Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2018, 08:39   #2
Lord Cluttermonkey
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
Oosa-Aqua-Alfa z trudem i niezgrabnie podniósł się z ziemi. Zaszeleściły błękitne ogniwa kolczugi przypominające kształtem krople wody, które opinały potężną pierś. Pośród swego z natury niskiego ludu uchodził za wojownika o gigantycznej posturze, jednak w tej jaskini był przynajmniej jeden powierzchniowiec, któremu nie dorównywał wzrostem. Uniósł drżącą, muskularną rękę do obolałej skroni i zamruczał coś w języku, dla uszu lądowców brzmiącego jak bulgotanie tonącego. Genasi i jaszczuroludź rzuceni nieopodal zrozumieli ten język:

- Przecież to niemożliwe... - wymamrotał.

Poczucie bezradności opanowało go po raz pierwszy w życiu. Żył, był cały i zdrowy, a wydawało mu się, że zginął na polu bitwy. Ostatnim co pamiętał była próba wycofania się jego oddziału wobec niezwyciężonego naporu morskich diabłów. Później było już tylko białe światło. Nawet nie miał pewności, czy ktokolwiek z ewakuowanych przeżył. Czy wysiłek jego i jego towarzyszy broni poszedł na marne? Po świetle nastała ciemność, w której jego umysł był pogrążony zanim nie rozświetliła go nagła błyskawica.

Wulkan! Nie mógł mieć pewności, czy w końcowej fazie oblężenia jego ojczyzny, podwodnego miasta Smaar, jakieś nowe zjawisko wulkaniczne nie zapoczątkowało wynurzania upadającego miasta na powierzchnię fal. W tej części Podmorza sygnalizowane były przecież liczne wulkany podmorskie, których odmęty się nieprzerwanie kotłowały, powodując niezwykłe wstrząsy. Oosa-Aqua-Alfa nawet szczerze wolałby, aby jego dom stał się ofiarą podwodnej walki żywiołów niż kolejnym legowiskiem rosnącego w siłę imperium ixitchachitlów. Jednak jeśli faktycznie się tak stało, nie mógł wykluczyć możliwości, że siły natury nie rzuciły nim wcale tak daleko od domu, choć obecność lądowców ewidentnie wskazywała, iż tak nie jest. Chyba że byli jednymi z kolaborantów zdrajcy, Oosa-Aqua-Omegi? Kiedy rozpalił pochodnię, omiótł ich spojrzeniem dziwnie błoniastych, okrągłych oczu. Wątpił w swoje podejrzenia, ponieważ wyglądali na równie zagubionych jak on sam. Żaden zresztą nie sprawiał wrażenia czarodzieja zdolnego eksplorować głębie Podmorza na równi z trytonami. Jednak na myśl o bracie, obecnie wrogu, jego dłoń mimowolnie zacisnęła się w pięść, a myśli na chwilę przepoiła bezgraniczna nienawiść. “Strzeż się, bracie, właśnie po ciebie ruszam...”

Tryton zrozumiał, dlaczego w pierwszym odruchu pomyślał o wulkanach. W jaskini było niemiłosiernie gorąco. Żar bijący od pochodni również nie polepszał tej opłakanej sytuacji. Chwycił ozdobioną jego herbem - morskim smokiem - tarczę w kształcie muszli, która poniewierała się po ziemi, jakby rzucona w gwałtownej ucieczce. Zastanawiał się, kto lub co mogło ułożyć rynsztunek jego i mu nieznajomych w jedną stertę. Obawiał się, że to jakiś okrutny żart, gra bogów. Zebrał swoje rzeczy. Spiął z tyłu długie włosy koloru morskich glonów. Żołnierska dyscyplina przywróciła mu jako taką trzeźwość umysłu.

- Teraz mówcie, o co chodzi - przypomniał sobie słowa języka thyathiańskiego i powiedział głosem, który dla innych ludów Znanego Świata musiał brzmieć beznamiętnie i rozkazująco, mimo że Oosa-Aqua-Alfa chciał po prostu porozmawiać i zorientować się w sytuacji. Wychowanie w odizolowanym trytońskim społeczeństwie przeszkadzało mu w sprawnej komunikacji. O jego dobrych zamiarach świadczyło jedynie to, że nieproszony upewnił się, iż nikt nie jest ranny. - Kim jesteście? - powtórzył, tym razem w alphatiańskim. Sam nie przedstawił się w obawie przed czarnoksięskimi sztuczkami. Zrozumiawszy, że zebrani nie żywią wobec niego wrogości i nie czekając na odpowiedź, zaczął wchodzić na mostek, aby zobaczyć, co jest po jego drugiej stronie. Może tam będzie chłodniej... Dopóki pozostali nie przygotowali się do drogi, stał na ich straży.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 25-09-2018 o 23:50.
Lord Cluttermonkey jest offline