Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2018, 13:17   #19
Manni
 
Manni's Avatar
 
Reputacja: 1 Manni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputację
Leisha Fay

Ostatnie dni były dość pracowite dla Leish’y, setki przerzuconych kartek dokumentów w ministerstwie Magii wykończyły Amnezjatorkę bardziej niż ostatni tydzień pracy. W ostatni dzień pracy oczy piekły już ją od ciągle przeskakujących numerków listy mugolskich krewnych czarodziejów a każde kolejne czytane zdanie zdawało się nie mieć tak samo sensu jak poprzednie. Jednak Leisha była zadowolona z siebie. Wyciągnęła chyba wszystkie możliwe informacje, jakie mogła, biorąc pod uwagę ich braki w ministerstwie, których była doskonale świadoma. Kolejną okazją do zadowolenia był fakt, iż już za parę chwil znajdzie się ponownie w Hogwarcie! Nie ważne ile czarodziej miał lat, z jakiej rodziny pochodził, jakie obejmował stanowisko czy jakie wartości cenił. Hogwart był miejscem magicznym z wielu względów, a już szczególnie z wrażenia i wspomnień, jakie zostawiał po sobie na resztę życia każdego czarodzieja. Leisha umówiła się z Eris w Hogsmeade, przy wizycie w Szkole Magii i Czarodziejstwa nie dało rady sobie odmówić wizyty w „Trzech Miotłach” i kuflu kremowego piwa. Nawet w tych czasach. Leisha przygotowała się starannie do podróży, zawsze lubiła być gotowa na wszystko, a ten dzień zapowiadał się dość deszczowo. Deportowała się na głównej ulicy. Wiedziała, że cały kraj cierpiał z powodu plagi, wiedziała także, że miejsca gdzie jest najwięcej czarodziejów cierpią najbardziej. Jednak nie spodziewała się tego, że Hogsmeade będzie… puste? To jest za słabe słowo. Tu nie było żywej duszy, żadnego zwierzęcia. Cisza naciskała na bębenki bolesnym piszczeniem. Witryny sklepów były również puste. Leisha podeszła do sklepu Zonka, tego zawsze radosnego i pełnego dziwnych gadżetów sklepu. Przez pustą witrynę zobaczyła jeszcze bardziej pusty sklep. Na środku, gdzie zawsze stały różnego rodzaju dekorację i stoły promujące nowe artykuły leżało jedynie jedno przewrócone krzesło. Gdyby nie fakt, iż na wszystkich ścianach były półki, nie widać by było, że kiedykolwiek był tu sklep. Na szybie wisiała jedna, naderwana i wielokrotnie przemoczona kartka z napisem „Nieczynne do odwołania”. Leisha odwróciła się w kierunku „Trzech Mioteł”, w oddali zobaczyła delikatne światła w oknach pubu, to było pocieszające, z po chwili z nadzieją nacisnęła klamkę, która z cichym ustąpiła. W środku również nie było nikogo poza Madame Rosmertą, która była nieodłącznym elementem wystroju pubu. Siedziała za barem z założona nogą na nogę i czytała gazetę na dźwięk dzwonka wiszącymi nad drzwiami wejściowymi odłożyła ja jednak i powoli wstała. Uśmiechnęła się ciepło, znacznie radośniej niż większość ludzi w tych czasach.
- Witaj Kochanie, zapraszam. – gestem wskazała wysokie krzesło przy barze.



Eris Clark

Ostatnie cztery dni dla Eris były dość pracowite. Chociaż nie miało to wiele wspólnego w zadaniem, którego się podjęła. Minister Magii powiedział, że „są zwolnieni ze wszystkich bieżących obowiązków” jednak dla Kierownika Biura Dezinformacji to nie było aż tak proste jak to się mogło wydawać. Było wiele rzeczy, którymi trzeba było się zająć, wiele spraw, które trzeba było dokończyć i zamknąć. Wiele obowiązków, które trzeba było przekazać komuś innemu i upoważnień, które trzeba było wypisać, aby Departament nadal funkcjonował na odpowiednim poziomie. Eris zajęło to tylko i aż trzy dni. Musiała napisać zaległe raporty, które tylko ona mogła wypełnić, jej zastępca Blaze Singlerose otrzymał upoważnienia do kierowania biurem jak i kilka dodatkowych zadań, które na bieżąco należało wypełniać. Ministerstwo dotrzymało obietnicy i przysłało mu na pomoc dwóch ludzi, tak, więc Eris była spokojna o swój Departament. Kolejnym etapem było przygotować się na czekające wyzwania i rozmowy. Eris przypominała sobie zaklęcia, które mogły się przydać, pakowała rzeczy i mikstury, które być może były użyteczne. Była umówiona z Leshą w pubie „Pod trzema Miotłami”, gdzie miały dalej wyruszyć do Hogwartu na spotkanie z Dyrektorem. W głowie przeprowadzała kilkukrotnie tą rozmowę, zapisując sobie pytania i tematy, które chciała poruszyć. Nie wiedziała, dokąd ta rozmowa ją poprowadzi. Jednakże Puszek jeszcze nigdy jej nie zawiódł. Dodatkowo Argus gdzieś zniknął. To nie był dobry znak, gdy doświadczony Auror nagle przestaje się odzywać. Minęło zaledwie kilka dni, to fakt. Jednak Eris nie mogła pozbyć się złych przeczuć. W głowie cały czas słyszała aktualizacje Puszka. „Walka o życie”… Musiała być przygotowana na wszystko, co może się zdarzyć, a tak naprawdę zdarzyć mogło się wszystko. Coraz mniej wiary miała w to, że Mugolizm jest dziełem przypadku czy natury. Deportowała się w Hogsmeade i choć była przygotowana na to, co mogła zobaczyć, to jednak za każdym razem uderzała ją pustka, jaka towarzyszyła wszystkim miejscom gdzie kiedyś było mnóstwo czarodziejów. Jednakże Ulica Pokątna pełna była ludzi, którzy stracili wszystko, łącznie z nadzieją. Tutaj jednak nie było nic. Eris już sama nie wiedziała, który widok jest gorszy…
Skierowała swoje kroki do pubu, nie chcąc dłużej przebywać w miasteczku bez życia, miasteczku, które tak często odwiedzała z przyjaciółmi i ulicami, którego nie było można przejść przez setki uczniów zmierzających w różnych kierunkach. Pub był jedynym miejscem, z którego dochodziło nikłe światło. Delikatnie otworzyła drzwi, żeby zobaczyć, Leishe wraz z Madame Rosmerta przy barze.



Sean Keane

Sean przez ostatni dni był więcej razy pijany niż początkowo zakładał, że będzie. Właściwie nie było to jakimś szczególnym zaskoczeniem. Nawet zdążył już się do tego przyzwyczaić. Nie sądził jednak, że uda mu się znaleźć jakieś przydatne informacje. A to proszę. Nawet Finn zainteresował się domem na Sean Keane no i do tego sprawa Michaelsa… Może byłby z niego lepszy detektyw niż stary Argus? No cóż, nawet Sean, którego mało rzeczy w życiu interesowało musiał przyznać, że robi się ciekawie. Dodatkowo Argus gdzieś zniknął nie dając znaku życia. Właściwie Sean mógłby rzucić to wszystko w diabły. Pomagał Finnowi jedynie ze względu na Lazaras’a, jednak nigdy nie wiadomo, kiedy ten się pojawi. Sean w swym upojeniu rozważał wszystkie za i przeciw kilka razy. Teraz już Ministerstwo na pewno będzie miało na niego oko. Tak samo jak Finn, dodatkowo Argus może w każdej chwili wrócić. Zawsze uważał po niżej swojej godności informowanie innych o swoich działaniach. Teraz ma ochronę, nie nudzi się za bardzo, no i może napić się w imię sprawy…. Z drugiej jednak strony, jakoś nie mógł powstrzymać myśli o byciu tym, który oskubie Malfoyów…
Seanowi zawsze jednak zabranie się za coś zabierało dużo czasu, a skoro umówił się już z Finnem na zwiedzanie tego domu, (w którym pewnie i tak nie ma nic ciekawego), to póki, co zamierzał się tak kiedyś pojawić. Pięć dni po zebraniu w Ministerstwie mieli spotkać się o 10 przy domu na Silent Street, Sean jeszcze poprzedniego dnia trochę posiedział na Nokturnie i wypił może trochę za dużo tego, co tam podają. Sean zawsze bał się zapytać, co to właściwie jest w myśl zasady „nie zadawaj pytań, na które wolisz nie znać odpowiedzi”, ale fakt był taki, że kopało jak Hipogryf w rui.
Budzik dzwonił, jak co dzień i jak co dzień był ignorowany przez Seana. W momencie, w którym już drażnił obolałą głowę biednego czarodzieja, ten bezmyślnie wymacał różdżkę pod poduszką i zamachnął się od niechcenia. Budzik uderzył z hukiem o ścianę zrzucając z pułki kilka pustych butelek. Sean powoli podniósł głowę, napił się resztki piwa, które stało przy łóżku (sam nie wiedział czy kilka dni czy tygodni) było wygazowane, ciepłe i wstrętne, ale przynajmniej mokre. Rozejrzał się po pokoju powoli szukając informacji we własnym umyśle o tym, kim jest, gdzie jest i czemu to miejsce wiruje, po czym spojrzał na zegarek na ręce, który wskazywał godzinę 10:45



Finnegan Daubney

Każdy młody chłopak chce być Aurorem, tak samo jak każda mała czarownica chce być uzdrowicielem. Jednak czy ktokolwiek z nich nadal wybrałby ten zawód wiedząc ile papierkowej roboty go czeka?! Finn jednak nie narzekał. Może i nie był najlepszym Aurorem w departamencie, ale był konsekwentny w swoich działaniach. Przebrnięcie przez kartoteki i dokumenty było wyczerpujące, fakt. Jednakże, na co dzień papierkowej roboty miał aż za dużo, tak, więc był przyzwyczajony do siedzenia przy biurku. Wraz z Leishą udało mu się odnaleźć kilka całkiem ciekawych informacji, dodatkowo Sean też parę znalazł. Finn właściwie bardziej stawiał na informacje od Seana i jego „towarzystwa” niż na informacje z Ministerstwa. Jednakże przy zadaniu, którego się podjęli trzeba było zbadać wszystko. Miał także ochotę na wizytę w Hogwarcie, jednakże chciał najpierw sprawdzić informacje z Silent Street, która wydawała się może nie tyle ważna, co dziwna. Na tyle dziwna, że mogła być istotna. Dodatkowo trzeba było mieć oko na Seana. Wysłał, (choć z niechęcią) list do Argusa, opisując, co udało mu się znaleźć i co planują, bo zadufany w sobie Auror zniknął bez znaku. Nie był to w jego przypadku bardzo dziwne, zapewne stwierdził, iż nie będzie marnował czasu z tak niskimi społecznie osobami, które nie są godne przebywania w cieniu rzucanym przez jego Ego. Jednak nawet on nie był tak nierozważny, aby nie dawać znaku życia prze tyle czasu. Nawet nie przyszedł rzucić żadnej kąśliwej uwago na temat Finna. Nie dawało to Aurorowi spokoju, jednakże postanowił jeszcze poczekać z kolejnymi akcjami w tym temacie. Zmienił jednak zdanie, gdy tego samego wieczora, którego wysłał list do Argusa sowa wróciła z nim z powrotem. To nie był dobry znak. Jednak póki, co musiał zając się sprawą domu razem z Seanem. Umówił się z nim na 10 rano pod domem. Ale znał Keana na tyle, że o 10: 30 spokojnie dopił kawę, ubrał płaszcz i deportował się w umówione miejsce.
Było dość pochmurnie tak, więc na ulicy nie było wiele osób, parę z nich obejrzało się słysząc trzask towarzyszący deportacji. Finn przezornie deportował się za małą przycmentarną kwiaciarnią, która była nią chyba tylko z nazwy, bo głównie sprzedawała znicze. Handel kwiatami przejęły małe stoiska przy głównym wejściu. Ludzie obejrzeli się i nie znajdując źródła dźwięku szybko wrócili do poprzednich zajęć. Kilka osób kręciło się po samym cmentarzu. Kilku handlowało a w oddali widać był długi wjazd, tusz za granicami cmentarza. Finn stwierdził, iż poczeka przy tym podjeździe prowadzącym do umówionego domu na Seana. Znając go pewnie i tak będzie za jakieś pół godziny z gotową bajeczką na usprawiedliwienie.
 
__________________
"If you want to know where your heart is,
look where your mind goes when it wanders"
Manni jest offline