Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2018, 07:51   #192
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Komnata Króla



Kobiety miały przed sobą całe mnóstwo schodów do przejścia. Było to dość czasu by się zniechęcić, albo zirytować i jeszcze bardziej chcieć dostać się do wnętrza strefy zakazanej. W końcu dotarły na ostatni taras, widząc na jego końcu najwyższy poziom zikkuratu - Komnatę Króla. Wpierw jednak musiały odpocząć.

Po złapaniu oddechu pokonały ostatnie schody i zbliżyły się do wejścia. To co wcześniej wyglądało jak ciemne ziejące dziury w oknach, teraz okazało się być jakimś czarnym gładkim w wyglądzie szkłem, które z jakiegoś powodu nie odbijało światła. Podwójne drzwi, rozmiarem pasujące do potężnego jaszczuroczłeka, były wykonane z jakiegoś stopu metalu i stały zamknięte.


Anna zaczęła z pasją badać drzwi, próbując znaleźć sposób na ich otwarcie. Szukała również innych mechanizmów, jak chociażby pułapek - skoro miejsce było zakazane, jaszczur mógł zabezpieczyć się przed nieproszonymi gośćmi, na przykład Yuan-Ti. Albo Anką.
- Wiesz… wcale bym się nie zdziwiła jakby nasz gospodarz był tym no… - stojąca obok Tajga wypluła kilka szpetnych słów dotyczących dziwacznych jaszczurczych imion. - … tym nekromantą właśnie. Może magia pomieszała mu w głowie tak, że nawet o tym nie wie. Nie dziwi cię, że jest tu sam jeden ze swoim “przyjacielem”? Wszyscy umarli, zniknęli, a on został? Każdego umie wytropić, ale nie wie gdzie jest nekromanta? To się nie trzyma kupy. No i patrz jak się pozamykał! Komnata króla, którego przecież nie ma… Poczekaj no z tym grzebaniem - Tajga zanuciła kilka słów by wykryć ewentualne magiczne pułapki.
- Ja mu średnio ufam, ale sami to byśmy się pętali jak smród po gaciach - odpowiedziała Anna, odstępując kawałek od drzwi - Po coś nas tam potrzebuje.

Bardka poczuła magię. Skupiła się na jej aurze kilka dłuższych chwil, aż zobrazowała to sobie. Magia, bardzo silna i wyraźna biła od budynku, który otulała. Niestety "wyczucie" tego co było we wnętrzu komnaty już nie było możliwe, co najpewniej oznaczało zbyt grube ściany, chociaż zastanawiające było czemu przez drzwi i okna też nie mogła "wniknąć" swym wykryciem magii. Tajga skupiła się mocniej by określić jaki rodzaj zaklęcia może blokować magiczne szpiegowanie.

Anna w tym czasie usilnie szukała tego czym gad mógł zabezpieczyć to miejsce. Niczego takiego nie znalazła. Drzwi, sądząc po śladach na posadzce, otwierały się na zewnątrz, a na jednym skrzydle było widać wgłębienie, które przywodziło na myśl otwór, w który wkłada się klamkę w zwykłych drzwiach. Za to zauważyła, że po kamiennej ścianie komnaty nie powinna mieć większego problemu wejść na górę, na zadaszenie budynku, co było dobrą, drugą opcją. Stosując swoje złodziejskie narzędzia, Anna próbowała zmierzyć się z problemem braku klamki.
- Czekaj no! Tu jest pełno magii - burknęła Tajga, starając się określić jej rodzaj.
- Dobra, poczekam chwilę… - padła odpowiedź Peck, która znowu odstąpiła do drzwi - Mama zawsze powtarzała, że jak będę niecierpliwa i wszystko macała, to mnie stara baba zabierze. Myślisz, że chodziło o Umberlee?
- Zależy gdzieżeś się macała. A teraz cicho siedź - wymamrotała Tajga starając się wyczuć nici Splotu otaczające komnatę.

Tajga skupiając się zaczęła wyczuwać magiczne aury tego miejsca. Próbowała je policzyć, ale ostatecznie nie była w stanie określić czy były trzy czy może cztery. Wszystkie zdawały się pochodzić z jednego miejsca. Wydawały się bardce być znajome, jednak na tyle inne by nie móc ich określić lecz pewna była, że czary pochodziły ze szkoły wywoływania i odpychania. Po dłuższym zastanowieniu udało jej się w miarę określić jeden z czarów otaczających to miejsce.

- No i? Mogę otwierać? - dopytywała zniecierpliwiona Anna, tupiąc stopą o posadzkę.
- Eee… - Tajga odsunęła się kilka kroków od drzwi i spojrzała na nie z niesmakiem. - Wiesz co, chyba nie. Całość jest obłożona potężnymi czarami, z czego rozpoznałam tylko jeden i to najsłabszy: ten który zapobiega podglądaniu, magicznemu i niemagicznemu. “Zaciszna kryjówka Morderkaineina”. Reszty nie znam, ale wolałabym nie być w pobliżu jak któryś pierdyknie po otwarciu drzwi - wzdrygnęła się. Niemniej jednak odkrycie zabezpieczeń jeszcze bardziej wzmogło jej ciekawość i podejrzliwość.
- A błękitek mówił, że nie umie czarować, co? - zauważyła z sarkazmem. Oczywiście czary mogły zostać tu założone dawno, dawno temu i ich przewodnik mógł jedynie zostać uwzględniony w “upoważnieniu” do wejścia. Niemniej jednak Tajga wolała dmuchać na zimne. Takie podejście do tej pory zapewniało jej długie i bezpieczne życie.
- A jest tu jakiś cienisty splot? - zapytała Anna, przymierzając się do wspięcia na szczyt zigguratu - Rozejrzę się na górze.
- Chyba nie… - ostrożnie odparła dziewczyna. W sumie nie wiedziała czym się różni od zwykłego, a aury wokół zikkuratu były tak silne, że ledwo się na nich wyznawała. - I tak nic nie zobaczysz póki nie wejdziesz do środka. A jeśli tam jest jakaś pułapka… to na pewno nie przeżyjesz, zwłaszcza dodatkowo spadając z dachu.
“I wtedy się nie przyznam, że tu z tobą byłam”, dokończyła w myślach. Prewencyjnie odsunęła się od budynku.

Zanim Tajga skończyła swoją wypowiedź, Anka wspięła się już dość wysoko, chwytając zadaszenia. Dach był płaski i mozna było po nim swobodnie chodzić. Na środku Peck dostrzegła przeszklenie podobne jak na oknach, ale tu słońce padało z całą intensywnością prosto na nie. Po przyjrzeniu, zauważyła, że coś na nim widać. Po dłuższym wpatrywaniu zauważyła, że widzi przez nie wnętrze pomieszczenia, choć w mocno ograniczonym stopniu. Widziała granitowe stoły, na których leżały dziwne przedmioty, jakby pochodzące z innego świata. Na środku pomieszczenia leżała kryształowa półsfera z błyszczącego kryształu.
Anna sięgnęła po łom i spróbowała nim podnieść szkło. Chwilę zajęło jej znalezienie sposobu by wsadzić koniec narzędzia tak by miało oparcie do działania. Zaparła się na tym, zwiększając nacisk, ale gdy już całym ciężarem oparła się, to nadal nie udało się ruszyć ramy okna w dachu ani o cal. Łom na szczęście miał dwa końce. Kobieta nie zniechęciła się, spróbowała szkło rozbić. Łom odbił się od ciemnego szkła, a Anna poczuła jak przez metal przechodzi ładunek elektryczny prosto na nią.
- O kurwa! - Peck zawyła, wypuszczając narzędzie z ręki - No Anuś, bądź bardziej dyskretna…
Niedoszła włamywaczka zabrała łom i wystawiła łeb zza krawędzi zadaszenia.
- Ej, chcesz zobaczyć co tu na górze jest za szkiełko? Widać trochę pokoju. - zapytała Tajgę. - Tak? - zdumiała się Tajga. Niby na dachu jaszczur ich nie wywącha; jednak przekleństwa Anki zniechęciły ją do wspinaczki. Skoro tamta ma ochotę się narażać, to po co mają być głupie we dwie? - Wiesz, słabo się wspinam… Myślisz, że dasz radę się dostać do środka? Jest w ogóle po co?
- Pfff - prychnęła Anka w odpowiedzi na ostatnie pytanie - oczywiście, że jest po co. Dać może dam radę wejść, ale na magię znam jeden sposób i nie działał… To zresztą było pytanie retoryczne, wskakuj. Zrzucę Ci linę.

Tajga szybko przekalkulowała za i przeciw. Ich zapach - jeśli Morkul miał rację i tamten może ich “wyniuchać” - już został pod drzwiami. Wejście na dach nie zaszkodzi. A dalej się zobaczy. Chwyciła podaną linę i zaczęła się wspinać. Pierwsze podejście wywołało głównie falę przekleństw i ból rąk, ale drugie poszło lepiej. Zasapana bardka przysiadła obok Anny i zerknęła przez okienko. Sala nie wyglądała na norę nekromanty; raczej badacza czy innego odkrywcy. Wśród dziwacznych narzędzi i stert papieru jedyne co rozpoznała z całą pewnością to kompas. Westchnęła.
- No i co dalej? Nie mam nic co mogłoby rozbroić magiczną pułapkę. A nawet jakbyśmy tam wlazły, to do niczego nam się te szpargały nie przydadzą. Zdzielisz zombie w łeb kompasem? Masz statek, żeby te mapy czy co to tam jest się przydały? Jak tam wleziemy to tylko się jaszczurka wścieknie i nigdzie nas nie zaprowadzi, a ukatrupienie go też się nam na nic nie zda. Daj spokój. Nie słyszałaś, że ciekawość zabiła kota?
Gdyby byli w innej sytuacji to Tajga nie miała by oporów przed spustoszeniem pracowni niebieskołuskiego i pozbyciem się kłopotliwego właściciela. Teraz jednak koszt takiej operacji wydawał się nieporównywalnie większy niż potencjalny zysk. Pomijając fakt, że bez pomocy Thazara nie potrafiła ocenić czy te szpargały faktycznie by im się przydały. Zerknęła jeszcze raz w dół próbując jak najwięcej zapamiętać. Prewencyjnie rzuciła też drugie *wykrycie magii*, skupiając się li jedynie na widoku za szkiełkiem, choć wątpiła, czy to coś da.
- Kurwa - oświadczyła, gdyż efekt był równie mizerny co za pierwszym razem. - Ja tu nic więcej nie poradzę, ani blokad nie zejmę, ani macać nie będę, żeby mnie nie pomacało. Chcesz to wal sobie łomem, albo wrócimy później większą ekipą - rzekła do Anki i prewencyjnie się cofnęła na krawędź dachu, do liny. Choć nie wierzyła, że ktokolwiek zechce tu przyjść. Sojusz z jaszczurem był zbyt cenny by zrywać go dla niepewnych i chwilowych zysków. Tajdze wystarczyła chwiejna pewność, że błękitnołuski nie jest nekromantą.
- O matko, ale marudzisz - odburknęła zrezygnowana Anka - dobra, zostawię to. Może gdybym miała kilof albo jakiś ładunek wybuchowy… Albo więcej czasu.

Tajga spojrzała na Anke spode łba, ale nie skomentowała. Ostrożnie zlazła z dachu i ruszyła w drogę powrotną, klucząc i zostawiając ślady w różnych miejscach tak, jakby się plątały po całym zikkuracie. “Podlała” nawet krzaczek albo i dwa; a co!
Miała nadzieję, że Thazar miał więcej szczęścia niż rozumu i podczas swoich spacerów znalazł coś ciekawego.
 
Sayane jest offline