Obdarzona z Światła o pseudonimie Nuke. Jej postać zbroi dorównywała wzrostem Paskudzie.
[media]https://i.imgur.com/8ixFsfM.jpg[/media]

Wyprostowana w idealnej pozycji strzeleckiej z karabinem snajperskim, który strzelał amunicją konwencjonalną. Nie była w stanie ściągnąć Paskuda na jeden strzał, ale przynajmniej nie wchłaniał energii z jej pocisków.
Z prawej strony, daleko zza linii kasztanowców w kierunku członka Mroku wyleciały granaty, zalewając go potokiem ognia. Theo pomiędzy drzewami mógł dostrzec ustawionego na pozycji obdarzonego o pseudnimie Launcher. Mial siedem metrów wzrostu.
[media]https://img00.deviantart.net/4227/i/2013/248/6/1/mech_by_alientan-d6l4gvn.jpg[/media]

Nie przerywał powolnego, ale bardzo regularnego ostrzału. Granatnik miał niską celność, ale duże pole rażenia.
Najbliżej ich przeciwnika ujawnił się najmniejszy Obdarzony, jaki wszedł w skład wsparcia dla Theo.
[media]https://i.imgur.com/0PW0PrF.jpg[/media]

Mający raptem 5 metrow wzrostu Baldur, ruszył biegiem wprost na Paskuda i ustawił się kilkanaście metrów naprzeciw niego. Pomiędzy jednym a drugim wybuchem granatów odpalił potężny rozbłysk światła, którym oślepił przeciwnika.

Przybyła kawaleria. Theo odetchnął z ulgą i skoczył w bok, by zniknąć Paskudowi z pola widzenia i zacisnął Czas na nim jeszcze mocniej. Odesłał swoją broń i wytworzył tunel aerodynamiczny, biegnący od lufy Nuke prosto do ciała Paskuda, to ona musiała być dla niego najniebezpieczniejszym przeciwnikiem.

Następny strzał od Nuke trafił w głowę Paskuda i oderwał mu fragment pancerza. Rana trysnęła krwią zalewając mu twarz. Oślepiony machnął ręką, siekąc pazurami na ślepo.
Baldur podskoczył i ledwo uniknął jednego z nich, który byłby go rozciął na pół. Musiał się cofnąć, gdyż w promieniu trzydziestu metrów Paskud niszczył swoim pazaurami wszystko co było w zasięgu.
Nikt jednak nie zamierzał się do niego zbliżać. Nuke i Launcher konsekwentnie zasypywali go ogniem swoich broni, sukcesywnie nadtapiając i rozrywając jego pancerz.
W pewnym momencie Paskud zrozumiał, że nie ma innego wyjścia i ustawił się na wprost Nuke. Robił to na ślepo, zapewne wyczuwając kierunek pod wpływem tego skąd najmocniej obrywał.

Goldar rzucił okiem na kilka sekund wprzód by zobaczyć tor lotu jaki Paskud miał zamiar obrać i rozproszył tunel aerodynamiczny. Następnie wytworzył płyty zestalonego powietrza na jego drodze, jedną na wysokości kolan, drugą nieco dalej na wysokości jego głowy i ostatnią, najdalej na wysokości brzucha. Wiedział że nie miał najmniejszych szans zatrzymać jego lotu, ale kilka blokad na jego drodze miało szansę wybić go z trajektorii.

W momencie gdy Paskud już ruszał do przodu w jego kierunku wyskoczył Baldur i odpalił kolejną ze swoich mocy. Potężny wybuch ognia z nim jako centrum.
Fala uderzeniowa wybiła ich wroga z równowagi i ruszył do przodu w rozbitej postawie.
Do Nuke doleciał tylko fragment zmielonego mięsa i kości, który rozbił się o jej pancerz. Po Paskudzie zostały jedynie ślady krwi w miejscach, gdzie Theo "zatrzymał" powietrze.

Ciemnoczerwona smużka rozbiła się na dwie części, które trafił w pierś Goldara i Baldura w tym samym momencie.

Złoty Obdarzony przez krótki moment patrzył Baldura z totalnym zaskoczeniem widocznym w całej jego postawie. Chyba nigdy nie spotkał się z taką sytuacją, aby moce jednego Obdarzonego zostały rozdzielone miedzy dwóch. Potrząsnął głową i upadł na kolana. Nie miał już siły podtrzymywać się na nogach.

- Przyzwijcie ambulanse, zaopiekujcie się dziećmi. - rozkazał - Potrzebujemy aktu zgonu jak najszybciej, zróbcie ciału jedno czy dwa zdjęcia. - dodał szukając wzrokiem ciała Natalie - Jak tylko to zrobicie wpakujcie ją do lodu. -

Po tych słowach zamilkł i skupił Czas na swoim kikucie. Do tej pory go zatrzymywał, teraz zaczął go powolutku cofać. Na początku nic się nie działo, poza tym że wszyscy zgromadzeni mogli wyczuć jego nadludzkie skupienie. W końcu z ziemi, powietrza, z liści drzew, z trawy i z całego otoczenia uniosła się czerwono-złota mgiełka która niczym huragan uderzyła w miejsce gdzie jeszcze kilkadziesiąt sekund temu była jego ręka. Po chwili obszar przestał być zamazany i z każdą chwilą robił się coraz bardziej zbity, by w końcu ukazać jego ramię, wyglądające jakby nic się nie stało. Następnie to samo zrobił z przedramieniem, dłonią i palcami. Usatysfakcjonowany zacisnął pięść. Od rany do wylecznia minęło mało czasu, dlatego cofnięcie było relatywnie proste.

Wrócił do ludzkiej postaci, usiadł na cudem ocalonej ławeczce i zaczął myśleć. Spodziewał się że Ceres będzie chciała kogoś przysłać żeby po nim posprzątać, ale przypuszczał raczej że ta osoba miała się tylko upewnić że wykona zadanie. A może ten atak był pomysłem Paskuda? Biorąc pod uwagę ich wcześniejsze animozje… Westchnął głęboko i rozejrzał się po otoczeniu. Wyglądało jakby przeszło tędy tornado, ale szczęśliwie nikt poboczny nie zginął. Chyba.

Musiał zadecydować co zrobić dalej. Z każdym dniem czuł że staje się coraz bardziej zależny od Światła, coraz bardziej z nim związany, mimo tego że chciał tego uniknąć. Z drugiej strony bez ich pomocy nie wyszedłby z tego żywy. Dorwałby go albo Evangelist, albo Paskud by się z nim rozprawił. Być może sama Weaver miała w planach go sprzedać. Ale wtedy równie dobrze mogłaby użyć Paskuda. Już wcześniej okazała że jego dobro nie leży jej na sercu. Chociaż… Może Evangelist wiedział o Paskudzie, co natychmiast inkryminowałoby Ceres?

Musiał przyznać że daleko zaszedł. Od zagubionego mężczyzny na pustyni, po istotę naginającą prawa natury dla własnego zysku. Zobaczył tak wiele, a równocześnie czuł że ominęło go jeszcze więcej. Największą zagadką wciąż był on sam. Czy rzeczywiście żył od kilku tysięcy lat? Czy to co łączyło go z Edgarem miało większe znaczenie? Czy obecne wydarzenia zaplanowane zostały dziesiątki lat temu i poruszał się po wyznaczonej wcześniej ścieżce?

Theo potrząsnął głową. Musiał się skupić na kolejnym etapie planu. Przywrócenie Natalie do życia… Musiało się mu udać. Reperkusje porażki, czy sukcesu, mogły mieć gigantyczne konsekwencje dla losu Obdarzonych i świata. Mogły ich podzielić, rzucić w wir wyniszczającej walki, albo mogły ich zjednoczyć… Tylko przeciw czemu? I która ścieżka była tą właściwą?
 
Zaalaos jest offline