Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2018, 21:32   #12
Rozyczka
 
Reputacja: 1 Rozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputację
- Ojej, mały jaszczurek się zezłościł. - Aurora zaśmiała się lekko i poczochrała pieszczotliwie głowę kobolda, przypadkiem zsuwając mu kapelusz na oczy. - Nie mam pojęcia, kto za tym stoi. - Odwróciła się w kierunku Kargara. - Ostatnie co pamiętam to białe światło…
- Łapy przy sobie, elfie! - Keek zaczął się szarpać, by kapelusz przypadkiem nie został porwany.
- Elfko, jak już - uprzejmie wyprowadził go z błędu Daivyn.
Keek poprawił kapelusz dokładnie na głowie i kontynuował.
- Poważnie? Faktycznie, powtarzanie wszystkiego w dwóch językach sprawa, że miesza mi się już gramatyka, dziękuję. - Po czym ponownie zwrócił się do Aurory - Jakbyś się czuła, gdybym to ja naruszył twoją przestrzeń osobistą? Nie jestem jakąś tam zwykłą jaszczurką! Ani zwykłym koboldem! Jestem profesorem z dyplomem Uniwersytetu Corum w… zaczekaj, powiedziałaś “białe światło”?
- Dobrze, przepraszam. Już się tak nie ekscytuj. Po za tym co w tym złego, że wyglądasz jak urocza jaszczurka w kapeluszu? Wcale ci to nie ujmuje. - Chciała znowu poczochrać łeb kobolda, ale się powstrzymała. - A białe światło? Tak, pojawiło się nagle przed moimi oczami, gdy znalazłam… - urwała w połowie zdania.
- Prawdę mówiąc białe światło to też ostatnia rzecz, jaką widziałem - przyznał Daivyn. - Ale to było zdecydowanie daleko od gór. A to mi zdecydowanie wygląda na wnętrze góry.
- Profesor... Nie słyszałem o uczelniach które dają tytuły koboldom, chociaż w mojej kompanii trzymaliśmy kiedyś jednego jako maskotkę… - Łysy najemnik wpatrywał się w Keeka z powątpiewaniem.
- Światło, ja ostatnie co pamiętam to że walczyłem z goblinią bandą broniąc karawany na trakcie do Rockhome a potem to światło palące i oślepiające... wy też byliście w tamtej okolicy?
- Nie… - odparła sucho druidka. - Ja przebywałam w zgliszczach mojej wioski, spalonej najprawdopodobniej przez orków i trzymałam w ramionach ciało bliskiej mi osoby… To wspinamy się w końcu czy nie?!
- Koboldy przodem? - na wpół spytał, na wpół zaproponował elf.
- Widać to światło doświadczyło każdego z nas. Tyle że ja je ujrzałam w klasztorze, przy wypełnianiu ostatnich formalności. Ale nie mamy czasu o tym rozmawiać, chodźmy już stąd póki żyjemy - odparła Alladien.
Keek, zabierając się już do wspinaczki, rzucił jeszcze do Kargara:
- Cóż, wychowywałem się wśród ludzi, nie koboldów, więc co robiliście tam z moimi “pobratymcami” niespecjalnie mnie obchodzi. Ja w każdym razie nie mam zamiaru być żadną maskotką.
- Spokojnie, nic ci nie zrobię… a krew kiedyś przelewałeś? - odparł Kargar, rozwijajac swoją linę. Ciekawe czy to stworzenie coś potrafiło poza gadaniem, zaraz się przekonają.
- Przeżyłem kilka bardziej lub mniej udanych przygód - odpowiedział ostrożnie Keek, zastanawiając się, czy osiłek nie próbował go “wybadać” - I zdarzyło mi się także walczyć. Z bestiami na przykład. Nie przelałem jednak nigdy krwi istot rozumnych.
- To pewnie nawet lepiej. Nie ma co się kłócić, a na pewno nie o takie drobnostki jak kto się kim urodził - wtrąciła aasimarka.
- Nie każdy jest taki jak ty kapłanko, dla wielu to, kto kim się urodził wystarcza do zabijania, ja przynajmniej nie robię tego bez zapłaty. - Najemnik spojrzał na anielską dziewczynę, przypominając sobie jak to go oszczędziła po przegranej przez jego stronę bitwie, czego on by pewnie nie zrobił na jej miejscu. - Dobrze że jesteś z nami - stwierdził z cieniem szacunku w głosie, stawiając ostrożnie stopę na skalnej ścianie.
- A szkoda. Tyle zła możnaby uniknąć, gdyby wszyscy potrafili wzbić się ponad takie drobnostki. Myślicie, że jesteśmy głęboko pod ziemią? Do rana powinnam znaleźć się na powierzchni - rzekła Alladien.
- A może już teraz jest rano? - Elf spojrzał na mówiącą. - Nie wiemy, ile czasu minęło od naszego... porwania.
- Błagam cię, nie strasz mnie… - powiedziała kapłanka, czując jak po plecach przebiegają jej dreszcze. - Nie mogę sobie pozwolić na przegapienie wschodu słońca.
- Słońce wstaje codziennie, co ci się stanie jak przegapisz jeden wschód? - spytała elfka, nie rozumiejąc paniki aasimarki.
- Jeśli nie będę obserwować wschodu słońca, mogę rozgniewać mego pana.
- O zgrozo… - druidka zakryła twarz dłonią. - A może twój pan, jest wspaniałomyślny i wybaczy ci ten jeden, raz bo nie obejrzysz wschodu nie z własnej woli… - próbowała jakoś wpłynąć na kapłankę.
- Mam taką nadzieję, ale wolałabym tego nie sprawdzać na własnej skórze. - Westchnęła ciężko. - Ledwo zostałam kapłanką, a zaraz przestanę nią być. To chyba będzie jakiś rekord.
- Też masz zmartwienie… - burknęła elfka, którą światło wyciągnęło z jej spalonej wioski i nie pozwoliło nawet godnie pożegnać Malona.
- Wszak to nie od ciebie zależy - powiedział elf. - To tak, jakbyś była chora i nieprzytomna. A tak w ogóle, to co to za bóg?
- Ixion - odpowiedziała kapłanka, wyglądając już na nieco spokojniejszą.
Seafoam zastanawiał się nad czymś w milczeniu i co jakiś czas zerkał to na przygotowujących się do podwodnej eksploracji dwóch mężczyzn, to na resztę.
W końcu z poważną miną podszedł do swoich poddanych i położył dłonie na ramionach jednego z nich.
- Posłuchaj, Sinu Hoka! Jesteś najbardziej rozgarnięty z waszej trójki. Bardzo możliwe, że wodne korytarze będą ciągnąć się tak długo, że nie dacie rady przepłynąć, więc nie możecie tam wejść bez mojego pozwolenia, chyba, że nie będziecie mieli innego wyboru. Jeśli będę musiał nagle zejść pod wodę i pomóc tym dwóm panom, a tu zacznie robić się nieciekawie - wskazał na powoli zbliżające się czerwonawe światło - musicie iść za resztą. Tobie powierzam przywództwo nad Mako Mako i Toki Gape. Róbcie wszystko, aby przetrwać. To ma być wasz nadrzędny cel. Wykonujcie polecenia innych WYŁĄCZNIE gdy nie zagraża to waszemu życiu. Mam jednak nadzieję, że nie będziemy musieli się rozdzielać. - Na koniec poklepał towarzysza po ramieniu i podszedł do wody. Przykucnął i czekał aż jaszczuroczłek oraz tryton przystąpią do działania. Teraz, zamiast głupiego uśmiechu na jego twarzy malowała się powaga i skupienie.
- My zssa nim. Ja dam śsswiatło. Sszukamy powietsssza dla czszłeków. - Odezwał się jaszczur w pierwotnym do barda, wchodząc do wody za paladynem. Pomachał mu ręką żeby do nich dołączył, a potem skierował światła w głąb podwodnego korytarza.
Genasi przewrócił oczami, spojrzał po raz ostatni na trzech poddanych i rzucił:
- Nie dajcie się zabić. Jak to przeżyjemy, to razem to opijemy. - I wszedł do wody tuż za Tetoteco.
- Powodzenia! - rzucił w ślad za nim Daivyn, którego, nie da się ukryć, bardziej interesowała wspinaczka niż przydługa kąpiel.
- W jakiej kolejności idziemy? - druidka spytała obserwując wojownika, który zabierał się za wchodzenie na skalną ścianę.
- Mogę wejść ostatni - powiedział Daivyn. - Nie wiem, czy nie warto wciągnąć wcześniej plecaków i wchodzić bez obciążenia.
- A w jaki sposób chcesz je przetransportować na górę? - elfka spytała krzyżując ręce na piersiach i podnosząc jedną brew do góry.
- Wystarczy przywiązać linę i wciągnąć - odparł elf, zaskoczony nieco tym, że dziewczyna nie pomyślała o tak prostym rozwiązaniu.
- Mogę iść druga. I nie wydaje mi się, abyśmy mieli jakiś problem ze wspięciem się na górę, jeśli będziemy mieli kołki, za dużo kombinowania byłoby z tymi plecakami. Mogę wnieść swój i twój naraz najwyżej, jeśli boisz się, że nie dasz sobie rady - rzekła Alladien.
- Nie, dziękuję. Jeszcze coś ci się stanie i będę cię mieć na sumieniu - odpowiedział, równocześnie obserwując postępy wspinaczy.
 
Rozyczka jest offline