- Mości krasnoludy. Z bombardy? W małego niziołka? Musicie mieć nielada celowniczych - cmoknął z uznaniem i rozłożył ręce. - A kucharza na ucztę wieczorną już macie? Jeśli nie, to może zamiast bombardą nas straszyć, przywitacie się miło. Ryży Marchwiowy jestem.
Po czym zsunął się z Natki i spokojnym krokiem zbliżył do krasnoludów, ręce trzymając lekko odsunięte od ciała, ale mimo sympatycznej miny czujny, na wypadek jakiejś przykrej niespodzianki.