Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2018, 09:39   #3
Jendker
 
Jendker's Avatar
 
Reputacja: 1 Jendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputację
Ból był przejściowy. Zidentyfikował go jako czynnik zewnętrzny, a nie wynik odniesionych obrażeń. No może oprócz tego ostatniego uderzenia, to było jak najbardziej realne. Powoli ostrość wzroku wracała do wielkich żółtych oczu, a nad nim malował się dziwny widok. Czerwona łuna coraz bardziej nabierała kształtów i detali, by wreszcie oświetlić nieco całość sytuacji. Znajdował się w jakiejś dziurze. Nad nim znajdował się obiekt oddający światło w wyniku najpewniej co najmniej termoluminescencji, jeśli nie po prostu oddający nadmiar energii w formie promieniowania.

Rozejrzał się po, jak się okazało, jaskini. Obok znajdowały się inne istoty o podobnym co on położeniu, również dopiero co wracające do przytomności.
Najbardziej prawdopodobne se tssak jak ja poddane ssosstały transsslokacji. Tssynnik ssagrossenia niessnany. Nalessy ssbadać.- Pomyślał
Długa ręka sięgnęła swoją czteropalczastą dłonią gdzieś w odmęty podręcznej torby, w poszukiwaniu nieodłącznej kuli. Z wnętrza skórzanego worka wyłonił się przedziwny widok. Kryształowa kula, w której było widać dziwne obiekty, jak i coś, co mogło wyglądać jak gwiazdy, tyle że nie było to nocne niebo, a raczej, było ono wszędzie. Palce kreśliły chwile po powierzchni kuli, by wewnątrz niej pojawiły się poruszające się źródła światła, pędzące jak komety przez przestrzeń.
- Toseras estosse — Wypowiedział słowa i nagle komety wewnątrz kuli zmieniły trajektorię. Zdawać by się mogło, że zmierzały w kierunku maga. Powiększały się coraz bardziej, aż w końcu blask wypełnił na chwilę całą kulę, by potem ją opuścić w postaci czterech świecących delikatnym, niebieskim blaskiem kul, które zatrzymały się nad głową maga, oświetlając jego sylwetkę oraz odrobinę jaskinię.

Niezbyt wysoki jaszczur był pokryty w całości niebieską łuską, gdzieniegdzie przetykaną kolorami farby i złotymi ozdobami, w które zatknięte były od czasu do czasu kolorowe pióra. Był bardzo szczupły jednak nie całkiem cherlawy, a choć nie był wielkiej postury, to jego sylwetkę przedłużał długi, mięsisty ogon, zakończony złotym okuciem. Oprócz tych okuć było na nim jeszcze niewielka pelerynka ze skóry jakiegoś innego gada oraz kilka małych podręcznych toreb. Głowę wieńczył zaś spory pióropusz kolorowych piór zatkniętych w zloty diadem. Sam pióropusz skrywał nieco pod sobą, na głowie i karku stwora coś na kształt płetwy grzbietowej.
Długi, rozwidlony mięsisty język wystrzelił z najeżonego ostrymi zębami pyska stwora, i polizał najpierw lewe, a potem prawe duże żółte gadzie oko.

Tetoteco poczłapał w kierunku górki z plecakami i odnalazł swój worek. Ze swoją własnością na plecach postanowił obejrzeć jaskinię.
Wtedy usłyszał krótki urywek w pierwotnym, języku żywiołów. Obejrzał się za siebie, żeby zobaczyć trytona, który właśnie najpierw grzebał w górce z plecakami. Potem chwycił tarcze i zaczął coś mówić w niezrozumiały sposób. Po chwili dało się go jednak już zrozumieć.

Światła zatańczyły wokół tetoteko, oświetlając go teraz mocniej. Położył swoją szponiastą dłoń na torsie.
- Ja Tetotecko — Odpowiedział w Pierwotnym, by zaraz potem przerzucić się na alpathiański, wysyłając część świateł w kierunku czerwonego obiektu.
- Ss niewiadomych psssyczyn nasstąpiła transslokacja Medium tsso najprawdopodobniej tssen obiektss. Ssspadająca gwiassda. Dasse tsynniki niessnane.
Przez chwilę przyglądał się świecącemu obiektowi na górze.
- Obiekt ssnajduje sssię w ssstanie półsstałym. Posssiada olbrzymi potsenciał energetssyczny. Będssie obnissał sswoją wysssokość popsseż sstopniowe opadanie. Należy opusscić to miejssce.
A potem zaczął oglądać resztę jaskini, puszczając światła w różne jej zakątki. Inni również zaczynali wracać do siebie,, ale mag zignorował paplaninę tych których języka nie rozumiał i nigdy nie słyszał. Wyciągnął swoją prawą rękę prosto w bok i pstryknął palcem. Na ołuszczonym ramieniu zatrzepotały pióra i można było zobaczyć oplecionego wokół niego węża. Węża niezwykłego, bo posiadającego kolorowe skrzydła. Ten zbudził się i wzbił się w powietrze.
Mag usiadł, a kule światła powędrowały do góry, za nimi zaś mały chowaniec.
 

Ostatnio edytowane przez Jendker : 02-08-2018 o 14:24.
Jendker jest offline