W czasie, gdy towarzysze błądzili gdzieś po podmokłym lesie Estalijczyk siedział przy ognisku. Na szczęście zainteresowanie Stirgan jego niefortunnym wypadkiem zdawało się słabnąć, jednak dla pewności Santiago udawał znużenie i starał się wyglądać zupełnie jak człowiek drzemiący przy ognisku. Od czasu do czasu poruszał się jednak, drapał po plecach, czy wzdychał głośniej lub sapał - to wszystko po to, żeby gospodarze nie pomyśleli, że pajęczy jad bierze górę nad jego witalnością i trzeba mu niezwłocznie pomóc.
Pozostali długo nie wracali, dlatego Santiago był coraz bardziej ciekaw, czy udało im się odnaleźć wiedźmę i co właściwie ona tam robiła.
Na odpowiedzi będzie musiał jednak poczekać na powrót reszty.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |