Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-07-2018, 08:55   #86
Jacques69
 
Jacques69's Avatar
 
Reputacja: 1 Jacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputację
Druid żywo zainteresował się notatką przyniesioną przez Kharicka.
- Sulim słyszał o tej fortecy co nieco. Jest jedną z dużych fortec grup Łowców i znajduje się gdzieś daleko stąd w głębi lasu. Niestety Sulim nie wie gdzie dokładnie i czego możemy się po niej spodziewać. Ale możemy ruszyć tropem łowców. Jeśli zabrali ze sobą cały swój dobytek to musieli zostawić za sobą jakiś ślad. Nawet oni nie zamaskują koleiny po ciężkim wozie lub czymś podobnym.
Krasnolud wyglądał na bardzo przejętego i zarazem podekscytowanego. Wraz otoczyła go wizja połączenia sił z Łowcami z Chersanardo. Mogliby skryć się w fortecy, zbudować wokół nową osadę, gdzie wszyscy żyliby tak jak dotychczas. A żadna armia nie mogłaby ich dopaść. Nikt nie przeprowadzi wojsk przez tak gęstą puszczę, prędzej wszyscy zemrą z głodu, bo braknie dla nich zwierzyny, a nie będą mieli żadnych wiosek do łupienia po drodze. Ale Sulim niespecjalnie znał się na strategii wojennej, całą swą wiedzę czerpał z nauk zanim jeszcze został druidem, a więc bardzo dawno temu. Być może to nie było aż tak proste, jednak Sulim i tak pozostawał pełen nadziei.
Kharrick przyszedł wraz z Rathanem ale jego głowa była pogrążona w myślach.
- Coś mi nie pasuje. Ty ich odwiedzałeś wcześniej, tak Sulim? Jak dawno temu? - zapytał.
- Sulim nie wie… - Druid zadumał się głęboko. - Sulim nigdy nie liczył czasu… Ale to było bliżej “niedawno” niż “dawno”, na pewno! - dodał po chwili, chcąc zabrzmieć nieco bardziej wiarygodnie.
Kharrick zwątpił co wyraził lekko rozwartymi ustami.
- Erm… Noo dobra. Tak jakoś przyszlo mi na myśł, że skoro ktoś ostrzegł łowców… to być może szukanie ich nie będzie dla nas najlepsze. Wszak waszego miasteczka nikt nie powiadomił - powiedział bez przekonania. Z jego perspektywy dobre osoby zawsze starają się szukać sposobu aby pomóc innym. Tylko, że mogło być im po prostu wszystko jedno... - Mniejsza. Zobaczmy najpierw te kokony. - Sięgnął do swojej linki z hakiem i zarzucił najwyżej jak się dało. Zamierzał się wspiąć. - Chodź Psotniczku czas pozrzucać rozłorzone zwłoki zawinięte w pajęczyne.
Miś spojrzał pytająco na druida, ten kiwnął mu nieznacznie głową, co zwierzę uznało za zgodę. Psotniczek doskoczył do drzewa, po czym zaczepił się pazurami i zaczął się wspinać.
Obydwaj się wspięli do gniazd pająków, ale gdyby nie lina, Kharrick spadłby w połowie drogi.

Sprawnie posługując się nożem, Kharrick zdołał rozciąć jeden z kokonów, balansując wśród pajęczyn. To, co było wewnątrz, przyprawiło go o torsje - o mało nie pozbył się ostatniego, skromnego posiłku. Zwłoki w kokonie nie dość, że zostały częściowo rozpuszczone, zapewne przez pajęczy jad, to do tego w tym wilgotnym klimacie zaczęły się już rozkładać. Słodkawy, mdlący smród zgnilizny był trudny do zniesienia, a widok wcale nie był lepszy - twarz ofiary ettercapa ciężko było już nawet nazwać twarzą. Pozbawiona większości rysów, z rozmaślonymi oczami, zmiażdżonym nosem i zębami widocznymi z wygniłych dziur w policzkach - Kharrick miał pewność, że mimo jego doświadczeń to oblicze jeszcze mu się przyśni. Starając się nie patrzeć w tamta stronę, mężczyzna obejrzał resztę ciała, z zaskoczeniem zauważając, że większość ekwipunku zachowała się w dobrym stanie, w tym krótki łuk ze zdjętą cięciwą, kilkanaście strzał, koszulka kolcza i piękny, ciemnozielony płaszcz powyszywany srebrzystymi nićmi.

Ledwo powstrzymując drżenie rąk Kharrick sięgnął po przedmioty z kokona. Starał się działać ostrożnie aby nie zrzucić reszcie radosnego pakunku na głowę. To było jedna z obrzydliwszych rzeczy, które zdarzało mu się robić. Wszystko było uwalone w okropnej mazi, będącej mieszanką nadgniłego mięsa, łoju, krwi i bogowie wiedzą jakich jeszcze płynów. Na szczęście, udało mu się wyciągnąć wszystko, nie rozrywając bardziej sieci.

Z następnym ciałem poszło znacznie gorzej. Kharrick zdążył rozciąć kokon, lecz musiał przeciąć jakąś ważną nic, bo cały fragment pajęczyny runął w dół. Mężczyzna zdołał zamortyzować upadek łapiąc się sieci, więc wylądował miękko, ale nie można było tego samego powiedzieć o zwłokach, które chciał wydobyć. Uderzenie o ziemię z wysokości kilku metrów było wystarczająco mocne, by rozerwać kokon, a także ciało w środku. Potwornie cuchnąca breja, która kiedyś była żyjącą, czującą istotą, rozbryznęła się na dobre kilka stóp dookoła, rozsiewając wszędzie straszny odór. Na szczęście, wszyscy na dole zapobiegawczo odsunęli się wcześniej, więc uniknęli trafienia kawałkiem zgniłego ciała lub częściowo rozpuszczonej kości. Drugi plus był taki, że od razu widać było, czy coś zachowało się wewnątrz.
Nawet Sulim był obrzydzony widokiem przetrawionych trupów, mimo że leczył już najgorsze przypadki wielu obrzydliwych chorób. Czegoś takiego jeszcze nigdy nie widział, ale czego mógł się spodziewać? Doskonale wiedział, jak pająki traktują swoje ofiary...
 
Jacques69 jest offline