Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2018, 13:17   #14
Jendker
 
Jendker's Avatar
 
Reputacja: 1 Jendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputację
Wielki Błękit.
Oosa-Aqua-Alfa, wspomagany przez świecące światła Tetoteco pierwszy zszedł pod wodę, badając początkowo płytką, acz stale pogłębiającą się podziemną rzeczkę. Objawy gorączki ustąpiły już po chwili, kiedy lodowato zimna, czysta woda orzeźwiła mu członki. Woda to był żywioł trytona. Nie istniała woda zbyt zimna dla istoty przyzwyczajonej do najgłębszych, i najmroźniejszych oceanicznych wód. Tetoteco początkowo też nieźle się poczuł, chłodząc swoje łuski w rzece, jednak po chwili zdał sobie sprawę, że to też nie była dla niego najlepsza temperatura. Zdał sobie sprawę, że dłuższe przebywanie w tak zimnej wodzie wychłodzi go na tyle, aby stał się ospały. Jednakże jego żyły pompowały jeszcze rozgrzaną krew, i jaszczuroczłek szacował, że pierwsze objawy nastąpią dopiero za kilka godzin. Za nimi podążył wodny genasi, Seafoam Danlianthol, pozostawiając swoje sługi na brzegu. Zmartwieni i przestraszeni, przykucnęli oni w pobliżu wody, czekając na jakiekolwiek wieści. Rzeczka okazała się wbrew pozorom całkiem przystępna dla wprawnych pływaków. Pełno było tu jaskiń na tyle wysokich, by tworzyć niewielkie kieszenie powietrza, z których zaczerpnąć mogły istoty nie tylko przystosowane do wodnego środowiska, ale i wprawni pływacy z wysp Irendii. I kiedy wodny genasi zamierzał wrócić po swoją służbę, trzy głośne plaśnięcia w wodę podpowiedziały, że jego służba już do niego płynie, a wielka kula ognia i widoczna spod lustra wody, a chwilę później wyczuwalny wstrząs, który nieco zaburzył klarowną dotychczas wodę uświadomił szlachcicowi powód, dla którego byli zmuszeni zignorować jego zalecenie. Pływali jednak bardzo sprawnie, jak przystało na wyspiarski lud. Wyjęli zza pasa niewielkie, kościane rurki i pływając od jednego powietrznego bąbla do drugiego, podążali w ślad za swoim panem.

Trytoński rycerz prowadził ten przedziwny orszak przez zalane korytarze, zwinnie nawigując pomiędzy podwodnymi stalaktytami, unikając ostrych niby piły skał, podziwiając odbijające się w świetle czarodziejskich kul światła refleksach na kolorowych, mieniących się niby tęcza ścianach jaskini. Płynęli tak dobre pół godziny, co jakiś czas nabierając powietrza w niewielkich jaskiniach, które nie były całkiem zalane. W końcu dotarli do dużej jaskini, największej jaką do tej pory spotkali, której dna nie było widać nawet w świetle czarodziejskich kul, ani nie dostrzegało ich oko przyzwyczajone do podwodnych ciemności. Ciemności z której wyłoniło się sześć zwinnych sylwetek, sunących półkolem w waszą stronę.
Oczy wodnego genasi i trytona szybko wyłowiło odpowiednie szczegóły, identyfikując zagrożenie. Kuo-Toa zazdrośnie strzegło swoich podwodnych włości, a trójka podwodnych badaczy właśnie weszła na nie swój teren. W świetle czarodziejskich kul światła błysnęły ich ostre zęby, a groty ich zębatych włóczni skierowały się w stronę awanturników.




Nie mieli zbyt wiele czasu. Ryboludzie mieli sporą przewagę, zarówno liczebną jak i swojego własnego terenu. Sytuacja była bardzo napięta, wszyscy obserwowali swoje ruchy w wyczekiwaniu tego co się stanie. Wtedy Paladyn dał znak ręką, by wstrzymać się z atakiem. Tak też zrobili. Seafoam powiedział trytonowi parę słów zanim podpłynął do ryboludzi z rozpostartymi ramionami, niby przyjacielsko, ale tak naprawdę szykując się do rzucenia zaklęcia. Podobnie zrobił jaszczur, choć jemu było potrzebne powietrze do rzucenia zaklęcia, po które wypłynął na powierzchnię. Czekali w napięciu.
- Przybywamy w pokoju. Jesteśmy tu przypadkiem. - rzekł Alfa, a ryboludzie o dziwo widocznie zrozumieli.
-
Nie chcieliśmy zakłócić waszego spokoju. Przyjmijcie to w ramach przeprosin i dajcie nam odejść w pokoju. - To powiedziawszy wyciągnął błyskotkę i trochę jedzenia. Kua Toa, obejrzały się na najprawdopodobniej swojego przywódcę, największego z ryboludzi cechującego się czerwonym grzebieniem. ten popatrzył chwilę i pokręcił głową na błyskotkę i jedzenie.
- Złoto. - Powiedział wskazując błoniastym palcem na mieszek obok paska paladyna. - Całe. Wszystkich.
Grupa spojrzała po sobie. Gdy paladyn przedstawił im co się stało i jakie są żądania ryboludzi odetchnęli nieco z ulgą. Tetoteco zaczął przetrząsać swoje sakiewki wyjmując z nich najróżniejsze przedmioty i pokazując je towarzyszom, ale ci tylko kręcili głową, że nie o to chodzi. Nie miał złota. Seafoam popatrzył na swoje wierne sługi i odwiązał tylko sakiewkę i rzucił w kierunku ryboludzi. Tryton uczynił podobnie.
Kuo-Toa, najwyraźniej zadowolone z wymuszonego haraczu podążyły w dół, prosto w głębiny. Jeden z nich, ten z grzebieniem zatrzymał się przez chwilę i wskazał jeden kierunek. Potem pokręcił głową. Następnie wskazał kolejny i kiwnął nią na znak aprobaty, po czym zanurkował w ślad za swoimi towarzyszami. Tryton i wodny genasi czują, że z jaskini prawdopodobnie wychodzą jeszcze dwie odnogi, obie wskazane przez przywódcę Kuo-Toa.

Tetotecko wynurzył się na powierzchnię. Pstryknął palcami i na jego głowie znów pojawił się jego chowaniec. Podpłynął z nim najbliżej wejścia kolejnego tunelu jak tylko się dało, a następnie spojrzał przez jego zmysły i popłynął naprzód, swoje ciało zostawiając z tyłu. Wężowi zaś towarzyszyły światła.
- Ja terass śslepy. WIdzssę otsssami węsssza. Prowadzsscie jak płynąć. - I wyciągnął rękę sugerując że musi się kogoś złapać.
Genasi podpłynął do Tecoteco i dał się mu chwycić na czas chwilowej ślepoty. Wolał nie zostawiać tego swoim poddanym, aby trzymali się nieco z tyłu. Poza tym co chwilę musieli nabierać powietrza.
Tunel wskazany przez Kuo-Toa jako “bezpieczny” wyglądał jak zarośnięta roślinnością dziura. Woda miała nieco bagnisty smak, była też nieco bardziej mętna niż w całym jeziorze. Prąd wychodził z dziury, niewątpliwie zasilając jezioro ową mętniejącą wodą, która jednak nie mogła do końca zabarwić w miarę czystego jeziora. Wodna roślinność kołysała się powoli pod wpływem niezbyt silnego nurtu. Magiczne światło czarodzieja odsłoniło fragment dna jeziora, znajdujący się nieopodal podwodnego przejścia. Dno było bardzo skaliste, choć gdzieniegdzie łachy piachu, jakby naniesione przez prąd wypełniały zagłębienia w skale.
W oddali widzieliście też odnogę, którą Kuo-Toa odradzali płynąć i ta wyglądała niestety zdecydowanie lepiej. Prąd szedł wyraźnie w jej kierunku, a woda była czysta i klarowna. Nie było tam też roślinności, w której mógł ukrywać się wróg.
Wąż czarodzieja zbadał oba korytarze, które okazały się puste. Jeden miał dno pokryte falującą roślinnością. Drugi był skalisty, a ostre krawędzie skał przypominały zęby jakiegoś ogromnego potwora. Oba były jednak bardzo długie, a ich tajemnice kryły się być może za jednym z ich niezliczonych zakrętów. Choć z drugiej strony mogły być znacznie krótsze, niż to się wydawało na początek, i choć czarodziej główkował jak mógł, nie był w stanie wypuścić swojego chowańca na odległość większą niż sto stóp, nie tracąc telepatycznego kontaktu, umożliwiającego tak sprytny zwiad. Czarodziej dostrzegł jednak, że na suficie obu korytarzy zbiera się powietrze, w świetle jego magicznego światła.
Teto skierował swojego węża by ten zaczerpnął powietrza a sam zwrócił się do towarzyszy opisując im co widział.
- Lepiej iśsć tam gdzie ssą rossśliny. Mosszemy ssię tam ssschować. Mogę wypłosssyć wrogów ilusssją.
- Tak, tak będzie lepiej. Lepiej chodźmy zanim Kuo-Toa zmienią zdanie i do nas wrócą - powiedział Seafoam i spojrzał w stronę korytarza pełnego roślin, czekając aż Oosa popłynie pierwszy.
Oczy Tetoteco znów straciły koncentrację, wydawały się puste. W tym momencie wąż poruszył się szybciej, gotów do działania. Światła też uformowały się w szyk.
- Gotów. Powoli i ossstrożnie.
 

Ostatnio edytowane przez Jendker : 08-08-2018 o 13:20.
Jendker jest offline