Słysząc słowa Berwina dziewczyna opuściła łuk i spojrzała z niedowierzaniem. - Może być to prawda? - jęknęła. - Różne tu potwory w onym lesie żyją, ale żeby człek człekowi takie rzeczy wyrabiał... Przecie stary nic nikomu krzywdy nie uczynił...
- Elmer, wracamy czem prędzej do obozu - polecił Johannes młodemu adeptowi sztuk magicznych. - Zawiadomisz tych swoich mrocznych przyjaciół, to ich zadanie takimi sprawami się zajmować. Ja wywiem się, czy Salvadore był świadomy kogo w swoim taborze wozi. A gdyby się okazało, że wiedział i wiedźmę ukrywał, wówczas musimy szybko Estalijczyka stamtąd wyprowadzić. No ruszaj się, ośle!
Dwaj magowie, stary i młody ruszyli do obozowiska, a pozostała trójka skierowała kroki do sidziby martwego trapera. Gisele, choć starała się bardzo, nie mogła opanować drżenia rąk i szlochu, który co jakiś czas wstrząsał jej ciałem.
Gdy dotarli do punktu, z którego wcześniej obserwowali polanę, niewiele się zmieniło. Boyko siedział przed szałasem i najwyraźniej drzemał z kapeluszem opuszczonym na twarz, a starucha zajęta była przy kociołku, do którego dosypywała różnych ingrediencji i mamrotała pod nosem zaklęcia. Gisele podniosła łuk i zaczęła celować do czarownicy, ale roztrzęsione ręce sugerowały, że będzie to strzał na wiwat...