Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2018, 20:02   #35
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Koń jaki jest każdy widzi.
Koń… jest piękny.


Patryk dla własnej przyjemności hodował ich kilka. Koni rasy angielskiej, choć właściwym określeniem byłoby: konie rasy prawie-angielskiej, bo te nie miały rodowodu potwierdzającego czystość ich krwi. Ot… przelotny mezalians z nieodpowiednim rumakiem zaowocował końmi którym blisko było do ideału, ale… blisko” to za mało, by miały znaczącą rynkową wartość. Nie nadawały się też od hipoterapii z racji temperamentu. Patryk trzymał je dla własnej przyjemności. Z tego samego powodu (i bezpieczeństwa), trzymał też Perkę w pasie, gdy jechali na piknik na jednym wierzchowcu.
Zosia już na samym początku oparła się wygodnie plecami o tors mężczyzny. Radziła sobie ze zwierzętami… czasem z użyciem uroków, ale radziła. Pozwalała swemu ciału poruszać się w rytm końskich kroków, ocierając się przy okazji pośladkami o krocze mężczyzny.
- To teraz powinnam cię przywiązać do jakiegoś drzewa? - Głos Perki miał żartobliwy ton. Uwolniony Patryk zaatakował ją z taką werwą, że oboje z Kasią smarowali ją potem maścią i teraz nawet cieszyła się, że ma chwilę by specyfik zadziałał jak należy.
- Nie wystarczy ci to robiliśmy u mnie w domu?- zapytał Patryk, choć sama Zosia czuła jego dłoń na swej piersi ściskającą ją przez koszulę. A choć ożywienie jakie czuła dociskając pośladki do kochanka, było… niemrawe, to mieli wszak jeszcze czas na ożywienie wigoru. A nawet gdyby go brakło… to były wszak jeszcze inne.. sposoby.
- Doskonale wiesz, że nie. - Przymknęła oczy zaciskając dłonie na przednim łęku i poddając się dotykowi mężczyzny. - Nie dziwię się, że to lubisz. - Szepnęła, czując jak bujanie zwierzęcia ją uspokaja.
- Rzeczywiście seks… to twoje hobby.- odparł z uśmiechem mężczyzna całując szyję kochanki.- Tylko mi tu nie zaśnij.
- Czemu? To znaczyłoby, że czuję się bezpieczna w twoich rękach. - Perka wyszczerzyła się i delikatnie odchyliła głowę by pocałować kochanka w policzek.
- A nie powinnaś.. te konie bywają płochliwie, a trzymam cię tylko jedną reką.- odparł z uśmiechem Patryk gdy przemierzali pola i lasy. Mężczyzna od czasu do czasu rozglądał się czujnie, zapewne w poszukiwaniu niedźwiedzia który ostatnio terroryzował okolicę. Tym jednak Zosia się nie martwiła. Zresztą zbliżali się do celu. Niewielkiej piaszczystej zatoczki nad pobliską rzeką. Miejsca w którym Patryk łowił czasem ryby. Teraz to Perka była złowioną na jego robaczka rybką.
- Mogłeś mnie na siebie nabić. Byłoby dodatkowe mocowanie. - Zażartowała wciąż trzymając oczy przymknięte i tylko sporadycznie zerkając na okolicę.
- Może w drodze powrotnej…- odparł z uśmiechem Patryk i spytał.- … Kasia pożyczyła ci jakieś bikini, czy wolisz się kąpać i opalać nago?
- Wolę nago. Po bikini są te wszystkie opalone paseczki. - Perka wzdrygnęła się. - Wiesz… żartowałam z tym że seks to moje hobby.
- Po tym co robiliśmy przez ostatnie godziny… nie jestem już taki pewny.- cmoknął ją w policzek dodając ciepło.- Nie martw się tym. Jesteś cudowną dziewczyną. Wyjątkową… szaloną i dziką, ale w taki… uroczy sposób. Nie da się ciebie zapomnieć.
Zosia zaśmiała się.
- Może byłoby lepiej gdybyś zapomniał. - Dodała po chwili i otworzyła w końcu oczy przyglądając się okolicy. - Ładnie tu.
- To dziki zakątek. Mało znany. Można się opalać i kąpać nago… w teorii. Nigdy nie kąpałem się tu nago.- stwierdził Patryk zjeżdżając ukrytym wśród krzewów jarem prowadzącym do piaszczystej plaży.
- A jak można się kąpać inaczej? - Zażartowała Perka.
- W spodenka na przykład.- rzekł w odpowiedzi jej kochanek zatrzymując wierzchowca koło starego drzewa. Zaczął pomagać jej zsiadać z rumaka.
Perka dała się postawić na ziemi.
- Lubię gdy woda dotyka całego mojego ciała. - Uśmiechnęła się i stanęła na palcach by pocałować mężczyznę.
Ten oddał pocałunek i mruknął.- To ty idź się kąpać, a ja rozpakuję kosz piknikowy i rozłożę kocyk.
- A może ty zajmiesz się koniem, a ja rozpakuję rzeczy? - Mrugnęła do niego. - Obiecałeś mi wspólne pływanie.
- Zgoda… - uśmiechnął się Patryk i zsiadł z wierzchowca. -... a co do pływania, to dlatego właśnie jesteśmy tu. Nikt tu nie powinien nas tu podejrzeć.
- Boisz się, że mógłby się chcieć przyłączyć? - Perka zgarnęła przymocowane do siodła rzeczy.
- Jestem pewien że chciałby się przyłączyć…- odparł z uśmiechem jej kochanek przesuwając znacząco spojrzeniem po tyłeczku Zosi. Czarownica natomiast rozłożyła koc, zdjęła pożyczone od Kasi buty do jazdy i zabrała się za rozpakowywanie prowiantu, zaczynając od wyjęcia zagarniętego przez Patryka wina babci Wilgi.
Patryk zaś przywiązał wierzchowca za uzdę do korzeni starej sosny obejmujących piaszczysty brzeg jaru jak zakrzywione szpony Baba Jagi z bajek upewniając się, że ma on dostęp zarówno do wody jak i roślinności.
- To co jeszcze lubisz poza seksem...i bawieniem się moim kosztem z Kasią?- spytał żartobliwe zerkając przez ramię na kochankę.
Zosia zaśmiała się, ale nie przerwała wykładania przywiezionych rzeczy na koc.
- O prowadzeniu auta ci już wspomniałam. - Na chwilę się zawahała po czym już ciszej kontynuowała swoją wypowiedź. - Lubię gotować. Kończyłam też farmację i robię część maści, których używam… lubię przebywać przy zwierzętach.
- Cóż… zatrzymałbym cię jako lekarza weterynarii, gdybym mógł. Ba, nawet zaproponowałbym ci dzielenie mieszkania z Kasią. Bo mieszkanie ze mną… rodziłoby jeszcze więcej więcej plotek.- zaproponował z ciepłym uśmiechem jej ukochany.- Na razie bowiem nie udało mi się zatrudnić nikogo na stałe… nikogo kto by nie żądał horrendalnych cen za swoje usługi.
- Myślę, że wolałabym mieszkać z Jagodą i dojeżdżać… albo się przespacerować. - Zosia zaśmiała się i zerknęła na mężczyznę. - Albo bym cię uwiodła tak, że nie chciałbyś mnie wypuścić ze swojego domu.
- Jesteś na dobrej drodze ku temu.- zaśmiał się i ruszył ku dziewczynie.- No to jakie mamy plany na ten piknik?
- Ja mam plan cię uwodzić i kusić. - zażartowała kończąc rozkładanie rzeczy. - Może się wykąpiemy, a potem zjemy?
- Jak chcesz… możemy tak zrobić.- i Patryk zabrał się za rozbieranie zrzucając z siebie koszulkę polo i odsłaniając muskulaturę.
Zosia rozsiadła się wygodnie na kocu, przyglądając mu się z uśmiechem.
- A ty się nie rozbierasz?- zapytał nagle jej obiekt admiracji, akurat przy rozpinaniu spodni.
- Zaraz to zrobię. Nie chcę tracić widoków. - Wzrok Zosi spoczął na kroczu mężczyzny.
- Mogę się rozebrać jeśli tak ci zależy, ale nie ma żadnych szans na to bym sam wlazł do tej rzeki.- zagroził mężczyzna zdejmując spodnie, a potem obcisłe slipki i nagi podszedł do siedzącej Zosi.
- Panienka widzi coś interesującego?- spytał żartobliwie, gdy ona miała mniej więcej na wysokości oczu nabierającą wigoru męskość kochanka.
- Takie małe co nieco. - Zosia zaczęła rozpinać koszulę, pokazując że nic pod nią nie ma.
- I co panienka zamierza zrobić w związku… z tym małym… co nieco? - obecnie nieco rosnącym i powiększającym się w związku z widokami jakie mu prezentowała.
Zosia zdjęła koszulę i zabrała się za zdejmowanie bryczesów, pod które założyła majteczki Jagody.
- Na razie podziwiam jego wzrost. - Mrugnęła do mężczyzny.
- Acha… miło to widzieć…- rzekł w odpowiedzi jej kochanek, również bezczelnie podziwiając ciało rudej kusicielki wydostające się z warstw tkanin.
- Mi bardzo miło. - Perka przyklęknęła na kocu zsuwając majtki i skorzystała z okazji by pocałować wzrastającą męskość.
- Czy na pewno chcemy się kąpać?- westchnął cicho mężczyzna, a przez jego ciało przeszło drżenie.
Zosia podniosła się pozwalając by męskość mężczyzny przesunęła się między jej piersiami.
- Pływać. - Uśmiechnęła się i pocałowała mężczyznę stając na palcach. - Tak, na pewno.
- Ech… skoro chcesz?- on nie był aż taki skory do zanurzenia się w zimnej i nieco mulistej wodzie.- Tylko nie płyń za daleko. Dno bywa tu zdradliwe.
- Nie będę się oddalać od ciebie. - Uśmiechnęła się niewinnie i pociągnęła mężczyznę w kierunku rzeczki.

Patryk podążył więc za nią, do zimnej… niemal lodowatej, ale orzeźwiającej wody i miękkiego mulistego dnia. Doszli razem do końca ściany tataraku, który co prawda nie zarastał piaszczystej plaży, ale nieco dalej tworzył niewielkie ogrodzenie dookoła niej. Wody już mieli po kolana.
Perka poczuła jak chłód wywołuje na jej ciele gęsią skórkę, sprawiając też że piersi uniosły się i ich szczyty stwardniały. Trzymając mężczyznę za rękę prowadziła go dalej w głąb wody.
- Dokąd możemy wejść?
- Możemy popłynąć aż na drugi brzeg, tyle że tam nie ma miękkiego piaseczku. Trzymaj się w obszarze, między tym powalonym drzewem, a tamtym głazem… jest bezpieczny.- wyjaśnił jej kochanek.
Zosia zanurzyła się w wodzie czując jak ta otula jej ciało chłodnym welonem. Dawno nie pływała nago… od ostatniej pełni. Takie kąpiele zawsze kojarzyły jej się z samotnymi chwilami nad strumieniem. Światłem gwiazd, szumem liści… towarzystwem driad i rusałek. Teraz… Obejrzała się przez ramię płynąc powoli na drugi brzeg… też nie narzekała na towarzystwo. Jej przewodnik tutaj płynął na plecach leniwie i niespiesznie podążając za nią i kierując się słuchem. Jego apetyt zelżał w kontakcie z chłodną wodą, ale dla Perki nie był to problem.
Gdy odsunęli się na tyle by ich nogi nie dotykały dna, zatrzymała się i przywarła do mężczyzny.
- Zmarznięty? - Uśmiechnęła się, obejmując go i unosząc się na wodzie tylko dzięki leniwym ruchom nóg.
- Ciepło to tu nie jest.- odparł ironicznie mężczyzna powoli płynąc wraz nią.
- No to cię rozgrzejemy, gdy wrócimy na brzeg. - Zosia zawiesiła się na mężczyźnie dając się ciągnąć.
- Ok… kiedy to będzie?- usłyszała w odpowiedzi.
- To zależy od ciebie. Jakbyś nie zauważył robisz za motorek. - Perka zaśmiała się.
- Jesteś pewna że to dobry pomysł. Ja mam ochotę wrócić na brzeg jak najszybciej.- mruknął złowieszczo.
- Najwyżej będę cię spowalniać. - Zosia uśmiechnęła się i spróbowała połaskotać mężczyznę.
- Hej… to niebezpieczne…- zaśmiał się Patryk lekko uderzając dziewczynę po palcach.
- A to? - Perka sięgnęła dłonią w dół i chwyciła męskość kochanka.
- To… tym bardziej…- szepnął cicho mężczyzna zawracając w kierunku piaszczystej plaży.- Pływanie już chyba ci się znudziło.
Zosia ułożyła się na mężczyźnie tak by jego męskość znalazła się między jej ospale poruszającymi się udami.
- Nie. Jest mi tu całkiem przyjemnie.
- Zosiu…. potopimy… się…- jęknął Patryk czując jak jego ciało reaguje na miękkie krągłości kochanki. Przyspieszył więc ruchy nogami by znaleźć się na płyciźnie.
- Po prostu bardzo łatwo cię podniecić kochanie. - Zosia rozchyliła nogi pozwalając mężczyźnie płynąć. Czuła jak przy każdym jego ruchu jego męskość delikatnie dotyka jej kwiatuszka.
- Tobie… po prostu łatwo…- szeptał drżącym głosem mężczyzna, któremu zimno wody ostudziło nieco apetyt. Na razie...bo reakcja była, choć ospała.
Zosia podciągnęła się ku górze i pocałowała Patryka utrudniając mu dalsze płynięcie.
Nogi mężczyzny chlapały desperacko, gdy czarownica próbowała ich w wyrafinowany sposób utopić. Gdy jednak Patryk wylądował tyłkiem w szuwarach płosząc przy okazji bekasa, odpowiedział napaścią na jej ataki. Całując zachłannie usta, chwycił za biust kochanki ściskając go i miętosząc brutalnie wolnymi już od pływania dłońmi.
- Mi już jest ciepło. - Ciało Perki nadal lekko unosiło się lekko na wodzie podtrzymywane przez zaborcze dłonie. - Nie wolałbyś położyć się na kocyku? Wiesz… pijawki.
- Jestem… za tym by położyć się na kocyku.- rzekł spolegliwie mężczyzna ściskając mocno biust kochanki i puszczając go w końcu.

Perka stanęła na mulistym dnie i powolnym krokiem ruszyła w kierunku koca zerkając tylko przez ramię na swojego kochanka.
Ten podążał za nią, wędrują spojrzeniem po jej nagiej pupie i oblizując leniwie wargi. Jakby była smakołykiem, który to zamierzał skonsumować. I… w zasadzie to zbytnio się nie mylił.
Zosia położyła się na kocu na plecach i przeciągnęła. Po zimnej kąpieli powietre wydawało się przyjemnie ciepłe.
- Wydajesz się zadowolona z siebie.- stwierdził z uśmiechem Patryk kucając przy kocyku i podziwiając jej nagie ciało. I wyraźnie zyskując na wigorze.
- A nie powinnam? - Perka uśmiechnęła się, leżąc rozciągnięta na kocu.
- Mhhmm… powinnaś.- pocałował ją delikatnie w ustach nachylając się i sięgając palcami między jej uda. Z pietyzmem wodził dłonią po jej kobiecości przedłużając pocałunek. Perka czuła jak palce mężczyzny ślizgają się po jej wilgotnej kobiecości i zamruczała z zadowolenia. A potem zamruczała jeszcze bardziej zmysłowo czując usta kochanka schodzące po szyi na jej obojczyk. I palce muskające jej punkcik rozkoszy. Była boginką której oddany wyznawca składał lubieżny hołd.
- A ty nie jesteś zadowolony? - Ospałym ruchem przeczesała włosy kochanka. Nagle wychłodzone przez wodę ciało zrobiło się potwornie gorące.
- Na razie… nie narzekam… - ustami dotarł do krągłości piersi kochanki i powoli lizał lewą półkulę. Bez pośpiechu i leniwie, tak samo jak dotykał jej łona.
- A.. co mogłabym zrobić byś był zadowolony? - Perka wyprężyła się eksponując swoje piersi.
- No…- zamruczał mężczyzna i zamyślił się nie przestając pieścić krągłości piersi Zosi pocałunkami. Nagle się zaśmiał.- … Nie wiem. Wybacz. Nie jestem tak pomysłowy jak ty. Jestem raczej nudny.
Zosia zaśmiała się.
- To było raczej pytanie czy masz na coś ochotę. Nie musisz dla mojej rozrywki wymyślać jakichś dziwactw. - Potarmosiła włosy kochanka.
- No wiesz… usteczka na moim…- przygryzł wargę mrucząc.- … a może to co zrobiłaś nie tak dawno, jak mój… penis prześlizgnął się między twoim biustem?
- Wstaniesz czy chcesz się położyć? - Zosia uniosła się na przedramionach.
- Wstanę... - uśmiechnął się niepewnie mężczyzna powoli odrywając usta i dłoń od kochanki. Wstał powoli prężąc się niczym niewolnik na sprzedaż.
Perka podniosła się i przyklęknęła przed mężczyzną. Ujęła swoje piersi umieszczając między nimi jego męskość i pomału zaczęła się poruszać góra dół. I z zadowoloniem obserwując reakcję kochanka, zarówno tą na twarzy, jak i tą między swoim biustem. Twardy organ prężył się i ocierał o jej sprężyste piersi, wywołując drżenie całego ciała.
- Chcesz dojść tak czy w moich ustach? - Zosia uśmiechnęła się i niby niechcący zahaczyła palcem o czubek mężczyzny.
- Nie jestem pewien… a jak ty byś wolała?- zapytał zaciekawiony mężczyzna i pogłaskał czule po włosach kochankę.
- Skusiłabym się na aperitif. - Perka odsunęła się na chwilę tylko po to by objąć męskość mężczyzny swoimi wargami.
- Postaram… się…- jęknął Patryk czując dotyk ust kochanki, delikatnie poruszał biodrami, sprawiając że jego twardy oręż bardziej poruszał się pomiędzy jej piersiami.
Zosia zaczęła go mocniej ssać zerkając ku górze na reakcję mężczyzny. Ostrożnie sięgnęła do jego woreczka i rozpoczęła delikatny masaż. Podobało się to jemu, wyraźnie się uśmiechał pomiędzy kolejnymi oddechami. Nogi mu drżały, więc opierał się na głowie kochanki. I jego organ miłości wydawał się być żywą pulsującą istota, wślizgującą się między jej biust. Patryk był blisko dostarczenia “przekąski” swojej kochance.
Zosia uwolniła go spomiędzy swoich piersi i wzięła go głęboko w usta. Kilka oddechów później i delikatnych ruchów bioder mężczyzny poczuła to czego pragnęła… na języku posmakowała kolejnych strużek żądzy kochanka słysząc jego cichy jęk ekstazy. Spijała go powoli ciesząc się każdym łykiem.
- Ccco… teraz…- drżąc jeszcze od niedawnej ekstazy Patryk spojrzał w dół na ciało kochanki z czułością i zawstydzeniem.- Co teraz zażądasz?
- A muszę żądać? - Perka padła z powrotem na koc i oblizała się przeciągając się przy tym jak zadowolony kocur. - Dobrze mi… mokro… ciepło.
- Dobrze…- Patryk położył się obok kochanki na boku i muskał skórę jej piersi opuszkami palców.- Poleżmy… zrelaksujmy się. Wypocznijmy.
- Możemy coś przegryźć i napić się tego legendarnego wina. - Zosia przekręciła się sięgając ponad ciałem kochanka po jedną z kanapek.
- Dobry pomysł.- zgodził się z nią jej kochanek również zabierając się do jedzenia. Usiadł, by podawać przygotowane smakołyki dziewczynie. By ta nie musiała się wysilać.
- To kiedy zacząłeś jeździć? - Perka przewróciła się na brzuch i machając radośnie nogami zajadała się podawanymi przekąskami.
-Konno? Tak w wieku dwunastu lat. Na wałachu tatkowym. Jestem samoukiem i raczej nie nadawałbym się instruktora jeździectwa.- wyjaśnił zerkając na pupę Zosi.
- I kiedy wpadłeś na pomysł by założyć ośrodek? - Perka zdawała się nie zauważać jego spojrzenia choć czuła jak przyjemnie łechce jej ego.
- Po studiach. To nie są najlepsze ziemie na uprawę roli, a hodowla krów była mało opłacalna. Uznałem że można zrobić coś innego i… udało się. A ty… kiedy stwierdziłaś, że jazda przed siebie jest ciekawsza od osiedlenia się na miejscu?- zapytał ciepło jej wybranek.
- To trochę bardziej brak wyboru, choć lubię prowadzić. - Perka zamyśliła się patrząc przed siebie z brodą opartą na dłoniach. - Nie mam swojego miejsca więc jadę.
- Może jednak kiedyś swoje miejsce znajdziesz… albo już znalazłaś? - zapytał ostrożnie kochanek.
- To niegościnne miejsce. Mój kochanek wstydzi się mnie w swoim domu. - Zażartowała uśmiechając się do mężczyzny.
- A może już planuje jak się oświadczyć? - odgryzł się żartem, a może nie? Może badał teren?
- Na pewno nie. Nawet nie dostałam od niego kwiatka. - Perka kontynuowała żartobliwy ton choć poczuła jak jej serce zaczyna szaleć.
- Bo może planował dać jej…- zastanawiał się głośno mężczyzna. - Pierścionek zaręczynowy, gdy nadarzy się okazja.
- Nie jestem specem od tych rzeczy. - Zosia przewróciła się na plecy. - Ale wydawało mi się, że najpierw są jakieś randki, kwiatki, a potem zaręczyny.
- Tradycyjnie… taka jest kolejność. Ale wtedy musiałabyś się zatrzymać na dłużej tutaj, prawda?- zapytał retorycznie Patryk sięgając po podkradnięte wino.
- A może po takiej randce bym to rozważyła? - Perka sama zaczęła być ostrożna. Nie mogła się w nic wplątać. To… to kosztowałoby zbyt wiele.
- A zostałabyś… na pierwszą randkę?- zapytał z uśmiechem jej kochanek widząc w tym swoją szansę.
- Teraz już muszę wyjechać. Obiecałam.
- Ale… możesz wrócić.- delikatnie naciskał dalej mężczyzna.
- Patryk… nie wolałbyś jakiejś porządniejszej kobiety? - Zosia ostrożnie przesunęła dłonią po jego nodze. Czuła się tak głupio szczęśliwa. Mimo, że to tylko sugestie, nawet nie obietnice. - Poznałeś mnie nieco… jestem odrobinę… napalona?
- Trzy ostatnie związki z porządnymi kobietami zakończyły się porażką. - przypomniał jej kochanek. - I masz rację. Jesteś bardzo napalona. Zupełnie nie wiem co mam myśleć o tej całej twojej relacji z Katarzyną, ale… myślę że warto zaryzykować.
- Też nie wiem co o niej myśleć. - Zosia zaśmiała się. - A nie sądzisz, że ryzykowanie ślubem to jednak trochę dużo? - Mrugnęła do niego, mając nadzieję, że za chwilę to wszystko okaże się być jednak żartem.
- Od pierwszej randki do pierścionka małżeńskiego to jest jeszcze kawałek wspólnego życia. -
odparł Patryk głaszcząc kochankę po czuprynie. - Czas na dotarcie się, poznanie… co jednak nie znaczy, że… takich planów nie biorę pod uwagę. A ty pewnie masz już wymarzony ślub?-
A ona nie. Córki czarownic będąc niemal zawsze owocem romansów, nie miały takich fantazji w dzieciństwie. Obecność ojca i męża skomplikowałoby wypełnianie obowiązków i czarowanie. Jakiż ojciec pozwoliłby swej córce stawać nago przeciw niedźwiedziowi ?
- Nigdy nie spodziewałam się, że ktoś będzie na tyle szalony by chcieć się ze mną związać na stałe, a co dopiero mi się oświadczy. - Perka usiadła na kocu i pocałowała mężczyznę. - Głuptasie, toż ja wyjeżdżam, chyba nie będziesz czekał aż wrócę.
- Dlaczego nie? - zapytał on w odpowiedzi. - Nie mam tu obecnie jakichś innych panienek na oku. A na takie szalone dziewczyny, jak ty… warto czekać.-
Nachylił się i pocałował jej usta. - Na ciebie warto czekać.
Zosia przyłożyła mu dłoń do czoła.
- Nie masz gorączki. Zabawiałam się z twoją lekarką na twoich oczach. Na serio chciałbyś się ładować w coś takiego?
- Nie wiem. Myślę natomiast, że warto spróbować. Jesteś bezpruderyjna…- zgodził się z nią kochanek. - Ale… robiliśmy to razem. Głupio mi udawać moralną wyższość, po tym jak brałem cię na jej oczach.-
Odetchnął głęboko. - Wiem… to wariactwo. Ale… czasem… warto zaryzykować.
Zosia momentalnie oblała się rumieńcem, czując jak jej serce szaleje w piersi. Była w nim zakochana, a on… on chciał z nią być? Pokręciła głową starając się wytrząsnąć tą myśl z głowy.
- Nie.. Patryk, zaczekaj. Trochę mnie poznałeś przez te kilka dni. Jestem taką charytatywną kurwą. Bardzo cię lubię i w ogóle… a może właśnie dla tego. Zrobiłabym ci krzywdę, wiesz?
- Nie. Nie wiem. - pokręcił głową mężczyzna i pogłaskał Zosię po włosach. - I nie mów tak o sobie. Nie sądzę byś mnie skrzywdziła.-
Wzruszył ramionami. - Nie oferuję ci pierścionka dziś, ale… pewnie kiedyś może?
- Świr. - Mruknęła pod nosem, czując jak rumieniec dociera do jej uszu. Rzuciła się mężczyźnie na szyję i pocałowała zachłannie. Ten objął ją w pasie namiętnie oddając pocałunki, pomiędzy nimi mówiąc. - Czy to oznacza tak? Jak wrócicie razem z Jagodą?
- Nie wiem. - Perka wtuliła się w niego. - Nie wiem nawet czy wrócimy.
- Jak to? To gdzie jedziecie? I dlaczego? - zapytał zaskoczony mężczyzna.
- Do rodziny tak jak już wspominałam. - Perka siedziała przy nim przytulona. - Jagoda nie powinna mieszkać tu sama. A ja… - Przygryzła wargę. - powinnam się w końcu ruszyć.
- Ale ona nie jest już sama. Ma ciebie. A ostatnio tam się tłoczno zrobiło. - zadumał się Patryk. - A ty… chcesz się stąd ruszyć?
- To trochę bardziej skomplikowane, a ja nie za bardzo powinnam mówić. - Zosia jak nigdy żałowała, że nie ma talentów swojej matki. Choć ona pewnie nie zakochałaby się w jakimś tam facecie, bo i po co.
- Mogę cię zatrudnić do opieki nad moimi końmi. Zapewnić mieszkanie. Nie musisz jechać jeśli nie chcesz. Zadbam o ciebie i twój apetyt. - jej adwersarz nie dawał za wygraną.
- A co… - Perka westchnęła. - Ja nie powinnam się wiązać. Nie nadaję się do tego. To trochę przez to co czuję chcę wyjechać.
- Nie spróbowałaś jeszcze, a już wiesz… - odparł nie dając za wygraną. - Poza tym nie mówię o ślubie. Po prostu zostań ze mną. I jakoś się ułoży. -
A jak… to już Zosia wiedziała. Odrzucenie dziedzictwa. Konflikt z matką. Problemy z córką. Może nie tak drastyczne jak w przypadku Jagody, ale jednak.
- Daj mi wyjechać. Pierwszy raz w życiu czuję coś takiego i… chyba potrzebuję czasu by ogarnąć się z moją własną głową. - Perka spróbowała się uśmiechnąć do mężczyzny, choć czuła że uśmiech znów stał się smutny.
- Nie bardzo mam jak cię powstrzymać. - odparł ze smutnym uśmiechem kochanek.
- Możesz mnie związać i zamknąć w jakiejś piwnicy. - Zaśmiała się przypominając sobie pomysł Jagody z poprzedniego dnia. - Czuję się jakbym była twoją dziewczyną, czy czymś w tym stylu.
- Związać i zamknąć… ciekawy pomysł.- zamyślił się Patryk zerkając na nagą Zosię plącząc się w słowach.- No… możesz… znaczy… chciałbym spróbować, byś była.
- A jak się próbuje takie rzeczy? - Zosia czuła, że sama zaczyna się plątać w tym wszystkim.
- Zamykanie i wiązanie… nie wiem. Bycie z dziewczyną… może na randkach i piknikach… jak ten?- zapytał w odpowiedzi kochanek.
- Mnie pytasz? - Mrugnęła do niego i sięgnęła po butelkę z winem. Powoli rozlała je do zagarniętych pospiesznie kubeczków. - Zróbmy tak, jeśli wrócę będę twoją dziewczyną. O ile jakoś wytrzymasz z kontaktowaniem się ze mną na dystans. Co ty na to?
- Miewałem gorzej… nie tak ekstrawagancko co prawda, ale gorzej.- odparł z uśmiechem Partyk trącając kubeczkiem o kubek.
- Gorzej niż wyuzdana kochanka, na wyjeździe? - Spytała i przyłożyła kubeczek do ust w nozdrza uderzył znajomy ziołowy aromat.
- Ty to podsuwasz pomysły… będziesz do mnie dzwoniła i mówiła, co byś chciała bym ci… zrobił?- zaśmiał się jej kochanek i napił się wina, wlewając trunek do gardła.
Perka przyglądała się temu jak cała zawartość trunku znika w ustach mężczyzny. Zerknęła niepewnie na swój kubek. Raz kozie śmierć.. mawiają. Wypiła duszkiem zawartość swojego naczynia.
- M… mogę. - Szepnęła, czekając na nieuniknione efekty. Jej ciało odprężyło, się w podbrzuszu pojawił się żar… pragnienie, które chciało być zaspokojone. Piersi momentalnie naprężyły a ich szczyty stwardniały. Perce zrobiło się bardzo gorąco. Jej wzrok przesunął się w dół… na wyraźnie prężącą się męskość kochanka. Zmartwienia, problemy, nadzieje… myśli… wszystko znikło. On był samcem, ona samicą w rui.. do tego nie trzeba słów, tylko czynów. Patryk się nie odezwał, ale jego rozpalone spojrzenie, jak i twardy organ miłości świadczył, że w tej chwili myśl… nie… czuje podobnie.
- Patryk. - Czarownica usiadła na kocu opierając się rękami za plecami i rozchyliła nogi, pokazując swój mokry kwiat. Nie musiła mówić nic więcej. Mężczyzna klęknął między jej nogami. Chwycił za pośladki dziewczyny, uniósł lekko i brutalnie nabił ciało kochanki na swój pal miłości. Mocno, szybko i energicznie. I tak samo poruszały się jego biodra, gdy patrzył rozpalonym wzrokiem na biust czarownicy, podrygujący w szybkim tańcu narzucanym przez swoje szturmy. W tej chwili on był bestią zaspokajającą swoją chuć… co było dobre, bo i ona nią była w tej chwili. Niestety zamiast ulgi Perka czuła tylko narastające podniecenie, do którego dołączyły jeszcze teraz dreszcze. Z jej ust raz po raz wyrywały się głośne jęki obwieszczające całej okolicy co też dzieje się na tej niewielkiej plaży.
- Mocniej, kochanie! - Krzyknęła, chwytając swoje piersi i ściskając je mocno. - Patryk, mocniej.
Nie musiała mu mówić więcej. Jej ukochany napierał ciałem, przeszywając jej zmysły dreszczykiem rozkoszy. Czuła go w sobie całego, jak i rozpalony wzrok jego na swoim ciele. Patryk był zdobywcą, a ona prężyła się niczym nagroda za jego wysiłki, przy każdym sztychu. Perka ściskała swoje piersi boleśnie, a jej jęki przerodziły się w krzyki. Wierzgnęła dochodząc i przez chwilę wzięła głębszy oddech. Szybko zdała sobie jednak sprawę, że ulga nie przychodzi, że ten jeden oddech to była jedyna rzecz jaką udało się jej ugrać słodkim orgazmem.
- Oszaleję. - Wyjęczała, chwytając swego kochanka za uda i starając się na niego mocniej nabić.
- Pragnę….- szepnął w odpowiedzi Patryk dociskając kochankę do siebie, by poczuła jak dochodzi w niej. Jego ciałem wstrząsnął dreszcz, a jej kwiatuszek… wypełnił jego rozkoszą. I… nie… osłabł. On nadal był twardy w niej, nadal gotów wypełniać ją swoją obecnością. Zosia nadal czuła jego kolejne szturmy i poczuła jego usta na swoich piersiach, gdy pochylił się ku niej, samolubnie zaspokajając swe pragnienia, gdy wiła się zmysłowo podbijana raz po raz.
Czarownia czuła… niemal słyszała jak mężczyzna miesza w niej ich wspólne soki. Trzymała mocno jego uda, wbijając w nie paznokcie. Doszła raz jeszcze i chyba tylko po to by zaczerpnąć powietrza.
- Tył? - wyjęczała wpatrując się w swojego kochanka.
- Tył? A… tył…- puścił jej biodra i uniósł głowę, czekając niecierpliwie aż sama ustawi się gotowa do podboju. Ciało Perki drżało od emocji i pożądania. Wino Wierzby miało mocnego kopa.
Zosia z trudem obróciła się opierając na kolanach i wypinając w stronę kochanka. Sama ujęła swoje pośladki rozszerzając je i zachęcając mężczyznę do ataku. Nie musiała długo czekać, poczuła jego palce na pośladkach i jego męskość między nimi. Rozpalony pożądaniem kochanek nie był ani cierpliwy, ani delikatny… więc rozkosz i ból mieszały się ze sobą niczym fale wzburzonego morza, gdy kolejnymi pchnięciami wypełniał jej perwersyjny zakątek swoim orężem miłości. Zosia jak nigdy cieszyła na ten ostry impuls, który wydarł z jej ust bolesny okrzyk. W końcu coś innego niż ten gorąc. Opuszczony kwiat pulsował, wylewając z siebie trybut Patryka. Zosia przytrzymując swoje pośladki czuła jak lepki płyn spływa po jej udach, jak drażni rozpaloną skórę.
- Wspaniale skarbie… mocno. - Wyjęczała wprost w koc, nabijając się przy tym na męskość Patryka. Poczuła tym razem, jak jej kochanek dochodzi i jak jego ślady namiętności łagodzą nieco otarcia, ale też… jak w przypadku Kozła, jej ukochany zachował nadal pełnię sił i nie przerywał ruchów bioder, dociskając swoje ciało do niej i ją samą wciskając w koc. Jego dłonie trzymały ją niczym imadło nie pozwalając na ucieczkę czy nawet jakiekolwiek ruchy. Była jego samiczką. Perka puściła swoje pośladki tylko po to by ponownie pochwycić swój biust i zacząć go boleśnie ściskać. Doszła jeszcze raz… a może dwa. Przestała to liczyć. Te chwile na złapanie oddechu były zbyt krótkie by była je w stanie w pełni zarejestrować.
Czuła też kolejne gwałtowne eksplozje kochanka między pośladkami. Patryk obecnie traktował jej ciało jak swoją własność i szukał w nim uwolnienia od pragnień.
W końcu jednak trunek Wierzby osłabł i oboje padli na kocyk, z wymęczonymi i obolałymi ciałami. To było intensywne półtorej godziny nieustannych figli. Nic dziwnego, że z trudem łapali oddech.
Perka przewróciła się na plecy i leżała z szeroko rozstawionymi nogami, czując jak jej wnętrze leniwie opuszczają efekty ich ciężkiej pracy.
- Nie jestem pewna czy chcę dolewkę. - Szepnęła, czując jak do jej głowy docierają informacje o wszystkich otarciach.
- Przepraszam… nie wiem co we mnie wstąpiło. Przy tobie też jestem... napalony…- jęknął w odpowiedzi kochanek, któremu też pewnie przydałby się krem na otarcia.
- Nie przepraszaj, było przyjemnie… bardzo przyjemnie. - Zosia obróciła głowę by spojrzeć na Patryka. - Ale tym razem wolałabym nie zemdleć ci na rękach.
- Chyba powinniśmy poleżeć i odpocząć teraz.- rzekł Patryk. I mylił się.
Temperament kochanki i świadomość że to ich ostatni dzień sprawił, że kolejne zabawy zaczęli już tuż po posmarowaniu swych intymnych miejsc jej specyfikiem. Czarownica wyciskała ten dzień jak cytrynę. Dzień który nieubłaganie zbliżał się ku wieczorowi.
 
Aiko jest offline