Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2018, 20:05   #638
Zuzu
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=qRKNw477onU[/MEDIA]
Świat Blue nie należał do skomplikowanych, o nie. Wbrew pozorom był on prostym, złożonym jak konstrukcja cepa tworem, gdzie wszystko miało swoje miejsce i czas, a także hierarchię wartości, z Troyem gdzieś na smętnym jak czarny chuj końcu dolnych rejonów.
W świecie owym panował pokrzywiony, ale jednak porządek - cień zasad, jakaś tam gówniana moralność, a raczej jej wypaczona wódą i prochami wersja. Były też oczywiście odpowiednie przestrzenie biznesowe, przeznaczone na zawieranie nowych, potencjalnie lukratywnych znajomości oraz co za tym idzie zdobywanie doświadczeń, czego żaden szanujący się, poważny przedsiębiorca nie mógł zaniedbywać. Świat Blue działa niczym dobrze naoliwiona, samonapędzająca się karuzela spierdolenia na której blondyna z Vegas była głównym kustoszem i tak od lat, przez które napatoczyło się jej w najbliższe rejony niejedno dziwowisko, więc do sparingu podeszła ze stoickim spokojem, dumając co najwyżej nad późniejszą potrzebą wzięcia prysznica i wytapetowania na nowo ryja, jako że pot kiepsko działał na tapetę, a jak miała uderzyć w miasto bez szpachli na mordzie?
No nie dało się.

Trud, pot i znój opłaciły się jednak - słowo po słowie zdobywała informacje o swoim celu, kolekcjonując je jak dziwka choroby weneryczne… albo statystyczny czarnuch nieślubne bękarty. Z blond obliczeń wychodziło, że oto objawił się jej cel wyjątkowo ciężki do przejścia, chociaż podejście owo nie było niemożliwe. Nie mówił kiedy raczy się pojawić, tym trudniej szło się przygotować na jego przybycie wcześniej. Normalnie więcej pytań niż odpowiedzi… nie zamierzała się jednak poddawać, nie było o tym mowy. Hand wciąż pozostawał aktualnym numerem jeden na liście atrakcji do zaliczenia w tym smutnym jak pizda mieście.

Zostawał jedna kwestia, niedająca pannie Faust spokoju. Odrzuciła sprzęt treningowy na bok i otarła pot z czoła, zakładając na ryj uśmiech biznesowy numer pięć.
- Nie łapię jednej rzeczy - klapnęła na materacu, wyciągając nogi daleko przed siebie i wślepiając się w brunetkę - Czaję, że nie jestem stąd. Obca, przejezdna i w ogóle kurwa nie powinno mnie tu być, zwłaszcza na tak długo… no ale - wyraziła werbalnie głęboką, filozoficzną zadumę w jakiej oto się znalazła. Westchnęła i pokręciła głową - Co z tego że to TEN Steve? Typ jak typ, robi co mu każe Zgred i tyle - rozłożyła bezradnie ramiona - Po chuj przed nim spierdalałaś jak się dowiedziałaś kim jest? - musiała spytać, bo nie byłaby sobą.

- Bo jest stuknięty. - odpowiedziała Max. Ale cicho. I wcześniej rozejrzała się po w końcu pustej siłowni gdzie obsługa powinna chyba nadal być na dole. Jakby się bała, że ktoś ich podsłucha i zaraz rozniesie o czym i o kim gadają. - Bałam się, że jakoś się dowie albo domyśli, że ja już wiem, że on to on i mnie profilaktycznie sprzątnie. - brunetka wyjaśniła swoje wcześniejsze obawy jakie wówczas nią kierowały.
- To White Hand. On nie jest do sprzątania tylko do usuwania przeszkód jakie stoją na drodze Starego. I przeszkód jakie stoją do usunięcia tych przeszkód. Nie wiadomo jak zareaguje jak ktoś by się dowiedział, że tutaj przyjeżdża ćwiczyć. - Latynoska rozłożyła ręce i upiła parę łyków z butelki. Otarła twarz ręcznikiem i usiadła na stosie mat ćwiczebnych.

- Jakoś tamtej pary leszczy nie sprzątnął, a oni tutejsi i na pewno wiedzą kim jest od początku - panna Faust machnęła ręką jakoś w stronę wyjścia, gdzie jakoś na dole koczował grubas i ten drugi patafian, jeszcze brzydszy niż Machado - Nie jest stuknięty, raczej… profesjonalny. Robi co mu każą, bez wahania i pytań. To dobre narzędzie, zna swoje miejsce i obowiązki - znowu wzruszyła ramionami, a potem machnęła zbywająco ręką. Jakoś nie chciało się jej tłumaczyć, że ona robiła mniej więcej to samo u siebie w Vegas.
- Długo pracuje dla Zgreda? Dlaczego ludzie dostają pierdolca gdy tylko się wspomni ksywę White Hand? Torturuje cele? Morduje całe rodziny łącznie z dziećmi? Skąd kurwa taka fama na rewirze, że lepiej nie podchodzić, a najlepiej wyciągnąć kopyta i wypierdalać na drugi koniec miasta jak się przeszura w pobliżu?

- Słuchaj ja ci mówię co o nim wiem a ty zrób i myśl co uważasz.
- Max przetarła twarz ręcznikiem a potem zaczęła przecierać swoje ramiona. Blue miała wrażenie, że chyba nie zamierza wnikać w prywatne opinie blondyny ale za to ma swoje własne i niekoniecznie takie same. Ale nie zamierzała tutaj drzeć o to koty.
- Nie wiem jak długo pracuje dla Starego. Ale długo. Jak pamiętam to już dla niego robił i tyle. A strach jest dlatego, że nigdy nie wiesz czy jak go widzisz właśnie z jakiegoś powodu nie idzie po ciebie. Choćby po to, że jest za twój łeb nagroda albo ktoś przekonał Starego, że mu przeszkadzasz albo ten sobie coś ubzdurał, że mu przeszkadzasz. Albo wcale nie jest po ciebie tylko po typa za tobą czy obok ciebie. Ale weźmie cię za przeszkodę więc cię sprzątnie bo stoisz mu na drodze. Dlatego wielu ludzi po prostu go unika. Taka profilaktyka. Bo sobie może przyjechać kontrolować jakąś akcję a może przyjechać cię sprzątnąć. I ta jego gęba z tymi ślepiami. Nigdy nie wiesz co mu we łbie siedzi. Czy nic nie mówi bo już idzie cię załatwić czy nic nie mówi bo zwykle mało mówi i to jego kolejny dzień i nawet cię nie zauważa, że cię mija. - Max starała się wytłumaczyć komuś spoza miasta dlaczego właśnie White Hand jest odbierany właśnie tak a nie inaczej. Mówiła dość wolno i z zastanowieniem sama chyba się dopiero teraz nad tym zastanawiając. Gdy próbowała wyczuwalną przez skórę wiedzę detroickich ulic wyrazić słowami które nagle okazywały się nieprecyzyjne i skomplikowane do wyjaśnienia prostych, ulicznych zasad, że White Hand to White Hand.

- Brzmi prawilnie - Blue uśmiechnęła się pod nosem, obracając głowę ku oknu. Faktycznie Hand gapił się jak rasowy zwyrol tym wyprawnym z wyższych emocji wzrokiem i rzadko mrugał. No i ta gęba. I oczywiście garniak. Normalnie kolana miękły, a uda się rozkładały.
- Przyjeżdża tu swoim merolem czy czymś innym? - spytała też nie zamierzając dalej drążyć tematu dlaczego tak nie podnieca się faktem, że Rączka szlachtuje skutecznie przy wykonywaniu roboty. Nie było sensu.

- Nie. W białym to każdy by wiedział, że to on. Przyjeżdża takim składakiem. Czarnym. Z bagażnikiem akurat jak na torbę do ćwiczeń. Albo trupa. - Max pokazała w powietrzu coś co gabarytami mogło przypominać dużą torbę podróżną czy plecak. Więc pewnie i ciało mogło się upchnąć w rzeczonym bagażniku czarnego wozu. Zaś barwa samochodu nie była dziwna w tej dzielnicy, można było więc uznać ją za firmową dla trzonu Schultzów. Więc pewnie nie rzucała się tak w oczy jak merol i do tego ten wyjątkowo biały merol bo choć już Blue trochę przebywała w tej dzielnicy to nie słyszała o drugim, białym merolu.

- Marka, model? Coś ponad kolor i mały gabaryt? - panna Faust doprecyzowała kwestię, aby nie zostawić niedopowiedzeń. Czarne, małe fury… kurwa, gdyby jeszcze ogarniała coś więcej ponad podstawowe modele byłoby zacnie, no ale od czego miała Dzikiego albo Kapelusznika? - Składak… ma znaki… a jebać - mruknęła, wstając na równe nogi i dorzucając przez ramię - Ma coś po czym idzie poznać że to on? Nie zamierzam tu codziennie rano koczować. Jestem kobietą biznesu, mój czas to szton. Co innego przejechać obok tej rudery i rzucić okiem czy jest, a co innego… wpierdalać się na piętro i rozglądać jakby się miał nagle zespawnić niczym pierdolona dobra wróżka.

- Ma maskę od Audi. I dwa, duże, okrągłe halogeny z przodu nad zderzakiem. I niebieskie neony pod podłogą. Ale nie wiem czy działają, może w dzień ich nie włączał. Dwie rury wydechowe z tyłu, czarny spoiler z tyłu, siatkę na wszystkich szybach, i chyba ze dwulitrowy benzyniak pod maską chociaż nie wiem jak on go tam wcisnął.
- ciemnowłosa dziewczyna wydawała się w zamyśleniu przypominać kolejne detale fury jaką jeździł White Hand. A raczej jaką przyjeżdżał tutaj.
- Kiedy pogadasz z Anną? - zapytała po chwili patrząc na blondynkę.

- Teraz odstawię cię do Grzesznika - ta odpowiedziała lekko, równie lekko podchodząc do przeszklonej ściany. Chwilę się w nią gapiła a gdy znalazła swojego ochroniarza na odpowiednim stanowisku pomachała mu, a potem pozdrowiła. Wszystko środkowym palcem.
- Mam na głowie Deatmatch do dogrania. Szczegóły biznesplanu. Jeszcze nie było czegoś takiego w dzielnicy Zgreda, dużo roboty. Dobrze chociaż że Dziki i Blue Angel nie łapią się już za łby - mruknęła trochę poważniej, wracając uwagą do Latynoski - Nie dygaj, pamiętam. Nie zapomnę, mamy przecież deala. Jutro, pojutrze. Na pewno do końca tygodnia. Zależy co moja główna mocodawczyni wymyśli. - rozłożyła bezradnie ręce w geście “no co ja mogę?”.

Latynoska chwilę trawiła to co powiedziała blondynka.
- Parę dni nie robi mi różnicy chociaż szczerze mówiąc jak masz takie chody u naszej szefowej to nie wiem czemu byś nie miała od ręki z nią pogadać. - powiedziała w końcu podchodząc do magnetofonu i wyłączając go. Potem zaczęła zbierać swoje rzeczy ale bez większego entuzjazmu zapewne mając wątpliwości co do szczerości takich deklaracyjnych obiecanek. Zdając sobie pewnie jednak sprawę z własnego położenia nie poruszała jednak tego tematu. - Ale jak mi to załatwisz to ja też mogę ci coś załatwić. - rzuciła mimochodem zbierając się już do powrotu na parter. - Chodź pod prysznic, powinni już rozgrzać wodę. - kiwnęła brodą w stronę wyjścia na schody. Nagle jednak uśmiechnęła się i spojrzała w bok na idącą obok blondynkę. - I jak to Dziki i Blue Lady się już nie biorą za łby? Przecież oni się nienawidzą. Wszyscy to wiedzą. Dziki nie może znieść, że ona ostatnio ciągle wygrywa. Zresztą reszta Ligii pewnie też. - jako rodowita mieszkanka Det oczywiście Max była łasa na wszelkie plotki o ligowych gwiazdach, samej Lidze, Wyścigach i pokrewnych tematach.

Detroit było jednak pojebanym miastem, tak kwadratowo. Chociaż nie… ludzie byli w nim pojebani i dostawali pierdolca na punkcie swoich gwiazd, Ligii, Wyścigów i wszystkim pokrewnym. Blue powoli zaczynała rozumieć o co chodzi, ale nie oznaczało to pełni akceptacji. Wzruszyła więc ramionami i wydęła wargi jakby nic niezwykłego się nie działo.
- Angel i Dziki będą jechać w jednym teamie. Pod banderą Zgreda - wyjaśniła wracając do suszenia zębów w uśmiechu - Na razie działają wspólnie, wystarczyło im pokazać inną perspektywę na przyszłe… - zamknęła się, szukając odpowiedniego słowa - Układy - dopowiedziała kiedy je odnalazła, a potem parsknęła - A co chcesz mi załatwić? I z ciekawości, sprzedali cię za długi, odjebałaś coś konkretnego a potem nie dało się inaczej wywinąć? Co tu robisz Max?

- Cóż… Powiedzmy, że za wolno przebierałam nóżkami.
- Max skrzywiła się nieco wracając pewnie do jakiegoś niezbyt przyjemnego momentu życia. Umilkła na chwilę bo zamieniła ze dwa słowa z dwuosobową obsługą lokalu by zapytać o prysznice ale okazało się, że są gotowe do użycia. Latynoska więc pokierowała ich dwójką w stronę pryszniców. W których o dziwo były prysznice.
- W pierwszych dwóch jest ciepła woda. - brunetka wskazała na jedną ze ścian z prysznicami. W końcu nie żyli w czasach, że coś działało jak kiedyś np. że działały prysznice i to jeszcze z ciepłą wodą. Chociaż skoro tamci dwaj musieli nagrzać wodę to pewnie nie do końca było tak beztrosko z tymi prysznicami jak kiedyś.

- Co ci mogę załatwić? - Max powtórzyła pytanie zdejmując z siebie górę przepoconego ubrania. - Słyszałam jak dziewczyny gadały, że szefowa chętnie by powinęła tamte kolorowe złotko z aukcji. - wskazała głową w bok jakby gdzieś tam było miejsce tamtej aukcji albo osoby o jakich mówiła. Nachyliła się by ściągnąć z siebie buty i spodenki. - A zgadnij z kim sobie posiedziałam i pogadałam przed aukcją? - Max rzuciła dół swojego ubrania na przepoconą stertę i uśmiechnęła się kokieteryjnie do blondyny. - Zresztą nie jestem w tym mieście od wczoraj. I nie od urodzenia sprzedają mnie na aukcjach. Pomożesz mi to ja pomogę tobie. Powiedz co cię interesuje. Poza Handem. - wysportowana Latynoska wzruszyła ramionami i podeszła do ściany uruchamiając prysznic.

Nawet ciepłą wodę mieli, no proszę proszę. Co za luksus i pecyna cywilizacyjnej flegmy na tym czarnym, bezneonowym zadupiu. Panna Faust słuchała w dziwnym jak na nią milczeniu, przyswajając kolejne informacje. Max nie obchodziła jej bardziej niż zeszłoroczny bełt po zbyt suto zakrapianej imprezie, niestety dała słowo i zawarła umowę, a każdy poważny przedsiębiorca musiał się wywiązać z raz danego słowa, taka parszywa natura biznesu jeżeli nie chciało się stracić twarzy. Rozebrała się i bez skrępowania zajęła prysznic z ciepłą wodą, zmywając powoli pot i kurz ze skóry. Miała tego dnia do załatwienia jeszcze masę interesów, wypadało jechać na nie czystym i ogarniętym, a nie capiącym starą skarpetą na dwie mile.
- Sama najlepiej wiesz co mnie interesuje - parsknęła, okręcając się frontem do brunetki. - Ale niech będzie. Angel, Camino… i Lexa. Niestety nie można skupiać się tylko na przyjemnościach - westchnęła cierpiętniczo robiąc do kompletu smutną minę - Czasem trzeba też popracować.

Brunetka miała zamknięte oczy gdy pozwalała by prysznic omywał jej twarz. Ale widać słuchała uważnie co mówi sąsiadka spod prysznica. Przetarła twarz dłonią i otworzyła oczy by spojrzeć na wyeksponowany przed nią front blondynki. Przez chwilę zastanawiała się biorąc z półki jakiś żel i rozcierając go sobie we włosy. Przy okazji też ustawiła się przodem do rozmówczyni wciąż z tym zamyślonym i trochę nieobecnym wyrazem twarzy.
- Lexa? Chodzi o te nowe prochy? - zapytała w końcu spoglądając na Blue trzeźwiejszym spojrzeniem. Zaczęła myć swoje włosy więc w dół ciała spływała zmieszana ze strugami wody piana.

- Zajebiste, nie? - Blue potwierdziła część do dragach i wrogu rasowym blondyn z Vegas... ale o tym ostatnim Max nie musiała wiedzieć. - Częstowałaś się już nimi? Dobra, ogarniaj dupkę. Na nas już pora. Na ciebie i na mnie. Frajerzy sami się nie wydoją, plany same nie zrealizuj, a wóda nie pojawi się z niebios - Wyszczerzyła się wyszczerzem rodem z reklamy pasty do zębów. Odstawi Latynoskę i bujnie się prosto do Dzikiego z informacjami od Szafirka. Potem z info zwrotnym od Dzikiego do Szafirka, a wieczorem jeszcze mieli z Troyem wyjebać Dirty. Zapowiadał się napięty dzień, aż do samego rana. Dlatego też Julia popatrzyła teatralnie na przedramię żeby sprawdzić godzinę i chuj z tym, że nie posiadała zegarka.

 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline