Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-08-2018, 08:16   #191
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Dzień przed wyruszeniem na poszukiwanie Khaarim’To

Gdy jaszczur nieoczekiwanie stwierdził, że odprowadzi Bora w głąb dżungli Tajga dostrzegła szansę, by zaspokoić swoją ciekawość. Upewniwszy się, że ich gospodarz zniknął na dobre zwróciła się do towarzyszy:
- Skoro jaszczurki nie ma proponuję pozwiedzać. Intryguje mnie czemu zabronił nam się ruszać skoro ponoć nikogo tu nie ma, z tym ichnim szamanem na czele. Poza tym po przyjściu mówił coś o siedzibie króla. Nie intryguje was to?
- Oczywiście, że tak. Na mój gust łgał z tą trucizną. W tych lasach na pewno jest takiego zielska tyle, by całą armię położyć trupem. Warto dowiedzieć się czegoś o naszym gospodarzu - poparł pomysł Edrik, którego słowa były prawdziwe, lecz nie zdradzały głównego celu, który nim kierował. To miejsce bowiem wyglądało jak to z zesłanej mu wizji. Musiał odnaleźć miejsce oznaczone symbolem Helma.
- Ruszamy?
Tajga spojrzała na resztę rozbitków. Przydałby się i Morkul do zacierania śladów ich bytności tu i tam; jeśli półork nie wyjdzie z propozycją to miała zamiar zaprosić go do szperania.
- Mnie nie musisz pytać dwa razy - uśmiechnęła się Anka, zrywając na równe nogi - Siedziba króla, to może mu o wychodek chodziło? Pójdę poszukać… nie wychodka, cokolwiek, co jaszczur chce ukryć.
- Musicie się pchać tam, gdzie nie powinniście? - Thazar nie wyglądał na zachwyconego. - Cała wielka budowla do naszej dyspozycji, a ciebie kusi siedziba króla? Dlatego, że mieliśmy tam nie chodzić?
- Tak, tak, tak - odpowiedziała Peck, przytakując głową - Boisz się, że się skapnie i się wkurzy?
- Nie jestem przekonany, czy denerwowanie naszego gospodarza to teraz dobry pomysł - zakwestionował ten konkretny pomysł Edrik.
- On i tak wywęszy, gdzie byliśmy, jak mu będzie śmierdziało nami w innych miejscach - dodała Anka - niezależnie, gdzie pójdziemy. Chyba, że macie jak zamaskować zapach… Trzeba go zbajerować jak wróci, żeby ruszyć dalej jak najszybciej. Może niech Jasmal go uwiedzie.
- Sama se go uwiedź - Obruszyła się Calishytka.

Grupa nie była w stanie dojść do porozumienia co do zwiedzania więc podzielili się. Miejsce wydawało się być bezpieczne na tyle, by rozdzielanie się, nie zostało uznane za durny pomysł. Tajga i Anka postanowiły udać się na szczyt zikkuratu, tam gdzie znajdowało się miejsce do którego mieli pod żadnym pozorem nie wchodzić.
Natomiast Thazar i Edrik ruszyli po prostu do najbliższego korytarza jaki mieli z placu na którym urządzili sobie miejsce do dziennego wypoczynku, gdzie mieli nawet prowizoryczny dach z ususzonych liści, na stelażu z bambusa i gałęzi, powiązanych lianami.
Jasmal i Morkhul pozostali na miejscu, zajmując się swoimi sprawami.
 
Sayane jest offline  
Stary 08-08-2018, 07:51   #192
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Komnata Króla



Kobiety miały przed sobą całe mnóstwo schodów do przejścia. Było to dość czasu by się zniechęcić, albo zirytować i jeszcze bardziej chcieć dostać się do wnętrza strefy zakazanej. W końcu dotarły na ostatni taras, widząc na jego końcu najwyższy poziom zikkuratu - Komnatę Króla. Wpierw jednak musiały odpocząć.

Po złapaniu oddechu pokonały ostatnie schody i zbliżyły się do wejścia. To co wcześniej wyglądało jak ciemne ziejące dziury w oknach, teraz okazało się być jakimś czarnym gładkim w wyglądzie szkłem, które z jakiegoś powodu nie odbijało światła. Podwójne drzwi, rozmiarem pasujące do potężnego jaszczuroczłeka, były wykonane z jakiegoś stopu metalu i stały zamknięte.


Anna zaczęła z pasją badać drzwi, próbując znaleźć sposób na ich otwarcie. Szukała również innych mechanizmów, jak chociażby pułapek - skoro miejsce było zakazane, jaszczur mógł zabezpieczyć się przed nieproszonymi gośćmi, na przykład Yuan-Ti. Albo Anką.
- Wiesz… wcale bym się nie zdziwiła jakby nasz gospodarz był tym no… - stojąca obok Tajga wypluła kilka szpetnych słów dotyczących dziwacznych jaszczurczych imion. - … tym nekromantą właśnie. Może magia pomieszała mu w głowie tak, że nawet o tym nie wie. Nie dziwi cię, że jest tu sam jeden ze swoim “przyjacielem”? Wszyscy umarli, zniknęli, a on został? Każdego umie wytropić, ale nie wie gdzie jest nekromanta? To się nie trzyma kupy. No i patrz jak się pozamykał! Komnata króla, którego przecież nie ma… Poczekaj no z tym grzebaniem - Tajga zanuciła kilka słów by wykryć ewentualne magiczne pułapki.
- Ja mu średnio ufam, ale sami to byśmy się pętali jak smród po gaciach - odpowiedziała Anna, odstępując kawałek od drzwi - Po coś nas tam potrzebuje.

Bardka poczuła magię. Skupiła się na jej aurze kilka dłuższych chwil, aż zobrazowała to sobie. Magia, bardzo silna i wyraźna biła od budynku, który otulała. Niestety "wyczucie" tego co było we wnętrzu komnaty już nie było możliwe, co najpewniej oznaczało zbyt grube ściany, chociaż zastanawiające było czemu przez drzwi i okna też nie mogła "wniknąć" swym wykryciem magii. Tajga skupiła się mocniej by określić jaki rodzaj zaklęcia może blokować magiczne szpiegowanie.

Anna w tym czasie usilnie szukała tego czym gad mógł zabezpieczyć to miejsce. Niczego takiego nie znalazła. Drzwi, sądząc po śladach na posadzce, otwierały się na zewnątrz, a na jednym skrzydle było widać wgłębienie, które przywodziło na myśl otwór, w który wkłada się klamkę w zwykłych drzwiach. Za to zauważyła, że po kamiennej ścianie komnaty nie powinna mieć większego problemu wejść na górę, na zadaszenie budynku, co było dobrą, drugą opcją. Stosując swoje złodziejskie narzędzia, Anna próbowała zmierzyć się z problemem braku klamki.
- Czekaj no! Tu jest pełno magii - burknęła Tajga, starając się określić jej rodzaj.
- Dobra, poczekam chwilę… - padła odpowiedź Peck, która znowu odstąpiła do drzwi - Mama zawsze powtarzała, że jak będę niecierpliwa i wszystko macała, to mnie stara baba zabierze. Myślisz, że chodziło o Umberlee?
- Zależy gdzieżeś się macała. A teraz cicho siedź - wymamrotała Tajga starając się wyczuć nici Splotu otaczające komnatę.

Tajga skupiając się zaczęła wyczuwać magiczne aury tego miejsca. Próbowała je policzyć, ale ostatecznie nie była w stanie określić czy były trzy czy może cztery. Wszystkie zdawały się pochodzić z jednego miejsca. Wydawały się bardce być znajome, jednak na tyle inne by nie móc ich określić lecz pewna była, że czary pochodziły ze szkoły wywoływania i odpychania. Po dłuższym zastanowieniu udało jej się w miarę określić jeden z czarów otaczających to miejsce.

- No i? Mogę otwierać? - dopytywała zniecierpliwiona Anna, tupiąc stopą o posadzkę.
- Eee… - Tajga odsunęła się kilka kroków od drzwi i spojrzała na nie z niesmakiem. - Wiesz co, chyba nie. Całość jest obłożona potężnymi czarami, z czego rozpoznałam tylko jeden i to najsłabszy: ten który zapobiega podglądaniu, magicznemu i niemagicznemu. “Zaciszna kryjówka Morderkaineina”. Reszty nie znam, ale wolałabym nie być w pobliżu jak któryś pierdyknie po otwarciu drzwi - wzdrygnęła się. Niemniej jednak odkrycie zabezpieczeń jeszcze bardziej wzmogło jej ciekawość i podejrzliwość.
- A błękitek mówił, że nie umie czarować, co? - zauważyła z sarkazmem. Oczywiście czary mogły zostać tu założone dawno, dawno temu i ich przewodnik mógł jedynie zostać uwzględniony w “upoważnieniu” do wejścia. Niemniej jednak Tajga wolała dmuchać na zimne. Takie podejście do tej pory zapewniało jej długie i bezpieczne życie.
- A jest tu jakiś cienisty splot? - zapytała Anna, przymierzając się do wspięcia na szczyt zigguratu - Rozejrzę się na górze.
- Chyba nie… - ostrożnie odparła dziewczyna. W sumie nie wiedziała czym się różni od zwykłego, a aury wokół zikkuratu były tak silne, że ledwo się na nich wyznawała. - I tak nic nie zobaczysz póki nie wejdziesz do środka. A jeśli tam jest jakaś pułapka… to na pewno nie przeżyjesz, zwłaszcza dodatkowo spadając z dachu.
“I wtedy się nie przyznam, że tu z tobą byłam”, dokończyła w myślach. Prewencyjnie odsunęła się od budynku.

Zanim Tajga skończyła swoją wypowiedź, Anka wspięła się już dość wysoko, chwytając zadaszenia. Dach był płaski i mozna było po nim swobodnie chodzić. Na środku Peck dostrzegła przeszklenie podobne jak na oknach, ale tu słońce padało z całą intensywnością prosto na nie. Po przyjrzeniu, zauważyła, że coś na nim widać. Po dłuższym wpatrywaniu zauważyła, że widzi przez nie wnętrze pomieszczenia, choć w mocno ograniczonym stopniu. Widziała granitowe stoły, na których leżały dziwne przedmioty, jakby pochodzące z innego świata. Na środku pomieszczenia leżała kryształowa półsfera z błyszczącego kryształu.
Anna sięgnęła po łom i spróbowała nim podnieść szkło. Chwilę zajęło jej znalezienie sposobu by wsadzić koniec narzędzia tak by miało oparcie do działania. Zaparła się na tym, zwiększając nacisk, ale gdy już całym ciężarem oparła się, to nadal nie udało się ruszyć ramy okna w dachu ani o cal. Łom na szczęście miał dwa końce. Kobieta nie zniechęciła się, spróbowała szkło rozbić. Łom odbił się od ciemnego szkła, a Anna poczuła jak przez metal przechodzi ładunek elektryczny prosto na nią.
- O kurwa! - Peck zawyła, wypuszczając narzędzie z ręki - No Anuś, bądź bardziej dyskretna…
Niedoszła włamywaczka zabrała łom i wystawiła łeb zza krawędzi zadaszenia.
- Ej, chcesz zobaczyć co tu na górze jest za szkiełko? Widać trochę pokoju. - zapytała Tajgę. - Tak? - zdumiała się Tajga. Niby na dachu jaszczur ich nie wywącha; jednak przekleństwa Anki zniechęciły ją do wspinaczki. Skoro tamta ma ochotę się narażać, to po co mają być głupie we dwie? - Wiesz, słabo się wspinam… Myślisz, że dasz radę się dostać do środka? Jest w ogóle po co?
- Pfff - prychnęła Anka w odpowiedzi na ostatnie pytanie - oczywiście, że jest po co. Dać może dam radę wejść, ale na magię znam jeden sposób i nie działał… To zresztą było pytanie retoryczne, wskakuj. Zrzucę Ci linę.

Tajga szybko przekalkulowała za i przeciw. Ich zapach - jeśli Morkul miał rację i tamten może ich “wyniuchać” - już został pod drzwiami. Wejście na dach nie zaszkodzi. A dalej się zobaczy. Chwyciła podaną linę i zaczęła się wspinać. Pierwsze podejście wywołało głównie falę przekleństw i ból rąk, ale drugie poszło lepiej. Zasapana bardka przysiadła obok Anny i zerknęła przez okienko. Sala nie wyglądała na norę nekromanty; raczej badacza czy innego odkrywcy. Wśród dziwacznych narzędzi i stert papieru jedyne co rozpoznała z całą pewnością to kompas. Westchnęła.
- No i co dalej? Nie mam nic co mogłoby rozbroić magiczną pułapkę. A nawet jakbyśmy tam wlazły, to do niczego nam się te szpargały nie przydadzą. Zdzielisz zombie w łeb kompasem? Masz statek, żeby te mapy czy co to tam jest się przydały? Jak tam wleziemy to tylko się jaszczurka wścieknie i nigdzie nas nie zaprowadzi, a ukatrupienie go też się nam na nic nie zda. Daj spokój. Nie słyszałaś, że ciekawość zabiła kota?
Gdyby byli w innej sytuacji to Tajga nie miała by oporów przed spustoszeniem pracowni niebieskołuskiego i pozbyciem się kłopotliwego właściciela. Teraz jednak koszt takiej operacji wydawał się nieporównywalnie większy niż potencjalny zysk. Pomijając fakt, że bez pomocy Thazara nie potrafiła ocenić czy te szpargały faktycznie by im się przydały. Zerknęła jeszcze raz w dół próbując jak najwięcej zapamiętać. Prewencyjnie rzuciła też drugie *wykrycie magii*, skupiając się li jedynie na widoku za szkiełkiem, choć wątpiła, czy to coś da.
- Kurwa - oświadczyła, gdyż efekt był równie mizerny co za pierwszym razem. - Ja tu nic więcej nie poradzę, ani blokad nie zejmę, ani macać nie będę, żeby mnie nie pomacało. Chcesz to wal sobie łomem, albo wrócimy później większą ekipą - rzekła do Anki i prewencyjnie się cofnęła na krawędź dachu, do liny. Choć nie wierzyła, że ktokolwiek zechce tu przyjść. Sojusz z jaszczurem był zbyt cenny by zrywać go dla niepewnych i chwilowych zysków. Tajdze wystarczyła chwiejna pewność, że błękitnołuski nie jest nekromantą.
- O matko, ale marudzisz - odburknęła zrezygnowana Anka - dobra, zostawię to. Może gdybym miała kilof albo jakiś ładunek wybuchowy… Albo więcej czasu.

Tajga spojrzała na Anke spode łba, ale nie skomentowała. Ostrożnie zlazła z dachu i ruszyła w drogę powrotną, klucząc i zostawiając ślady w różnych miejscach tak, jakby się plątały po całym zikkuracie. “Podlała” nawet krzaczek albo i dwa; a co!
Miała nadzieję, że Thazar miał więcej szczęścia niż rozumu i podczas swoich spacerów znalazł coś ciekawego.
 
Sayane jest offline  
Stary 08-08-2018, 16:26   #193
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Korytarze Zikkuratu


Zaraz po wejściu do środka poczuli znajomy im z komnat sypialnych zimny zapach jak w piwnicy. W korytarzu im głębiej szli tym robiło się zimniej. Była to przyjemna odmiana od dusznego wilgotnego skwaru jaki był na zewnątrz. W dłoniach mieli prowizoryczne pochodnie którymi oświetlali sobie drogę, choć magowi nie szczególnie to było potrzebne. Co jakiś czas robili kredą znaki by później wiedzieć jak wrócić. Na ścianach wymalowane były symbole, których żaden z mężczyzn nie potrafił odczytać.
Korytarz wił się, aż doszli do klatki schodowej gdzie kamienne schody prowadziły w dół, ale też korytarz ciągnął się dalej.
Idziemy w dół, czy dalej korytarzem? – spytał Thazar.
W dół – odrzekł mu Edrik.
Co prawda stara mądrość głosiła, że gdy się schodziło w dół, to potem trzeba było wejść ponownie na górę, ale Thazar tylko skinął głową i ruszył po schodach na dół.

Duża warstwa kurzu, w której odciskały się podeszwy ich butów, wskazywała, że nikt tędy nie chodził. Ostrożnie stawiając kroki schodzili coraz niżej, aż dotarli na niższy poziom. Tam znajdowały się kolejne schody prowadzące jeszcze bardziej w dół oraz odchodził szeroki korytarz kierujący się gdzieś w ciemność.
Chodźmy dla odmiany korytarzem – powiedział Thazar. – Rozejrzymy się, a potem, w razie czego, zejdziemy niżej.
Pamiętasz o zostawianiu znaków? – zapytał Edrik, nim ruszyli dalej, chcąc być pewnym, że nie skończą w jakiejś zapomnianej przez bogów dziurze.
Oczywiście – odparł Thazar, który nie miał zamiaru do końca życia błąkać się po mrocznych korytarzach.

Panowie skrupulatnie znacząc za sobą drogę, brnęli przez ciemność sporego korytarza. Ściany co jakiś czas miały jakieś oznaczenia, które nic im nie mówiły. Dopiero gdy zaszli naprawdę daleko, dochodząc do klatki schodowej prowadzącej tylko w dół zobaczyli na ścianie pierwszą płaskorzeźbę. Przedstawiała jaszczura podobnego do ich gospodarza, który stał w dumnej pozycji. Musiał być to jakiś wojownik, bo miał na sobie porządną zbroję, której wygląd był nie gorszy od najlepszych dzieł krasnoludzkich rzemieślników, a w ręce trzymał piękną włócznię. Pod wizerunkiem był napis, który ku zaskoczeniu Thazara, był w stanie odczytać. "Resh'sir Obrońca". Natomiast Edrik miał przeczucie, że coś go jakby wzywało by iść dalej, zejść schodami na niższy poziom. Spojrzał on tylko na Thazara, po czym począł schodzić jeszcze niżej.
Poczekaj, zaraz do ciebie dołączę – powiedział Thazar.
Płaskorzeźba go interesowała i nie zamierzał jej zostawiać bez dokładniejszego zbadanie. A że był magiem, to najpierw rzucił na rzeźbę jeden z najprostszych, ale bardzo przydatny czar – wykrycie magii. I magia ewidentnie tu była, choć ledwo wyczuwalna. Ta najbliżej była wystarczająco silna, by mag określił ją jako iluzję.

Wiara w to, że rzeźba jednak kryje w sobie jakiś sekret, nie opuszczała Thazara. Jeśli, na przykład, było to jakieś tajne przejście, to z pewnością jakoś można było je otworzyć. Co prawda mag nie został przez bogów obdarzony talentami złodziejskimi, ale słyszał parę opowieści o sekretnych drzwiach. Miał zamiar poruszyć lub wcisnąć parę wystających elementów, szczególnie takich, które wydały mu się bardziej wytarte od pozostałych.
A na sam koniec spróbować poruszyć włócznię.

Po dotknięciu płaskorzeźby ta zaświeciła się. Lekko, nadając kolory przedstawionemu jaszczurowi. Włócznia mieniła się w przyjemnych i ciepłych barwach żółci i pomarańczowego. Ale to nie było wszystko. Po chwili korytarz rozświetlił się bladym błękitnym blaskiem jakby świetliki zasiadały na suficie. Pochodnie nie były już potrzebne, bo oświetlenie działało również na klatce schodowej.

Włączenie oświetlenia Thazarowi nie wystarczyło. Przyjrzał się dokładniej włóczni. Niby wyglądała jak nieodłączny element płaskorzeźby, ale ją tam wiedział... Spróbował ją poruszyć, lecz włócznia była tylko i wyłącznie tym, na co wyglądała – kamiennym rzeźbieniem.

Stary wojownik minął stojącego przy płaskorzeźbie maga i zaczął schodzić w dół. Tu klatka schodowa była obszerna, a na ścianach dostrzegli więcej kamiennych obrazów. W miarę jak szli coraz bardziej w dół, układały się one w opowieść. Przedstawiała ona przybycie jaszczuroludzi do tego świata przez trójkątny portal, opowieść jak wznieśli budowle a następnie sprowadzili ludzi. Gdy weszli już na korytarz zobaczyli jak na płaskorzeźbach wizerunki jaszczurów uczą ludzi życia w tym miejscu. Historia wyryta na ścianie zakończyła się odejściem jaszczurów do ich świata i pozostawieniem ludzi samych w tym miejscu.
Jaszczury jak bogowie – powiedział Thazar, oglądając kolejne płaskorzeźby. – Ciekawe, czy te obrazki mówią prawdę. I czy czasem jaszczury trochę się nie wybieliły.
Ludzie nie mieli kajdan, ale to nie znaczyło, że nie byli wykorzystywani do najgorszych robót. A to, że jaszczury ich uczyły, nie świadczyło o niczym. Wykształcony niewolnik jest bardziej przydatny i może być efektywniejszym pomocnikiem.
Historię piszą zwycięzcy. Już sam ten fakt sprawia, że każdą opowieść trzeba przyjmować z ostrożnością – Edrik skomentował wypowiedź Tahazara.

Na końcu korytarza dotarli do czegoś co mogło być ołtarzem. Zaniedbane pomieszczenie, po środku którego stała wielka kamienna misa przypominająca fontannę, a pod ścianami sali stało 9 kamiennych figur. W tym pomieszczeniu Edrik wiedziony przeczuciem podszedł do figury jedynego człowieka. Zbrojny trzymał miecz i posiadał piękną zbroję. Przypatrując się mu w końcu dostrzegł to co go zapewne miało zainteresować. Na rękawicach zbroi dostrzegł wyryte oczy. Figura była mocno zabrudzoną zbroją płytową.
Możesz sprawdzić, czy kryje się tutaj jakaś magia? Konkretnie interesowałby mnie ten posąg – Mężczyzna wskazał na figurę człowieka. Samemu również zaczął się uważniej przyglądać pancerzowi. Nie był pewien, czy branie czegoś takiego na przeprawę przez dżunglę byłoby dobrym pomysłem, ale zawsze mógł wdziać ją dopiero przed starciem. Może nawet metal był zaklęty? Nie pogardziłby zmniejszoną wagą, bowiem dźwiganie żelastwa męczyło go w tych warunkach najbardziej.
Jednej zbroi ci za mało? – spytał Thazar.
Nie czekając na odpowiedź rzucił czar, pozwalający sprawdzić, czy w okolicy znajduje się jakaś magia.
Jest magiczna, ale tak od razu ci nie powiem, na czym jej magia polega – powiedział po chwili.
Dokładniejsze sprawdzenie zaklętej w zbroi magii postanowił pozostawić na później. Czuł, że w pobliżu są też inne magiczne przedmioty i miał zamiar wszystkie je odnaleźć. Przez moment koncentrował się na zbroi i zaczął się powoli obracać, by określić położenie pozostałych przedmiotów.
Ale wiesz może, czy jak jej dotknę to mnie nie spopieli, albo co?
Tak daleko moja wiedza nie sięga – odparł po chwili mag. – Ale nie wyczuwam nic niebezpiecznego. Jest w jakiś sposób umagiczniona, jest w niej też jakaś magia objawień. Myślę, że gdybyś ją porządnie oczyścił, to byłaby cennym nabytkiem. Nie widzę żadnego zagrożenia, ale to ty musisz sam zdecydować, co zrobisz. Poza tym nie wiem, co na to powie nasz uczynny gospodarz.
A pamiętasz co mówił wcześniej? O truciźnie i o tym, że nie ma niczego, co mogłoby nam pomóc w walce z nekromantą? Jeżeli łgał w drugiej sprawie to możliwe, że i w pierwszej. Uratował nas ponieważ miał interes, a my mamy interes w tym, by się dozbroić. W końcu nie chciał jedynie byśmy myszkowali w “komnacie króla” czy jak to tam nazwał.
 
Zormar jest offline  
Stary 08-08-2018, 17:15   #194
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Rozglądając się po pomieszczeniu, dopiero w trakcie skupienia się na wykrywaniu magii, Thazar dostrzegł, że pozostałe magiczne przedmioty znajdują się tak jakby za ścianą, za jednym z jaszczurzych posągów. Zbliżył się do tamtego miejsca. Tu też była płaskorzeźba, ale na tyle duża, że mogła ukrywać za sobą przejście. Widniała na niej scena jak kilku jaszczurów biesiaduje z dwójką ludzi, postawnym mężczyzną i drobną kobietą o długich włosach. Na środku widniał napis w prostym tłumaczeniu oznaczający "towarzysze".
- Towarzysze - mruknął Thazar, przyglądając się płaskorzeźbie. - Brzmi to lepiej, niż, na przykład, służba.
A potem sprawdził, czy można się wsunąć za płaskorzeźbę z towarzyszami. Albo trochę ją odsunąć od ściany. Albo przesunąć w bok. W końcu... skoro za ścianą coś było (a nawet parę magicznych 'cosiów'), to jakoś się można było tam dostać.
- Znalazłeś coś jeszcze? – zagadnął Edrik przerywając na chwilę czyszczenie znalezionego pancerza oraz własne poszukiwania wyjaśnienia tego, jakąż to magią został naznaczony. Wodził oczyma po zagięciach metalu pragnąc odkryć jakieś runy, inskrypcje, czy symbole mogące uchylić rąbka tajemnicy.
- Zaraz się okaże - odparł mag.
Porządnie wymacana ściana w końcu uległa. Granitowa płyta opadła i przejście do kolejnego pomieszczenia stanęło im otworem. Był to korytarz, znacznie węższy niż ten którym przybyli, ledwo jedna osoba mogła się w nim zmieścić. Korytarz po kilku metrach skręcał w prawo, tam gdzie wyczuwał magię Thazaar.
Skoro korytarz stał się dostępny, jedyną słuszną opcją zdało się magowi podążyć nowo odkrytą drogą.
- Poczekaj - poprosił Edrika. - W razie czego będzie mnie miał kto wyciągnąć.
Ruszył naprzód korytarzem, ostrożnie stawiając kroki w obawie przed ewentualnymi niespodziankami, jakie mogli tu pozostawić budowniczowie piramidy.
Mag z duszą na ramieniu stawiał kolejne kroki. Dotarł do skrętu i na jego szczęście nic nie wyskoczyło na niego, nic nie spadło mu na głowę, ani podłoga nie rozstąpiła się, by rzucić go w przepaść. Teraz widział przed sobą coś jakby mały składzik. Stała tam skrzynia przykryta płaszczem. Zarówno zawartość skrzyni jak i przykrywający ją ubiór nosiły w sobie magię.
Magia, o czym wiedział każdy, kto stawiał choćby pierwsze kroki w tej dziedzinie, mogła nieść ze sobą różne zagrożenia. Co prawda w pierwszej chwili Thazar niczego nie wykrył, to - na wszelki wypadek, ponownie rzucił zaklęcie wykrycia magii, chcąc się jak najwięcej dowiedzieć o płaszczu i pozostałych dwóch przedmiotach.
Gdyby magia płaszcza okazała się zbyt mocna, Thazar miał zamiar podnieść płaszcz, a potem ponownie skoncentrować się na zawartości skrzyni.

Zbroja będzie nadawała się do użytku, tego Edrik był pewny, aczkolwiek nie obejdzie się bez sporej ilości pracy, co nie stanowiło przeszkody, skoro i tak trzeba było oczekiwać powrotu jaszczura. Niemniej to miejsce nie nadawało się do czyszczenia. Magik wiercił się w dziurze, do której wlazł, toteż Edrik postanowił wykorzystać okazję i sprawdzić, czy czasami w bezpośredniej okolicy posągu ze zbroją nie ma wskazówek, co do jej właściwości, bądź przeznaczenia.
- Wołaj, kiedy coś znajdziesz, albo utkniesz – rzucił jeszcze do Thazara nim zaczął szperać po pomieszczeniu.

"Coś" oznaczało zapewne coś nieprzyjemnego, więc mag uznał, że magiczne znalezisko to nie powód, by wołać i niepokoić Edrika.
W płaszczu Thazar wyczuwał magię przemian, choć z wyglądu był zwyczajny, miał nawet naszyte łaty. Reszta magii skryta była w kufrze, w którym magia mieszała się na tyle, że mag miał problem z określeniem jej. Sam kufer był zwyczajny.

Tymczasem Edrik mógł podziwiać kunszt artysty który wyrzeźbił figury. Niestety nie mógł przyjrzeć się kamiennemu obrazowi "towarzyszy", gdyż ten zapadł się w podłogę, gdy Thazar otworzył przejście.

Kto nie ryzykuje... nie wpada w kłopoty, ale i wielu rzeczy nie osiąga. Dlatego też Thazar wziął płaszcz do ręki i podniósł wieko kufra, chcąc sprawdzić, co takiego znajduje się w środku.
Wieko było ciężkie, a zawiasy zaskrzypiały głośno gdy mag z trudem je otwierał. W środku znalazł małe sztabki jakiegoś metalu, kilka drogocennych pierścieni z czego jeden, wykonany z kości, ozdobiony wyrzeźbioną głową kota, połyskiwał w ten specyficzny sposób dla magicznych przedmiotów. Ponad to z magicznych rzeczy były jeszcze dwie kule z kryształu, wielkości jabłek z czego jedna wyglądała na pękniętą, była też jedna żelazna rękawica oraz pas wykonany z białych włosów, chyba ludzkich, splecionych w sznur.
- Za chwilę wracam - rzucił w głąb korytarza, chcąc uspokoić Edrika.
Dziesięć zwykłych pierścieni, wartych z tysiąc sztuk złota każdy, natychmiast trafiło do sakiewki Thazara, który postanowił się podzielić nimi z pozostałymi gdy tylko uda się im znaleźć na stałym lądzie, wśród prawdziwej cywilizacji. Potem wyłożył na podłogę całą zawartość kufra, odsuwając na bok sztabki metalu i rozkładając magiczne przedmioty, by znalazły się w pewnej odległości od siebie. Zamknął kufer, potem ponownie zabrał się za sprawdzanie aur magicznych przedmiotów.

Płaszcz, biorąc pod uwagę naszyte, a zgoła niepotrzebne, łaty, mógł być (ale nie musiał) jakąś wersję szaty przydatnych przedmiotów. Rękawica, pojedyncza, kojarzyła się Thazarowi z jednym tylko przedmiotem - z rękawicą rdzewienia. Ale aura nie pasowała - rękawica promieniowała aurą wywoływania, a powinna - przemiany...
Thazar obejrzał dokładnie rękawicę, usiłując znaleźć jakąkolwiek podpowiedź co do zastosowania przedmiotu, po czym zabrał się za kolejne obiekty.
Kule zdały mu się za małe jak na kule szpiegowania, a za małe jak na kryształy Ioun. Poza tym ani jedne, ani drugie nie powinny być mlecznobiałe, z mnóstwem kolorowych drobinek w środku. Na wszelki wypadek podrzucił jedną z nich, ale jakoś nie chciała latać.
Pierścień miał dwa ładunki nie wiadomo czego, a sznurkowaty pas promieniował aurą objawień, podobnie jak kule.
Innymi słowy - Thazar nie miał pojęcia, który przedmiot jakie może mieć zastosowania... co nie znaczyło, że miałby cokolwiek zostawić. Założył płaszcz i nagle stało się dla niego jasne, do czego płaszcz służył. A raczej do czego służy, bo nigdy nie był używany. Szybko policzył dodatkowe łatki... Piętnaście.
Trudno było sobie wyobrazić lepsze znalezisko.
Szybko pochował wszystkie magiczne przedmioty, a ze sztabkami metalu w dłoniach ruszył z powrotem do Edrika. Miał nadzieję, że Edrik zdoła powiedzieć, co to za metal.
Niestety, stary wojownik, chociaż mający znacznie większe doświadczenie, również nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie.

Jako że Edrik był obciążony zbroją, Thazarowi nie pozostało nic innego jak tylko spakować sztabki, a że nic więcej ciekawego nie znalazł, zaś Edrik miał w planach doprowadzenie zbroi do idealnego stanu, powoli ruszyli przetartym wcześniej szlakiem, po śladach, do obozu.
Po drodze zmienił zdanie - postanowił rozdać od razu część złotych pierścieni i pokazać jedną kulę - tę uszkodzoną. Oczywiście nie zamierzał też ukrywać znalezionych sztabek metalu.
- Edriku, twój udział w tej wyprawie - powiedział, podając wojownikowi dwa złote pierścienie.
Mężczyzna spojrzał na niego lekko zaskoczony, ale wyciągnął rękę. Pierścienie wyglądały na cenne, ale nie był jubilerem, to też nie próbował ich wyceniać.
- Dziękuję. Znalazłeś tam tylko ten dziwny płaszcz i te błyskotki?
- Było jeszcze coś takiego.
- Thazar podał Edrikowi jedną z kul. - Nie mam pojęcia, do czego może służyć. No i rękawica. - Pokazał wspomniany przedmiot. - Ma jakąś magię, ale nie mam pojęcia, jakie zaklęcia umieszczono w tym przedmiocie. Większość magicznych rękawic, o jakich słyszałem, występowała parami. Jedyny wyjątek należało trzymać z dala od metali, więc wolę nie ryzykować. Niestety, nie potrafię jej zidentyfikować, więc uważam ją za możliwie niebezpieczną.

Gdy wyszli na słońce Edrik zauważył ledwo widoczny symbol, który jest na kuli, przedstawiający rękawicę z okiem. Z pewnym żalem Thazar oddał kulę wojownikowi. Symbol wyraźnie sugerował, że w jego dłoniach będzie przydatniejsza.
 
Kerm jest offline  
Stary 08-08-2018, 18:06   #195
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Slaak'Han wrócił długo po zachodzie słońca. Sam. Gdziekolwiek był teraz Boro, można było go już tylko podziwiać za odwagę albo potępiać za głupotę. Najpewniej nigdy nie dowiedzą się czy podróż chłopaka doprowadzi go do celu, choć więcej pewności było, że zje go coś jeszcze tej samej nocy. Jaszczur wrócił do siebie, a z niewielkich okienek jego komnaty coś jakby połyskiwało przez pół nocy. Najpewniej było to po prostu światło małego ogniska.

~***~


Pierwsze promienie porannego słońca z trudem przebijały się przez gęste chmury jakie zasnuły cały nieboskłon. Jeszcze poprzedniego dnia pogoda dopisywała, a słońce mocno prażyło aż do zmierzchu. Teraz czuć było w powietrzu że zbiera się na burzę, a po chmurach można było założyć, że gdy lunie deszcz to będzie to porządna ulewa.
Jaszczur co prawda od samego poranku zerkał w niebo trochę jakby nerwowo, ale nie zamierzał przekładać o kolejny dzień wyprawy.

Wyruszyli. Z początku droga przebiegała tym samym traktem, którym dotarli na szczyt góry. To mogło wskazywać, że nie było innej bezpiecznej drogi w dół. Trwało to sporo czasu, ale przynajmniej pochmurna pogoda sprawiała, że nie było tak gorąco jak wtedy gdy ostatnim razem pokonywali ten odcinek. Ponownie jaszczur był przewodnikiem. Również nie poprzestawał na uczeniu swoich podopiecznych tajników życia w tej dżungli.
Kilka godzin od wyruszenia, przewodnik zarządził alarm. Na ich trasie stały dwa wyraźnie drapieżne zwierzęta. Wielkie jak tygrysy, choć z sylwetki bardziej przypominały psa. Obwąchiwały zarośla, wyraźnie zainteresowane czymś co tam się znajdowało. Jasmal gdy zerknęła zza jaszczurzych pleców co się dzieje nagle poznała to miejsce. To tu po kryjomu wyrzuciła śmierdzące mięso, które dwa dni temu dostała od Slaak'Hana. Pamiętała bo musiała mocno się natrudzić, żeby pozbyć się podarku tak, by jaszczur się nie poznał, ani też jej towarzysze.
Przewodnik nie chciał podejmować walki z dziwnymi drapieżnikami przez co musieli nadrobić jakieś pół godziny drogi, cofając się.

Pierwsze krople deszczu spadły gdy weszli na nieznaną ścieżkę. Choć była zarośnięta to Morkhul wyraźnie widział jak ona biegła. Odniósł nawet wrażenie, że kiedy wcześniej tędy szli i minęli ją to wydawało mu się, że może tam być przejście. Nie od razu, ale systematycznie deszcz nasilał się. Jak początkowo wystarczyło narzucić kaptur tak wkrótce nie było już sensu kryć się przed deszczem, bo wszystko nim przesiąkało, a korona drzew nie stanowiła zadaszenia. Teraz wędrówka zrobiła się naprawdę trudna. Na ścieżkę wpływało błoto, było ślisko i wystarczyła tylko chwila nieuwagi by zrobić sobie krzywdę. Ich tempo znacznie zwolniło, więc wlekli się noga za nogą, robiąc coraz częściej postoje. Jasmal kilka razy prawie wylądowała na tyłku w błocie, ale na jej szczęście jaszczur był blisko i miał dobry refleks, zawsze na czas łapiąc ją. Anka za to mogła liczyć na Onagę w tej kwestii. Co innego Thazaar, którego ślady błota na szacie po przewróceniu się dosyć prędko zmywały strugi deszczu.

Jaszczur zbywał prośby o przeczekanie ulewy.

- My blisko dobrego postoju - warknął, a Thazaar już odruchowo przetłumaczył. Dla niego rola jedynej osoby stanowiącej pośrednictwo między grupą, a przewodnikiem, była bardzo męcząca. A może to tylko droga go tak wykańczała...

~***~


Większość z ocaleńców nawet nie zauważyła kiedy skończyła się dżungla i zaczęła osada. Wzniesione na zboczu góry domy z ciosanego kamienia były prawie kompletnie zarośnięte pnącą roślinnością. Solidna konstrukcja budynków sprawiała, że prawie wszystkie wciąż stały, choć okien i drzwi nie było prawie we wszystkich. Kamienne wąskie uliczki wciąż były widoczne między porastającą ją roślinnością. Woda lała się strumieniem przez środek osady kanałem, który z zamysłem rozmieścili budowniczowie tego miejsca, tak by praczki miały łatwy dostęp do niej, a i mieszkańcy mogli bez problemu czerpać wodę. Przynajmniej tak zapewne było nim dżungla wzięła wioskę w posiadanie.

Podróżnicy niewiele myśląc schronili się przed ulewą w najbliższym piętrowym budynku. W środku było sucho nie licząc małego wodospadu spływającego po kamiennych schodach prowadzących na górę, wpadający w niewielką dziurę w podłodze, najpewniej do piwnicy. Z góry dochodziły odgłosy zdradzające, że dach przecieka i tam też swoje źródło ma domowy wodospad. We wnętrzu wszystko wyglądało jakby pewnego dnia mieszkańcy domu wyszli i już nie wrócili. Po kątach stały rozpadające się meble, był kamienny piec, a nawet walające się po podłodze żeliwne naczynia. Z okien mogli przyglądać się osadzie, cichej i posępnej, w strugach deszczu opłakującej swoich dawnych osadników.

- Tu bezpiecznie - oznajmił jaszczur.

Osada składała się z tuzina budynków mieszkalnych i podobnej liczby gospodarczych, które stały przyklejone do domów. Tylko jeden budynek wyglądał jakby miał się zawalić, pozostałe wydają się być stabilne. Stały na 3 poziomach zbocza góry.
Choć nie było widać słońca przez gęste chmury to wyraźnie zaczynało się ściemniać zwiastując, że wkrótce zapadnie zmrok. Zdążyli więc w samą porę znajdując to miejsce na nocleg.

LEGENDA:
pomarańczowe kwadraty - pomieszczenia gospodarcze/magazyny/pracownie
beżowe kwadraty - budynki mieszkalne, każdy kwadratowy i piętrowy z podpiwniczeniem
czerwony kwadrat - budynek grożący zawaleniem
fioletowy kwadrat - budynek w najlepszym stanie, ma okna i drzwi
brązowa "fala" - kamienne mostki
niebieska linia - strumień
szare linie - brukowane ścieżki

Poruszać się po mieście można tylko ścieżkami, inne drogi wymagają wspinaczki, poziom wysokości zwiększa się od dołu mapy do góry (czyli domki na dole mapy są niżej, kolejne stopniowo coraz wyżej)

Gwiazdka na jednym z domów oznacza dom, w którym się skryliście przed deszczem, przyszliście od prawej strony mapy

 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 08-08-2018 o 18:46. Powód: dodanie Mapy i legendy do niej
Mag jest offline  
Stary 08-08-2018, 21:14   #196
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
łomienie ogniska odbijały się w wolnej od kurzu stali podkreślając wygięcia oraz pieczołowitość wykonania. Czyszczenie znalezionego pancerza pozwalało oczyścić umysł z frustracji powstałej w wyniku wyczekiwania na powrót jaszczuroczłeka. Decyzja Boro była przejawem zwykłej głupoty oraz młodzieńczej niecierpliwości, a także samolubności. Nie dość, że zapewne straci życie w pierwszej lepszej dziurze, albo w paszczy dzikiej bestii, to na dodatek opóźnił całą wyprawę. Niemniej co się stało to się nie odstanie, a ofiarowany czas udało się owocnie spożytkować. Możność wdziania obłożonej magią zbroi dodawała otuchy, zwłaszcza, że była pobłogosławiona przez helmitów. Jakby tego było mało wraz z doprowadzaniem kolejnych elementów do czystości jego umysł również zyskiwał na klarowności, a pogrzebana w jego odmętach wiedza znalazła drogę na powierzchnię. Jeżeli się nie mylił, a był prawie pewien, iż tak nie było, to miał przed sobą pancerz stworzony specjalnie dla wyznawców Helma i to tych wyżej postawionych, bądź zasłużonych. Szczególnie pomocne w określeniu natury zbroi były umieszczona na rękawicach oczy, a dokładniej drobne ryty. Owe znaki mówiły zaś o ogniu oraz błyskawicy, a fakt umieszczenia ich w tym konkretnym miejscu wskazywał, iż Helm ma baczenie na tego, który jest w te płyty zakuty i osłoni go od gniewu burz oraz mocy ognia.


omnata, którą objął w posiadanie była skromna, lecz wystarczająco przestronna, by rozłożyć w niej swoje pancerze, miał ich bowiem w chwili obecnej, aż trzy, a także na broń oraz resztę rzeczy, które ostały mu się w katastrofie. Uklęknął na obok swego posłania i już miał zacząć się modlić, kiedy to przypomniał sobie czymś, co skrywało się w jego plecaku. Odnalezienie kuli znalezionej przez Thazara nie było trudne. W dotyku była idealnie gładka, a zawieszone wewnątrz drobiny przyciągały wzrok. Jednak, gdy uważniej się jej przyjrzał zlokalizował obiekt swych poszukiwać, symbol rękawicy z okiem. Nie mając wielkiego doświadczenia z magicznymi przedmiotami uczynił pierwszą rzecz, która przyszła mu na myśl, czyli pomodlił się do Helma w jej obecności. Okazało się to dość trafnym działaniem, bowiem symbol zajaśniał lekko, a ujmując kulę w dłoń wyczuł od niej energię o zdecydowanie pozytywnym charakterze. Nie potrafił tego inaczej określić, a jakby tego było mało na chwilę trawiące serce obawy zniknęły zastąpione przez pewność siebie. Niemniej nie wydarzyło się nic więcej, lecz były to jedynie pozory. Wydarzyło się o wiele więcej, niż inni mogli się spodziewać. Wojownik zasnął bowiem odzyskawszy coś, co uważał jeszcze tak niedawno za stracone. Helm obdarzył go swymi łaskami, a on nie zamierzał jedynie na tym poprzestać i wykorzystać je by osiągnąć swój cel. Cel, który z boską aprobatą zaczynał stawać się realny.

ankiem poprosił do swego pokoju Thazara, by ten pomógł mu z założeniem nowego pancerza. Nie po to go czyścił, by miał teraz robić za ozdóbkę. Z tego typu darów należy korzystać, by oddać honor ich twórcom. Niemniej nie była to jedyna sprawa, którą miał do czaromiota.
Kula, którą mi dałeś rzeczywiście ma bezpośredni związek z Helmem. Podczas wczorajszych modłów symbol zalśnił lekko, a ja przez krótką chwilę zostałem uwolniony od strachu. Nie znam poznałem jednak jej przeznaczenia, ale nie jest wykluczone, że Strażnik postanowi obdarzyć mnie wiedzą na jej temat. Tymczasem jednak to ja muszę spełnić swoją powinność względem Niego i wykorzystując powierzone mi przez Niego dary oczyścić to miejsce z żywych trupów – rzekł zakładając na ręce ostatni element zbroi w postaci rękawic.
A ty dowiedziałeś się czegoś o tamtej rękawicy, albo płaszczu?
Thazar skinął głową.
Płaszcz ma pewne ciekawe i przydatne właściwości – przyznał. – Ma na sobie ponaszywanych kilka łat, które mogą się zamienić w przydatne przedmioty. Na przykład drabinę.
Z rękawicą sprawa nie do końca jest wyjaśniona – mówił dalej. – Rozmawiałem z Tajgą i ona wyjaśniła mi kilka rzeczy. Rękawica działa... częściowo jak magiczna tarcza. A co kilka dni można zadać nią dość mocny cios. Tylko nie wiem, jakie jest słowo–klucz, by móc w pełni wykorzystywać jej moce.
Taki płaszcz może nam ocalić czasami skórę, albo być asem w rękawie podczas jakiejś nieoczekiwanej sytuacji. Co do rękawicy to raczej ci nie pomogę. Jeżeli mówimy o magii to wiem jedynie co nieco o klerze Helma. Między innymi o tym pancerzu – Edrik uniósł rękawicę, by Thazar mógł się jej lepiej przyjrzeć. – Dostrzegasz te niewielkie ryty wokół oka? Te mówią o osłonie przed gniewem burzy.
Uniósł drugą rękawicę.
A te o wybawieniu od ognia. Słyszałem o tego typu pancerzach. Oczywiście sama technologia płatnerska jest gorsza od obecnej, ale nałożone błogosławieństwa są takie same. Można powiedzieć, że jest to stara wersja pancerza Zasłużonego, zbroi otrzymywanej od kleru przez zasłużonych wyznawców. Podobne noszą również m.in. wyżej postawieni w hierarchii duchowni, albo paladyni.
Tylko co na tej wyspie robi taki pancerz? Ile lat temu, według ciebie, mógł tu wylądować wyznawca Helma?
To nie jest proste pytanie. Takie pancerze zasadniczo nie stają się ozdobami, a przechodzą z rąk do rąk, bądź mogą być dziedziczone. Innymi słowy mógł powstać równie dobrze 50, albo i 150 lat temu. Co się natomiast tyczy znalezienia się tutaj to nie potrafię powiedzieć jak długo tutaj ta zbroja spoczywała nim ją znaleźliśmy. Mimo to zakładałbym jednak, że spoczywała tak dłużej, aniżeli krócej. Doprowadzenie jej do używalności wszakże trochę zajęło.
Najważniejsze, żebyś był z niego zadowolony – stwierdził Thazar. – Chociaż, prawdę mówiąc, wolałbym, żeby nie był do niczego potrzebny. To jednak wydaje mi się mało prawdopodobne.
To myślimy podobnie – rzekł stukając opancerzonym palcem w napierśnik. – A Tajga co o tym wszystkim myśli? Kiedy zobaczyła nas z tymi rzeczami dostrzegłem u niej taki charakterystyczny błysk w oku.
Ona się dość dużo włóczyła po świecie i umie rozpoznawać magiczne przedmioty – odparł mag. – Pewnie się zainteresowała naszymi znaleziskami. I trudno jej się dziwić. Zapewne ich wyprawa nie dała takich efektów.
Edrik pokiwał głową.
W sumie racja, nie widziałem, by coś niosły ze sobą.
Sądzę, że by się pochwaliły, nawet gdyby był to tylko jakiś drobiazg – Thazar przez moment wpatrywał się w przestrzeń. – Im więcej mamy magii, tym większą będziemy mieli szansę, że wyjdziemy z tego cało.
Pamiętaj, że magia również jest zawodna. Wystarczy spojrzeć na naszą sytuację. Gdyby nie zawiodła magia kapłanki Umberlee to nie siedzielibyśmy teraz tutaj.
Nie myl magii kapłańskiej z moją – powiedział Thazar. – Do mojej bogowie raczej się nie mieszają. Poza tym... a nuż to oni zadecydowali o tym, że mieliśmy się tu znaleźć?
Edrik zamyślił się.
Może… – westchnął. – Idziemy?
Thazar skinął głową i pierwszy ruszył w stronę wyjścia.


iepogoda nie była czymś, co mogło go teraz zatrzymać, bowiem rozpalona na nowo wiara w opiekuńczą moc Helma napełniała jego serce nadzieją, a ciało siłą. Gorąco zdawała się nie robić na nim większego wrażenia, a towarzysze niedoli spostrzec mogli, że jego oblicze było lekko odmienione. Nadal głównym jego elementem był zdeterminowany wyraz twarzy, lecz było w nim coś innego, jakby frustrację, lęk oraz gniew zastąpiły nadzieja oraz pewność siebie. Niemniej oczy jego nie zdradzały rozkojarzenia, a czujność, bowiem z dość dużym powodzeniem udawało mu się unikać poślizgnięć oraz błotnych kąpieli. Większość brudu, który próbował przylepić się do stalowych blach kończył zmyty przez deszczowe strugi.

tabilny grunt pod stopami powitał z radością, a wizja mocnego dachu nad głową dodawała otuchy, zwłaszcza, że zmierzch zbliżał się nieubłaganie. Słowa jaszczuroczłeka o bezpieczeństwie w tym miejscu nie do końca go przekonywały, zwłaszcza po sytuacji z Yuan-ti, to też pierwszą rzeczą jaką postanowił uczynić było przeczesanie okolicy w poszukiwaniu możliwych niebezpieczeństw.
Trzeba się rozejrzeć, czy coś się tutaj nie zalęgło, albo nie przylazło. Ktoś idzie ze mną? W międzyczasie można by poszukać mniej dziurawego dachu, a z tych starych mebli może coś nada się na opał.

Edrik w pierwszej kolejności sprawdza ścieżki i okolicę przy domostwach 22 i 23, następnie kieruje się zachodni skraj osady (ścieżkami), by rozejrzeć się w okolicach 20 i 17. W końcu rusza na północ, by rzucić okiem na 10, 11, 12, 6, 8, 1 i 2, by na koniec zatrzymać się i ogrzać w 3. Na sen oczywiście zdejmuje pancerz.


 

Ostatnio edytowane przez Zormar : 14-08-2018 o 17:02.
Zormar jest offline  
Stary 10-08-2018, 12:33   #197
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dobre serce Thazara ograniczyło swą działalność do odstąpienia kilku pierścieni, tudzież pozostawieni w rękach Edrika jednej z kul - tej będącej w nieco gorszym stanie.
Mag uznał (z czym - zapewne - nie wszyscy by się zgodzili), iż na tym należało zakończyć działalność charytatywną, jako że każdy miał prawo brać udział w zwiedzaniu piramidy, a tym, co ryzykowali zdrowie i życie należało się więcej niż tym, co robili niewiele albo i nic.
Problem jednak na tym polegał, iż w rękach Thazara znalazło się kilka przedmiotów, które - nie da się ukryć - były bezużyteczne, przynajmniej tak długo, jak długo nie było dokładnie wiadomo, jakie są ich właściwości.
- Tajgo, możemy zamienić kilka słów? - spytał. - Na osobności? - sprecyzował.
- Oczywiście - bardka uśmiechnęła się uroczo i wzięła maga pod rękę, bawiąc się podarowanym jej wcześniej pierścionkiem. Mogła się domyślić po co mag chce ją wziąć na stronę; zżerała ją zarówno zazdrość jak i ciekawość.
- Prócz tego szykownego wdzianka, które mam na sobie - powiedział Thazar, gdy już znaleźli się poza zasięgiem oczu i uszu pozostałych członków drużyny - i prócz tej zbroi, którą targa Edrik - dodał - znalazłem parę drobiazgów i byłbym wdzięczny, gdybyś zechciała je obejrzeć i powiedzieć, co o nich myślisz.
Weszli do jednego z licznych opuszczonych pomieszczeń.
Thazar zdmuchnął ze stołu zalegający tam kurz, a potem położył na stole żelazną rękawicę.
- Proszę... I co o tym powiesz?
Tajga pochyliła się nad wskazanym fragmentem uzbrojenia. Nie marnowała mocy na wykrycie magii zakładając, że Thazar nie fatygowałby jej dla byle kawałka złomu.
- Hm… Nie jestem pewna… Wygląda trochę jak Pięść Furii, która razi piorunem przy uderzeniu, ale wtedy powinny być dwie… - zerknęła na Thazara i przeniosła wzrok z powrotem na przedmiot. - Ale… mam nadzieję, że to Rękawica Furii, która nie dość, że działa jak tarcza to sporadycznie generuje ofensywne czary. Muszę ją jeszcze zbadać dokładniej.
- Swoją drogą nie zabroniłeś temu staremu piernikowi wkła… A przecież... sam nosisz niezidentyfikowany przedmiot na sobie?
- Ppojrzała na czarodzieja podejrzliwie. - Przyznaj, nie chcesz marnować pereł na identyfikację reszty, co? - Wyzywająco założyła ręce na piersiach.
- Ten się zidentyfikował sam - odparł Thazar. - Z pewnością coś ci mówi nazwa szata przydatnych przedmiotów? To właśnie, można by rzec, dziewiczy egzemplarz, prosto od krawca. A Edrikowi tylko powiedziałem, że nie wyczuwał w tej zbroi żadnego niebezpieczeństwa. Poza tym... jak tylko zobaczył znak Helma, to wołami byś go nie odciągnęła od tego pancerza.
- Sam…
- prychnęła Tajga, ale nie dyskutowała.
- A co do pereł... - Thazar skrzywił się lekko. - Jak widzisz, łatwiej tu o pierścienie, niż o perły. Gdybym je miał, to może bym się i nauczył odpowiedniego zaklęcia.
- A ponoć jesteśmy nad morzem…
- Znasz jakąś syrenę, co by nam podrzuciła garstkę?

Thazar zabrał rękawicę i położył na stole kolejny przedmiot.
- Co myślisz o tym pasku?
- Dużo lepszy
- Pierwszy rzut oka pozwolił Tajdze zidentyfikowac pas, w czym wydatnie pomógł symbol niedźwiedziej łapy. - To pas Gwaerona, tego boga natury. Prócz ognistości broni ma w sobie czar który zmieni cię na godzinę w chmurkę. Albo i na dłużej. Można sobie polatać… Przyda się jak będziemy się podkradać do tego nekromanty, tylko hasła brak… - Z czułością pogładziła pas.
- Słyszałem kiedyś o tym, ale nigdy nie widziałem - przyznał się Thazar. - Szkoda, że nie ma butów do kompletu... Hasła, by go uruchomić?

- Teraz coś dla miłośników kotów
- zażartował, zabierając pas, co wywołało gniewne prychnięcie bardki i kładąc na stół pierścień z kości, ozdobiony rzeźbioną głową kota.
- To łatwe, jeśli to nie podróba - uśmiechnęła się Tajga. - To pierścień dziewięciu żyć, leczy umierającego właściciela. Niestety nie wskrzesza. Chyba można też się wzmocnić zamiast leczyć. Bez identyfikacji nie określę jednak, czy jest pełny czy pusty. Ale bezczelny ten jaszczur; miał tu takie skarby a chciał nas nasłać na yuan’ti. Jak myślisz, co mają czego on potrzebował? - spojrzała na Thazara.
- Pierścionek, jeśli się nie mylę, wyleczy jeszcze dwóch umierających - odparł mag. - Mógł nie wiedzieć albo zapomnieć, bo to chyba leżało tu od czasów, gdy w tej piramidzie razem z jaszczurami mieszkali ludzie. A to, mam wrażenie, było dość dawno temu.
- A skąd niby wiesz, że jeszcze dwóch?
- zainteresowała się bardka.
- Ma dwa ładunki. Tak powiedziała mi magia. - Założył pierścień na palec lewej dłoni. - Mam jakoś wrażenie, że nie kłamał z tymi yuan'ti. A co mają... Pewnie by trzeba iść i się przekonać.
- Mało ci? Tak się obłowiłeś, a ja nic nie mam z włóczenia się po tych kamolach, tylko odciski na dłoniach.
- Tajga zrobiła żałosną minkę.
- Hmmm... Masz na myśli jakiś udział w łu... w znaleziskach? - spytał Thazar.
- Udział… i co sobie niby kupię za złoty pierścionek w dżungli? Banana? - odparła pytaniem na pytanie Tajga. - Lepsze jest coś, co zapewni bezpieczeństwo… - Znacząco zawiesiła głos.
- Cóż... Jeśli ci się nie podoba pierścionek... Możesz go... oddać?
- Wymienić na magiczny?
- chytrze uśmiechnęła się Tajga.
- Oddać. - Thazar wyglądał na zdecydowanego. - Skoro nieprzydatny...
- Pfffff… a identyfikacja to niby gratis?
- nabzdyczyła się bardka. - Beze mnie nic byś z tymi gratami nie zrobił.
- Prędzej czy później bym się dowiedział...
- Thazar obrzucił dziewczynę uważnym spojrzeniem. - Dziesięć procent... hmmm... znaleźnego... dla starej znajomej?
Tajga westchnęła. W tym momencie wyjątkowo interesował ją praktyczny aspekt znalezisk, a nie złoto. No cóż, na miejscu Thazara pewnie zachowałaby się tak samo… Nie. Na pewno nie dałaby mu aż 10%.
- Niech ci będzie, moja strata. - Wyciągnęła do maga dłoń. - Noś to wszystko na sobie, może i bez perły znajdziemy sposób na aktywację. Przyjrzę się im jeszcze dokładniej, może jeszcze coś wymyślę. A rękawicą można by w coś przydzwonić testowo.
- W ramach zaliczki...
- Thazar podał Tajdze kolejny złoty pierścień. - Została jeszcze jedna rzecz...
- Edrick dostał mniej więcej taką samą. - Wyciągnął w stronę dziewczyny mlecznobiałą kulę, z błyszczącymi drobinkami w środku. - Tamta miała też symbol rękawicy z okiem…
- Helma? Ktoś tu lubił kapłańską magię. Też mi antyczne jaszczury…
- Dziewczyna ostrożnie wyciągnęła ręce po przedmiot.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 10-08-2018 o 15:53.
Kerm jest offline  
Stary 11-08-2018, 21:41   #198
 
Avdima's Avatar
 
Reputacja: 1 Avdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputację
On wiedział.

Ance nie zależało. Nie czuła nawet, że podejmuje ryzyko. Nadszarpywanie nerwów jaszczuroczłeka zdawało się nie mieć dalekonośnych konsekwencji, przynajmniej tak długo, jak ich potrzebował. To on mógł być tutaj gospodarzem, ale jednocześnie to on był jeden, a ich jeszcze szóstka, chociaż w takim tempie w jakim się przerzedzali, to starczyło osób jeszcze na jakiś tydzień.

Przyjęła oświadczyny od Thazara, udając wzruszenie. Pierścień schowała tam, gdzie złodziej zwykle trzymał małe przedmioty i zapomniała o nim tak samo, jak o kamieniu znalezionym w poprzedniej osadzie. Będzie miałą masę niespodzianek rozgrzebując plecak po powrocie na kontynent.

Miejscówka zaś... kolejna nawiedzona osada. "Tu bezpiecznie" pewnie tak samo, jak w każdym poprzednim miejscu, czyli nie dłużej, jak dobę. Trzeba było ją sporzytkować zanim przybiegnie dinozaur.

- Nie przemocz się - powiedziała do Edrika - bo się przeziębisz albo gorzej. Ja pójdę się rozejrzeć tam, gdzie stoi tamten cały budynek [nr.3, fioletowy]. Bo jest cały i w nim może jeszcze być coś, co nie przegniło.

Zabrała tylko plecak z narzędziami, zostawiając resztę na pastwę drużyny. Gitarkę ułożyła na szczycie plecaka podróżnego, jak kosztowności na aksamitnej poduszce. Nie czekała na innych, nie potrzebne jej było towarzystwo, a nawet mogło wadzić. Starała się unikać deszczu, jakby była z cukru, przemykając pod osłoną pobliskich domów.


Anka idzie przez domu 9 > 5 > 4 aż do 3. Rozgląda się pobierznie po wszystkich, dopóki nie dotrze do trójki, którą chce dokładnie przeczesać.
 

Ostatnio edytowane przez Avdima : 23-08-2018 o 15:22.
Avdima jest offline  
Stary 12-08-2018, 12:10   #199
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Mokhrul zdawał się rozleniwiać z każdym kolejnym dniem. Ostatniego dnia spał niemal do południa, przez co przegapił moment, w którym drużyna postanowiła pójść na rekonesans. Pech, że nikt go nie obudził, bo faktycznie miał ochotę przejść się i sprawdzić co kryją zakamarki tej starożytnej budowli. Niestety natura wzięła górę i po tylu dniach i nocach pracy na pełnych obrotach, wypatrywaniu zagrożeń, szukaniu drogi, pilnowaniu by nikt nie wszedł w jadowite rośliny, lub olbrzymie pająki, półork po prostu "odpadł".



Gdy obudził się, słońce już stało wysoko, a wokół niego krzątała się jedynie Jasmal. Po krótkiej wymianie zdań Onaga postanowił nie zwiedzać w pojedynkę okolicy. Jaszczur z jakiegoś względu bardzo troszczył się o kapłankę, więc należało mieć ją na oku. Gdyby cokolwiek się jej stało, życie ich wszystkich natychmiast stało by się o wiele bardziej skomplikowane.



Tak więc dzień upłynął dość leniwie. Poranna (przedpołudniowa?) toaleta, posiłek, przepakowanie plecaka, leniwe rozmowy o wszystkim i o niczym, przygotowanie posiłku... Niby zwykły dzień, choć sceneria wyjątkowo egzotyczna.


Gdy drużyna zaczęła się zbierać, półrok poczuł mimowolnie ulgę. W myślach przeliczał członków drużyny ciesząc się, że wszyscy wrócili cali i zdrowi. Jak zwykle, trzymał emocje dla siebie nie pozwalając im wyjść poza stoicką maskę, którą zwykle przywdziewał w towarzystwie ludzi. Czuł jednak niemałą zazdrość, gdy widział z jakimi łupami wrócili. Kto wie, może gdyby zdecydował się jednak pójść, znalazłby co nieco również dla siebie? A tak pozostał mu tylko błyszczący pierścień od Thazzara. Mokhrul skinął głową przyjmując go nie mając wątpliwości, że jego wartość jest znikoma w porównaniu do innych fantów, jakie na swojej drodze znaleźli poszukiwacze.





* * *


Następny dzień oznaczał opuszczenie ich obecnego miejsca i powrót na szlak. Ze świeżym umysłem Mokhrulowi o wiele łatwiej było wyławiać niuanse tras wybieranych przez jaszczura, choć miał wrażenie, że w jakimś stopniu omija go to co się dzieje wokół niego. Podczas podróży, gdy szli w miarę bezpieczną drogą Onaga zatapiał się we własnych myślach nad naturą otaczającego go świata. Coraz mocniej czuł się obserwatorem teatru rozgrywanego wokół niego, zupełnie jakby swoją rolę już odegrał i pozostało mu jedynie przypatrywanie się jak główne role przejmują inni.


Z natłoku myśli wyrwał go krótki kobiecy krzyk. Odwrócił się i odruchowo doskoczył łapiąc za rękę Ankę, która chwilowo walczyła o równowagę na śliskich od siąpiącego deszczu kamieniach.

~ Nie, jeszcze nie ~ pomyślał do siebie pomagając dziewczynie złapać równowagę. Spojrzał w niebo czarne od chmur. Krople deszczu spadały na jego zieloną skórą, czerwoną bandanę, która już dawno przestała spełniać swoją rolę. Zerwał ją jednym szarpnięciem uwalniając gęste, czarne włosy, które momentalnie oblepiły się wszystkiego. Przeczesał je, by nie wchodziły do oczu i chowając chustkę ruszył dalej.


Łuk nie znosił dobrze takiej pogody, duża wilgotność połączona z wysoką temperaturą, oraz wahaniami pogody - naprzemiennie słońce i deszcz, ciepło i chłodno, sprawiało, że coraz mocniej obawiał się o kondycje swojej ulubionej broni.





Wejście do osady było typowe dla tego typu miejsc, choć nadal zaskakujące. Jakby dżungla ustępowała nagle sile postępu i cywilizacji. Nie było żadnego "pasa granicznego", czy strefy zdemilitaryzowanej. Bach, kończyła się przyroda i zaczynała cywilizacja. Choć to może zbyt dużo powiedziane, ponieważ cywilizacji tu od jakiegoś czasu nie było.



Weszli do jednego z domostw i każdy momentalnie poczuł siłę zmęczenia jaką zbierał przez cały dzień. Jaszczur był wyjątkowo nieustępliwy i Mokhrul to doceniał. Dżungla nie była miejscem dla mięczaków i sam również nie pozwalał na zbędne postoje gdy prowadził drużynę wzdłuż brzegu.

Teraz zrzucił plecak i zdjął z siebie przemoczone ubranie. Nie przejmując się resztą drużyny zdjął skórznie, koszulę, łuk. Odpiął pas odkładając dwie szable na ziemię. Wyżymał włosy, które uwolnione od ciężaru wody zaczęły się lekko skręcać na końcówkach. W następnej kolejności półrok zdjął buty i spodnie wyżymając całe swoje ubranie, a potem wziął się za przepakowywanie plecaka. Suche ubranie miał w części z impregnowanym woskiem świecy brezentem, reszta była całkowicie przemoczona i musiała wyschnąć. Przebrał się i wziąwszy broń wyjrzał przez drzwi patrząc za Anką, która poszła na rekonesans.

Faktycznie, domostwo, które sobie obrała było w najlepszym stanie, ale droga mogła być zwodnicza. Mokhrul sprawdził dom w którym się zatrzymali wciągając co nieco ze swoich zapasów żywieniowych.


Interesowało go bezpieczeństwo, ale jeśli cokolwiek by znalazł to może poczułby się lepiej. Nadal bowiem czuł niesmak związany z poprzednim dniem. W dalszej kolejności nałożył na siebie brezentową płachtę i ruszył wzdłuż kamiennych uliczek sprawdzając kolejne domostwa (13, 12, 8, 4, 3.
 
psionik jest offline  
Stary 14-08-2018, 08:30   #200
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
jeszcze w zikkuracie...


Wszystkie pokazane jej przez Thazara przedmioty były cenne i pożyteczne, lecz gdy Tajga wyciągnęła dłonie w stronę mlecznobiałej kuli poczuła do niej nagłą niechęć. Cofnęła ręce i ostrożnie przyjrzała się podejrzanemu artefaktowi. Thazar widać nic nie wyczuwał, bo swobodnie trzymał kulę, z lekkim zdziwieniem obserwując zabiegu bardki.

- Nie mam jej co macać, bo to magia objawień, nie moja działka. Sam widzisz tutaj symbol rękawicy, symbol Helma - wyjaśniła Tajga swoją niechęć do tykania półprzeźroczystej sfery. Nie dodała, że świętoszkowaci kapłani nie przepadali za tym, gdy ktoś o... luźniejszych standardach moralnych tykał ich twory i odpowiednio je zabezpieczali. - Jest tutaj zamknięte kilka zaklęć, to pewne, ale ciężko mi powiedzieć, czy to stałe efekty, czy ilościowe. Przydałby się kapłan. Mówiłeś, że jest jeszcze druga, tak? Może służyły do komunikacji? Albo podglądania? Ciekawe...

Poza tym nie miała więcej do powiedzenia na temat kuli, zabrała się więc ponownie za egzaminowanie rękawicy.
- To jednak rękawica furii - zadecydowała. - Wzmacnia twój pancerz stale, raz na trzy dni możesz rzucić magiczny pocisk, lub komuś solidnie przywalić. Ale nie wiem czy przeszkodzi ci w rzucaniu zaklęć - krytycznie spojrzała na stalową łapę.

Po podsumowaniu właściwości artefaktów pod rękę zgodnie wrócili do reszty. Thazar nie pytał jak poszła wycieczka Tajgi i Anki i w sumie dobrze; dziewczyna wcale nie miała ochoty opowiadać o swojej porażce.

~***~

Wędrówka przez dżunglę nie była tak emocjonująca jak poprzednio, ale Tajdze wcale nie brakowało towarzystwa zombie czy yuan'ti. Przy popasie w opuszczonej wiosce drużyna entuzjastycznie rozlazła się po ruinach. Widać znaleziska Erika i Thazara zmotywowały resztę do wzmożonej aktywności. Bardka postanowiła trzymać się tym razem dwójki szczęśliwców. Może i jej coś skapnie.
 
Sayane jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172