Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2007, 22:28   #6
Judeau
 
Judeau's Avatar
 
Reputacja: 1 Judeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znany
Szeregowy Igor Petrov z lekkim zdziwieniem obserwował reakcje towarzyszy na osobę Inkwizytora Hermella. Skwaszone miny, ciche, przesycone jadem szepty i dyskretne splunięcia, z całym zdecydowaniem świadczyły nie tylko o braku sympatii, ale nawet szacunku. O ile to pierwsze był sobie w stanie wyobrazić, o tyle drugiego zrozumieć nie mógł. Zawsze uważał członków Ordo Hereticus za sprawiedliwych, choć surowych obrońców ludzkości przed siłami zła... To fakt, nie widział wiele świata, za to słyszał negatywne opinie o Inkwizycji w koszarach... wszyscy reagują tak samo, więc może coś w tym jest, lepiej się narazie nie wychylać... może kiedyś kogo spyta o co w tym tak naprawdę chodzi. Tymczasem wsłuchał się w słowa Hermella.
Poczuł lekkie ukucie dumy, słysząc, że ktoś tak ważny i potężny potrzebuje jego pomocy w walce ku chwale Imperatora. Po to właśnie się zaciągnął. Energia wprost go rozpierała. Tyle miesięcy w koszarach marzył o tej chwili, gdy będzie mógł z okrzykiem na ustach biec na wroga, walczyć za Imperium, za ludzi! W końcu, jego pierwsza misja... Czuł krew pulsującą na policzkach i uszach. Pewnie wyglądał jak burak - zaśmiał sie w duchu. Ale to nic. Nieważne. Czerwony czy nie, teraz nadszedł jego czas! Z podziwem oprowadził Inkwizytora wzrokiem i zatrzymał spojrzenie na Siostrach Bitewnych.
Wyglądały tak wspaniale w swoich potężnych pancerzach bojowych, o których oni, szaraczki, mogli tylko marzyć. Stały przy transporterze, piękne i niewzruszone, niczym monolit, o który fale wrogów mogą się jedynie rozbić i zginąć. Ich pewność siebie, przelewała się na niego, upewniając go, że póki są w pobliżu, nic ich misji nie powstrzyma. Przełknął ślinę i pobłogosławił swoje policzki, ze bardziej zaczerwienić się nie mogą. Jakie to ironiczne... Zostać żołnierzem by chronić kobiety, tylko po to, by być przez nie chronionym. Cóż. Nie dopuści, by był ciężarem! Da z siebie wszystko i pokaże, że nie jest gorszy. Kto wie... może to on ocali jedną z nich...
Uśmiechnął się głupio, wyobrażając sobie romantyczną scenę z pola walki... kiedy podchodzi, do poranionej Siostry, z dymiącą bronią w dłoni, przestępując nad ciałami jej wrogów, podaję jej rękę... ich twarze zbliżają się do siebie...
Ryk chorążego wytrącił go z marzeń z taką siłą, że niemal wypuścił karabin. Zamrugał usiłując ogarnąć sytuację i po chwili pędził już do Chimery.

Arrizen, usiądź przy CKM'ie obok kierowcy i weź ze sobą tego gołowąsa!

Igor zmrużył oczy z zażenowaniem. No ładnie, od początku mu dobrą opinię robią... przecież mama mówiła, że nie wyglądał już tak młodo. Podświadomie zasalutował i wbiegł zręcznie do transportera, usadawiając się na siedzeniu najbliższym działonowemu. Szeregowy Arizzen był jednym z niewielu towarzyszy, którzy zdawali się podzielać jego entuzjazm - wskoczył do pojazdu szybko i bez ociągania, skoncentrowany zapiął pasy i wpatrzył się w drogę trzymając rączkę od karabinu. Igor klepnął go lekko w ramię, jak na szkoleniu, by zakomunikować swoją obecność i gotowość, po czym zerknął szybko na resztę oddziału.
Pewny siebie, dumny mężczyzna z kwaśną miną właśnie wchodził na wieżyczkę, a jego partner – Starszy Szeregowy Cain – o ile Igor dobrze pamiętał wyglądał wyjątkowo nieświeżo, jakby na kacu...
Jakiś młodzik, taki jak on, siedział i trząsł się lekko, chyba ze strachu, a obok sierżant Kułuszkin z uśmiechem pocieszał go i uspokajał napiętą (i duszną jak sto demonów) atmosferę w Chimerze. Choć Petrov przebywał w tym plutonie ledwo kilka dni i nie miał wielu okazji do socjalizowania się z towarzyszami, wąsaty weteran wzbudzał w nim sympatię. Wydawał się pogodny, zazwyczaj przyjazny i chyba zależało mu na swoich podwładnych. Otaczała go aura spokoju, która mogła okazać się zbawienna dla nieco słabszych psychicznie członków drużyny. Nawet Igor, mimo że wierzył, że jest sam dla siebie wystarczającym oparciem, czuł się dobrze wiedząc, że ktoś taki jak sierżant Kułuszkin jest obok, i czuwa. Uśmiechnął się do sierżanta, gdy ten rozpoczynał kolejną ze swoich historii. Chimerą nagle zarzuciło, wbijając chłopaka w siedzenie, a łomot silnika wypełnił ciasną, metalową klitkę...
 
__________________
"To bez znaczenia, czy wygrasz, czy przegrasz, tak długo jak będzie to WYGLĄDAŁO naprawde fajnie"- Kpt. Scundrel. OotS
Judeau jest offline