Tupnął dziko w posadzkę, roztrzaskując na kawałki jedną z cegieł. Stanął na dwóch tylnych nogach, rękami wyjmując łuk i naciągając cięciwę. Strzała wycelowana była w nieznajomego. Po chwili przednie nogi opadły, ale stan gotowości Ronana nie uległ zmianie. Powtórz to jeszcze raz, ścierwo, a rozsmaruję Cię na ścianie, a z twej głowy zrobię sobie naszyjnik. - wysyczał. Po chwili jednak opanował emocje, i odłożył łuk i strzałę. - Dożyjesz jutra, nieznajomy, ale nigdy więcej tego nie rób. - rzucił w stronę tego, który go obraził. I to do żywego. Zginie pierwszy - pomyślał -Ale nie z mojej strzały. Takie głąby nie żyją długo.
Po chwili otrząsnął się z zadumy, i ponownie spytał nieznajomych o imiona. |