.....Ku swojemu zadowoleniu Zeltronka odkryła, że poszukiwania zaprowadziły ją do lepszej dzielnicy. Nie było tutaj tylu parszywych knajp wyglądających jak mordownie ani podejrzanych istot o odrażających gębach, łypiących na nią z głodem w oczach z mrocznych zaułków. Nikt też nie skakał sobie do gardeł – w każdym razie nie otwarcie – i nie miało się wrażenia, że zza węgła lada chwila wyskoczą głodni kredytów zbóje z propozycją nie do odrzucenia. Wraz z Sekim przemierzali teraz ulice rozjarzone blaskiem barwnych neonów oraz hologramów, pełne przechodniów w imprezowych nastrojach. Mijali liczne przepełnione knajpy oraz kluby, w których dudniła skoczna muzyka i migotało jaskrawe światło. Barah była w swoim żywiole: z lubością chłonęła euforyczną atmosferę, ostatkiem sił powstrzymując chęć wmieszania się w wir zabawy. Gdyby nie Seki, pełen entuzjazmu tłum zapewne ochoczo by ją przygarnął. Dashade jednak skutecznie torował jej drogę – gdziekolwiek skręcił, tam nagle robiło się przejście. Zeltronka szła za nim w pełni swobodnie swoim pewnym, uwodzicielskim krokiem, rozglądając się wokół z rozpromienionym obliczem, wsłuchana w rytm okolicy.
.....Gdy tak sunęli w mrowiu imprezowiczów, Barah usłyszała za sobą podekscytowaną wymianę zdań:
.....– To niemożliwe, ujarzmiła Sekiego! – zawołał z niedowierzaniem młody mężczyzna, a potem z niejakim rozmarzeniem odpowiedział mu inny:
.....– Ona wygląda, jakby mogła ujarzmić nawet Krayt Dragona…
.....Po tych słowach Zeltronkę dobiegł przeciągły gwizd. Odwróciła się w stronę komentatorów, błyskając równymi zębami w słodkim uśmiechu, po czym posłała im całusa. Każdy z nich wyglądał, jakby również został ujarzmiony. Nie mogli jednak liczyć na nic więcej, ponieważ Barze za ich plecami mignęła w tłumie znajoma sylwetka: chuda, z długimi i cienkimi kończynami oraz kopulastą głową. Niewiele istot w Galaktyce wyglądało podobnie – nie miała najmniejszych wątpliwości, że właśnie odnalazła obiekt swoich poszukiwań. Dostrzegła też, że ktoś mu towarzyszył, nie widziała jednak, kto to taki.
.....– Mam cię! – mruknęła do siebie zwycięsko. Potem delikatnie złapała Dashade za potężne ramię, wspięła się na palce i szepnęła mu do ucha, wskazując podbródkiem cel: – Widzę moją zgubę, Seki. Musimy trochę wrócić.
.....– Oczywiście, panno Vobris. – Seki Teeki natychmiast zawrócił i zaczął torować jej drogę w kierunku, z którego przyszli.
.....Podążając za nim, Barah nie spuszczała wzroku z pleców swojego przyjaciela, nie chcąc zgubić go w kłębowisku przechodniów. Poczuła dreszczyk podekscytowania nieco podszytego niepokojem. Jak zostanie przyjęta? Czy bardzo uraziła go sposobem, w jaki się rozstali? Może jego propozycja nie będzie już aktualna? W końcu ktoś z nim szedł, całkiem żwawo zresztą…
.....Pogrążona we wspomnieniach, Barah zorientowała się, że jej cel wraz z towarzyszem skręcił w ciemną boczną uliczkę, jak się okazało – ślepy zaułek. Tutaj najwyraźniej kończyła się strefa zabawy: przechodniów spostrzegła ledwie garstkę, znikły również jaskrawe neony i muzyka. Było to stosunkowo ciche i spokojne miejsce.
.....Zeltronka wahała się tylko chwilę, a potem zauważyła drzwi mało zachęcającej knajpy. Z pewnością to tam weszła jej zguba.