Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2018, 17:17   #18
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Gdy powiedziało się A, należało też powiedzieć B. Skoro już zaczął całą sprawę, to musiał w ten czy inny sposób doprowadzić ją do końca. Za coś mu jednak płacili, a dopóki nie uzyska wszystkich informacji taktycznych, należało okopać się na swojej pozycji.

-Dobra, wy - Mandalorianin powiedział to, ustawiając się w ten sposób, aby móc kontrolować całą salę i zwracając się do nowo przybyłych -Wracacie, skąd przyszliście. Nie wiecie, w co się pakujecie - odwrócił wzrok na dwójkę wcześniejszych gości -Na was wyznaczono nagrodę i jesteście zatrzymani. Zgodnie z prawem -
- Ludzie Grakkusa zabili twojego mentora, a ty im wciąż służysz? To dla mnie niepojęte - wtrącił się Polis Massanin, on również wyciągnął swojego blastera, jak mogli dostrzec przeciwnicy, był mistrzowskiej roboty i musiał zostawiać w ciele dziurę wielkości pomarańczy.
- Dobra, uspokójcie się wszyscy - Durn podniósł wolną dłoń do góry w pojednawczym geście. - Zapewniam, że jeśli spróbujecie nas zaatakować, to ludzie Hutta dopadną was w kilka standardowych godzin.
-Co ty wiesz o moim mentorze - zwrócił się w stronę Polis Massnina Ordo -Zamieniam się w słuch. I lepiej, żebyś miał dobre wytłumaczenie -
Widząc, że Bogg’danowi udało się przykuć uwagę żołnierza, Barah rozluźniła się nieco. Wprawdzie gdy mężczyźni sięgnęli po broń, nie było po niej widać szczególnego napięcia, Zeltronka potrafiła jednak wyglądać na pewną siebie nawet w niesprzyjających okolicznościach. Postanowiła poczekać na rozwój wypadków, ale nie miała zamiaru dać się wyprosić z knajpy. Spojrzeniem i krótkim gestem dłoni dała Sekiemu znak, by również nie podejmował żadnych działań. Dashade skinął kanciastą głową.
- Pomogłem mu raz, a później on pomógł mi, tak mogę skrócić naszą niezbyt długą zresztą znajomość. Później zginął, a mój kontakt na waszym dworze doniósł, że zabili go jego dotychczasowi zleceniodawcy. Nie mam pewności, czy jest to prawdą, ale na twoim miejscu zastanowiłbym się, czy dalej masz zamiar służyć takim szumowinom. -
Oczy Mandalorianina uważnie lustrowały pomieszczenie, aby znów spocząć na osobie, która skończyła mówić -Dobra, mocne słowa, ale potrzebowałbym jakichś szczegółów lub dowodów, że tobie pomógł. A po drugie, jak na złodzieja masz wysokie poczucie swojej osoby. Te szumowiny przynajmniej nie dopuszczają do anarchii w całej tej okolicy. Czy masz więc coś na poparcie swoich słów? -
- Nie dopuszczają do anarchii, ale jak ktoś im podpadnie, to wrzucą go do jamy z Rancorem albo zamordują, tak by nikt się nie dowiedział. Mogę rzucić nieco światła na okoliczności śmierci twojego mentora, ale to nie są dobre warunki. - To mówiąc, spojrzał na barmana, który kurczył się za ladą. Nawet ochroniarz, który koczował gdzieś przy wejściu, ostrożnie usunął się do kąta, kiedy nikt nie zwracał na niego uwagi.
-Gdy podpadniesz władzy, zawsze możesz zniknąć. Zresztą nie będziemy tutaj dyskutować o niuansach polityki. Zaintrygowałeś mnie swoją informacją. Możemy porozmawiać -
- Nie wiem, czy to jest dobre miejsce na takie rozmowy - Marka zgasił zapał rozmówców. - Nie ma tu ludzi Grakkusa... ale mogą się pojawić. Albo ktoś usłużny może mu donieść.
Nie uwierzyłby niewielkiemu nieznajomemu, gdyby nie usłyszał o tajemniczych okolicznościach śmierci starego Mandalorianina z innego źródła... co nie oznaczało, że mu ufał. Przydałby tu się Gerdarr, żeby wyrównać różnice gabarytowe między stronami.
- Nadal nie wiemy też, kim jesteście - dodał szmugler.
Barah, wyczuwszy, że perspektywa strzelaniny nieco się oddaliła, nieśpiesznie postąpiła bliżej mężczyzn. Błysnęła zębami w kuszącym uśmiechu, okręcając na palcu jednej dłoni niebieski lok. Seki jak cień podążył za nią, trzymał się jednak na dystansie kilku kroków, jakby nie chciał nikogo prowokować.
- Panowie, panowie… - wymruczała Zeltronka, a mruczeć potrafiła naprawdę sugestywnie. - To nas jest tutaj… trochę więcej. - To powiedziawszy, zerknęła znacząco na Polis Massanina, siedzącego obok niego nieznanego jej Nautolana oraz na wielkiego Dashade. - To nie my powinniśmy teraz udzielać odpowiedzi.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline