Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2018, 16:44   #87
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
- Szlag! - zdążył krzyknąć Kharrick nim cała konstrukcja się pod nim zawaliła. Wisząc metr nad ziemią potrzebował kilku chwil nim zrozumiał, że nic mu nie jest, a ból w barku oznacza, że żyje. Zrezygnowany puścił się liny lądując z chlupotem obok rozplaćkanych zwłok. Zasłonił rękawem nos i machinalnie powyciągał resztę przedmiotów na bok. Był blady. Jego usta poruszały się tylko bezgłośnie jak zabrał cały ten ekwipunek i poszedł z nim na skraj bagna. Siadł na ziemi z nogami w wodzie, po czym poczuł, że jego stopy zapadają się w grząski grunt pod wodą. Mężczyzna natychmiastowo się rozbudził. Wszystkie alarmy w głowie uruchomiły się na raz. Odrzucając przedmioty za siebie zaparł się dłońmi o ziemię i z małym wysiłkiem wyciągnął stopy (wraz z butami) z głośnym klaśnięciem z zdradzieckiego mułu. Dysząc i patrząc na bagno ze zrozpaczoną miną padł na plecy i przestał się ruszać.

Sulim, który przyzwyczajony był do najbardziej zmasakrowanych ofiar bitew i obrzydliwich chorób, choć nawet to mocno go obrzydziło, pomógł Kharrickowi wydostać wszystkie przedmioty oraz nieco je wyczyścić. Na nic nie zwrócił uwagi poza świętym symbolem, którym się zainteresował, choć nie miał pojęcia do czego może mu posłużyć.
- Sulim weźmie święty symbol, jeśli nikt nie ma nic przeciwko, oddam go Łowcom, jeśli uda nam się ich spotkać.
- To mi nie wygląda na jednego z nich - stwierdził Rathan, pomagający Sulimowi w oczyszczaniu Kharrickowych zdobyczy. - Może to raczej jakiś pechowy gość? Sulimie, widziałeś paru z nich. Kojarzysz może te rzeczy?
- Uważajcie na bagno bo wciąga
- powiedział niemrawo Kharrick widząc jak absolutnie nikt nie zwrócił uwagi na to co się właśnie stało.

Druid wciąż nie zwracając uwagi, pochłonięty symbolem, odpowiedział Rathanowi:
- Sulim nie kojarzy nikogo, kto by to przy sobie nosił, ale Erastil jest patronem między innymi łowców…
- Kharricku, od tego jest bagno, żeby wciągać - powiedział Rathan, trochę zaskoczony tym, że tamten nie wie tak oczywistej rzeczy.
- A pułapki należy uruchamiać z ciekawości - sapnął mężczyzna podnosząc się do pozycji siedzącej. Wysilił się na lekki uśmiech.
- Zawsze mi się wydawało, że nawet jak jest mokro to jednak dno jest twarde. Albo przynajmniej muliste, a nie że zasysa.
- Niekiedy zwykła na pozór trawa może kryć nieprzyjemne niespodzianki - odparł Rathan. - Najlepiej nie schodzić ze ścieżek. No i widać do domku łowców też nie można chodzić na skróty.

Bladej jak upiór Yastrze, która chyba jakoś wróciła do życia, dopiero teraz żołądek przestawał wywijać fikołki będące reakcją na smród, jaki rozszedł się po okolicy. To była najohydniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek poczuła i widziała, i miała nadzieję się z czymś takim więcej nie spotykać. Nieco chwiejnie stanęła na odrętwiałych przez truciznę nogach, wciąż czując nieprzyjemne drżenie żołądkowego buntu w brzuchu...
... i ponownie widząc rozpaćkane na ziemi zwłoki znowu dostała odruchu wymiotnego. Odwróciła się plecami do krwistej brei i padła na kolana. Używając resztek swych sił powstrzymała gromadzącą się falę, próbując zachować resztki jakiejkolwiek godności. Nie żeby to miało jakieś znaczenie, skoro wyglądała jakby wyszła przed chwilą z grobu.
- Na wszystkich... bogów - jęknęła słabym, lekko drżącym tonem, gdy znów to przeszło.
Niespiesznie obeszła szerokim łukiem objęty pajęczą bombą obszar, starając się nie patrzeć w tamtą stronę, i dołączyła do pozostałych, siadając przy nich na piętach i przyglądając się upapranym przedmiotom wyjętym z kokonów. Znowu czuła, jak się jej robi niedobrze na samą myśl, że te zabrudzenia to płyny i fragmenty z ciał ludzi... a może elfów? Zimny dreszcz przeszedł jej po plecach.

- Erastil jest jeszcze patronem społeczności - wyjaśniła krótko krasnoludowi, chcąc zająć swoje myśli czym innym, choć nie do końca miała siły na rozmowy - Nigdy go nie lubiłam. On by pewnie zagonił wszystkie kobiety do zajmowania się kuchnią i rodzenia dzieci.
- Huh - stwierdził odkrywczo Kharrick. - To chyba też nie mój typ bóstwa. Pewnie miałbym z nim na pieńku gdyby się mną zainteresował… albo jakiś jego wyznawca.
- Kobieta do garów? - upewnił się Rathan. - Niejednemu mężczyźnie coś takiego by się spodobało.

Gdyby to był normalny phaendarski dzień, to Yastra na pewno odpowiedziałaby mu jakimś zgryźliwym komentarzem. Nie odezwała się jednak, spuszczając wzrok. Stereotyp typowego erastilianina zawsze był dla niej zabawny, a przy okazji wprowadzał Noelana w szał, gdy ona i Rhyn się z tego śmiały. Zamiast tego tym razem przypomniał jej o kapłanie, który poświęcił własne życie samotnie próbując chronić kaplicę przed hordą hobgoblinów. Ten stary dziad był upierdliwy jak wszystkie diabły Asmodeusza razem wzięte, jednak był dobrym człowiekiem. Niestety już tylko... był.
Niezbyt energicznie zaśpiewała krótką inkantację, wykonując palcami jakiś tajemny znak, po czym zaczęła przyglądać się każdemu przedmiotowi po kolei.
Kilka przedmiotów błyszczało magią. Choć śliczny płaszcz przykuł jej oko, ponieważ kochała ładne rzeczy, nie próbowała po niego sięgać ręką. Poza okropnymi plamami i paskudnym wręcz odorem skutecznie ją odstraszającym, po prostu jakoś tak...
Przekazała skromnie czego się dowiedziała, a następnie powróciła na swoje miejsce z daleka od innych.

- Cóż… Zatem, co robimy? - spytał niepewnie druid.
- Powinniśmy poczekać, aż wszyscy, których uratowaliśmy, tu przybędą - powiedział Rathan - a potem musimy poszukać tego fortu. Może, jak mówi Sulim, zostały jeszcze ślady ich marszu przez las.
- Możemy posprzątać. Tak jakoś chyba słabo aby zobaczyli te rozpuszczone zwłoki i pajęczyny… - Kharrick wstał z ziemi i westchnął. Jakoś przydałoby się to przesunąć. Po chwili namysłu wrócił się po miotłę z domku i zaczął przesuwać rozlanego trupa do bagna. Do takiej roboty lepsza by była szufla albo łopata. Zamiast posprzątać Kharrick rozwlókł jeszcze bardziej szczątki. Stanął drapiąc się po głowie i tak dumał, czy cokolwiek mógłby z tym zrobić. Zasypać… zalać wodą… znowóż nie miał do tego narzędzi. Także stał i dumał.
 
Asderuki jest offline